Przechowywanie danych w chmurze jest dzisiaj nie tylko wygodą, ale pewnego rodzaju standardem, od którego ciężko jest uciec. I chociaż chmury nie są perfekcyjne, odpowiednio zabezpieczone i nadzorowane mogą być niezwykle wygodnym narzędziem w codziennej pracy.
Spośród wielu dostępnych na rynku usług przyjrzymy się czterem cieszącym się największą popularnością: Google Drive, SkyDrive, Dropbox oraz SpiderOak. Jako dwa osobne elementy potraktujemy iCloud oraz Ubuntu One, ponieważ dedykowane są dla konkretnych systemów operacyjnych. A zatem zaczynamy…
DROPBOX
Na początek Dropbox, jedna z pierwszych „masowych” chmur. To doskonałe narzędzie pozwalające na przechowywanie w sieci plików wszelakich, którego obsługa jest banalnie prosta, a korzystanie wygodne. A postaci aplikacji funkcjonuje na wszystkich platformach, zatem użytkownicy Windowsa/Windows Phone, Mac OS-a/iOS-a, niektórych Linuxów, Androida, Kindle Fire i BlackBerry mogą zainstalować na swoich urządzeniach Dropboxa w formie samodzielnego programu. Zgrzyt pojawia się jedynie w przypadku systemu BlackBerry 10, na którym Dropbox jest automatycznie zainstalowany, ale sama aplikacja jest niestety niekompatybilna i właściwie niemożliwa do używania.
Niezwykle przydatną funkcją oferowaną przez Dropboxa jest śledzenie wersji plików do 30 dni wstecz. Ułatwia to pracę w grupie, ponieważ możemy nie tylko podglądać poszczególne zmiany w danym pliku (w domyśle – dokumentach), ale w razie potrzeby przywrócić którąś z poprzednich wersji. Wygodne jest korzystanie z Dropboxa za pomocą tworzącego się na urządzeniu – w przypadku komputerów – folderu, który automatycznie sunchronizowany jest z chmurą. Wystarczy przeciągnąć coś do folderu, a znajdzie się to w sieci. Oczywiście jest to na bieżąco synchronizowanie z aplikacjami mobilnymi, można również używać Dropboxa za pośrednictwem strony internetowej.
Podstawowa wersja aplikacji jest darmowa i oferuje 4,5 GB miejsca sieciowego. Odpłatna wersja dla firm kosztuje 795 dolarów rocznie, plus opłata w wysokości 125 dolarów rocznie za każdego użytkownika powyżej 5 osób. Za tę cenę otrzymamy nielimitowaną pojemność, nieograniczoną historię zmian plików, szczegółową kontrolę nad przechowywanymi zasobami oraz panel administracyjny, za pośrednictwem którego można m.in. monitorować aktywności poszczególnych użytkowników, np. czas korzystania z urządzenia czy ilość zużywanej pamięci.
GOOGLE DRIVE
Google Drive pierwotnie powstał, jako osobista chmura służąca do przechowywania plików, jednak jego funkcjonalność szybko została rozszerzona o coś, co złośliwi mogliby nazwać przymuszaniem użytkowników do pewnych rozwiązań. Jest w tym wiele prawdy, ale bądźmy szczerzy – jest to wygodne.
Chodzi mianowicie o to, że dzisiaj Google Drive mocno sugeruje użytkownikom korzystanie z innych aplikacji, chociażby pakietu Docs. Co więcej, na komputery działające pod kontrolą Windowsa niemożliwe jest pobranie Drive'a bez pełnego pakietu zawierającego również Dokumenty, Arkusze, Slajdy i Dokumenty Google. Ale już na produktach Apple możliwe jest ograniczenie się jedynie do samej aplikacji dysku.
Google Drive dostępny jest na Windowsa, Androida oraz iOS/Mac OS. Za pośrednictwem strony internetowej można oczywiście skorzystać z niego na każdym urządzeniu umożliwiającym nam jej odwiedzenie. Tutaj pojawia się dosyć poważny problem, bo Google Drive nie wylogowuje automatycznie użytkownika, zatem jeśli o tym zapomnimy, ktoś niepowołany może mieć dostęp do naszej chmury z poziomu przeglądarki. Jest takie powiedzenie: „Logując się do jednej aplikacji Google, logujesz się wszędzie”.
Rekompensują to dane techniczne: darmowe konto Drive'a to aż 15 GB miejsca! Integracja z Google Docs również nie musi być minusem, ponieważ umożliwia nam dostęp do dokumentów z każdego miejsca, nawet bez zainstalowanej aplikacji w smartfonie czy na komputerze. Za opłatą miesięczną możemy oczywiście wykupić sobie więcej miejsca: 100 GB za 1,99 $, 1 TB za 9,99 $, 10 TB za 99,99 $, 20 TB za 199,99 $ oraz 30 TB za 299,99 $. Oprócz tego, za 1430 $ można zakupić zaawansowana wersję Google Drive dla korporacji.
MICROSOFT SKYDRIVE
Cóż, Microsoft zawsze stawia na dwa flagowe produkty: Windowsa i pakiet Office. Oprócz tego, jest jeszcze Windows Phone, MSN, Xbox, Outlook czy Windows Live. We wszystkich przypadkach niezbędne jest założenie konta Microsoft, a wraz z nim automatycznie zakładamy SkyDrive. Zatem jeśli korzystacie z którejś z tych usług, Wasza chmura już istnieje. Oczywiście dysk od Microsoftu dostępny jest również na platformy Mac OS/iOS oraz Androida.
Chmura z Redmond nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym – ot, miejsce do przechowywania plików, które możemy udostępnić znajomym i mieć do nich dostęp z każdego miejsca, jeśli tylko jesteśmy w zasięgu Internetu. W przypadku smartfonów z Windows Phone, prawdopodobnie zdjęcia wysyłane są automatycznie do SkyDrive, podobnie rzecz ma się z pakietem Office 365, który automatycznie wykonuje kopie zapasowe dokumentów i przesyła je do chmury.
Podstawowa, bezpłatna wersja SkyDrive oferuje 7 GB pojemności, chyba, że posiadamy pakiet Office 365 – wtedy zwiększona zostaje do 20 GB. Za 100 GB pamięci dopłacimy 50 $ rocznie. SkyDrive oferuje również ciekawą funkcję Fetch, umożliwiającą zdalne przeglądanie całej zawartości komputera z poziomu aplikacji mobilnej. W tym celu na komputerze musi być zainstalowana desktopowa aplikacja SkyDrive, oraz włączone uwierzytelnianie dwustopniowe.
Zupełnie tajemnicze jest natomiast dobranie funkcjonalności związanej z poszczególnymi plikami – o ile ogromne pliki z Adobe Photoshop czy grafiki w formacie RAW, jak również animowane gify ładują się do chmury szybko i równie sprawnie można je z niej otwierać, SkyDrive nie wspomaga… strumieniowego odtwarzania plików muzycznych. Dziwne.
SPIDEROAK
O tej chmurze słyszało zapewne niewielu z Was, a błąd. Tutaj najważniejsze jest bezpieczeństwo użytkowników – firma zapewnia, że chmura jest tak bezpieczna, że nawet NSA nie jest w stanie pozyskać danych na niej przechowywanych. Jednym z istotnych elementów jest brak możliwości odzyskania hasła. Jeśli wprowadzona wcześniej podpowiedź nie zadziała, nasze dane zostaną na zawsze zablokowane.
A wszystko to, dzięki zastosowaniu tzw. Zero Knowledge Privacy, czyli standardów opartych na czymś, co nazywamy „wiedzą zerową”. Wszystkie przesyłane dane są automatycznie szyfrowane – od komputera użytkownika, przez transmisję danych, po przechowywanie.
Darmowa wersja SpiderOak oferuje 2 GB pamięci, a więc najmniej ze wszystkich wymienionych usług. Pojemność 100 GB to wydatek rzędu 10 $ miesięcznie lub 100 $ rocznie, a większe pojemności możliwe są poprzez dokupowanie pakietów 100 GB. A więc wykorzystanie SpiderOak w roli chmury backupowej jest z jednej strony dosyć drogie, ale z drugiej – czy bezpieczeństwo danych nie jest tego warte?
Chmura posiada aplikacje dedykowane dla systemów Windows, Mac OS/iOS oraz Android, natomiast inne platformy mogą korzystać z niej poprzez stronę internetową. Niestety, ma to swoje ograniczenia – ładowanie plików odbywa się zawsze przy pomocy aplikacji SpiderOak, nie można podejrzeć plików (chyba, że znajdują się w folderze SpiderOak Hive), jeśli nie są one grafikami w JPEG. Za minus można poczytywać również całkowitą blokadę danych w przypadku utraty hasła.
UBUNTU ONE
Chociaż istnieją wersję Ubuntu One dla Windowsa, Mac OS/iOS i Androida, raczej nie jest popularna wśród użytkowników tych systemów. Jest natomiast jednym z elementów składowych linuksowej dystrybucji Ubuntu. Elementem, co należy podkreślić, wysoce niedoskonałym.
Przede wszystkim, funkcjonalność względem innych chmur jest mocno ograniczona, przynajmniej w standardowej wersji Ubuntu One. Za najprostszy przykład niech posłuży chociażby podglądanie zdjęć – nie da się tego zrobić z poziomu przeglądarki plików, ponieważ trzeba wtedy zainstalować osobny program do przeglądania grafiki. Ale już wchodząc w zakładkę „Zdjęcia” w webowej wersji Ubuntu One, możliwe jest podejrzenie tych plików. Podobnie rzecz ma się ze streamingiem muzyki, do którego będziemy potrzebować (opcjonalnie) zewnętrznej, płatnej aplikacji.
Utrudnione jest również synchronizowanie dla użytkowników Ubuntu One na innych platformach. Przykładowo, na Windowsie folder synchronizacji działa jedynie w przypadku, kiedy pliki przeznaczone do przesłania zlokalizowane są w głównym folderze „Home” - zgodnie ze standardami Linuxa. Jest to zupełnie nienaturalne poza tą konkretną platformą, co może nastręczać pewnych trudności. Zatem Ubuntu One to chmura, która ewidentnie dedykowana jest do użytkowników Linuxa.
W podstawowej wersji otrzymujemy 5 GB pamięci, ale jeżeli zaprosimy znajomych do korzystania z Ubuntu One (a oni zaproszenie przyjmą), możemy uzyskać dodatkowe 20 GB pamięci. Można również dokupić miejsce za 2,99 $ miesięcznie lub 29,99 $ rocznie.
iCLOUD
Ta chmura dedykowana jest przede wszystkim urządzeniom z nadgryzionym jabłkiem w logo, ale działa również na Windowsie 7/8 (bez Windowsa RT). Jednak jeżeli korzystasz z MacBooka, Maca, iPhone'a, iPada czy iPoda Touch – masz dostęp do iCloud. Oczywiście trzeba go najpierw skonfigurować, zalogować się, ustawić dostępy, prywatność, etc. W ramach podstawowej usługi otrzymujemy 5 GB pamięci, ale można ją powiększyć o pakiety: 20 GB – 0,99 $, 200 GB – 3,99 $, 500 GB – 9,99 $ i 1 TB – 19,99 $. To oczywiście opłaty miesięczne.
iCloud służy przede wszystkim, jako narzędzie do backupu danych, ponieważ zapisać tam można ustawienia, aplikacje, kontakty i inne dane z telefonu. Jest to również wygodne narzędzie wymiany plików pomiędzy poszczególnymi urządzeniami – jeśli np. mamy połączonego MacBooka, iPhone'a i iPada, zdjęcie zrobione iPhonem zostanie zapisane automatycznie również na obu innych urządzeniach, a zakupione na MacBooku utwory z iTunes automatycznie wgrają się również na smartfona i tablet.
Dostępna jest też przeglądarka sieciowa iCloud, ale nie wypadła ona zbyt dobrze w testach na Androidzie, BlackBerry i Windows Phone. Z iCloud można synchronizować również Microsoft Outlook, chociaż i tutaj sytuacja jest utrudniona przez wymagane logowanie do skrzynki odbiorczej iCloud. Z drugiej strony, po zainstalowaniu w Windowsie specjalnego panelu iCloud i ustawieniu wszystkich wymaganych opcji, synchronizacja może odbywać się automatycznie.
A teraz najważniejsze: na iCloud nie przechowamy ad hoc dokumentów, jeśli korzystamy z Windowsa lub Linuxa. Nie możemy również dzielić się muzyką z innymi użytkownikami.
PODSUMOWANIE
Jak widać, każda chmura jest inna, ale wszystkie mają wiele wspólnych cech. Od naszych wymagań zależy, z której najwygodniej i najlepiej będzie się nam korzystać. Jeśli istotne jest dla nas bezpieczeństwo, warto zainwestować w SpiderOak. Google Drive jest proste, łatwe w obsłudze i relatywnie tanie przy zwiększaniu pakietów. iCloud także nie jest droga, ale posiada ograniczoną względem innych systemów funkcjonalność. SkyDrive jest całkiem wygodny, jeśli stawiamy na pracę korporacyjną, a Dropbox sprawdzi się idealnie w użytkowaniu prywatnym. Ubuntu One…cóż, jeszcze trochę musi dorosnąć do wymagań rynku.
Źródło: Technologie.ngo.pl