Zamówienia publiczne – dostępne dla podmiotów ekonomii społecznej?
W wielu zachodnich krajach wydatki publiczne służą realizacji zadań państwa oraz krzewieniu odpowiednich postaw u przedsiębiorców i wspieraniu podmiotów społecznie pożytecznych. W Polsce dominuje logika nawet nie najniższych szacowanych kosztów, ale najniższej ceny zamówienia. Ma to druzgoczący efekt dla rynku pracy, a szczególnie dla sektora es, dla którego sektor publiczny jest głównym zleceniodawcą – piszą Kamil Fejfer i Łukasz Komuda.
Oznacza to, że system zamówień publicznych dystrybuuje prawie 41% środków publicznych w naszym kraju na kwotę zbliżoną do 8% polskiego PKB. Warto dodać, że zgodnie z coroczną analizą UZP 82% zamówień udzielono w trybie przetargu nieograniczonego (w Biuletynie Zamówień Publicznych pojawiło się 145 341 ogłoszeń o zamówieniach i konkursach), a w 13% stosowano zamówienia z wolnej ręki. 40% ogólnej wartości zamówień stanowiły roboty budowlane, 31% dostawy, a 29% usługi, które w dalszej części niniejszej analizy będą interesowały nas najbardziej.
Jeszcze ciekawszy jest fragment wspomnianego raportu dotyczący kryterium wyboru oferty:
„W 86% (w 2013 87%) udzielonych zamówień o wartościach poniżej progów unijnych*, zamawiający dokonywali wyboru oferty najtańszej spośród wszystkich złożonych ofert. W 75% wszczętych postepowań o wartościach powyżej progów UE i 84% postepowań o wartościach poniżej progów UE cena była jedynym kryterium wyboru oferty.”
Powyższy fragment pokazuje jednoznaczny punkt widzenia sektora publicznego, dla którego cena zamówienia jest absolutnie dominującym kryterium wyboru oferenta. Ma to niebagatelny wpływ na konkurencję na polskim rynku oraz na to, jak funkcjonuje rynek pracy. Taka optyka ma fatalny wpływ na funkcjonowanie podmiotów ekonomii społecznych opierających działalność w dużym stopniu na zamówieniach publicznych. Dlaczego? To właśnie staramy się pokazać w niniejszym opracowaniu.
Polityka oparta na domysłach
Ile płaci sektor publiczny za podstawowe usługi rodzaju utrzymania zieleni, opiekuńcze, ochroniarskie, sprzątanie? Okazuje się, że najwyraźniej nikt w instytucjach publicznych nie zaprząta sobie głowy tym problemem – nie istnieje opracowanie, które próbowałoby systematycznie, na bazie dostępnych UZP oraz innym podmiotom danych określić wspomniane stawki, często mające wpływ nie tylko na sektor usług realizowanych za środki publiczne, ale na cały rynek takich usług. Mało tego, nawet na poziomie poszczególnych instytucji publicznych trudno znaleźć choć jedną analizę, która próbowałaby odpowiedzieć na to pytanie.
Jest to niezwykle niepokojące – tym bardziej, że sygnały ze strony małych podmiotów, a w szczególności podmiotów ekonomii społecznej, wspominają wręcz o dumpingu, co w tym przypadku oznacza niemożliwość legalnego zatrudniania pracowników na etat (a czasem – w jakiejkolwiek legalnej formule!) tak, by oferta pozwoliła na zwycięstwo w przetargu czy konkursie w instytucji publicznej.
Inny problem sygnalizowany przez wspomnianych oferentów to utrudniony dostęp do zamówień publicznych wynikający z dużej skali poszczególnych zleceń, których mniejsze podmioty nie są w stanie się podjąć. Polska (i nie tylko polska) ekonomia społeczna to w ogromnej większości przedsiębiorstwa małe, zatrudniające do 49 pracowników, i mikropodmioty, zatrudniające do 9 osób**.
Nie mając więc szerzej zakrojonej analizy wszystkich zleceń na usługi, pozostaje nam ocena dostępnych źródeł oraz analiza instytucjonalnych i systemowych ram, w jakich rozpięto system zamówień publicznych. I poszukać impulsów, które w założeniach miałyby służyć temu, aby wydawanie środków publicznych, oprócz realizacji bezpośrednich celów, służyło długotrwałemu dobrostanowi naszego społeczeństwa i gospodarki.
Mali tracą więcej
Instytucje Unii Europejskiej od lat mają świadomość, że ograniczony dostęp do zamówień publicznych dla małych i średnich przedsiębiorstw wpływa na poziom konkurencyjności zarówno na poziomie poszczególnych krajów, jak i całej Unii. Małe podmioty często nie są w stanie wystartować w przetargach, za to nierzadko są podwykonawcami zleceń publicznych, przez co większość marży takich zleceń konsumuje duże przedsiębiorstwo. To powiększa dystans pomiędzy niewielkim gronem największych firm, a średniakami i małymi podmiotami.
Jedną z głównych dobrych praktyk wskazywanych w dokumencie jest dzielenie większych zamówień na kilka mniejszych. Tu warto nadmienić, że sugestia ta jest rzadko brana pod uwagę w polskiej rzeczywistości: z punktu widzenia biurokratów dwa przetargi opiewające na połowę kwoty wyjściowej to dwa razy więcej pracy, dokumentów, terminów i ryzyka decyzyjnego. Aparat administracyjny ma więc tendencję do kumulowania zamówień, a nie dzielenia ich tak, by każdy przedsiębiorca miał szansę o nie powalczyć.
Dla porównania, ponad 40% dużych firm (zatrudnienie ponad 250 osób) pozyskiwało zamówienia publiczne.
Raport PARP zwraca uwagę, że nie tylko sytuacja MŚP w dostępie do zamówień publicznych jest nienajlepsza, ale jeszcze się pogarsza. Koresponduje to z odczuciami przedstawicieli sektora ekonomii społecznej, którzy – mimo lepszej koniunktury gospodarczej i ustabilizowanej sytuacji budżetowej – sygnalizują, że zabieganie o zamówienia publiczne dla małych podmiotów tego typu jest z roku na rok coraz trudniejsze.
Cztery furtki
Wspomniany wyżej raport NIK jest także druzgoczący dla standardowej formuły wyłaniania zleceniobiorców. Okazało się, że tylko w przypadku 2% analizowanych przez NIK zleceń określono w ogóle inne kryteria niż cenowe. Warto zwrócić uwagę, że nowelizacja prawa zamówień publicznych (pzp) z 19 października 2014 roku mówi o OBOWIĄZKU ustalenia innych niż tylko cena kryteriów wyboru wykonawcy zamówienia publicznego. Wśród nich mogą być takie uwzględniające aspekty społeczne czy ekologiczne, a cena nie musi mieć decydującego znaczenia.
To, że trzeba było takie zapisy literalnie wprowadzić w ustawie, świadczy o determinacji osób zaangażowanych w proces organizowania przetargów i konkursów, by nie ponosić za ich realizację odpowiedzialności. Niestety, na efekty działania tych zapisów przyjdzie poczekać. Sygnały ze strony przedstawicieli sektora ekonomii społecznej mówią jednak, że nowe zapisy nie zmieniły starego sposobu myślenia i działania urzędników.
Jednak i bez wspomnianych zapisów prawo zamówień publicznych zawiera rozwiązanie umożliwiające preferowanie takich oferentów, którzy przyczyniają się do dobra wspólnego lub przynajmniej do utrzymania cywilizowanych norm w relacjach pracodawca-pracownik. Chodzi o klauzule społeczne, dla których w unijnym prawie otwarto drzwi w 2004 roku, a które wprowadzono w naszym ustawodawstwie w roku 2009. Pierwotnie były to trzy klauzule:
- „Klauzula zastrzeżona” pozwalająca zamknąć postępowanie o udzielenie zamówienia publicznego wyłącznie do podmiotów, w których ponad 50% zatrudnionych stanowią osoby niepełnosprawne.
- „Klauzula zatrudnieniowa” pozwala zmawiającemu wymagać, aby wykonawca do realizacji zamówienia publicznego zatrudnił osoby mające utrudniony dostęp do rynku pracy. Prawo określa kategorie tych osób, to m.in. osoby bezrobotne, młodociani w celu przygotowania zawodowego, osoby niepełnosprawne, chore psychicznie, bezdomni czy byli więźniowie. Zamawiający sam określa do jakiej kategorii osób mają należeć zatrudnieni przez wykonawcę i ilu ma ich być.
Na palcach trzech rąk
Wyniki? Jedynie 1,8% zanalizowanych zamówień zawierało klauzule społeczne: odnotowano łącznie tylko 12 takich przypadków, z czego w 7 chodziło o wymóg stosowania umowy o pracę, w 4 – wymóg zatrudnienia określonych grup osób, a w pozostałym jednym wykorzystane zostało zamówienie zastrzeżone.
Brak klauzul oznacza, że szereg podmiotów ekonomii społecznej – w tym spółdzielni socjalnych – nie uzyskuje wsparcia, choć pełni ważną społecznie rolę m.in. dając zatrudnienie grupom osób, którym trudno jest znaleźć się na otwartym rynku pracy. Ponieważ także standardowe warunki umowy o pracę na czas określony nie uzyskują wsparcia zleceniodawców, zarządzający podmiotami ekonomii społecznej stają przed wyborem: zdobyć zamówienie i przetrwać, ale degradować zabezpieczenie pracowników (umowa o dzieło bez ubezpieczenia zdrowotnego), czy próbować trzymać się wyznawanych wartości i ryzykować unicestwienie miejsc pracy, stworzonych często ogromnym nakładem wysiłków i czasu społeczników.
Na szczęście są sygnały, że w roku bieżącym i kolejnym sytuacja może wyglądać lepiej. Ustawowy przymus sprawił, że w wielu instytucjach urzędnicy zaczęli uczyć się nowego porządku – tak, by bezpiecznie realizować obowiązujące zapisy. Ale nie tylko. Krzepiącego przykładu dostarcza np. ratusz miasta stołecznego, który prowadzi szkolenia obejmujące nie tylko prawne aspekty pzp, ale też starające wyjaśnić prospołeczny sens nowych regulacji. Mają w nich brać udział wszyscy urzędnicy zaangażowani w proces zamówień publicznych.
8,80 zł za opiekę, 5 zł za ochronę
Gdy w Wielkopolsce kolejne gminy i powiaty na bazie przetargów z jedynym kryterium w postaci ceny zaczęły otrzymywać sygnały o bardzo niskiej jakości świadczonych usług (m.in. opiekuńczych), z szeregu wyrwał się Gostyń, który w swoich zamówieniach publicznych zaczął zwracać uwagę także na kryteria przyzwoitego wykonania usług (bardziej szczegółowo opisane warunki realizacji przetargu) oraz na inne kryteria niż cena (np. doświadczenie realizatorów i inne ich właściwości). To wystarczyło – jakość usług wzrosła, a Gostyń stał się jednym z lokalnych centrów ekonomii społecznej z kilkoma aktywnie działającymi spółdzielniami socjalnymi.
Tu warto jednak zaznaczyć, że koszty realizacji wspomnianych usług istotnie wzrósł – przedstawiciele sektora pozarządowego analizujący ten przypadek wspominali, że nawet o połowę i więcej. To pokazuje jak nisko zbijane są ceny usług poprzez konkurencję napędzaną wyłącznie ceną – łatwo odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego jakość usług realizowana w takim reżimie, gdy firma-realizator oszczędza absolutnie na wszystkim, jest tak niska, że niekiedy podważa w ogóle sens ich świadczenia.
W przypadku usług sprzątania przyjęto obliczać stawki dla metrów kwadratowych powierzchni i konkretnych usług sprzątania (ścieranie kurzu, zmywanie podłóg), dlatego takie zestawienie jest trudne do zrobienia, podobnie jak w przypadku usług utrzymania zieleni. Jeśli zaś chodzi o usługi ochroniarskie to zlecenia opiewają najczęściej na całodobową ochronę obiektów, usługi patrolowe – co również komplikuje wyliczenia. Przedstawiciele branży sygnalizują, że zamówienie publiczne na kwotę powyżej 10 zł za godzinę brutto to coś, z czego można się cieszyć, bo konkurencja zbiła stawki do poziomu 5–8 zł za godzinę.
Przetrwanie vs wartości
Co to oznacza? Wynagrodzenie minimalne wynosi aktualnie 1750 zł brutto za godzinę, co przy założeniu 160 godzin pracy w miesiącu daje kwotę 10,94 zł brutto za godzinę. Każdy konkurs, w którym stawki są niższe z założenia musi być – przynajmniej częściowo – realizowany rękami ludzi zatrudnionymi niestandardowo (bez umowy o pracę). Gdy to zrozumiemy, pojmiemy, dlaczego tak duże znaczenie miałoby szerokie stosowanie wymogu realizacji usługi przez pracowników etatowych, do czego własnym przykładem próbowało (bezskutecznie) przekonać samo Ministerstwo Pracy organizując przetarg na usługi ochrony swoich budynków.
Stawka na poziomie płacy minimalnej to jednak mało: kwoty podawane w przetargach dotyczącą realizacji całego kontraktu, a więc nie cała pula środków zostaje podzielona między ludzi – część musi pokryć inne koszty (choćby księgowe i organizacyjne). W praktyce oznacza to, że z podanych wyżej przykładów stawek za usługi opiekuńcze nawet w przypadku „najdroższego” Łańcuta trudno liczyć na to, by wszyscy pracownicy opieki mieli etat.
Zostawmy z boku kwestię tego kto w Polsce może sobie pozwolić na pracę za 1286 zł na rękę miesięcznie (bo na tyle przekłada się wynagrodzenie minimalne) i czy usługi zamawiane przez sektor publiczny to faktycznie zawsze tak lekkie i nie wymagające kwalifikacji prace, że stawka minimalna jest zupełnie zrozumiała…
Realizowana do tej pory polityka zamówień publicznych zmuszała – poprzez konkurencję cenową – do obniżania płac i rezygnacji z umów u pracę. Stawiało to wielu liderów podmiotów ekonomii społecznej, walczących o zamówienia publiczne, w sytuacji wyboru: wziąć zlecenie i przetrać, czy ryzykować rozwiązanie, ale trzymać się elementarnych wartości, jakie powinny przyświecać sektorowi: tworzenia godnych miejsc pracy, dbałości o przyzwoite relacje pracodawca-pracownik. Tu smutne, że to właśnie państwo stworzyło tego rodzaju klimat dla tak potrzebnych naszemu społeczeństwu podmiotów. Marna pociecha w tym, że w końcu widać pewne regulacyjne przesłanki do poprawy tej sytuacji, czyli, że system się uczy. Szkoda, że system uczy się tak wolno.
Środowiska organizacji pozarządowych powinny nie ustawać w naciskach, by stosowanie klauzul społecznych było raczej regułą niż wyjątkiem. Inaczej pogłębiane będzie zjawisko polegające na przewadze konkurencyjnej prywatnych podmiotów tnących koszty „do kości”, pozbawiających pracowników należnych im praw, a nawet – co sygnalizują osoby aktywne w dziedzinie zamówień publicznych – zatrudniających pracowników w części lub w całości na czarno.
Kamil Fejfer dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl
- Kwoty, od których zleceniodawcę obowiązuje zgłoszenie procedury zamówienia do Urzędu Publikacji Unii Europejskiej, co ma otworzyć proces zamówień publicznych dla unijnych podmiotów spoza kraju-zleceniodawcy. Wyróżnionych jest sześć progów – trzy dla robót budowlanych i trzy dla zamówień dostaw lub usług. W tym drugim przypadku, w zależności od typu instytucji, w 2014 roku obowiązywały progi 134 tys. euro, 207 tys. euro i 414 tys. euro. Warto dodać, że udział podmiotów zagranicznych w realizacji zamówień publicznych w Polsce – i to tych przekraczających wspomniane progi – sięga zaledwie 3%.
** Z punktu widzenia formalnego terminy „mikrofirma”, „mała firma” itd. definiowane są z użyciem dwóch kryteriów: zatrudnienia i rocznych obrotów.
Niniejszy tekst powstał w ramach projektu „Ośrodek Wspierania Ekonomii Społecznej w subregionie warszawskim”, na podstawie umowy nr UDA-POKL.07.02.02-14-031/11-00, z Poddziałania 7.2.2 Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki – Wsparcie ekonomii społecznej.
Źródło: Portal Ekonomiaspoleczna.pl