Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Organizacje pozarządowe z małych miejscowości (do 20 tys. mieszkańców) mają jeszcze niecały miesiąc (do 10 marca), by wziąć udział w kolejnej edycji ogólnopolskiego programu grantowego „Równać Szanse”. O tym, dlaczego warto, opowiada Artur Łęga z Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży.
Rafał Gębura: – Dla kogo jest program „Równać Szanse”?
Artur Łęga: – Kierujemy go do młodych mieszkańców małych miejscowości, liczących do 20 tysięcy mieszkańców. Jego uczestnicy mogą być uczniami gimnazjów albo szkół ponadgimnazjalnych, w wieku od 13 do 19 lat. W projekcie uczestniczą co najmniej 20-osobowe grupy. Wcześniej były trochę większe – minimum 25-osobowe, ale dostawaliśmy sygnały, że są miejscowości, w których bardzo trudno jest znaleźć tylu nastolatków chętnych do współpracy.
Reklama
Jakie są cele programu?
A.Ł.: – Chcemy wyrównywać szanse młodych ludzi z małych miejscowości na dobry start w dorosłe życie poprzez rozwój umiejętności społecznych. Chodzi nam o to, aby ta młodzież nauczyła się nawiązywać relacje z innymi osobami, żeby nauczyła się je sobie zjednywać, żeby poznała swoje mocne i słabe strony, no i żeby stała się bardziej pewna siebie. Niestety, pod tym względem zwykle nieco odstaje od swoich kolegów z większych miast. Najczęściej jest problem z umiejętnościami pracy w zespole oraz z umiejętnościami komunikacyjnymi. Jeżdżę po całej Polsce i spotykam się z tymi młodymi ludźmi. Są miejsca, gdzie jest rewelacyjnie – gadają, są partnerami. Gdzie indziej przyjeżdżam i jest cisza. Nie mogę nic od nich wydusić.
Z czego to wynika?
A.Ł.: – Dzień młodego człowieka w małej miejscowości jest monotonny: dom, przystanek, gimbus, szkoła, gimbus, dom. Codziennie te same miejsca, te same twarze. Miejsce zamieszkania tworzy pewną szansę na rozwój umiejętności społecznych. Młody człowiek z małej miejscowości nie ma tylu możliwości sprawdzenia się w najróżniejszych rolach i sytuacjach, co jego rówieśnik z dużej aglomeracji. Używając porównania, nie jest winą ludzi na wsi, że mają gorsze połączenia komórkowe z powodu słabszego zasięgu. To wina operatora, który nie stawia wszędzie masztów. Oni nie są gorsi. Po prostu warunki, w których żyją, powodują, że gorzej radzą sobie w nowych sytuacjach.
Co robicie, aby to zmienić?
A.Ł.: – Organizacje pozarządowe, które są naszymi partnerami, realizują najrozmaitsze projekty – raz młodzi robią radio internetowe, raz budują statek kosmiczny. Tak naprawdę, nie ważne, co się robi, tylko jak się robi. Założenie jest takie, że młodzi mają być współautorami projektu. Pracownicy organizacji pozarządowej przyjmuję rolę podpowiadacza, a nie kierownika, który wyznacza zadania.
Jak dobieracie NGO-sy?
A.Ł.: – Organizacja musi być zarejestrowana w miejscowości, w której będzie realizowany projekt. Nie mogą to być fundacje bądź stowarzyszenia z dużych miast, które wpadają, realizują projekt i znikają.
Dlaczego to takie ważne?
A.Ł.: – Jednym z celów programu jest to, by wspierać i wzmacniać kapitał społeczny lokalnych organizacji pozarządowych. One też powinny wychodzić z tego programu mocniejsze, o większej sile oddziaływania w środowisku. I to się dzieje. Lokalni koordynatorzy w ciągu trwania projektu przechodzą cztery szkolenia. Spotykają się z bardzo dobrymi trenerami. To buduje ich nowe kompetencje i poszerza horyzonty.
Jakie błędy organizacje popełniają najczęściej?
A.Ł.: – Czasem jest tak, że nie młodzież, a koordynatorzy wymyślają projekt. Później okazuje się, że młodzi kompletnie nie są nim zainteresowani. Czasem jest tak, że kiedy coś nie wychodzi, organizacja to ukrywa, licząc, że może się uda. To błąd, bo kiedy ktoś do mnie dzwoni i mówi, że jest jakiś problem, to ja przyjeżdżam i zastanawiamy się wspólnie, jak naprawić sytuację. Niektórzy zapominają, że naszą intencją nie jest zabieranie dotacji, ale skuteczna realizacja projektu.
Jak zmieniały się organizacje przez 14 lat trwania programu?
A.Ł.: – Dzisiaj są bardziej profesjonalne i bardziej przygotowane. Mam wrażenie, że szeregi zasiliło nowe pokolenie. Weszli nowi ludzie, którzy są lepiej przygotowani merytorycznie, sprawniej poruszają się w internecie, lepiej znają języki.
Jak zmienili się uczestnicy?
A.Ł.: – To bardzo trudne pytanie. Kiedyś poziom wiedzy o świecie był znacznie mniejszy. Trudno przecenić rolę, jaką odgrywa internet, a dostęp do niego z roku na rok się zwiększa. W pierwszej połowie lat 90. spotykałem się z młodzieżą, która nigdy nie była w Warszawie. Realizowałem projekty, w ramach których zabieraliśmy młodych ludzi na tydzień do miasta, żeby zobaczyli kasę fiskalną albo skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną. Teraz tego nie ma, bo kasy fiskalne są wszędzie. Nie ma już takiej przepaści cywilizacyjnej pomiędzy małą miejscowością a dużym miastem.
Oś podziału przebiega tak naprawdę między małym miastem a wsią. W mieście, nawet małym, dzieci mają szkołę, dom kultury, bibliotekę i "orlika". Ten, który mieszka siedem kilometrów za lasem, nie ma nic.
Ewoluował również sam program. Co się zmieniło?
A.Ł.: – Prawie wszystko. Celem pierwszych pięciu edycji było wyrównywanie szans edukacyjnych, a więc podnoszenie poziomu wiedzy. Założenie było takie, że młodzież z dużych miejscowości wie więcej. Te dysproporcje się jednak zmniejszają, wystarczy spojrzeć na wyniki testów gimnazjalnych – to wskaźnik, którym objęta jest cała młodzież. Różnica pomiędzy dużym miastem a wsią, to kilka punktów procentowych. Większe różnice są pomiędzy poszczególnymi dzielnicami Warszawy. Z czasem uświadomiliśmy więc sobie, że to nie poziom wiedzy, a umiejętności społeczne różnicują tę młodzież.
Inną zmianą jest to, że kiedyś w programie, oprócz organizacji pozarządowych, domów kultury i bibliotek, mogły brać udział także szkoły. Odeszliśmy od tego. Dlaczego? Po pierwsze, szkoła nie rozwija umiejętności społecznych. Podstawowa praca w grupie, jaką jest ściąganie, jest karalna (śmiech). Po drugie, gdy w szkole kończy się projekt, razem z nim kończy się wszystko. Z organizacjami pozarządowymi, domami kultury czy bibliotekami jest inaczej. Często te programy żyją swoim życiem jeszcze po ich oficjalnym zakończeniu.
Jak wygląda bilans Programu „Równać Szanse” w liczbach?
A.Ł.: – Przez 14 lat przyznaliśmy 2200 dotacji na łączną kwotę ponad 26 milionów złotych. Projekty miały 128 tysięcy bezpośrednich uczestników i ponad 400 tysięcy uczestników pośrednich. Przeszkoliliśmy ponad 4 tysiące osób.
Jak te liczby przekładają się na życie konkretnych osób?
A.Ł.: – Sukces, jaki odnoszą młodzi uczestnicy projektów, sprawia, że angażują się w kolejne działania lokalne, daje im siłę i odwagę do rozwijania skrzydeł i spełniania marzeń w wyborze dalszej drogi życiowej. Wśród naszych koordynatorów znajdują się osoby, które same były uczestnikami projektów Programu „Równać Szanse” i to jest jeszcze jeden nasz wspólny sukces.
„Równać Szanse” to program Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. Jego realizatorem jest Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży.
W tegorocznej edycji wnioski można składać do 10 marca. Więcej w artykule: Ruszył Ogólnopolski Konkurs Grantowy Programu Równać Szanse 2014
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.