Stowarzyszenie na rzecz Postępu Demokracji ERWIN aplikowało o grant Parlamentu Europejskiego. Aplikowało i grantu nie dostało. Teraz opisuje tajemnicze powodu odrzucenia wniosku:
Czy ktoś może rozwiązać pewną zagadkę
Parlamentu Europejskiego? Trafna odpowiedz chyba warta będzie
Nagrody Nobla, bo … Lepiej po kolei.
Jesteśmy niewielkim Stowarzyszeniem z niezłym
dorobkiem (14 dość dużych zrealizowanych projektów, 11 publikacji,
4 filmy dokumentalne itd. w ciągu 6 lat istnienia). Więc któregoś,
niezbyt pięknego i słonecznego, aczkolwiek zachęcającego do pracy
dnia, w ramach ogłoszonego przez chyba bardzo poważną instytucję –
Parlament Europejski, konkursu grantowego (DIRECTORATE-GENERAL
INFORMATION – Info/2006/03) przygotowaliśmy projekt My Motherland –
United Europe, w którym opisaliśmy to co MY (N.B. – nasze
Stowarzyszenie, a nie ktoś innym) proponujemy. Standardowa,
normalna procedura – albo jesteśmy warci grantu, albo nie. Cóż, raz
jesteśmy „mądrzy”, raz „słabi” lub „głupi” (lub i jedno i drugie).
Formalnie też wszystko było w porządku, co potwierdził list z ww.
instytucji – Parlamentu.
Jednak okazało się, iż nie byliśmy do końca
dobrzy…
Odmowa, to odmowa i nie ma żadnej tragedii –
widocznie inni byli lepsi, więc trzeba starać się być lepszym
następnym razem. I nie byłoby w tym wszystkim nic zadziwiającego,
gdyby… nie otrzymanie odmowy z następującym uzasadnieniem: "The
applicant is considered to be acting as intermediary organisation"
– „Aplikant (czyli nasze Stowarzyszenie), jest uważany za
organizację działającą jako pośrednik”. Wuaaaaaaaaaaaaaaaaa! Wow!
Jak? Jakim cudem? W projekcie nie było ani jednego słowa o
jakimkolwiek pośrednictwie?
Więc mamy problem i dylemat raczej natury
filozoficznej, albowiem Parlament… znalazł czarnego kota w ciemnym
pokoju, chociaż nie było go tam. Czyli w naszym przypadku ów
symbiotyczny sylogizm brzmi: Stowarzyszenie może być pośrednikiem
chociaż w żaden sposób nie zamierza nim być i… nic o tym nie
napisaliśmy w projekcie.
Może rzeczywiście mamy rozdwojenie jaźni i
powinnyśmy zastanawiać się nad istotą problemu z perspektywy
behawioralnej?
A może trzeba jakoś inaczej tłumaczyć bądź
zinterpretować uzasadnienie? Wszakże kto ma wytłumaczyć, o co
chodzi, jeśli nie sam Parlament Europejski? Gwoli sprawiedliwości
(z pokorą przyjmując bezapelacyjną decyzję) bardzo uprzejmie i
grzecznie poprosiliśmy ww. instytucję o jakiekolwiek wyjaśnienie,
ale… nie ma i nie będzie odpowiedzi. Przecież chłopaki nie będą
zajmować się drobiazgami! Skoro mówią, że widzą jak nieistniejący
czarny kot chodzi w ciemnym pokoju, to kot jest tam i już!
Chyba już rozumiecie na czym polega
zagadka:
a) co tu robić, aby znaleźć czarnego kota w
ciemnym pokoju, szczególnie gdy nie ma go tam?
b) jeśli my wybieramy Parlament Europejski,
który nas tak czy owak kontroluje, to czy też my odpowiadamy za
dokonane przez parlament Europejski wybory?
Życzę powodzenia w poszukiwaniach odpowiedzi na
nierozwiązywalne pytania.