Zmarnowana okazja do ucywilizowania kamer w szkołach? Nowa ustawa rozwiąże tylko część problemów
Kamery w szkolnych toaletach i przebieralniach – między innymi do takich nieprawidłowości doprowadził brak prawnej regulacji funkcjonowania monitoringu wizyjnego w szkołach. Wreszcie pojawiła się – wymuszona przez nowe prawo ochrony danych obowiązujące w całej Unii Europejskiej – okazja, żeby to zmienić, ale niestety rządzący zatrzymują się w połowie drogi.
W ustawie wdrażającej RODO regulują kwestie podstawowe, np. długość przechowywania nagrań i dostęp do nich, ale nie zabraniają całkowicie instalacji kamer w miejscach, w których najbardziej naruszają one prywatność uczniów, jak toalety czy przebieralnie. Przepisy pomijają też kluczowe pytanie o sens wykorzystania kamer w szkołach. A te niestety mają negatywny wpływ kamer na wychowanie dzieci – podkreśla Fundacja Panoptykon w opinii przesłanej do Ministerstwa Cyfryzacji.
„Cieszymy się, że po latach upominania się o przepisy, które uregulowałyby szkolny monitoring, wreszcie się ich doczekamy. Czujemy jednak ogromny niedosyt, przede wszystkim dlatego, że w dalszym ciągu będzie można bez większych przeszkód instalować kamery w szkolnych toaletach czy przebieralniach, gdzie w największym stopniu naruszają one prywatność i intymność uczniów” – komentuje Wojciech Klicki, ekspert Fundacji Panoptykon.
Ale na tym nie koniec rozczarowań. Przepisy nie dotykają fundamentalnego pytania, czy kamery w ogóle powinny być wykorzystywane w szkołach. Tymczasem chociaż wiele osób się do nich przyzwyczaiło, nie ma dowodów, że podnoszą one bezpieczeństwo uczniów (zwracają na to uwagę np. kryminolodzy z Polskiej Akademii Nauk), a sami dyrektorzy przyznają, że w praktyce najczęściej wykorzystują je do dyscyplinowania uczniów. To zaś – jak z kolei podkreśla w swoich opiniach Rzecznik Praw Dziecka – nie stwarza sprzyjających warunków wychowawczych.
„Apelując do rządzących o wprowadzenie przepisów regulujących wykorzystanie kamer w szkołach, wielokrotnie podkreślaliśmy konieczność całościowej ewaluacji, czy monitoring spełnia pokładane w nim nadzieje. Innymi słowy, czy faktycznie podnosi bezpieczeństwo i jaki wpływ ma na wychowanie. Regulacja mogłaby nałożyć obowiązek takiej ewaluacji, ale niestety całkowicie tę kwestię pomija” – dodaje Wojciech Klicki.
Niestety wprowadzanie przepisów na ostatnią chwilę nie sprzyja merytorycznej dyskusji. A można by się jej spodziewać, jeśli przypomnimy sobie sprzeciw, jaki w 2015 r. wzbudził projekt dofinansowania rozwoju szkolnych monitoringów przez resort edukacji w ramach programu „Bezpieczna+”. Krytyczne głosy popłynęły wtedy nie tylko ze strony Fundacji Panoptykon, ale też innych organizacji (m.in. Centrum Edukacji Obywatelskiej, Towarzystwa Edukacji Antydyskryminacyjnej, Centrum Cyfrowego czy Fundacji Autonomia), środowisk naukowych (Zakładu Kryminologii Instytutu Nauk Prawnych PAN) i instytucji (Rzecznika Praw Dziecka, GIODO). Ostatecznie ministerstwo wycofało się z tamtego pomysłu.
Źródło: Fundacja Panoptykon