MASŁOWSKI: Jeżeli chcemy zmian w kraju, to musimy ludzi przygotowanych do działalności publicznej zachęcać, żeby brali byka za rogi. Narzekamy, ze polityka jest do niczego, to dlaczego nie wypychać do niej ludzi, którzy mają doświadczenie w pomaganiu innym?
III sektor znam od podszewki, kieruję ośrodkiem wsparcia dla organizacji pozarządowych. Działalność w NGO-sach mnie bawi i ciekawi, jest moją pasją. Zdecydowałem się kandydować na prezydenta Rybnika z wielu powodów. Organizacja daje mi możliwość działania na danym obszarze, natomiast zbyt wiele razy słyszałem, że „tak się nie da” czy „to nie działa”. A znam przykłady z innych miast w Polsce, w których te rozwiązania dobrze funkcjonują i jestem w stanie przenosić dobre praktyki na nasz lokalny grunt. Bardzo bliskie jest mi też patrzenie na zarządzanie z punktu widzenia udziału w nim obywateli. A to wszystko ma związek z doświadczeniem nabytym w organizacjach.
Nie spotkałem się z wprost wyrażonymi w środowisku pozarządowym negatywnymi opiniami o mojej decyzji. Ludzie wiedzą, że mam doświadczenie w zarządzaniu, że pozyskuję fundusze europejskie, a zarządzając organizacją, odpowiadałem swoim majątkiem, czego żaden urzędnik nie doświadcza. Raz tylko zdarzyło się, że ktoś był zbulwersowany moim startem w wyborach uzupełniających do Senatu, tym, że jako szef organizacji wchodzę w politykę. Zdecydowałem się na to, żeby pokazać się mieszkańcom Rybnika – z myślą o wyborach samorządowych.
Zdarza mi się oczywiście gdzieś przeczytać, że to Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych idzie do wyborów. Ale właśnie po to powołałem odrębną strukturę, a kampanię robię z ludźmi spoza organizacji, żeby CRIS jak najmniej w to wciągać, nie mieszać go w lokalną politykę.
Nie wszyscy w sektorze mnie popierają, bo przecież są organizacje, które są beneficjentami dotychczasowej polityki władz. W porównaniu z ościennymi miastami, pula grantowa w Rybniku jest dosyć spora, ale większość tych pieniędzy idzie na sport, natomiast organizacje pozarządowe zajmujące się pomocą społeczną czy partycypacją obywatelską, czyli sprawami, które w mojej ocenie wymagają obecnie systemowego zajęcia się nimi, były i są traktowane gorzej.
Jako organizacja staraliśmy się współpracować z urzędem, zgłaszaliśmy uwagi do programu współpracy, wskazywaliśmy niedociągnięcia, próbowaliśmy prowadzić otwarty dialog, ale do niczego to nie prowadziło – poza naszą frustracją. Nie interesowało to ani opinii publicznej, ani tym bardziej władz miasta. I chociaż nie jesteśmy w stanie wojny, robimy nawet wspólne projekty, to potrzeba nowej jakości w traktowaniu organizacji pozarządowych i inicjatyw obywatelskich.
Głęboko wierzę w to, że może być inaczej. Ale jest to bardziej wiara mieszkańca tego miasta, który zna w nim masę aktywnych ludzi, którzy nie potrafią się przebić ze względu na dosyć scementowany układ polityczny. Odseparowałbym to od doświadczeń związanych bezpośrednio z organizacją, choć oczywiście częściowo się to pokrywa.
Niektórzy przekonują, że aktywiści i działacze organizacji pozarządowych nie powinni startować w wyborach, bo w przypadku porażki stracą możliwość współpracy z nowowybranymi władzami. Ale przecież jako aktywny obywatel nigdy nie poddałem się ubezwłasnowolnieniu. Wybory są normalną rzeczą w życiu publicznym, a myślenie o samorządzie w kategoriach wspólnoty powinno być jak najbliższe organizacjom. Start w wyborach oznacza dla mnie zmierzanie do tego samego celu, jakim jest jak najwyższa jakość życia w mieście.
Oczywiście to są indywidualne decyzje poszczególnych osób i nie wyobrażam sobie, żeby organizacje watchdogowe, zajmujące się działaniami strażniczymi, podejmowały tego typu inicjatywy, angażując się instytucjonalnie, bo ze względu na przejrzystość i uczciwość nie można jednocześnie zajmować się kontrolą władzy i rywalizowaniem z nią o głosy wyborców.
CRIS jest w dobrej sytuacji, bo będąc organizacją z Rybnika, nigdy nie był skoncentrowany na działaniach w samym tylko Rybniku. Bez przychylności miasta doskonale sobie poradzimy, CRIS praktycznie nigdy nie korzystał z grantów miejskich i była to świadoma decyzja. Robimy projekty partnerskie, ale źródło finansowania jest wtedy na zewnątrz – z funduszy europejskich. Mamy bogate doświadczenie, inne samorządy w województwie chętnie z nami współpracują, pomysłów innowacyjnych nam nie brakuje. Władze Rybnika nie mogą ani mnie, ani CRISowi zaszkodzić.
Ale zgadzam się, że problem jest realny. Jeżeli jednak chcemy zmian w kraju, to musimy ludzi przygotowanych do działalności publicznej zachęcać, żeby brali byka za rogi. Narzekamy, ze polityka jest do niczego, że politycy są nastawieni na korzyść własną, to dlaczego nie wypychać do niej ludzi, którzy mają doświadczenie w pomaganiu innym?
Źródło: inf. własna (ngo.pl)