Spotkałem wiele spółdzielni socjalnych, które miały poważne problemy ze startem. Problem ten był szczególnie widoczny zanim powstały instytucje udzielające wsparcia początkującym kooperatystom. Mądra polityka samorządu może przynieść rozkwit spółdzielni i miejsca pracy.
Właściwy człowiek w butach starosty
– Moimi działaniami powodowały obowiązki moralne, wynikające z katolickiej nauki społecznej. Będąc w samorządzie można po prostu administrować, ale można też aktywnie zmieniać rzeczywistość. Dlatego współtworzyłem warsztaty terapii zajęciowej (WTZ), dom dziennego pobytu (DDP) dla osób z zaburzeniami psychicznymi oraz centrum integracji społecznej (CIS). Widząc pozytywne efekty tych działań, dla podopiecznych i ich rodzin, postanowiłem pójść krok dalej i spróbować spółdzielczości socjalnej – wspomina Krzysztof Kozicki.
Zdaniem wicestarosty zasiłki na dłuższą metę nie rozwiązują problemów, a jedynie uzależniają beneficjentów od systemów wsparcia. – Dzieci klientów pomocy społecznej bardzo często też się nimi stają. Mam już setki dowodów, każdy z nich z konkretnym nazwiskiem, że aktywne formy wsparcia, pomagają odnaleźć się ludziom w pracy i codziennym życiu – wyjaśnia Kozicki. Dodaje, że prawo w tym zakresie jest już dobre, problemem pozostaje słaba jego znajomość wśród samorządowców.
Nieudany początek – cenna nauka
Pierwsza spółdzielnia socjalna w Łomży powstała dla absolwentów Centrum Integracji Społecznej. – Wydawało mi się, że te osoby będą przygotowane do tego, by poradzić sobie z prowadzeniem spółdzielni – wyjaśnia Kozicki. Był wówczas starostą, zaproponował by część pieniędzy na aktywne formy walki z bezrobociem, pozostających w dyspozycji powiatowego urzędu pracy, przeznaczona została na dotacje dla osób zainteresowanych założeniem spółdzielni socjalnej.
– Operujemy określonymi środkami. Podmioty ekonomii społecznej już działające, prosimy o wcześniejszą informację o chęci otrzymania dotacji. Jeśli zamrozimy pieniądze na ten cel i ich nie wydamy w ciągu roku, wówczas nie możemy się ubiegać o nowe – wyjaśnia dyrektor PUP, Mieczysław Bieniek.
Pomimo wsparcia finansowego spółdzielnia nie przetrwała. – Te osoby nie były mentalnie i organizacyjnie przygotowane do prowadzenia własnej działalności – przyznaje Kozicki.
Gorzka lekcja nie zniechęciła samorządowca do dalszych działań. – Zrozumiałem, że początkującym spółdzielniom należy pomóc nie tylko finansowo – wspomina Kozicki. W 2009 roku starostwo sięgnęło po środki z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Z otrzymanych pieniędzy stworzono funkcję „anioła stróża”, który wspiera spółdzielców w procedurach, doradza w początkowym zarządzaniu oraz mediuje jeśli pojawiają się tarcia wewnętrzne.
Projekt Spółdzielnia socjalna moją szansą na pracę był skierowany do 15 osób. Widząc duże zainteresowanie, kilka osób w PUP wyspecjalizowało się we wspieraniu podmiotów ekonomii społecznej. W efekcie szkoleń, zostały złożone dwa wnioski na utworzenie kooperatyw, z których zrodziły się spółdzielnie socjalne Info Card (zatrudniający 9 osób) i Awans (zatrudniający 6 osób). Obie funkcjonują do dziś w branży call centre.
Skorzystały z wydzielonego w PUP funduszu na tworzenie kooperatyw, choć jak same przyznają, zrobiły to nieco z przypadku. – Środki na inne rodzaje przedsiębiorstw były już rozdysponowane, zostały tylko na spółdzielnie. Wszystko to było dla nas nowe, musiałyśmy się tego uczyć i do dziś się dokształcamy – przyznaje Barbara Duda, prezes spółdzielni socjalnej Alexis. Zaraz dodaje – Spodobało nam się, że to twór wspólny, że razem się buduje, a nasze głosy są równe. Tak się zaczęła nasza wielka przygoda ze spółdzielczością socjalną.
Alexis – dziecko urzędu pracy
W powiecie jest wiele innych osób, które mają pomysł na działalność, ale nie mają środków. – Często tacy ludzie trafiają do nas, tu po raz pierwszy słyszą o spółdzielniach socjalnych i zdobywają niezbędną wiedzę. Sądzę że niedługo, dzięki temu pojawi się więcej kooperatyw – wyjaśnia Beata Kozicka, prowadząca biuro Inkubatora Ekonomii Społecznej w Piątnicy.
Ponieważ Alexis była pierwszą spółdzielnią socjalną, której się udało, dyrektor Bieniek określa ją jako dziecko urzędu pracy. Początki były trudne. – Miałyśmy problemy z pozyskaniem środków. Potrzebowałyśmy 2,5 tys. na osobę. Nikt nam nie chciał tych pieniędzy poręczyć, bo kiedy słyszano, że 5 osób, że spółdzielnia, to ludzi bali się czy nam to wypali – wspomina Barbara Duda.
Kiedy tylko spółdzielnia powstała, panie zaczęły od dzwonienia do dawnych kontrahentów i nawiązywania współpracy. – Znali nas, wiedzieli, że dotrzymamy terminów i że gwarantujemy wysoką jakość – mówi prezeska Alexis. Niemniej pierwszy rok był drogą przez mękę. Pozyskane środki z PUP wystarczyły na przygotowanie hali produkcyjnej, ale trzeba było zapłacić za surowce, a potem czekać na pieniądze za towar. Jednocześnie wnoszenie opłat za lokal i media oraz wypłaty dla pracowników. Przy produkcji masowej to poważna przeszkoda.
– Pierwsze pół roku, to była ciągła niepewność – wspomina Bogumiła Sulewska. Problem udało się rozwiązać dzięki dodatkowej zrzutce spółdzielczyń i jednemu z kontrahentów, szybko płacącemu za towar.
Spółdzielnia Awans została utworzona, przez grupę znajomych, którzy mieli wspólne doświadczenia zawodowe i pozostawali bez zatrudnienia. – O możliwości stworzenia sobie pracy dowiedzieliśmy się w starostwie i trafiliśmy na kursy, przygotowujące nas do poprowadzenia własnej działalności – mówi Artur Mierzejewski, prezes Awansu. Podobnie panie, które utworzyły Alexis, wcześniej pracowały razem, niektóre przez 20 lat.
– Wiele nam dało to, że się znałyśmy, wspólnie przez lata dzieliłyśmy troski i radości, często się spotykałyśmy – twierdzi Duda. Spółdzielnia socjalna Info Card powstała z osób, które starały się o pracę w IT Card, który z kolei chciał nawiązać współpracę ze spółdzielnią, na zasadzie outsourcingu. Chętni skorzystali z projektu, który realizował powiat.
Nadal (współ)działają
Zgodnie z początkowym pomysłem Awans prowadzi działalność call center – Obsługujemy firmę z branży telekomunikacyjnej, ale wcześniej była to np. branża ubezpieczeniowa – objaśnia Mierzejewski. Obecnie członkami spółdzielni jest pięć osób i tylko one mają stabilne umowy o pracę, spośród ok. 30 zatrudnionych. Pozostałe w większości pracują na podstawie umowy-zlecenia. – Mamy sezon letni, więc w większości są to osoby młode, dla których jest to pierwsze doświadczenie zawodowe – wyjaśnia Artur Mierzejewski.
Są też osoby starsze, niektóre dłużej pracujące. Szef spółdzielni deklaruje, że myśli o zatrudnieniu ich na etaty a z czasem o przyjęciu w poczet kooperatystów. – Niektórzy dopytują o możliwość trwalszego związania się z nami. Umowy „na stałe” pozytywnie wpłyną na stabilność firmy – deklaruje prezes Awansu. Być może część obecnych pracowników, niebawem otworzy własną spółdzielnię, blisko współpracującą z Awansem.
Info Card prowadzi ścisłą współpracę ze swym partnerem, obsługując banki, w znacznej mierze spółdzielcze. Dziewięciu członków założycieli spółdzielni nadal w niej pracuje, zatrudniając kolejnych dziewięć osób spoza własnego grona. W najbliższym czasie kooperatyści chcą przyjąć kolejne pięć osób. – To nowe osoby, które biorą udział w kolejnym projekcie – wyjaśnia Emila Sarnacka, ze spółdzielni Info Card. Pod względem stabilności pracy, Info Card wypada lepiej od Awansu, wszyscy pracownicy mają etaty. – Operujemy cennymi danymi naszych klientów, więc „umowy śmieciowe” nie wchodzą w grę – wyjaśnia Sarnacka.
Niedawno panie z Alexis zmieniły siedzibę na bardziej przestronną, gdzie mogły utworzyć więcej stanowisk pracy i zwiększyć produkcję. Było to możliwe dzięki przychylności władz miejskich. – Jeszcze negocjujemy, ale koszty będą się sprowadzały głównie do opłat za media. W znalezieniu budynku i negocjacjach wspiera nas pan wicestarosta – wyjaśnia Elżbieta Świtaj, obsługująca administrację i finanse w kooperatywie. W tym samym budynku ma niebawem powstać CIS i Regionalne Centrum Ekonomii Społecznej, wspierane przez władze miejskie i powiatowe. – W ten sposób powstanie tu swoiste zagłębie ekonomii społecznej – cieszy się Krzysztof Kozicki.
Obecnie Alexis współpracuje z 30 osobami, w znacznej mierze zatrudnionymi na umowę o pracę. – W niedalekiej przyszłości chcemy, by panie pracujące na umowę o dzieło przechodziły na umowę o pracę – deklaruje Elżbieta Świtaj. Udało się nawet wypracować podwyżki, choć jeszcze niewielkie.
Grono kooperatystek się poszerza, niedawno przyjęły Mariannę Kamińską, którą wcześniej szkoliły na szwaczkę, w ramach współpracy z MOPS-em. Pani Kamińska ma orzeczoną niepełnosprawność, stworzenie jej miejsca pracy zostało sfinansowane ze środków PFRON. W niedługim czasie grono spółdzielczyń ma się powiększyć o kolejne 3 osoby. Kobiety współpracują z PUP-em i MOPS-em, dzięki którym przyjmują na staże, prace interwencyjne i przyuczają do zawodu.
– Dziewczyny szybko i chętnie się uczą. Mogą przychodzić następne – mówi Elżbieta Piaszczyńska, pakująca pościele wyprodukowane przez kooperatywę. Planują też podnieść standard szwalni, choć pracują na jednych z najlepszych maszyn na rynku.
Nowych kontrahentów kobiety pozyskują głównie przez wysoką jakość, która jest znana w branży. Kooperatystki wspominają, że początkowo formuła spółdzielni socjalnej przeszkadzała im a, klienci podchodzili nieufnie do tego tworu. – Teraz, kiedy już jesteśmy znane, nikt nas o to nie pyta – wyjaśnia prezes.
Natomiast łyżki dziegciu dostarcza sytuacja na rynku. Cenę surowców ustala dostawca, zaś produktu odbiorca. Kobiety muszą tak planować i negocjować, by zmieścić się między obiema stronami i odnotować zysk. Między innymi dlatego spółdzielczynie sięgnęły po inne środki. W ubiegłym roku zrealizowały pierwszy mały projekt z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich (FIO), w tym roku prowadzą kolejny, nieco większy.
Każda ze spółdzielni pozyskuje klientów własnymi metodami. Awans jest bardzo aktywny na portalach społecznościowych, gdzie informują o swoich możliwościach. – Mamy sporo propozycji współpracy – chwali się pan Artur. Obecnie główne dochody kooperatywa uzyskuje ze ścisłej współpracy z jedną z wiodących na rynku firm, dla której jest jednym z głównych partnerów i która chce rozwijać spółdzielnię wraz z sobą.
Info Card ściśle współpracuje z IT Card oraz z Bankiem Polskiej Spółdzielczości, rzadziej z innymi podmiotami. – IT Card jest naszym patronem, to od nich mamy połowę zleceń, to oni nas polecili Bankowi BPS i polecają innym kontrahentom – wyjaśnia Sarnacka. Ścisła współpraca sprawiła, że spółdzielnia miała ułatwiony start, w porównaniu do innych kooperatyw, które zwykle borykają się z problemami finansowymi do pierwszych pieniędzy za wykonane prace.
– Jedynym problemem, na jaki się natknęliśmy, to brak pieniędzy w PUP na zwrot składki ZUS, który mogą uzyskać spółdzielnie w pierwszym okresie działania – wyjaśnia pani Emilia. Niestety w „pośredmiaku” zabrakło środków na ten cel.
Choć starostwo aktywnie uczestniczyło w zakładaniu spółdzielni socjalnych, obecnie traktuje je jako samodzielne, niezależne byty. W czasie trwania projektu kooperatyści byli nadzorowani. – Pozostały więzy przyjaźni, szczególnie z paniami z Alexis, które często korzystają z porad pana Krzysztofa.
Spółdzielczy duch
Opisywane kooperatywy w różny sposób podchodzą do bycia spółdzielnią socjalną i wynikających z tego faktu obowiązków. Awans na stronie www nie informuje o swym statusie, choć jego szef twierdzi, że tego nie ukrywają, a nawet się chwalą. – Nazwa spółdzielnia socjalna kojarzy się z marginesem społecznym i tak byliśmy na początku odbierani – wyjaśnia Emilia Sarnacka.
Info Card ma niestandardowy dla spółdzielni socjalnej model zarządzania. – Baliśmy się, że nie dogadamy się między sobą, zatrudniliśmy więc prezesa z zewnątrz, który podejmuje decyzje – wyjaśnia pani Emilia. Wyboru dokonano… we współpracy z IT Cardem i jest nim jeden z dyrektorów tej firmy. – Ten model świetnie się sprawdza i spółdzielnia się rozwija – deklaruje Sarnacka. Oczywiście – tak jak w każdej spółdzielni – najwyższą władzą jest walne zgromadzenie członków.
Zupełnie inaczej postępuje Alexis, która na wszystkich materiałach chwali się, że jest pierwszą spółdzielnią socjalną w Łomży. Kobiety w praktyce realizują Deklarację Spółdzielczej Tożsamości, uchwaloną podczas Kongresu Międzynarodowego Związku Spółdzielczego w Manchesterze w 1995 roku
Kobiety dbają o atmosferę w pracy – Zawsze przy okazji imienin czy urodzin organizujemy wspólne spotkania przy kawie i ciastkach. To też są chwile, kiedy możemy odetchnąć, podzielić się swoimi sprawami – mówi prezes.
– W czasie przeprowadzki i przyszykowywania nowego pomieszczenia, każda z nas wiedziała co robić. Nikomu nie trzeba było wydawać poleceń, ładowałyśmy, zamiatałyśmy itp. Wszystko zrobiłyśmy same – wspomina pani Świtaj. – Ważne jest dla nas, by każdy czuł się tu dobrze. Jesteśmy tu na równych prawach, więc razem musimy dbać o to, byśmy mogły dalej razem pracować – wyjaśnia p. ani Duda.
Spółdzielczynie podkreślają, że z formuły swego przedsiębiorstwa są bardzo dumne – W końcu to my przetarłyśmy szlaki! – wyjaśnia pani Barbara. Panie na tyle uwierzyły we własne siły, że wystartowały w konkursie na najlepsze przedsiębiorstwo społeczne roku, organizowanego przez Fundacje Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych. Na wizytę studyjną, towarzyszącą konkursowi, obiecał przybyć jeden z głównych kontrahentów, szef jednej z największych firm w tej branży. Zrobił to w drodze na wakacje.
Nie tylko spółdzielnie
W powiecie łomżyńskim zarejestrowanych jest ponad 6 tys. bezrobotnych. – Realne bezrobocie jest wyższe, np. u mnie w gminie oficjalnie wynosi ponad 13%, sądzę że faktycznie bez pracy pozostaje ok. 30% mieszkańców. Po prostu na wsiach mamy gigantyczne bezrobocie ukryte – wyjaśnia Zenon Białobrzeski, wójt gminy Zbójna.
– W sferze polityki społecznej, czy zadań komunalnych jest wiele prac, np. utrzymanie zieleni czy opieka nad osobami zależnymi, które nie są atrakcyjne dla podmiotów komercyjnych, te zadania można zlecać np. spółdzielniom socjalnym – mówi Kozicki.
Przewaga spółdzielni, nawet utworzonej przez gminę, nad typowym zakładem komunalnym polega na tym, że ma większą łatwość w podejmowaniu działań i zarabianiu poza zleceniami od gminy. Przy czym podejmuje ona swoje ryzyko i swoją odpowiedzialność. – Jednostka komunalna jest zawsze bardzo zależna od budżetu samorządu, który ten zakład powołał i jest mniej motywacyjna do pracy. To także korzystne dla gminy, bo daje ona ofertę, a podmioty ekonomii społecznej mogą się o nią ubiegać, jeśli jest ona dla nich opłacalna – wyjaśnia pan Krzysztof.
Wicestarosta sądzi, że ekonomia społeczna nie wchłonie całej rzeszy bezrobotnych. – Przedsiębiorstwa społeczne mogą być uzupełnieniem rynku pracy. Nie zastąpią dużych zakładów pracy. To miejsce dla osób w sposób szczególny defaworyzowanych – twierdzi Krzysztof Kozicki, a wójt Białobrzeski dodaje – Jeśli uda się utworzyć kilka, kilkanaście spółdzielni, to będzie praca dla kilkudziesięciu, a może więcej, osób. W skali mojej gminy to już bardzo dużo.
By wesprzeć rynek pracy, starostwo zorganizowało szereg szkoleń zawodowych, przydatnych nie tylko w spółdzielniach socjalnych, np. prawa jazdy różnych kategorii, na operatora koparko-ładowarki, czy szkolenia księgowych. – Samo przejście szkoleń pozytywnie wpływało na chęć i odwagę podjęcia pracy – zauważa Kozicki. Jeżeli w regionie pojawiają się firmy, potrzebujące pracowników w danym fachu, organizowane są szkolenia w pod zapotrzebowanie rynku pracy.
Odniesione sukcesy nie pozostały bez wpływu na inne instytucje, np. okoliczne OPS-y zaczęły prowadzić szkolenia zawodowe na opiekuna osób starszych, malarzy, glazurników itp. Co ważne różne instytucje coraz chętniej ze sobą współpracują i np. Alexis prowadzi szkolenia dla przyszłych krawcowych, na zlecenie OPS.
W latach 2007–2010, starostwo zrealizowało projekty społeczne, za kwotę 42 mln zł. Pieniądze te pozwoliły tworzyć nowe inicjatywy i rozbudowywać już istniejące, np. zwiększenie liczby uczestników WTZ. Z kolei, w latach 2011–2012 już udało się pozyskać 7,5 mln zł, a prawdopodobnie to nie koniec.
Wszystkie te środki powiat pozyskał w trybie konkursowym. Podstawą okazał się dobry projekt i dobrze zrealizowane poprzednie projekty. – Staramy się pisać projekty wykonalne, pod konkretne potrzeby. Jeżeli w poprzednich projektach mieliśmy założyć jedną spółdzielnię i zapewnić 7 miejsc pracy, udawało się założyć dwie i 16 miejsc pracy – chwali się Kozicki.
Pionierzy nigdy nie mają łatwo. Każdy projekt realizowany przez starostwo przeszedł kontrole. Ponadto zostały sprawdzone przez NIK i policję. Pomimo wielu kontroli, jakie przeszło starostwo, nigdy nie wykazano żadnych nieprawidłowości. Sam wicestarosta niechętnie o tym mówi: – Wolę propagować ekonomię społeczną. Jeśli inni przeczytają o kontrolach, to będą się bali. Wielu ludzi myśli, że jeśli jest kontrola, to znaczy że coś jest nie tak, bez względu na jej wynik.
Innym problemem są opisywane trudności na początku działalności. Mieczysław Bieniek proponuje zmiany w przepisach, które ułatwiłyby rozpoczynanie działalności spółdzielni socjalnych: – Dla początkujących przedsiębiorców został stworzony Fundusz Poręczeń Kredytowych, moim zdaniem od bezrobotnych nie powinien on pobierać żadnych prowizji. Przecież z taką ideą był tworzony. Nie rozumiem czemu dla nowych spółdzielni socjalnych wysokość dotacji wynosi czterokrotność średniej pensji, zaś dla innych sześciokrotność. To nierówność, a przecież państwu właśnie na takich podmiotach powinno zależeć.
Sięgnąć dalej
Krzysztof Kozicki wychodzi daleko poza obowiązki, jakie na nim spoczywają. Wielokrotnie prowadził spotkania dla samorządowców, pokazując na nich w jaki sposób można wspierać ekonomię społeczną. – Po każdym z nich dzwonili wójtowie, kierownicy OPS-ów, dyrektorzy PUP-ów i PCPR-ów z dodatkowymi pytaniami. Dzięki nim coraz więcej inicjatyw pojawia się w podlaskim, które w spółdzielnie socjalne jest ubogie. Sądzę, że zainteresowanie samorządowców rośnie, bo jako samorządowcowi łatwiej mi dotrzeć do kolegów – cieszy się wicestarosta. Udziela się także na forum Wojewódzkiej Rady ds. Ekonomii Społecznej, a ostatnio promuje stosowanie klauzul społecznych.
Taka postawa przynosi efekty. W Łomży, w spółdzielniach socjalnych pracuje 76 osób, w DDP, WTZ i przy obsłudze projektów – kolejnych kilkadziesiąt. Dla wicestarosty to wciąż za mało, dlatego z jego inspiracji pisane są kolejne projekty i organizowane szkolenia. Ich efektem ma być powołanie 4 kolejnych spółdzielni, ze wsparciem 30 osób oraz, w niedalekiej przyszłości, we współpracy z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Rozwojowych ma powstać Ośrodek Wsparcia Ekonomii Społecznej na subregion łomżyński, w ramach którego wsparcie znajdzie 40 osób chcących otworzyć spółdzielnie socjalne.
Na pieniądze z nowych projektów mogą także liczyć już istniejące podmioty. – Jeśli powstaną nowe spółdzielnie, PUP chętnie wesprze ich refundacją składek do ZUS, stażami, pracami interwencyjnymi, a po pół roku działalności z przyjemnością udzielimy im dotacji na tworzenie nowych miejsc pracy – deklaruje Bieniek.
Jedna ze wspomnianych spółdzielni socjalnych ma powstać w gminie Zbójna – Jest pięć odważnych kobiet, które mają wystartować we wrześniu. Zaczną od gospodarki komunalnej, a później wspólnie planujemy, by zajęły się opieką nad starszymi i dziećmi. Damy im pierwsze zlecenia, by się nie zniechęciły, a później liczymy na to, że się rozwiną i zatrudnią więcej osób – deklaruje wójt Białobrzeski, dodając, że przy przetargach będzie stosował klauzule społeczne.
Choć jeszcze nie wiadomo, jak rozwinie się działalność spółdzielni socjalnej, wójt już myśli o kolejnych, działających w sferze turystyki.
– Jeśli tej pierwszej wyjdzie, to chętnych na pewno będzie więcej. Mamy znakomite tereny, o czym świadczy fakt, że cała gmina jest objęta różnymi formami ochrony przyrody. Wiele pracy jest w obsłudze rolnictwa. Na Zachodzie ilość rolników jest niewielka, ale tylko w przetwórstwie pracuje 3–4 razy więcej osób – wybiega do przodu Białobrzeski i dodaje: – W poprzednim systemie wielu ludzi się zraziło do spółdzielczości, bo nie zawsze one funkcjonowały jak należy, ale to jest przyszłość, choćby dlatego, że we współpracy można osiągnąć więcej, niż indywidualnie.
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl