Polski system rehabilitacji zawodowej osób niepełnosprawnych wciąż nie działa sprawnie. Mimo miliardów złotych wydawanych na ten cel zaledwie kilka procent osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności pracuje.
Pracę najczęściej znajdują osoby z lekkim stopniem
niepełnosprawności. Tylko nieliczni pracodawcy zatrudniają osoby
dotknięte znaczną niepełnosprawnością. Zmniejszona wydajność, brak
odpowiedniego wykształcenia i doświadczenia zawodowego sprawiają,
że ich szanse są znikome. Krytycy obecnego systemu rehabilitacji
zawodowej twierdzą, że jego główną wadą jest to, że nie tworzy zbyt
wielu szans na znalezienie pracy dla tej grupy ludzi. Ponadto
brakuje w nim ważnego ogniwa, które pozwoliłoby osobie ze znacznym
stopniem niepełnosprawności wejść na otwarty rynek pracy.
Rolę takiego ogniwa mają spełniać zakłady aktywności zawodowej (zaz). Zadanie to wyznaczyła im ustawa o zatrudnianiu i rehabilitacji zawodowej osób niepełnosprawnych. Mają być formą pośrednią pomiędzy zajęciami w WTZ a pracą na otwartym
rynku. Niestety, mija piąty rok, odkąd można tworzyć zaz, a dotąd PFRON podpisał zaledwie 25 tego typu umów, z czego 7 zakładów jest w trakcie tworzenia i nie prowadzi działalności. Praktycznie więc w Polsce funkcjonuje 18 zaz. Fundusz próbuje znaleźć odpowiedź, dlaczego nie powstaje ich więcej, skoro na utworzenie można otrzymać duże dofinansowanie. Pewnym pocieszeniem jest przyrost w ostatnich latach: pierwszy zaz utworzono w 2000 roku, w 2001 były 3, w 2003 - 8, a w ubiegłym roku już 18. Ale to dużo za mało.
Ale tysiące działających w kraju stowarzyszeń i fundacji, które statutowo zajmują się rehabilitacją społeczną i zawodową osób niepełnosprawnych, nie wykazują większego zainteresowania tworzeniem zaz. Nie zmienia tego duża finansowa pomoc ze strony Funduszu. Przyczyn może być kilka.
Pierwszą jest prawdopodobnie słabe merytoryczne przygotowanie
oraz brak doświadczeń organizacji pozarządowych w prowadzeniu
działalności gospodarczej. Zakład aktywności zawodowej jest
zakładem podlegającym prawom ekonomii, walczącym o pozycję rynkową,
klientów, rynek zbytu oraz środki na dalsze funkcjonowanie.
Prowadzenie takiej działalności jest przedsięwzięciem o wiele
trudniejszym i wymagającym prężniejszego zarządzania niż np.
prowadzenie WTZ, szkoleń i kursów, centrum informacyjnego czy
turnusów rehabilitacyjnych. Istnieją mimo to małe organizacje,
które są w stanie założyć i prowadzić zaz.
- Wiele organizacji obawia się wziąć tę odpowiedzialność, boi się zadłużenia hipotecznego - mówi Przemysław Momot, kierownik zaz w Stargardzie Szczecińskim, należącego do koła Polskiego Stowarzyszenia Osób z Upośledzeniem Umysłowym. - Budynki naszego zakładu i teren są własnością koła. I ten majątek zabezpieczony jest hipoteką. To naturalne zabezpieczenie dotacji i gwarancja dla PFRON, że zostanie ona przeznaczona właściwie i na wyznaczony cel.
Organizacje pozarządowe obawiają się również obniżania w
kolejnych latach wysokości dofinansowania ze środków PFRON (patrz
ramka „Dofinansowanie w następnych latach"). Dofinansowanie
obejmuje utworzenie zakładu oraz jego prowadzenie. Fundusz
dofinansowuje znaczną część działalności obsługowo-rchabilitacyjnej
(przekazując środki do urzędów marszałkowskich), natomiast środki
na działalność bieżącą każdy zaz musi wypracować sam (patrz ramka
„Na co dofinansowanie?"). Pewne środki na funkcjonowanie zaz
powinien przeznaczać także samorząd, jeśli zainteresowany jest
rehabilitacją i pracą osób niepełnosprawnych w swoim regionie. Nie
wszystkie samorządy jednak chcą udzielać wsparcia, uważając, że zaz
powinien być całkowicie finansowany przez Fundusz.
DOFINANSOWANIE W NASTĘPNYCH LATACH Dofinansowanie kosztów działalności obsługowo-rehabilitacyjnej w zaz będzie spadało: w 2007 r. wynosić będzie 95 proc, w 2008 r. - 90 proc, a od 2009 r. - 85 proc. Zmniejszy się również dofinansowanie na utworzenie zaz: w 2007 r. wyniesie 85 proc, w 2008 r. - 75 proc, a od 2009 r. będzie stałe - 65 proc Maksymalne dofinansowanie ze środków PFRON na działanie zaz wynosić będzie: w 2007 r. - 95 proc, w 2008 r. - 90 proc, w 2009 r. i w następnych latach - 85 proc. |
Prowadzić to może do takiej sytuacji jak w Bielsku-Białej.
Tamtejszy zaz prowadzony przez Bielskie Stowarzyszenie Artystyczne
Teatr Grodzki, zatrudniające 40 osób niepełnosprawnych, od kilku
miesięcy nie może doczekać się na resztę pieniędzy przewidzianych
na działalność zakładu. W rezultacie nie ma środków na wypłaty,
paliwo i materiały. Wypracowany zysk jest za mały, aby pokryć te
koszty. Urząd marszałkowski za tę sytuację wini PFRON, twierdząc,
że nie przelał wszystkich pieniędzy. Fundusz tłumaczy natomiast, że
winę ponosi urząd, który wiedział, że PFRON nie finansuje w całości
działalności zaz, zatem musi dokładać pewne własne środki do
finansowania działalności zakładu. Zgodnie z przepisami PFRON nie
pokrywa wszystkich kosztów działania zaz. Podobne problemy ma pięć
pozostałych zaz w województwie.
Prowadzący zaz może również liczyć na dofinansowanie do
wynagrodzenia pracowników w wysokości nieprzekraczającej 100 proc.
najniższego wynagrodzenia. Ponieważ czas pracy osób
niepełnosprawnych ze znacznym stopniem niepełnosprawności musi być
krótszy (nic dłużej niż 5 godz. 26 min, a nie mniej niż 3 godz. 51
min), ich zarobki są odpowiednio mniejsze. Aby nie stracili renty
socjalnej, otrzymują wynagrodzenie nieprzekraczające jej
wysokości.
Mimo różnych trudności organizacyjnych kilkanaście stowarzyszeń i fundacji działających na rzecz osób niepełnosprawnych już utworzyło zaz. Między innymi Polskie Stowarzyszenie na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym (PSOUU), Polski Związek Niewidomych, Fundacja Praca dla Niewidomych, Fundacja Nadzieja Dzieci, Fundacja Dom Rodzinnej Rehabilitacji Dzieci z Porażeniem Mózgowym, Stowarzyszenie Rodzin Zdrowie Psychiczne i Stowarzyszenie Pomocy Szansa. Niektóre zaz zostały nie tylko zauważone na lokalnym rynku, ale wypracowały na nim dobrą pozycję i odnoszą sukces. Wśród nich jest m.in. zakład koła PSOUU w Stargardzie Szczecińskim oraz zaz w Kołobrzegu. Jak przyznają ich organizatorzy, aby odnieść sukces, najważniejszy jest pomysł na działalność gospodarczą oraz determinacja w jego realizacji. Obydwa zakłady odniosły znaczący sukces w branży gastronomicznej, choć zaz w Kołobrzegu prowadzi jeszcze inne działy produkcyjno-usługowe.
Zakład w Stargardzie Szczecińskim był pierwszym, jaki powstał w
Polsce. Utworzył go w 2000 roku twórca miejscowego koła PSOUU
Kazimierz Nowicki. Postanowił stworzyć kompleksowy system
rehabilitacji osób niepełnosprawnych intelektualnie. Dlatego po
utworzeniu Warsztatu Terapii Zajęciowej przyszła kolej na zaz, a
następnie Środowiskowy Dom Pomocy. W zaz postawiono na gastronomię.
Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, choć początki nie były
łatwe.
W tej chwili w stargardzkim zaz (zakład nosi nazwę „Centralna kuchnia") pracuje 41 osób niepełnosprawnych oraz 18 osób z obsługi. Kuchnia przygotowuje dziennie ok. 800 dwudaniowych posiłków, każdy za 6,90 zł. Klienci otrzymują menu na 10 dni z możliwością wyboru jednego z dwóch dań. Tradycyjnie w ofercie są m.in. kotlet schabowy, mielony, kurczak, krokiety, sznycle, bigos, grochówka, kapuśniak, krupnik, pomidorowa. Można zjeść także karkówkę po bawarsku, filet panierowany z kurkami, pstrąga faszerowanego lub w galarecie, faszerowanego kurczaka, potrawki chińskie, bułgarskie i meksykańskie, nie mówiąc o sałatkach i surówkach. Posiłki nakłada się na talerze, a potem wkłada w specjalne hermetyczne opakowania. Nie używa się plastikowych sztućców ani talerzy ze styropianu. Po przywiezieniu posiłku do klienta odbiera się od niego talerze z poprzedniej dostawy. Jakość usług oraz konkurencyjne ceny sprawiają, że „Centralna kuchnia" zdobywa coraz to nowych klientów zarówno indywidualnych, jak i w instytucjach.
- Gastronomia i catering to branże, które idealnie nadają się do prowadzenia przez zakłady aktywności zawodowej - wyznaje Marian Jagicłka prowadzący zaz w Kołobrzegu. - W Polsce ten trend dopiero się rozwija, ale we Francji lokale gastronomiczne, kawiarnie i restauracje często obsługiwane są przez osoby niepełnosprawne.
W Kołobrzegu dobrze rozwija się również dział ogrodnictwa. W
ubiegłym roku niepełnosprawni pracownicy tego zakładu opiekowali
się roślinnością na obszarze prawie połowy miasta. Niestety, gdy do
nowego przetargu przystąpiły dwie bardzo duże firmy oferujące
niższe ceny, zlecenia skończyły się i wypadli z rynku. Wtedy
przestawili się na zakładanie zieleni, ogrodów oraz opiekę nad
nimi. I w tym wypadku pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. W
tej chwili zakład utrzymuje ogrody w czterech ośrodkach
wypoczynkowych. Zyski przynosi również dział krawiectwa szyjący
tanią pościel i obrusy (z surowców bezpośrednio od
producentów).
Przepisy dotyczące prowadzenia zakładów aktywności zawodowej jasno określają, że ich organizatorzy wypracowane zyski muszą przeznaczać na zakładowy fundusz aktywności. Na fundusz muszą być również przekazywane środki z tytułu zwolnienia z ulg, podatków i opłat. Przepisy precyzują również, jakie działania mogą być finansowane z tych środków (więcej ramka „Co może być finansowane z zakładowego funduszu aktywności?"). Należy do nich m.in. poprawa warunków pracy osób niepełnosprawnych oraz usprawnienie i dodatkowe oprzyrządowanie stanowisk pracy. Na ten cel nie można jednak przeznaczać więcej niż 30 proc. rocznych wpływów funduszu. Pozostała część zysków przeznaczona musi być na bezpośrednią pomoc w zaspokajaniu różnych potrzeb zatrudnionych osób niepełnosprawnych oraz na ich rehabilitację.
Co można finansować z zakładowego funduszu aktywności?
|
Najbardziej interesującym wydaje się zapis, który pozwala
przeznaczać część środków na pomoc „w przygotowaniu, budowie,
remoncie i wyposażeniu indywidualnych i zbiorowych form
mieszkalnictwa chronionego" pracownikom, którzy nie znajdują
oparcia we własnej rodzinie bądź chcą mieszkać samodzielnie.
I w tej działalności wyróżnia się zaz ze Stargardu Szczecińskiego.
Jako jedyny w Polsce pomaga swym niepełnosprawnym pracownikom
rozpocząć samodzielne funkcjonowanie w społeczeństwie. Koło PSOUU
podpisało z firmą realizującą zlecenia budowlane w ramach
Towarzystwa Budownictwa Społecznego (TBS) porozumienie, na
podstawie którego może wskazywać kandydatów potrzebujących takiego
mieszkania. Zaz pokrywa im kaucję, około 3 proc. wartości
mieszkania, a także udziela pożyczek na jego wyposażenie.
Mieszkanie pozostaje jednak własnością TBS. Lokator może
mieszkać w nim do końca życia, płacąc jednak wyższy czynsz niż za
podobny metraż np. w lokalu spółdzielczym. Obecnie 11 pracowników
zaz mieszka w takich mieszkaniach.
Mieszkania te nie są jednak typowe. Jedno składa się z trzech
„kawalerek" posiadających własne łazienki, ale ze wspólną dużą
kuchnią. Jest też jedno wspólne wejście. Dla koła największym
kłopotem jest jednak zapewnienie mieszkańcom stałego nadzoru, czyli
opłacenie pary opiekunów, którzy mieszkając w tej samej klatce,
będą im pomagać w różnych potrzebach. Nadzór taki jest konieczny,
ponieważ mieszkańcami są osoby ze znacznym stopniem upośledzenia
umysłowego, wymagające wsparcia. Znalezienie środków na opłacenie
czterech opiekunów (dwóch na jedną klatkę) nie jest takie proste,
dlatego zaz i koło stowarzyszenia szukają różnych źródeł
dofinansowania. Ta kwestia może być problemem dla innych
organizacji pozarządowych chcących wprowadzać podobne rozwiązania,
gdy nie stać ich będzie na opłacenie opiekunów w „mieszkalnictwie
chronionym”.
Z badań przeprowadzonych przez PFRON wynika, że zaz z chęcią zatrudniają osoby niepełnosprawne już pracujące. Stanowią one prawie 44 proc. wszystkich niepełnosprawnych pracowników (41,4 proc. z otwartego rynku pracy, a 2,3 proc. z zpch). Liczba ta może niepokoić, ponieważ zakłady te zostały powołane, aby poprzez rehabilitację przygotowywały do pracy osoby niepełnosprawne, które nie potrafią jeszcze odnaleźć się na otwartym rynku pracy. Dużo mniej, bo 27,7 proc. pracowników zaz rekrutuje się z Warsztatów Terapii Zajęciowej, 7,4 proc. z ośrodków rehabilitacyjno-wychowawczych i niemal tyle samo z Domów Pomocy Społecznej i Środowiskowych Domów Samopomocy. Choć wciąż w zaz jest więcej osób niepełnosprawnych pracujących zawodowo pierwszy raz (57,7 proc), to duża liczba pracowników z praktyką zawodową pokazuje, że zaz zmierzają w kierunku innym niż przewidują to przepisy.
Niestety, niewielki tylko odsetek pracowników zaz przechodzi do
pracy na otwartym rynku pracy. Przepisy nie precyzują, jak długo
osoby niepełnosprawne mogą pracować w zaz, by tym samym wymusić ich
rotację. Pod tym względem zaz przypominają WTZ, którym niekiedy
zarzuca się, że są przechowalnią niepełnosprawnych. Bywa, że
uczestnicy Warsztatów nie mają ochoty przejść do zaz i podjąć w
nich pracy. Podobnie pracownicy zaz nie wykazują zainteresowania
pracą na otwartym rynku pracy. Zaz dają im większe przywileje.
- W tej sprawie pojawiają się pytania i różne koncepcje
rozwiązań - mówi Beata Góral, główny specjalista działu badań i
analiz PFRON. - A więc czy zaz powinny być miejscem przejściowym
dla wszystkich osób czy docelowym dla niektórych osób? I czy
powinny być tam zatrudniane wyłącznie osoby niepełnosprawne dotąd
niepracujące? Nie można stwierdzić, że zaz nie odgrywają
wyznaczonej im roli dlatego, że ich pracownicy nie przechodzą na
otwarty rynek pracy. Być może przygotowanie tych osób na ten rynek
wymaga dłuższego czasu. Dlatego może należałoby inaczej określić
cel albo go w jakiś sposób doprecyzować.
Czy można zatem zwiększyć rekrutację osób niepełnosprawnych do
zaz z Warsztatów Terapii Zajęciowej? Zdaniem Przemysława Momota
problemem jest to, że uczestnicy WTZ często nie są dobrze
przygotowywani do systemu, jaki obowiązuje w pracy i nie są w
stanie mu sprostać.
Przy tej okazji pojawiają się również głosy, aby WTZ dać większe
prawne możliwości sprzedaży swoich produktów. A więc by mogły
prowadzić jakąś formę własnej działalności gospodarczej, bardziej
nastawić się na produkcję własnych wyrobów i szukać rynku
zbytu.
- Od 13 lat zajmuję się zawodowo osobami niepełnosprawnymi - kończy
Przemysław Momot. - I niejednokrotnie stwierdzałem, że 1,5 roku
pracy dało im więcej pod względem społecznym i rehabilitacyjnym niż
7 lat pobytu w WTZ. Praca ich rozwija, tu następuje ogromne
przyspieszenie rehabilitacji. To nie tylko forma dowartościowania,
że się jest potrzebnym i do czegoś przydatnym. Pracownicy, widząc,
że znajdują się nabywcy na ich produkty, że mają swoich klientów,
że praca przynosi im wymierny dochód, po prostu widzą jej sens.
Dlatego zapisy legislacyjne dotyczące WTZ powinny się trochę
zmienić.
Zakłady aktywności zawodowej mogą dziś pochwalić się największym wzrostem zatrudniania osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności rekrutujących się z WTZ. Mimo że jest ich tak mało, wyprzedzają pod tym względem otwarty rynek pracy, jak i zakłady pracy chronionej. Ale po pięciu latach funkcjonowania systemu, zaz założyło zaledwie kilka powiatów i gmin. Niewiele więcej jest wśród założycieli organizacji, które w statucie mają wpisaną pomoc osobom niepełnosprawnym.
Dlaczego jest ich tak niewiele? Łatwo winę zrzucić na
niedoskonały system, rząd i PFRON. Albo krytykować zakłady pracy
chronionej, że robią biznes. Faktem jest jednak, że ofertę
rehabilitacji zawodowej dla najciężej niepełnosprawnych osób
stworzono. Nic widać tylko chętnych, aby ją realizować. Tak wśród
samorządów, jak i organizacji pozarządowych. Może tu znajduje się
odpowiedź na powyższe pytanie…?
SPEŁNIENIE WARUNKÓW
|
KTO PRACUJE W ZAZ? W zaz pracuje obecnie najwięcej osób z upośledzeniem umysłowym - ok. 27 proc, ze schorzeniami narządu ruchu i kręgosłupa - 16 proc, z chorobami psychicznymi i nerwowymi - 15,3 proc, ze schorzeniami narządu wzroku - prawie 15 proc, tyleż samo ze schorzeniami neurologicznymi. Natomiast ze schorzeniami narządu słuchu i mowy tylko 2,3 proc. Pracownicy zaz to najczęściej osoby słabo wykwalifikowane. Wykształcenie podstawowe ma 31,6 proc, niepełne podstawowe - 6,5 proc, zasadnicze zawodowe - 32,1 proc, średnie ogólnokształcące i pomaturalne zawodowe -18,8 proc, a wyższe 3,7 proc. |
Ramki opracowano na podstawie danych z 2004 roku do
przygotowywanego przez PFRON raportu o zaz