Pomysłów na to, jak usprawnić warszawski budżet partycypacyjny jest wiele. Niektóre są oczywiste, inne kontrowersyjne i nie bardzo wiadomo, co z nimi zrobić. Prezentujemy 12 postulatów (w dwóch odsłonach). Zaczynamy od pomysłów dotyczących etapu składania projektów.
Ewa Stokłuska, członkini Rady ds. budżetu partycypacyjnego, wyobraża sobie, że spotkania będą organizowane w ramach dzielnic. Braliby w nich udział i mieszkańcy i urzędnicy. Ci drudzy informowaliby o tym, jakie są plany inwestycyjne w ramach „zwykłego” budżetu dzielnicy. Mieszkańcy opowiadaliby o swoich potrzebach i wymienialiby pomysły na projekty. – Pewnie szybko okazałoby się, że jakiś projekt można rozbudować a dwa inne zamienić w jeden – mówi Ewa Stokłuska. – W tym roku ludzie wymyślali projekty sami albo w małych grupkach. Brakowało rozmów, wymiany poglądów, refleksji.
– Potrzebna jest szersza debata o tym, jak konstruowany jest budżet dzielnic i całego miasta, jaka jest struktura przychodów i wydatków, jakie potrzeby trzeba realizować – przekonuje Joanna Erbel, członkini miejskiego i dzielnicowego (Mokotów) zespołu ds. budżetu partycypacyjnego – Jeśli tej debaty zabraknie, budżet partycypacyjny nie spełni swojej roli. Stanie się konkursem piękności.
Postulat 2: Dzielnice powinny być dzielone na obszary.
Zdaniem jednych, to konieczne, by uniknąć sytuacji, w której jeden projekt pochłania budżet partycypacyjny całej dzielnicy (tak było na Ursynowie). Wprowadzenie podziału na obszary miałoby być gwarancją, że zrealizowanych zostanie co najmniej kilka projektów. Zwolennicy tego pomysłu przekonują, że budżet partycypacyjny powinien być zarezerwowany dla mniejszych inicjatyw, bo te wielomilionowe realizowane są (a przynajmniej powinny) w ramach „zwykłego” budżetu dzielnicy. Argumentem „za” jest też fakt, że niedzielenie dzielnic marginalizuje niektóre części miasta, takie jak Zielony Ursynów czy Stare Bemowo, co może zniechęcić mieszkańców tych rejonów do udziału w głosowaniu.
Zdaniem drugich, rozdrobnienie dzielnic na obszary nie jest potrzebne, bo mieszkańcy mają prawo zdecydować o wyborze jednej, dużej inwestycji. Ich zdaniem zbyt duże rozdrobnienie dzielnic sprawia, że budżet partycypacyjny staje się zabawą w demokrację, która pozwala realizować jedynie drobne inwestycje. Te poważniejsze pozostaną poza zasięgiem mieszkańców.
W pierwszej edycji budżetu o tym, czy dzielnica była dzielona na obszary, decydowały dzielnicowe zespoły. Były dzielnice, które miały jeden rejon głosowania (Bemowo, Bielany, Praga Północ, Śródmieście, Ursus, Ursynów, Wesoła, Wilanów i Żoliborz), które miały ich kilka i był Wawer, który miał ich aż 13. Tam w jednym z obszarów (osiedle Nadwiśle) zgłoszono trzy projekty, wymogi formalne spełnił tylko jeden. W tym przypadku głosowanie było więc zbędne.
– W tym roku nie wiedzieliśmy tak dokładnie, jakie mogą być konsekwencje poszczególnych decyzji, ale tegoroczne doświadczenia wiele nas nauczyły – mówi Joanna Erbel. Rada ds. budżetu partycypacyjnego zdecydowała niedawno, że kwestia dzielenia bądź niedzielenia dzielnic pozostanie wciąż w gestii zespołów. – Musimy zadbać o to, by uświadomić nowym członkom zespołów, jakie mogą być skutki niedzielenia lub zbyt dużego rozdrobnienia dzielnic – mówi Joanna Erbel. – Dzięki temu będą mogli podejmować decyzje z pełną świadomością ich skutków.
Postulat 3: Projekty realizowane w ramach budżetu obywatelskiego powinny być ogólnodostępne.
Poszło o szkoły i przedszkola, a konkretnie o projekty takie jak: remont sali gimnastycznej w podstawówce przy Wiktorskiej czy wymiana domofonu w przedszkolu przy Gruszczyńskiego.
– Nie powinno być tak, że projekty realizowane w ramach budżetu partycypacyjnego będą służyły wąskiej, zamkniętej grupie mieszkańców. W końcu to nasz wspólny budżet – przekonuje Ewa Stokłuska. Innego zdania jest Michał Zenka, członek dzielnicowego zespołu ds. budżetu partycypacyjnego na Ursynowie. – To budżet mieszkańców. Jeśli jakiejś grupie uda się przekonać pozostałych, że coś jest dla nich ważne, to powinni to dostać. Jedynym ograniczeniem powinno być to, czy projekty są możliwe do zrealizowania – przekonuje.
– Trudno będzie znaleźć złoty środek – przyznaje Urszula Majewska z Centrum Komunikacji Społecznej, członkini Rady ds. budżetu partycypacyjnego. – Osobiście wydaje mi się, że skoro mieszkańcy o czymś zdecydowali, to tak powinno być. Zdajemy sobie sprawę, że są grupy, które mają silne lobby, przez co łatwiej będzie im zebrać większą liczbę głosów, ale trudno wykluczać kogoś tylko dlatego, że jest sprawny w działaniu – mówi. Dodaje, że jeśli Rada ds. budżetu partycypacyjnego zdecyduje, że projekty muszą być ogólnodostępne, najprawdopodobniej znajdzie się stosowny zapis w regulaminie. – Nie oznacza to jednak, że projekty, takie jak remont sali gimnastycznej, nie będą miały racji bytu – zastrzega. – Jeśli wyremontowana sala będzie udostępniana nie tylko uczniom konkretnej szkoły, ale i pozostałym mieszkańcom, nie widzę przeszkód.
Postulat 4: Członkowie zespołów ds. budżetu partycypacyjnego nie powinni składać swoich projektów.
– Część mieszkańców uważa, że członkowie zespołów nie powinni sami zgłaszać projektów, ponieważ są wewnątrz tego procesu: podejmują decyzje związane z podziałem dzielnic na obszary, opiniują projekty – mówi Urszula Majewska. – Z drugiej strony, czy odgórnie narzucony zapis powstrzyma nadużycia? – zastanawia się. – Łatwo jest mi wyobrazić sobie sytuację, w której członek dzielnicowego zespołu pisze projekt i daje go do złożenia znajomemu, bratu, czy żonie – mówi Majewska. – Ta kwestia nie została jeszcze rozstrzygnięta, jednak chcemy ujednolicić ją we wszystkich dzielnicach – dodaje.
Postulat 5: Czas na projekty ponaddzielnicowe i ogólnomiejskie.
Centrum Komunikacji Społecznej przyznaje, że postulat ten pojawia się bardzo często. – Przymierzamy się do jego realizacji – mówi Urszula Majewska. – Na razie nie możemy jednak zapewnić, kiedy i w jakiej formule będzie realizowany. Prace nad koncepcją trwają – zdradza.
Postulat 6: Mieszkańcy powinni mieć możliwość poprawienia projektu.
W tej edycji było tak: projekty można było składać od 20 stycznia do 10 marca, ale tylko ci, którzy złożyli je do 16 lutego, mogli nanieść poprawki. – To niepotrzebne ograniczenie. Ludzie powinni mieć szansę poprawić swoje błędy – przekonuje Marek Ślusarz, członek dzielnicowego zespołu ds. budżetu partycypacyjnego na Woli. – Wiele potrzebnych projektów odpadło na etapie weryfikacji formalnej. Tak było również na Woli. Jeden z projektów zakładał postawienie 1000 ławek w lokalizacjach wybranych przez mieszkańców. Jego autor jako adres zamieszkania zamiast Warszawy wpisał Pruszków. Projekt przepadł. A wystarczyłoby trochę dobrej woli, by dopytać, czy ktoś w miejsce zamieszkania nie wpisał przypadkiem adresu zameldowania. Odpadło wiele fajnych i potrzebnych projektów i to zupełnie bez sensu – ubolewa Marek Ślusarz.
W kolejnej odsłonie zaprezentujemy 6 kolejnych postulatów. Tym razem będą dotyczyły etapu weryfikacji, głosowania i realizacji projektów.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)