Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Są młodzi. Spędzają kilka miesięcy w obcym kraju. Dobrze się bawią, poznają nowych znajomych, podróżują. Ale nie tylko. Opiekują się dziećmi, osobami starszymi, niepełnosprawnymi, ubogimi lub uchodźcami. To Wolontariusze Europejscy, tzw. evsi.
Wolontariat Europejski (European Voluntary Service – EVS) to jedna
z akcji Programu „Młodzież w działaniu”. Aby stać się evsem nie
trzeba spełnić żadnych formalnych wymagań. Może nim zostać każdy,
kto ma od 18 do 30 lat i chce spędzić poza swoim rodzinnym krajem
od 2 do 12 miesięcy.
Chcą przyjeżdżać do Polski
Jedną z kilkudziesięciu organizacji przyjmujących w Polsce wolontariuszy jest Stowarzyszenie Rozwoju i Integracji Młodzieży STRIM z Krakowa. Od 2001 r. przyjęli już 200 osób. W tym roku goszczą 12 wolontariuszy, którzy przyjechali na 9 miesięcy. Bardzo chcieliby przyjmować więcej gości (a chętnych na przyjazd do Polski nie brakuje), ale za mało jest osób, które by się nimi zajęły. A organizacja musi dbać o wolontariuszy, których przyjmuje. Trzeba zapewnić im odpowiednie szkolenie, pilnować czy dają sobie radę w obcej rzeczywistości i po prostu spędzać z nimi sporo czasu.
Ula Marcinkowska, studentka biologii, już od 5 lat zajmuje się w STRIM-ie przyjeżdżającymi do Krakowa wolontariuszami. Z wieloma osobami się zaprzyjaźnia. Szczególnie miło wspomina ubiegłoroczną grupę, z którą bardzo się zżyła. Zagraniczni wolontariusze pracują z dziećmi w kilku krakowskich przedszkolach, szkołach oraz w klubie młodzieżowym w podkrakowskim Tyńcu. Każdy wolontariusz spędza w takiej placówce codziennie 6 godzin. Co robią? Dużo zależy od ich kreatywności. Mogą uczyć podstaw swojego języka, tańców ludowych, piosenek. Dzieciaki są zachwycone.
Szok kulturowy
Wolontariusze STRIM-u prowadzą blog, na którym dzielą się obserwacjami na temat Polski i swoimi doświadczeniami. Bo różnice kulturowe – szczególnie na początku – dają o sobie znać. Jeden z autorów bloga opisywał ze zdziwieniem „polskie fenomeny”: zapiekanki czy kioski z absurdalnie małymi okienkami.
Teraz zapiski prowadzi Włoch – Marco z Turynu. Na razie pisze po angielsku, ale już niedługo może to się zmienić. Każdy wolontariusz chodzi na kurs języka polskiego. Poprzedni autor bloga, Jonas z Niemiec, po pewnym czasie częściowo pisał go już po polsku.
Z obserwacji Uli Marcinkowskiej wynika, że po początkowej euforii zaraz po przyjeździe, wolontariusze przechodzą kryzys (tęsknią za domem, czują się osamotnieni), potem jest już tylko dobrze albo bardzo dobrze. A po skończeniu projektu pozostają przyjaźnie, wielki sentyment do miejsc, w których się mieszkało, ale też chęć dalszej pracy dla innych. Dla wielu osób Wolontariat Europejski to doświadczenie, które zmienia ich życie.
Energia na przyszłość
EVS wyzwala energię, która drzemie w młodych ludziach. Po powrocie wykorzystują ją do pracy w rodzinnych miejscowościach. We wszystkich krajach, biorących udział w programie, powstają stowarzyszenia ex-evsów, jak mówią o sobie byli wolontariusze. Promują EVS wśród młodych ludzi w swoich lokalnych środowiskach i ulepszają projekty dostępne dla nowych wolontariuszy.
W Polsce jest to stowarzyszenie Trampolina, które powstało w styczniu 2006 i liczy prawie 70 osób. Na przełomie listopada i grudnia Trampolina zorganizowała w Lanckoronie, koło Krakowa międzynarodowe spotkanie przedstawicieli jedenastu organizacji byłych wolontariuszy EVS. Od 2005 r. lokalne organizacje połączone są w sieci NEVA – Network of European Volunteers' Associations. Barbara Karaś, członkini Zarządu Trampoliny była wolontariuszką w Belgii, w klubie dla młodzieży. Po powrocie zaczęła działać w Trampolinie i jednocześnie w swoim rodzinnym Staszowie założyła własną fundację Farma. Pracuje w niej nad stworzeniem pierwszego w województwie świętokrzyskim Centrum Dzieci i Młodzieży.
– Z Trampoliny wszyscy czerpiemy energię, nie dajemy się szarości, rozwijamy się i wzajemnie motywujemy się do działania i wykorzystywania swojego doświadczenia EVS w Polsce – mówi Basia.
To wciąga!
Po kilku latach pracy z evsami w STRIM-ie, Ula Marcinkowska myśli o zorganizowaniu programu wymian dla osób niepełnosprawnych i ich opiekunów między Polską a krajami skandynawskimi. Niedawno jednak dostała propozycję robienia doktoratu w Finlandii. To dla niej wielka szansa, ale wyjazd oznaczałby porzucenie wolontariuszy i nowego projektu, w który włożyła tak dużo serca. Decyzja nie jest wcale prosta. Tak to już jest z evsami: przebywanie z nimi naprawdę wciąga!
Chcą przyjeżdżać do Polski
Jedną z kilkudziesięciu organizacji przyjmujących w Polsce wolontariuszy jest Stowarzyszenie Rozwoju i Integracji Młodzieży STRIM z Krakowa. Od 2001 r. przyjęli już 200 osób. W tym roku goszczą 12 wolontariuszy, którzy przyjechali na 9 miesięcy. Bardzo chcieliby przyjmować więcej gości (a chętnych na przyjazd do Polski nie brakuje), ale za mało jest osób, które by się nimi zajęły. A organizacja musi dbać o wolontariuszy, których przyjmuje. Trzeba zapewnić im odpowiednie szkolenie, pilnować czy dają sobie radę w obcej rzeczywistości i po prostu spędzać z nimi sporo czasu.
Ula Marcinkowska, studentka biologii, już od 5 lat zajmuje się w STRIM-ie przyjeżdżającymi do Krakowa wolontariuszami. Z wieloma osobami się zaprzyjaźnia. Szczególnie miło wspomina ubiegłoroczną grupę, z którą bardzo się zżyła. Zagraniczni wolontariusze pracują z dziećmi w kilku krakowskich przedszkolach, szkołach oraz w klubie młodzieżowym w podkrakowskim Tyńcu. Każdy wolontariusz spędza w takiej placówce codziennie 6 godzin. Co robią? Dużo zależy od ich kreatywności. Mogą uczyć podstaw swojego języka, tańców ludowych, piosenek. Dzieciaki są zachwycone.
Szok kulturowy
Wolontariusze STRIM-u prowadzą blog, na którym dzielą się obserwacjami na temat Polski i swoimi doświadczeniami. Bo różnice kulturowe – szczególnie na początku – dają o sobie znać. Jeden z autorów bloga opisywał ze zdziwieniem „polskie fenomeny”: zapiekanki czy kioski z absurdalnie małymi okienkami.
Teraz zapiski prowadzi Włoch – Marco z Turynu. Na razie pisze po angielsku, ale już niedługo może to się zmienić. Każdy wolontariusz chodzi na kurs języka polskiego. Poprzedni autor bloga, Jonas z Niemiec, po pewnym czasie częściowo pisał go już po polsku.
Z obserwacji Uli Marcinkowskiej wynika, że po początkowej euforii zaraz po przyjeździe, wolontariusze przechodzą kryzys (tęsknią za domem, czują się osamotnieni), potem jest już tylko dobrze albo bardzo dobrze. A po skończeniu projektu pozostają przyjaźnie, wielki sentyment do miejsc, w których się mieszkało, ale też chęć dalszej pracy dla innych. Dla wielu osób Wolontariat Europejski to doświadczenie, które zmienia ich życie.
Energia na przyszłość
EVS wyzwala energię, która drzemie w młodych ludziach. Po powrocie wykorzystują ją do pracy w rodzinnych miejscowościach. We wszystkich krajach, biorących udział w programie, powstają stowarzyszenia ex-evsów, jak mówią o sobie byli wolontariusze. Promują EVS wśród młodych ludzi w swoich lokalnych środowiskach i ulepszają projekty dostępne dla nowych wolontariuszy.
W Polsce jest to stowarzyszenie Trampolina, które powstało w styczniu 2006 i liczy prawie 70 osób. Na przełomie listopada i grudnia Trampolina zorganizowała w Lanckoronie, koło Krakowa międzynarodowe spotkanie przedstawicieli jedenastu organizacji byłych wolontariuszy EVS. Od 2005 r. lokalne organizacje połączone są w sieci NEVA – Network of European Volunteers' Associations. Barbara Karaś, członkini Zarządu Trampoliny była wolontariuszką w Belgii, w klubie dla młodzieży. Po powrocie zaczęła działać w Trampolinie i jednocześnie w swoim rodzinnym Staszowie założyła własną fundację Farma. Pracuje w niej nad stworzeniem pierwszego w województwie świętokrzyskim Centrum Dzieci i Młodzieży.
– Z Trampoliny wszyscy czerpiemy energię, nie dajemy się szarości, rozwijamy się i wzajemnie motywujemy się do działania i wykorzystywania swojego doświadczenia EVS w Polsce – mówi Basia.
To wciąga!
Po kilku latach pracy z evsami w STRIM-ie, Ula Marcinkowska myśli o zorganizowaniu programu wymian dla osób niepełnosprawnych i ich opiekunów między Polską a krajami skandynawskimi. Niedawno jednak dostała propozycję robienia doktoratu w Finlandii. To dla niej wielka szansa, ale wyjazd oznaczałby porzucenie wolontariuszy i nowego projektu, w który włożyła tak dużo serca. Decyzja nie jest wcale prosta. Tak to już jest z evsami: przebywanie z nimi naprawdę wciąga!
Artykuł ukazał się w miesięczniku organizacji pozarządowych gazeta.ngo.pl - 12 (48) 2007; www.gazeta.ngo.pl |
Źródło: gazeta.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.