Żeby jedzenie się nie marnowało – wyzwanie dla przedsiębiorców społecznych
Wadliwie skonstruowane systemy prawne, które promują maksymalizację konsumpcji powodują, że każdego dnia na świecie marnują się setki tysięcy ton produktów spożywczych. W wielu krajach dzielenie się niesprzedaną żywnością jest opodatkowane, dlatego bardziej opłaca się wyrzucać żywność niż oddawać potrzebującym. Jest to prawdziwe wyzwanie dla przedsiębiorców społecznych - pisze Paulina Wajszczak dla Ekonomiaspoleczna.pl
Na śmietnikach całego świata, w dniu wygaśnięcia daty przydatności do spożycia, lądują najzdrowsze nawet i najbardziej luksusowe produkty żywnościowe. Marnuje się w ten sposób nie tylko żywność, ale także energię i wodę zużytą wcześniej na jej wyprodukowanie.
Do produkcji kilograma wołowiny potrzeba kilku tysięcy litrów wody. Aż 20% emisji gazów cieplarniach jest związanych z produkcją, transportem i przechowywaniem jedzenia. Wykorzystanie nadwyżek żywności jest problemem ekologicznym i ekonomicznym i wyzwaniem dla przedsiębiorców społecznych.
Polskie zmiany na lepsze
W Polsce do października 2013 roku ustawa o podatku VAT zezwalała na nieodpłatne przekazywanie żywności bez konieczności płacenia podatku jedynie producentom, ale nie dystrybutorom. Tym samym sklepy i sieci handlowe musiały od wartości podarowanych produktów odprowadzać 23-procentowy podatek.
Dziś, dzięki nowelizacji ustawy sklepy detaliczne mogą dzielić się nie sprzedaną żywnością bez ponoszenia żadnych dodatkowych kosztów. Jednym z jej głównych odbiorców jest w Polsce Federacja Polskich Banków Żywności.
– Nowelizację prawa traktujemy jako sukces Federacji, ponieważ wraz z naszymi partnerami zabiegaliśmy o nią od lat. Przygotowując propozycje zmian, współpracowaliśmy m.in. z Polską Organizacją Handlu i Prawa, Polską Federacją Producentów Żywności, kancelarią White & Case, w której konsultowaliśmy interpretację przepisów. Wysyłaliśmy liczne pisma do Ministerstwa Finansów oraz Kancelarii Premiera. Odbyliśmy szereg spotkań w różnego rodzaju instytucjach. Aby zwrócić uwagę opinii publicznej na problem, organizowaliśmy happeningi i petycje – opowiada Agnieszka Bielska z Federacji Polskich Banków Żywności.
Banki Żywności przekazują żywność 3600 różnego rodzaju organizacjom i instytucjom, za ich pośrednictwem wspierają w sumie 1,5 mln osób. Partnerami FPBŻ są świetlice środowiskowe, hospicja, jadłodajnie dla najuboższych, noclegownie dla bezdomnych, ośrodki dla rodziców samotnie wychowujących dzieci i inne organizacje zajmujące się codzienną opieką nad najuboższymi.
W Polsce ponad około 30% wszystkich dzieci (2,1 mln) żyje w biedzie lub w środowiskach wykluczonych społecznie. To grupa dzieci borykających się z problemem niedożywienia i jego konsekwencjami. Co roku do kosza trafia około 30% żywności z polskich sklepów, co daje łącznie aż 9 mln ton. Aby dzielenie się niewykorzystaną żywnością było możliwe na szerszą skalę konieczne są kolejne zmiany legislacyjne – przede wszystkim zmiany w ustawie o zbiórkach publicznych.
Jedzenie za darmo
W połowie XVI wieku w Anglii działał ruch nazywany The English Diggers, który promował wizję społeczeństwa wolnego od prywatnej własności i wszystkich form kupowania i sprzedawania – także jedzenia. Ich następcy pojawili się pod koniec lat 60. XX wieku w San Francisco jako grupa The Diggers, którą założył m.in. aktor Peter Coyote.
Radykalni aktywiści i równocześnie aktorzy-improwizatorzy prowadzili w mieście szereg sklepów w których rozdawali jedzenie i świadczyli darmowe usługi medyczne. Codziennie o 16.00 w Golden Gate Park gotowali zupę i żywili około 200 osób. Popularyzowali także pełnoziernisty chleb, The Diggers Bread, pieczony w piwnicy jednego z lokalnych kościołów.
Do działalności The Diggers nawiązywali freeganie, ruch jaki narodził się w latach 90. XX wieku. Sprzeciwiali się przede wszystkim powszechnej konsumpcji i konsumpcyjnemu traktowaniu pożywienia. Freeganie działają nadal na całym świecie. Zajmują się między innymi profesjonalnym „nurkowaniem w śmieciach” (dumpster diving, bin diving) czyli wykorzystywaniem żywności wyrzucanej przez producentów, dystrybutorów, konsumentów.
W każdym kraju Europy spotykają się z innymi realiami: w Niemczech śmietniki supermarketów specjalnie dla nich pozostają otwarte, we Francji i w Hiszpanii trzeba się do nich sekretnie zakradać. W Hiszpanii działa ruch Comida Basura, w ramach którego obywatele i obywatelki – wcale nie biedni czy bezdomni, ale po prostu etycznie zainspirowani – regularnie wyciągają ze śmietników dobrą żywność, dezynfekują ją, poczym wspólnie przygotowują darmowe uczty.
Ruch freegański rozwija się w Grecji, Portugalii, Włoszech. Łupem freegan jest wszelkiego rodzaju żywność – od wczorajszego pieczywa po przeterminowane o jeden dzień sushi. Duża część znalezisk to warzywa i owoce. Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa szacuje, że na całym świecie niemal 40 % owoców i warzyw marnuje się zanim nawet dotrze na sklepowe półki. W niektórych częściach świata brakuje po prostu odpowiednich warunków do przechowywania żywności.
Nikt nie jest idealny
W odpowiedzi na problem marnowania żywności oraz estetyczne oczekiwania klientów dwie niemieckie sieci supermarketów Rewe i Edeka sprzedają dziwnie wyglądające warzywa i owoce. Hasło marketingowe sklepów brzmi „Nobody’s perfect”. Sprzedawane w nich warzywa: rozrośnięte pomidory, dwuznacznych kształtów marchewki, wybrzuszone dziwnie ogórki czy powykręcane ziemniaki są minimalnie tańsze niż ich „ładniejsze” wersje.
Sieć rozpoczęła sprzedaż dziwaków czterotygodniowym programem pilotażowym – w październiku. Istniała obawa, że konsumenci nie będą zainteresowani brzydalami. A jednak się udało. Podobne projekty są realizowane w szwajcarskich i austriackich supermarketach.
W tym samym czasie trzech studentów Bauhaus Uniwersitat w Weimarze, w ramach pracy dyplomowej zainicjowało kampanię pt. Ugly Fruits (brzydkie warzywa). Na plakatach wyprodukowanych w ramach kampanii widzimy warzywa dziwnych kształtów: marchewka, która ma dwie zgrabne nogi, pomidor w wielkim nosem, ziemniak w kształcie serca czy pstrokaty banan. W drugiej odsłonie kampanii, na plakatach są zdjęcia niemieckich rolników protestujących przeciwko marnowaniu pełnowartościowych warzyw i owoców ze względu na wygląd.
Na inny pomysł wpadły Lea Brumsack i Tanja Krakowski z Berlina, które oferują w Berlinie serwis cateringowy przygotowany na bazie „brzydkich” owoców i warzyw. Firma nosi nazwę Culinary Misfits (kulinarne niezwyczajne).
Z kolei w Wielkiej Brytanii trwa kampania „Feeding the 5000” w ramach której woluntariusze zbierają pożywienie, które normalnie zostałoby zmarnowane i przekazują je organizacjom dobroczynnym. Tego lata w ramach kampanii udało się ocalić np. 11 tysięcy kalafiorów. Nie trafiłyby one do sklepów ze względu na kształt czy kolor, mimo, że ich wartość odżywcza i smak nie pozostawiają nic do życzenia. W USA podobną działalność, od 1983 roku prowadzi Stowarzyszenie świętego Andrzeja czyli the Society of St Andrew.
Foodsharing.de
Rok 2013 w Niemczech z pewnością nazwać można Rokiem Odzyskiwania Marnowanej Żywności. W tym roku bowiem obok akcji „Ugly Fruits” udało się rozkręcić projekt pod nazwą Foodsharing.de. Zbulwersowani skalą marnowania żywności Niemcy (około
20 milionów ton żywności rocznie) uruchomili stronę internetową za pośrednictwem której można dzielić się jedzeniem. – Osoby, które mają za dużo jedzenia – bo na przykład nie zdążyły zjeść wszystkiego, co mają w lodówce, a wyjeżdżają lub ktoś umarł i zostawił całą spiżarnię zapasów, ktoś zrobił za duże zakupy – zakładają swój „koszyk” i zapraszają chętnych po odbiór żywności. Korzystanie ze strony jest możliwe za pośrednictwem internetu i specjalnej aplikacji na telefon komórkowy – mówi Raphael Fellmer, jeden z pomysłodawców akcji.
Twórcy Foodsharing.de chcą aby ich projekt był dostępny nie tylko dla posiadaczy smartfonów, ale także dla osób starszych. Dlatego w mieście działa około 30 specjalnych punktów, tzw. Food Stores do których niepotrzebne jedzenie można przekazać i w których można go szukać.
Do współpracy czyli oddawania niepotrzebnej żywności zachęcane są małe i duże sklepy, także supermarkety.
– Próbujemy wytworzyć coś w rodzaju presji społecznej, tak aby właściciele sklepów, w tym duże koncerny, mieli świadomość, że klienci przestaną kupować jedzenie w sklepach, które marnują żywność – tłumaczy Fellmer.
Foodsharing.de dysponuje siecią 80 wolontariuszy, którzy są w stanie odebrać produkty żywnościowe ze sklepu, których zgłosi jakąś nadwyżkę lub osoby prywatnej, która nie ma czasu sama się tym zająć i zawieść je do najbliższego Food Store.
– Ważną sprawą jest data przydatności do spożycia. Faktem jest, że datę tę ustala ta sama firma, która sprzedaje dany produkt. W rezultacie tutaj w Niemczech mamy wodę w butelkach, która ma pół roku ważności lub na przykład rok. Podobnie ryż czy makaron. Tymczasem data ważności jest tylko pomocniczą informacją, a każdy sam może wykorzystać swoje zmysły do tego, by stwierdzić, czy coś jest zepsute czy też nie – tłumaczy Fellmer.
Twórcy Foodsharing.de założyli również stronę WasteLeaks dokumentującą przypadki sklepów, producentów, fabryk, supermarketów, dystrybutorów czy kopalń, które marnują żywność, energię, surowce.
Przeterminowana restauracja
Doug Rauch, były szef sieci supermarketów Trader Joe’s zakłada w Dorchester, Massachusetts restaurację z gotową żywnością przygotowaną na bazie produktów, które właśnie utraciły ważność. The Daily Table, bo tak nazywa się restauracja, ma sprzedawać zdrową żywność w cenach, które pozwolą konkurować z dużo mniej zdrowymi fast foodami. Ma to być m.in. sposób na dostarczanie zdrowych posiłków mniej zamożnym mieszkańcom miasta.
Pierwsza restauracja The Daily Table ruszy na początku 2014 roku. W wywiadzie dla radia npr.org Doug Rauch także zwrócił uwagę na umowność tzw. daty ważności. Zapytany o to, jak zamierza radzić sobie z uprzedzeniami klientów na temat „przeterminowanej” żywności, Rauch odpowiada: – Wszystko zależy od tego, jak się o tym mówi i jak się wyjaśnia to ludziom. Banki żywności robią to już od lat. Jedna z najlepiej rozpoznawanych i szanowanych marek żywnościowych w USA robi to na codzień – niesprzedane produkty zbiera z tac, odgrzewa je i przetwarza od nowa i następnego dnia sprzedaje po normalnej cenie. O tym będziemy rozmawiać z klientami – mówi Doug Rauch.
Żywności na świecie wciąż jest wystarczająco dużo, by nakarmić ludzkość. Ważne, aby ją efektywnie dystrybuować. Można to zrobić tylko wówczas, gdy celem jest zaspokojenie podstawowych ludzkich potrzeb a nie maksymalizacja zysku. Dlatego tak wielka jest tu rola przedsiębiorców społecznych, osób, które widzą ludzi i ich problemy a nie wyłącznie konsumentów i ich portfele. Czy w Polsce powstaną wkrótce podobne inicjatywy? Czy działalność podobna do banków żywności może jeszcze lepiej służyć osobom w trudnej sytuacji materialnej? A może pojawią się również inicjatywy, z których skorzystać będą mogli świadomi konsumenci?
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl