Pomysłów na to, jak usprawnić warszawski budżet partycypacyjny jest wiele. Niektóre są oczywiste, inne kontrowersyjne i nie bardzo wiadomo, co z nimi zrobić. Prezentujemy 12 postulatów (w dwóch odsłonach). Tym razem: pomysły dotyczą etapu weryfikacji, głosowania i realizacji projektów.
Zobacz część pierwszą pomysłów na udoskonalenie budżetu partycypacyjnego
– Na tym etapie pojawiło się najwięcej kontrowersji i konfliktów – mówi Ewa Stokłuska, członkini Rady ds. budżetu partycypacyjnego. – Wiele projektów zostało odrzuconych z przyczyn formalnych, choć w rzeczywistości były to przyczyny merytoryczne. Często zmianie ulegały kosztorysy. Zdarzało się, że te same rzeczy były wyceniane inaczej w różnych dzielnicach.
– Urzędnicy zupełnie arbitralnie odrzucali niektóre projekty – potwierdza Michał Zenka, członek dzielnicowego zespołu ds. budżetu partycypacyjnego na Ursynowie. – Przepuszczano projekty, których miejscem realizacji były Bieszczady albo Puszcza Augustowska. Te, które miały zostać zrealizowane w „pubach i restauracjach na terenie dzielnicy”, były odrzucane. Powodem było niewskazanie konkretnego miejsca. Skoro można wydać pieniądze gdzieś w Bieszczadach, a nie można w dzielnicowych pubach i restauracjach, to gdzie tu jest logika? – zastanawia się Michał Zenka.
Marcin Gałązka, mieszkaniec Targówka złożył projekt na budowę placu zabaw przy Domu Kultury „Zacisze” w dzielnicy Targówek. Na etapie oceny formalnej Urząd podniósł budżet inwestycji z 125 do 340 tys. zł (tyle przypadało na całe Zacisze). Gałązka poprosił o wyjaśnienia. Po dłuższym czasie okazało się, że koszt inwestycji wzrósł, bo projekt został zmieniony. Bez wiedzy i zgody projektodawcy, Urząd przerobił plac zabaw z małego na duży.
Podobnie było z projektem na plac zabaw przy ul. Tużyckiej. – Koszt inwestycji został skrupulatnie wyliczony poniżej 200 tys. zł - mówi Marcin Gałązka. – Urząd podwyższył kwotę do 340 tys. Dlaczego? Nie wiadomo. W tym przypadku podwyższenie kwoty nie mogło być uzasadnione zmianami w projekcie, bo takie nie zostały wprowadzone – mówi.
Marek Ślusarz, członek dzielnicowego zespołu ds. budżetu partycypacyjnego na Woli zwraca uwagę na jeszcze jeden problem. – Odpowiedzi do wniosków, które zostały odrzucone, powinny mieć jakiś standard. Ludzie muszą wiedzieć, dlaczego ich projekt nie przeszedł – mówi. – W tym roku w jednej dzielnicy odpowiedzi były lakoniczne i niewiele wyjaśniały. W drugiej były pisane prawniczym językiem, niezrozumiałym dla zwykłego mieszkańca, który poświęcił swój czas, by zrobić coś dobrego dla siebie i swoich sąsiadów. Powinniśmy szanować tych ludzi i nie zniechęcać ich do kolejnych aktywności – przekonuje.
Postulat 8: Pełna treść projektów powinna być ogólnodostępna. Możliwy powinien być również kontakt z pomysłodawcą.
W tym roku większość mieszkańców głosowała na kilkuzdaniowe opisy projektów. W większości przypadków pełne opisy projektów nie były udostępnione publicznie. Mieszkańcy głosowali więc nie do końca wiadomo na co. Problem uwidocznił jeden z projektów, który zakładał budowę boiska z torem żużlowym. W początkowym etapie informacja o torze żużlowym nie pojawiła się ani w tytule projektu, ani w jego krótkim opisie.
– Chyba wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, by pełna treść projektów była ogólnodostępna – mówi Urszula Majewska z Centrum Komunikacji Społecznej, członkini Rady ds. budżetu partycypacyjnego. – Ale czy powinniśmy podpisywać projekty nazwiskiem pomysłodawcy? – zastanawia się. – Mieszkańcy są w tej kwestii podzieleni. Jedni powołują się na ochronę danych osobowych i podkreślają, że ważny jest projekt a nie to, kto jest jego pomysłodawcą. Nie chcą ujawniać swojego nazwiska w obawie, że będą szykanowani przez grupy, którym projekt nie przypadł do gustu. Drudzy są zdania, że wnioskodawca powinien brać odpowiedzialność za swój projekt. Poza tym, sytuacja powinna być jak najbardziej czysta, a skoro tak, nazwisko autora nie może być tajemnicą – relacjonuje Urszula Majewska. Zapowiada, że w kolejnej edycji budżetu wnioski złożone za pomocą internetu będą widoczne „od zaraz”. A jeśli projektodawca wyrazi zgodę, jego nazwisko będzie jawne i będzie można się z nim skontaktować.
Postulat 9: Nie powinno być dozwolone głosowanie na projekty, których łączny koszt przekracza pulę budżetu.
To postulat zgłoszony przez Radę ds. budżetu partycypacyjnego. Jej członkowie są zdania, że obecna formuła głosowania jest mało edukacyjna. Mieszkańcy mogli bowiem głosować na pięć projektów i nie musieli zastanawiać się, czy ich łączny koszt nie przekracza budżetu danego obszaru lub dzielnicy. Członkowie Rady są zdania, że głosowanie powinno mieć walor edukacyjny. Powinna towarzyszyć mu refleksja: skąd wziąć na to pieniądze?
Urszula Majewska zdradza, że pomysł Rady znalazł poparcie również w Centrum Komunikacji Społecznej, jest rozpatrywany do wprowadzenia. – Będzie to jednak wymagało od mieszkańców większego zaangażowania – mówi. – Wiele głosów oddawanych jest na papierze. Mieszkańcy za każdym razem będą musieli sumować projekty i sprawdzać, czy mieszczą się w budżecie. Dla wielu może być to uciążliwe. Ale walor edukacyjny jest tego wart – przekonuje. – Rozwiązaniem mogłoby być ograniczenie się do głosowania przez internet (system zsumuje koszt wybranych projektów), ale na to jeszcze za wcześnie – dodaje.
Postulat 10: Autorzy droższych projektów powinni zadbać o większe poparcie.
Na ten pomysł wpadł Michał Zenka. Nie podoba mu się, że projekt za tysiąc złotych i projekt za milion potrzebują tej samej ilości głosów. – To niesprawiedliwe – przekonuje. Głos mieszkańca raz wart jest kilka złotych, a raz kilka tysięcy – zauważa. Jego zdaniem należałoby wprowadzić inny system liczenia głosów: sprawdzać, ile głosów przypadło na każdy tysiąc złotych. Jeśli „projekt A”, wart 200 tys. zł, zbierze ich tysiąc, to znaczy, że na każdy tysiąc złotych przypadło 5 głosów. Jeśli „projekt B”, wart 10 tys. zł, zbierze 100 głosów, to znaczy, że na każdy tysiąc złotych przypadło 10 głosów – dwa razy więcej, zwyciężyłby więc „projekt B”.
Michał Zenka wylicza, że gdyby wprowadzić proponowany przez niego algorytm, na Ursynowie zostałoby zrealizowanych aż 30 projektów. – Łącznie głosowało na nie 39 tys. mieszkańców, a więc 6 razy więcej niż na projekt, który wygrał – mówi.
Jego pomysł ma jednak przeciwników. Są zdania, że wprowadzanie proponowanego algorytmu spowodowałoby, że realizowane byłyby wyłącznie najtańsze projekty. „Przepchnięcie” większej inwestycji byłoby karkołomnym zadaniem.
Postulat 11: Strona społeczna powinna nadzorować realizację projektów.
– Chcielibyśmy uniknąć sytuacji, w których sąsiedzi wymarzyli sobie piękne podwórko a dostają coś, co obraża ich poczucie estetyki – śmieje się Marek Ślusarz. – Autorzy projektów powinni monitorować proces ich realizacji – przekonuje.
– Dyskutowaliśmy o tym i doszliśmy do wniosku, że takie działania są potrzebne. Ale czy jest sens tworzyć kolejne ciała? – zastanawia się Urszula Majewska.
Jednym z pomysłów na rozwiązanie tej kwestii jest wydłużenie kadencji dzielnicowych zespołów. Ich członkowie z jednej strony mogliby doglądać realizowane projekty, z drugiej – przekazywać wiedzę i doświadczenia nowym zespołom, co zapewniłoby ciągłość w działaniu.
Postulat 12: Należy zwrócić uwagę na projekty, które zyskały spore poparcie mieszkańców, ale nie zdobyły wystarczającej liczby głosów.
– Mieszkańcy powinni dostawać informacje o tym, jakie są inne ścieżki do realizacji projektów. Jeśli nie budżet obywatelski to może inicjatywa obywatelska – mechanizm starszy, a jednak znacznie mniej wypromowany? – podpowiada Ewa Stokłuska. Innym rozwiązaniem może być to, co zrobili mieszkańcy zrzeszeni wokół pomysłu wybudowania placu zabaw na Zaciszu. Napisali petycję do burmistrza. Teraz zbierają podpisy i zastanawiają się, co z tego wyniknie.
Zdaniem Stokłuskiej rozważyć należy również stworzenie, powiązanej z budżetem partycypacyjnym, platformy crowdfundingowej. – Jeśli dana społeczność doszłaby do wniosku, że jakiś projekt jest dla nich na tyle ważny, że byliby gotowi zapłacić za niego z własnych kieszeni, to dlaczego nie dać im takiej możliwości?
– Projekty do budżetu partycypacyjnego to też gotowa ściągawka dla radnych – zauważa Ewa Stokłuska. – Mogliby je systematycznie przeglądać, by te popularniejsze uwzględniać w „zwykłym” budżecie dzielnicy.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)