MATLAK: Jednym z największych murów do przeskoczenia dla polskich NGO wcale nie jest mur zagradzający im drogę do płynności finansowej. To też nie mur wybudowany przez „nieżyczliwe siły” pozaziemskie. To blokada, która tak naprawdę jest w głowach zarządów i pracowników. I ja to po części rozumiem.
Z drugiej strony nie można ignorować faktu, że mamy modę wśród polskich NGO na tkwienie w przeciętności. To stan, w którym się wie, że coś trzeba zrobić, ale na słowach kończy się działanie. Po mocnym postanowieniu poprawy następuje powrót do szarej rzeczywistości. Skąd to się bierze? Bazując na swoich doświadczeniach w pracy z NGO, znalazłem aż pięć powodów.
1. Strach przed zmianą.
Zmiana zawsze wiąże się z opuszczeniem dotychczasowej strefy komfortu. Żeby organizacja się rozwijała, trzeba przyswoić nową wiedzę i umiejętności. Trzeba być skutecznym, a także mierzyć efekty pracy. Trzeba ufać tylko we własne siły. A pracownikom NGO trudno się przestawić na ten typ myślenia – zarabiają mało, nie czują satysfakcji z pracy i wykonują zawody niskie pod względem prestiżu. Nie będę tutaj ani prawił kazań, ani odwoływał się do sumień Czytelników. Przytoczę tylko słowa jednego z najbardziej doświadczonych fundraiserów w Polsce, Szczepana Kasińskiego: „Zmiana w organizacji nie jest konieczna. Przeżycie też nie jest konieczne”. To w psychice, motywacji, samozaparciu leży klucz do wszelkich zmian. I nie dotyczy to tylko NGO, dotyczy każdego z nas. To tak jakby powiedzieć otyłemu prezesowi dużej spółki, że jeżeli nie zacznie ćwiczyć, zdrowo jeść i wysypiać się, to jego serce nie wytrzyma dłużej niż rok.
2. Organizacje nie mają pieniędzy.
Bzdura. W większości mają, tylko hołdują niebezpiecznemu myśleniu, że cały budżet trzeba wykorzystać na wypełnianie misji. Potrzeba zrobienia dobrej strony internetowej, wysyłki kartek do świątecznych do Darczyńców, rozwoju pracowników – to dla wielu niepotrzebne „fanaberie”. Nawet jeżeli organizacja rzeczywiście nie ma pieniędzy, to nie znaczy, że nie powinna nic robić. Stwierdzam z czystym sumieniem – bazując na moich zawodowych doświadczeniach – że 99% polskich NGO nie wykorzystuje więcej niż 40% swoich zasobów. Tutaj płynnie przechodzimy do kolejnego punktu…
3. NGO nie mówią o sobie.
Często przypominają samotne wyspy otoczone polami minowymi i zasiekami. Nie dopuszczają do siebie ludzi, którzy mogliby je wspierać, lansować, rozwijać. Nie mówią, po co i dlaczego istnieją. A jeżeli już, to najczęściej używają grantowo-urzędniczej nowomowy lub robią wszystko na przekór zasadom komunikacji. Dlaczego to jest złe? Ponieważ tym samym organizacje nie odbierają bodźców z zewnątrz. Nie dają szansy ludziom, żeby je wspierali. Nie budują tzw. kapitału społecznego – nie łączą wszystkich, którzy o nich wiedzą i którzy im pomagają. To właśnie Darczyńcy, Mecenasi, Ambasadorzy rozwijają NGO poprzez ich wspieranie. Kiedy ostatnio powiedzieliście ludziom, że mogą z Wami zmieniać świat? Pisząc to, mam cały czas przed oczami organizację z powiatowego miasta w Małopolsce, która zajmuje się edukacją. Mimo swej regionalności udało im się zebrać ponad 90 000 złotych w 3 miesiące – w prosty sposób zaczęli mówić o sobie ludziom, że zmieniają otoczenie.
4. Mylne poczucie, że organizacje powinny być finansowane z grantów.
To paradoks: z jednej strony NGO chcą być niezależne, a z drugiej wciąż chętnie ustawiają się w kolejkach po publiczne pieniądze. A lata grantozy doprowadziło wiele NGO nad krawędź lub przynajmniej na jałową ziemię. Raczej nie ma jak bezpiecznie wyrwać się z tej sytuacji. Zostaje tylko napisanie kolejnego projektu i danie na mszę, żeby przeszedł. Jeżeli przejdzie, to dobrze. Jeżeli nie, to… „Jakoś to będzie. Pani Bożenka i pani Halinka dostaną awans z pracowników grantowych na wolontariuszki”. Z grantów trzeba korzystać rozsądnie – nie powinny stanowić więcej niż 40% budżetu średniej NGO, zaś celem składania wniosków nie może być tylko i wyłącznie potrzeba przetrwania kolejnego roku.
5. Swoje trzy grosze dorzucają zarządy.
I nie chcę tu powiedzieć: „wyrzućcie już teraz prezesa przez okno”. Zamiast tego zastanówcie się: czy macie strategię rozwoju na najbliższe 5 lat w formie dokumentu? Czy macie opracowane procedury działania i komunikacji? Czy zarząd regularnie obraduje, podejmuje decyzje? Czy samo podejmowanie decyzji nie trwa dłużej niż 24 godziny? Czy w przeciągu ostatniego roku nie straciliście z zespołu osoby/osób, które miały pomysły, motywację, energię, ale zostały zduszone? Jeżeli tak, to najwyższy czas na zmianę.
Oczywiście, jest bardzo niewielka grupa NGO, które nie muszą zwiększać swojego zasięgu ani rozwijać się. Ale to tylko kilka procent organizacji wybitnie niszowych lub bardzo regionalnych. Reszta powinna produkować swoją misję zmieniając świat na lepsze. Czasami będzie pod górę, czasami pod wiatr, ale cel jest wart poświęceń. Teraz zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie swoją organizację za pięć lat. Widzicie ją?
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
To właśnie Darczyńcy, Mecenasi, Ambasadorzy rozwijają NGO. Kiedy ostatnio powiedzieliście ludziom, że mogą z Wami zmieniać świat?