Złe dotacje i niepotrzebne państwo? - o ekonomii społecznej u Prezydenta RP
Czy rząd może pomóc ekonomii społecznej, czy jego pomoc jest zbędna? Dlaczego dotacje są złe? Czy każdy z nas może stać się przedsiębiorcą? Czy istnieje polski model ekonomii społecznej – to tylko niektóre z tematów poruszonych 1 lutego podczas konferencji "Wyzwania ekonomii społecznej" w Pałacu Prezydenckim z udziałem prezydenta Bronisława Komorowskiego i profesora Muhammada Yunusa.
Rozwój gospodarczy – dobrobyt dla wszystkich, a nie dla wybranych
Na początku spotkania głos zabrał Prezydent RP Bronisław Komorowski. Podkreślił on, że sensem ekonomii jest nie tyle maksymalizacja zysku, ile poprawa jakości życia społeczeństw i wszystkich obywateli. Przypomniał również o tym, że gospodarka społeczna jest zapisana w Konstytucji RP jako obowiązujący ustrój ekonomiczny.
Według prezydenta sens ekonomii społecznej to wyposażanie osób wykluczonych w narzędzia aktywnego wychodzenia z biedy, pozwalające im na branie odpowiedzialności za siebie. Bronisław Komorowski podkreślił, że tak rozumiana ekonomia społeczna nie dotyczy jedynie najbiedniejszych krajów świata, ale również tych rozwiniętych – w tym Polski.
Yunus zauważył między innymi, że idea mikrokredytów, pożyczek udzielanych najbiedniejszym członkom społeczności, bez poręczeń, sprawdza się na całym świecie. Również w takich krajach jak USA, choć – jak przypomniał Yunus – krytycy jego koncepcji uważali, że jest ona bardzo mocno kulturowo uwarunkowana.
Twórca mikrokredytów zażartował, że jego pomysł na bank wziął się z odwrócenia wszystkich zasad, którym hołdowały banki, jakie widział w Bangladeszu. – Banki pożyczały bogatym mężczyznom mieszkającym w miastach, ja postawiłem na biedne kobiety mieszkające na wsi. Banki korzystają z prawników i wymagają poręczeń. My podpisujemy umowę przez podanie ręki i jesteśmy bankiem wolnym od prawników – mówił Yunus.
Kryzys – nowa szansa
Noblista odniósł się również do światowego kryzysu i powiedział, że w świecie, w którym najwyższą wartością jest nawet nie osiągnięcie zysku, ale jego maksymalizacja, ludzie stają się jedynie maszynami do robienia pieniędzy. – Niewidzialna ręka rynku okazała się jednak tak niewidzialna, że przestała działać – powiedział Yunus.
Dodał, że jego zdaniem w każdym człowieku drzemie potencjalny przedsiębiorca, wystarczy stworzyć mu możliwość do rozpoczęcia działalności. – Zamiast czekać, aż rząd da ci pracę, stwórz miejsca pracy dla innych – powiedział Yunus. W ten sposób chciał również podkreślić swój brak wiary w dobroczynne działanie pomocy społecznej i interwencji państwa.
Yunus uważa, że filantropia i pomoc społeczna uzależniają i – poprzez jednokierunkowy przepływ (tylko od donatora do beneficjenta) są zbyt korumpujące, by mogły stać się skutecznym narzędziem wyrwania z biedy i osiągnięcia samodzielności.
O tym, że czas kryzysu jest bardzo dobrym momentem na to, by dyskutować o roli ekonomii społecznej mówiła też prezydencka minister Irena Wójcicka. Podzieliła ona opinię, że jedną z przyczyn kryzysu była nadmierna potrzeba zysku i brak myślenia o tym, że rozwój gospodarczy powinien służyć dobrobytowi wszystkich.
Wójcicka uważa, że choć obecna sytuacja gospodarcza sprzyja pojawieniu się ekonomii społecznej w głównym nurcie europejskiego myślenia o rozwoju, to w Polsce wciąż politycy przykładają do niej zbyt małą wagę i postrzegają głównie w kategoriach pomocy społecznej.
Z kolei Alfred Domagalski, prezes Krajowej Rady Spółdzielczej powiedział, że kryzys obnażył w ogóle słabość systemu, który oparty jest wyłącznie na efektywności. Zdaniem Domagalskiego przezwyciężenie kryzysu nie uda się bez usunięcia jego przyczyn. Dlatego tak ważne jest umożliwienie większego uczestnictwa wszystkich w procesach społeczno-gospodarczych. Domagalski widzi tu dużą rolę dla ruchu spółdzielczego, który niestety mocno podupadł po roku 1989. – Nie zbudujemy dobrego społeczeństwa na twardej opozycji komercja–wolontariat – powiedział Domagalski.
Sachs zauważył, że koncepcje Yunusa nie są absolutnym novum. Zasady banku francuskiego banku Crédit Agricole w 1888 były bardzo zbliżone do tych, które stosuje dzisiaj Grameen Bank. Ponad sto lat temu również udzielenie kredytu było uzależnione m.in. od tego, czy dzieci kredytobiorcy chodzą do szkoły – bank brał część odpowiedzialności za społeczność, w której działał i był narzędziem pozytywnej społecznej zmiany.
Pakt na rzecz ekonomii społecznej – czy rząd jest nam potrzebny?
Słowa Dudy spotkały się z mocnym sprzeciwem ze strony Muhammada Yunusa. – Rząd nie może dawać żadnych przywilejów dla przedsiębiorców społecznych – powiedział Yunus. Dodał, że gdy w grę wchodzą uprawnienia, zaraz pojawiają się nieuczciwi gracze.
Yunus uważa również, że społeczny biznes nie wymaga żadnego nowego prawa. Każde przedsiębiorstwo społeczne – powiedział noblista – może działać na podstawie istniejących regulacji. Jedyna różnica polega na tym, że społeczny biznes jest nie dla zysku, ale to, jak uważa Yunus, jest suwerenną decyzją każdego przedsiębiorcy i prawo nie powinno w podjęciu tej decyzji przeszkadzać ani pomagać.
Noblista odniósł się również do wypowiedzi Jensa Wandela, który zastanawiał się nad transferem idei oraz modeli społecznego biznesu ze społeczeństw bogatych do biednych. – Jeśli coś będzie działać, będzie się samo replikować. Skalowanie w tej perspektywie nie jest problemem – uważa Yunus. Jednak przedsiębiorstwo musi samo się utrzymywać. Problem paradoksalnie stwarzają darowizny – powiedział noblista. Jeśli powodzenie przedsięwzięcia uzależnione jest od grantu, to nie może ono liczyć na powodzenie. Darowizna czy inna forma bezzwrotnej pomocy może, ale nie musi się powtórzyć.
Polski model – łatwe pieniądze korumpują
Podczas drugiego panelu dyskusyjnego na konferencji rozmawiano na temat polskiego modelu ekonomii społecznej. Prowadząca panel Joanna Brzozowska ze Związku Lustracyjnego Spółdzielni Pracy zauważyła, że ekonomia społeczna jest w Polsce dość dobrze obecna w dokumentach programowych, co przekłada się na niemałe pieniądze choćby ze środków unijnych, ale – wbrew pozorom – wcale nie musi to mieć jedynie pozytywnych skutków.
O negatywnych skutkach mówił m.in. Jan Jakub Wygnański, wiceprezes Fundacji Badań i Innowacji Społecznych Stocznia. Zauważył on, że na infrastrukturę wsparcia ekonomii społecznej w obecnym okresie programowania wyda się w Polsce ponad 400 milionów złotych. Ale te pieniądze w większości nie przekładają się na zmianę społeczną, prowadzą raczej do oportunizmu.
Podobnego zdania jest Piotr Frączak, który zgodził się z Yunusem, że „łatwe” dotacyjne pieniądze korumpują – utrudniają bowiem działanie dla misji, skazując na działania zgodne z programami funduszy.
Nie zbudujemy przyszłości bez spojrzenia w przeszłość
Nie mniej pesymistyczny był Henryk Wujec, który powiedział, że mimo iż Polska ma spore doświadczenia związane z ekonomią społeczną (jeszcze z okresu zaborów i międzywojnia), to obecnie trudno mówić o polskim modelu ekonomii społecznej. Zdaniem Wujca model taki wciąż jeszcze się nie wykształcił.
Prezydencki minister powiedział, że tak, jak w 1989 przyjechał do Polski ekonomista Jeffrey Sachs i powiedział „rynek was uzdrowi” tak obecnie witamy Muhammada Yunusa, który podkreśla, że rynek, rozumiany jako działania jedynie dla zysku, to nie wszystko.
O tym, że nie wystarczająco korzystamy z doświadczeń „starej” ekonomii społecznej mówił również Piotr Frączak. Frączak podkreślił, że nie wystarczy przyglądać się temu, jak ekonomia społeczna rozwija się w innych krajach – model powinien być „polski”, gdyż ma rozwiązywać lokalne „polskie” problemy.
Nawiązując do historii polskiego ruchu spółdzielczego Piotr Frączak wskazał na kilka punktów – jego zdaniem istotnych w kreowaniu wizji rozwoju polskiej ekonomii społecznej.
Po pierwsze nie należy przywiązywać się do prawa. Frączak przypomniał, że pod zaborami polska spółdzielczość kwitła bez pomocy ze strony prawodawców.
Po drugie infrastruktura wsparcia powinna być budowana od dołu, w odpowiedzi na lokalne potrzeby, a nie od góry, zgodnie z wymyślanymi centralnie założeniami.
Polskie prawo – pomaga czy przeszkadza?
Z Frączakiem polemizował następny mówca, Janusz Paczkowski, prezes Związku Lustracyjnego Spółdzielni Pracy. Paczkowski powiedział, że wprawdzie w czasach zaborów rzeczywiście polskie spółdzielnie nie mogły liczyć na wsparcie prawodawcy, ale już w 1920 roku dzięki Józefowi Piłsudskiemu w Polsce powstała bardzo dobra ustawa Prawo spółdzielcze. Był to jeden z pierwszych tego typu aktów na świecie, bardzo dobrze regulujący działania sektora. – O takie prawo należy walczyć – powiedział Paczkowski i dodał, że niestety dzisiaj sektor spółdzielczy ulega degradacji w związku z komercjalizacją.
Na inne problemy związane z regulacjami zwrócił uwagę Piotr Szczepański z Fundacji Rozwoju Wsi, która od wielu lat udziela nieoprocentowanych pożyczek mieszkańcom terenów wiejskich na uruchomienie działalności gospodarczej. Zdaniem Szczepańskiego realizacja prostego przesłania profesora Yunusa: każdy może być przedsiębiorcą, nie czekaj na pracę – sam ją dawaj innym, może napotkać na trudności w polskich warunkach. Problemem są duże obciążenia dla przedsiębiorców, wciąż zmieniające się przepisy, liczne instytucje kontrolne. – U nas wiejskie kobiety nie mogłyby sprzedawać jogurtu, gdyż od razu miałyby na karku urząd skarbowy, ZUS, Sanepid a może i Urząd Celny – powiedział Szczepański.
Z kolei z założeniem, że każdy człowiek może podjąć się prowadzenia działalności gospodarczej polemizował Krzysztof Margol z Nidzickiej Fundacji Rozwoju Nida. Uważa on, że o ile w każdym należy kształcić cechy związane z przedsiębiorczością, to nie każda osoba wykluczona będzie w stanie podjąć ryzyko związane z prowadzeniem własnej działalności.
Muhammad Yunus przyznał, że nie każdy może zostać przedsiębiorcą od razu. Uruchomienie odpowiednich pokładów aktywności, odpowiedzialności, wyobraźni i skłonności do ryzyka może zająć trochę czasu, jednak – zdaniem noblisty – przy odpowiednim podejściu każdy człowiek może rozpocząć własną działalność gospodarczą.
Ekonomia społeczna ma służyć usamodzielnianiu
Yunus powiedział również, że powszechna przedsiębiorczość jest dla niego tak ważna, gdyż – według niego – problemem dzisiejszego świata nie wynikają z istnienia zasad rynkowych a z tego, że daleko niewystarczająca liczba mieszkańców Ziemi ma szanse aktywnie na rynku funkcjonować. Rozwiązanie globalnych problemów zależy więc między innymi od tego, na ile będziemy potrafili do rynkowej gry włączać wszystkich ludzi.
Na emancypacyjny aspekt ekonomii społecznej zwrócił uwagę Kuba Wygnański, wiceprezes Fundacji Stocznia. Wygnański podkreślił, że w jego rozumieniu ekonomia społeczna ma przede wszystkim znaczenie jako narzędzie usamodzielnienia pojedynczych osób, grup i całych społeczności.
Niestety – jak zauważył Wygnański – kilka lat po przemianach ustrojowych przestaliśmy eksperymentować społecznie i staliśmy się zakładnikami dogmatycznego myślenia o roli rynku – w związku z tym społeczne wartości przestały być dla Polaków ważne.
Wygnański stwierdził, że polskie społeczeństwo wyszło już z tej fazy, w której kooperacja była koniecznością, odpowiedzią na brak zaspokajania potrzeb przez państwo i rynek (jak przed 1989 rokiem), ale jeszcze nie dotarło do tej fazy (w którą wkraczają mieszkańcy bardziej rozwiniętych państw), kiedy współpraca jest przyjemnością. – Obecnie najlepiej wychodzi nam indywidualizm – uważa Wygnański.
Krzysztof Cibor, ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl