Największa piaskownica w Warszawie, najlepsze pączki w mieście, stadnina koni, wreszcie magiczne przejście między blokami, gdzie, jeśli krzykniesz „uuuu”, powietrze zacznie śpiewać. I to wszystko na Tarchominie. Odkryj go na nowo razem z mieszkańcami i stworzoną przez nich wyjątkową mapą.
– To była kolejna akcja, w której zaprosiliśmy mieszkańców do tego, aby przyjrzeli się swojemu otoczeniu i spojrzeli na nie innym wzrokiem, zdali sobie sprawę z tego, że rzeczy i miejsca, na które nie zwraca się uwagi na co dzień, też mogą być interesujące – mówi Jan Wiśniewski z Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”, współtwórca projektu „Moje miejsce na mapie”, przeprowadzonego razem z Białołęckim Ośrodkiem Kultury. – I że nie dotyczy to jedynie mieszkańców Starego Miasta, ale także blokowisk – dodaje.
W kilka dni twórcy projektu zebrali ponad 150 wskazań miejsc, które mieszkańcom Tarchomina wydają się ważne, ciekawe albo po prostu nadają się do przyjemnego spędzenia czasu. Jak się okazało, tych na osiedlu nie brakuje. 69 spośród nich znalazło się na wydanej wspólnie mapie.
Ale nie było oczywiste, że jest ich tak wiele.
Gdzie mieszka twój kolega?
– Starsi mieszkańcy, którzy mieszkają na osiedlu od początku, mówili często, że nie mają nic ciekawego do zaproponowania. Musieliśmy przełamać istniejącą w nich barierę – przyznaje Katarzyna Sztarbała z Białołęckiego Ośrodka Kultury, gdy rozmawiamy w jednym ze wskazanych na mapie miejsc: kawiarni bezgotówkowej przy siedzibie BOK–u. Jej koleżanka, Anna Płachecka, dodaje: – Staraliśmy się zmienić myślenie mieszkańców: od „tutaj nic nie ma” do poszukiwania wyjątkowych miejsc, w których mieszkańcy się dobrze czują, z którymi wiążą się ich wspomnienia i dobre emocje.
Czy było to łatwe? – Często wystarczy jedno pytanie, żeby ludzie zaczęli zwracać uwagę na elementy w przestrzeni, których wcześniej nie zauważali – mówi Wiśniewski. – Czasem potrzebujemy takiego zatrzymania, stopklatki, która sprawia, że możemy przejść w naszym myśleniu od kategorii „wielkiej historii” do historii kameralnej, osiedlowej. Wtedy wszystko, co intymne i osobiste, staje się warte opowiedzenia.
Wtedy nagle nawet to, gdzie mieszka mój kolega, staje się wyjątkowe.
„Latobok” przyleciał
W zbieraniu wskazań mieszkańców pomagał twórcom mapy „Latobok” – pojazd animacyjny, który odbywa swoje loty w każdy piątek, lądując zawsze na tym samym placu zabaw, gdzie animatorki pracują z okolicznymi dziećmi. A tych, w zamieszkanej w dużej mierze przez młode rodziny dzielnicy, jest bardzo dużo.
– Rozpoznawalność Latoboku rzeczywiście nam pomagała – opowiada Sztarbała. – Ludzie podchodzili, mówili, że znają nasze działania z podwórka, pytali, co dziś robimy. Coraz częściej jesteśmy kojarzeni z dobrymi działaniami w przestrzeni. To cieszy.
Ale ważne dla siebie punkty wskazywały nie tylko dzieci, choć te – jak przyznają twórcy mapy – zatrzymywały się przy stoisku najdłużej. Ważne było jednak, żeby mapa była dziełem możliwie dużej grupy mieszkańców. Niezależnie od ich wieku czy – co równie ważne – pozycji społecznej. Dlatego też za oprawę graficzną mapy odpowiadały dzieci – podopieczni Ośrodka Pomocy Społecznej.
Dresiarze i babcia w oknie
– Mając już wybrane miejsca, poszliśmy do grupy dzieci z OPS–u, pytając, czy je kojarzą. Okazało się, że oczywiście – mówi Płachecka. – To było bardzo cenne: zweryfikowanie wyboru tych punktów na mapie i filtrowanie tego, co wskazał ktoś inny, przez własne doświadczenia.
Podczas warsztatów, prowadzonych przez grafików ze studia graficznego Zespół Wespół, Kubę Mazurkiewicza i Łukasza Izerta, dzieci tworzyły nie tylko napisy „Tarchomin”, literki, które posłużyły do ozdobienia mapy, ale również ikony określonych miejsc wskazanych przez mieszkańców.
– Oprócz wymyślania obrazków, warsztaty były też punktem wyjścia do dalszych rozmów o Tarchominie, miejscu, w którym dzieci mieszkają – opowiada Mazurkiewicz. – Dzieci dzieliły się z nami historyjkami, anegdotami czy skojarzeniami. Dziewczyna, która rysowała „Jedynki”, a więc bloki, od których zaczął się Tarchomin, mówiła na przykład, że mieszkają tam dresiarze, ale też jej babcia, która wraz z koleżankami wygląda przez okno i obserwuje, co się dzieje na podwórku. Z tym kojarzy jej się to miejsce. Była to więc kolejna okazja do tego, by przekonać się, w jaki sposób mieszkańcy odbierają przestrzeń wokół nich.
Miejsca odzyskane
Dzięki temu, że odwiedzający Latobok mieszkańcy mogli poza wskazaniem również stworzyć drogowskazy prowadzące do polecanych miejsc, powstał system sąsiedzkiej informacji o magicznych punktach – mieszkańcy stają się przewodnikami po dzielnicy, nie tylko dla osób spoza Tarchomina, ale także dla siebie nawzajem. Katarzyna Sztarbała, która pracuje na Białołęce, choć tu nie mieszka, jak sama przyznaje, dowiedziała się wiele nowego. – Zdążyłam już poznać okolicę, ale niektóre miejsca wskazane przez mieszkańców mnie zaskoczyły. Nie wiedziałam, że tak niedaleko nas jest piaskarnia, służąca ludziom za plażę, czy stadnina koni. Wciąż wiele pozostało do odkrycia.
I wiele do zrobienia. Mapa jest osobną całością, ale jednocześnie tylko wstępem do dalszych działań. Zespołowi Białołęckiego Ośrodka Kultury marzy się otwarcie instytucji na mieszkańców, którzy, jak przekonuje Anna Płachecka, są tego warci: – Na Tarchominie mieszkają przede wszystkim ciekawi, serdeczni ludzie. Bardzo rzadko spotykamy tu maruderów – opowiada i dodaje: – Stworzenie tej mapy to pewnego rodzaju wstęp. Chcieliśmy zaznajomić ludzi z ideą Forum Ośrodka Kultury, które w przyszłości miałoby stać się grupą wspierającą działanie Ośrodka poprzez konsultacje pozycji programowych czy kierunków rozwoju. Cała koncepcja jest wciąż otwarta, chcemy ją współtworzyć razem z mieszkańcami.
Pierwszym zadaniem dla Forum, mającym być łącznikiem między instytucją a społecznością lokalną, będzie stworzenie planu konsultacji dotyczących tego, co zrobić na terenie zamkniętego, nieczynnego boiska, które znajduje się przy BOK–u. Wielokrotnie zalewane, nie nadaje się obecnie do użytku. Forum ma się zastanowić co z miejscami, które zostały mieszkańcom niejako odebrane. Dzięki takim działaniom jak akcje BOK-u możemy być pewni, że magicznych miejsc na Tarchominie jeszcze przybędzie.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)