Trzy kobiety wzięły sprawy w swoje ręce. W malutkiej wiosce stworzyły świetnie działającą Fundację Kreolia – centrum kreatywności dla wszystkich w okolicy. Jak zdobyły zaufanie wójtów, tradycjonalistycznych mieszkańców i organizacji wspierających ich finansowo?
Jerutki. 10 km od Szczytna, 60 od Olsztyna. Nieco ponad 300 mieszkańców. Tylko dwa autobusy dziennie. Typowa polska ulicówka – wzdłuż wyasfaltowanej, wąskiej drogi stoi kilkadziesiąt domków. Obecnie nie ma tu nawet szkoły.
Szkoła istniała jeszcze w 2009 roku, ale widać było, że ledwie daje sobie radę. Trzy przyjaciółki (w tym nauczycielka z tej placówki oraz osoba prowadząca zajęcia z muzyki) postanowiły spektakularnie rozpocząć działalność wciąż niesformalizowanej instytucji edukacyjnej. Poprosiły wójta o przekazanie im… starej stodoły na stworzenie Centrum Kreatywności. O dziwo, nie wyszukiwał on powodów, aby nie przekazać budynku (tak częste są argumenty typu „mamy własne programy edukacyjne i pomocowe”, „jak chcecie działać, to w obrębie istniejącej już instytucji”). – Stwierdził wręcz, że spadłyśmy mu z nieba, mając wizję na działanie i przywrócenie opuszczonemu budynkowi stanu używalności. Dostałyśmy długoterminową dzierżawę, aby móc starać się o środki zewnętrzne – opowiada prezes Joanna Gawryszewska, której nie pozostawało nic innego, jak założyć Fundację Kreolia. Działają już 5 lat.
(Przeczytaj cały wywiad z Joanną Gawryszewską)
Co ciekawe, żadna z założycielek nie jest z samych Jerutek. – Cel był taki, żeby działać na terenie całego powiatu. Jerutki miały stać się symbolem tego, że z najmniejszych miejscowości mogą iść dobre zmiany. Dzięki temu łatwiej nam było dotrzeć do innych z powiatu. Można powiedzieć, że Jerutki po raz pierwszy stały się czegoś centrum – śmieje się Gawryszewska. Faktycznie, po trwających wciąż remontach Jerutki stały się bazą, zwłaszcza na sezon letni, w której znajduje się amfiteatr, pracownie tematyczne, studio nagrań, miejsce na rekreację. Codziennie programy odbywają się jednak gdzieś indziej.
Obwoźna Fundacja
Ze względu na kulejącą komunikację między wsiami, Jerutki nie mogły stać się bazą dla wszystkich aktywności. Mobilni są więc nauczyciele i trenerzy, którzy sami dojeżdżają do ok. 10 okolicznych wiosek i prowadzą zajęcia. – Joanna Gawryszewska ze śpiewu (w jednej miejscowości prowadzi nawet chór), inne osoby z rękodzieła, plastyki czy garncarstwa. Zazwyczaj są to zajęcia prywatne lub w bardzo małych grupach. – Nawet, jak będziemy mieć świetną bazę, wciąż zamierzamy prowadzić „obwoźną” działalność – zapewnia prowadząca Fundację Kreolia.
Kreolia prowadzi Kuźnię Talentów (warsztaty muzyczne, taneczne i plastyczne, a także sportowe), przedszkole dla 20 dzieci (nieplanowana działalność, ale w Jerutkach wynikła taka potrzeba), konkursy artystyczne, koncerty, widowiska. Od sierpnia tego roku uruchomiła amatorski teatr – Scenę Pod Skrzydłem. Angażuje się też w różne inne projekty, jak pikniki czy dni ziemi – przede wszystkim występują wtedy jej wychowankowie.
Wśród największych sukcesów Kreolii Joanna Gawryszewska wymienia jednak nie tyle same zajęcia, co widoczną zmianę w mentalności ludzi z Jerutek. Jako jedna z najmniejszych miejscowości w Gminie Świętajno zawsze uchodziła za mało aktywną, w której nic się nie działo. Teraz, kiedy mieszkańcy zobaczyli, że angażowanie się w działania ma sens, oddolnie powstała niezwykle aktywna rada sołecka, dążąca m.in. do zrewitalizowania zabytkowej plebanii. Mieszkańcy przystąpili też do projektu „Wioska tematyczna” – będą Wioską Sztuki, co wpisuje się w wytworzony przez Kreolię trend.
Skąd pieniądze?
Kiedy trzy kobiety rozpoczynały swą działalność w 2010 roku, musiały po prostu odwiedzać inne organizacje i pytać je, jak to wszystko finansują. Teraz same przekazują tę wiedzę lokalnym inicjatywom. Jak przyznaje prezes Fundacji, zdobywanie funduszy, szczególnie tych na poprawę infrastruktury, to trudna sprawa. – Sięgając np. do Ministerstwa Kultury, jesteśmy w jednym worku z, powiedzmy, Teatrem Wielkim. Nawet mając bardzo wysoką punktację, brakuje dla nas środków. Pieniędzy na te cele nie przyznaje nam również samorząd – wzdycha. Kreolii powierzane są natomiast zadania publiczne na działania np. z zakresu edukacji artystycznej. Niezwykle cenne jest przydzielanie bezpłatnych lokali bądź grantów przez różne szczeble lokalnych samorządów. Jeśli nie ma na to środków, zajęcia muszą być odpłatne, organizowane w ramach działalności statutowej fundacji. Mowa tutaj o niewielkich kwotach, od 20 zł do 80 zł miesięcznie. Fundacja otrzymuje czasem sygnał, że ktoś chce uczestniczyć w programach, ale go nie stać. – Zapraszamy wtedy na szczerą rozmowę – zapewnia prezes. Ponoć jeszcze nikt chętny nie musiał ze względów finansowych rezygnować z zajęć, ale też bardzo niewiele takich osób się zgłaszało. Trudno powiedzieć, czy z poczucia wstydu, czy po prostu nie ma takiej potrzeby.
Nie sposób jednak znaleźć fundusze na sam remont budynku, który pełni tak ważną rolę w Centrum Kreatywności Kreolia. Organizacje pozarządowe nie są „atrakcyjnymi” klientami dla banków. Kreolia skorzystała z oferty Funduszu PAFPIO, powołanego do wspierania III sektora. – Sprawdzamy dokumenty takiej organizacji pod względem formalnym i merytorycznym, ale przede wszystkim ważne jest bezpośrednie spotkanie z ludźmi. Kiedy pojechałam do Jerutek, największe wrażenie zrobił na mnie zapał pani prezes i zaangażowanie, z jakim opowiadała o tym, co i dlaczego robi. To jest zresztą najprzyjemniejsza część naszej pracy: poczuć tę energię, która w lokalnej społeczności tworzy nową jakość – opowiada Dorota Pieńkowska, szefowa Funduszu PAFPIO.
Pełna profesjonalizacja? Tak i nie
Choć Kreolię z Jerutek można uznać za sprofesjonalizowaną i dobrze zarządzaną fundację, osoby wchodzące w skład zarządu to wolontariusze. – Za prowadzenie przedszkola i zarządzanie całą organizacją rzeczywiście nie otrzymuję wynagrodzenia, jedynie za prowadzone zajęcia, tak jak 17 innych nauczycieli – zapewnia Gawryszewska. – Prowadząc tego typu działalność, nie można się ograniczać do normalnie traktowanej pracy – od godziny do godziny – i spodziewać się, że każda aktywność będzie rozliczona, a odpowiednia suma przelana na konto – dodaje. Wydaje się, że nie tylko chce zarażać dzieci pasjami, ale sama działa z pasją. Z błyskiem w oku wspomina odebranie wyróżnienia w konkursie „Sposób na sukces”, które miało miejsce 3 miesiące temu w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. – Byłam mocno podekscytowana, zwłaszcza, że dzień wcześniej poproszono mnie o wystąpienie w imieniu wszystkich nagrodzonych! – opowiada.
O ile w pierwszym roku działalności Kreolia miała pod sobą 40 uczniów, obecnie jest ich już 162. – Może z punktu widzenia dużego miasta liczba ta nie robi wielkiego wrażenia, ale pamiętajmy, że mówimy o 300-osobowej wiosce oraz okolicznych, niewiele większych, miejscowościach, w których powstają kolejne organizacje, nastawione na konkretną pomoc i rozwój – mówi Dorota Pieńkowska z Funduszu PAFPIO. – Zazwyczaj to wolontariusze, nie czerpiący z dodatkowej działalności żadnych zysków. Z tej perspektywy jest to wręcz wyczyn! – dodaje.
Źródło: Fundusz PAFPIO