Internet łączy 194 kraje i skupia 600 mln użytkowników. Jak zatem, w warunkach globalnej sieci komputerowej, uchronić dzieci? Nad tym zastanawiali się uczestnicy Ogólnopolskiej Konferencji, która odbyła się 9 grudnia 2002 roku w Sali Kolumnowej Sejmu RP.
Z dużą niecierpliwością oczekiwałam na spotkanie znanych osobistości z dziedziny pedagogiki, psychologii, a także przedstawicieli MENiS-u i Ministerstwa Kultury. Debata poświęcona edukacyjnym walorom Internetu, a jednocześnie zagrożeniom płynącym
z korzystania z sieci przez najmłodszych była niezwykle ciekawym kąskiem dla mnie – przyszłego pedagoga i zwolennika nowych technologii. Spodziewałam się nie tylko wysłuchać wartościowych opinii profesorów, ale miałam także zamiar wziąć udział w burzliwej dyskusji, która w moim mniemaniu, miała się zawiązać. W rezultacie wysłuchałam 9 referatów, a w dyskusji nie zabrałam głosu, gdyż najzwyczajniej w świecie zabrakło czasu. Ale wszystko po kolei…
Konferencję „Dziecko a Internet. Szanse – zagrożenia” wyraźnie dzieliła się na dwie części. W pierwszej z nich, którą otworzył Rzecznik Praw Dziecka - Paweł Jaros, prelegenci rozprawiali o zagrożeniach czyhających w sieci na najmłodszych. Była oczywiście mowa o szerzeniu pornografii, wykorzystywaniu nieletnich przez pedofilii, wulgaryzacji i zubożeniu języka, a także zmianach tożsamości. Pojawił się także problem prawnej ochrony praw dziecka, nieadekwatności polskiego prawa i co ciekawe uzależnień od Internetu, czyli tzw. siecioholizmu. „Obóz zwolenników” Internetu reprezentował Wacław Strykowski - profesor Uniwersytetu im. A Mickiewicza w Poznaniu i redaktor naczelny kwartalnika „Edukacja medialna”, a także Grażyna Staniszewska – Senator RP. Kilka pochlebnych zdań wygłosiła również prof. Maria Braun-Gałkowska mówiąc o oddziaływaniu Internetu na dzieci.
Na koniec kilka wniosków, które na pewno wydadzą się Wam oczywiste. Bez wątpienia Internet stanowi kolejne medium w pedagogice. Jest doskonałym lekarstwem na nudę szkolną oraz lenistwo uczniów i nauczycieli, ułatwia komunikację i daje olbrzymie możliwości w poszerzaniu wiedzy i zainteresowań, zwłaszcza osobom niepełnosprawnym. Ale oczywiście jest także druga strona medalu. Anonimowość kontaktów internetowych sprzyja kształtowaniu negatywnych postaw, upośledzeniu umiejętności językowych, a co gorsze, Internet jest środkiem nagminnie wykorzystywanym do niecnych celów przez zboczeńców czy sekty.
Co zatem należy robić? Zabraniać dzieciom korzystania? Czy może zakładać filtry rodzinne, które i tak nie są przystosowane do polskich realiów i z łatwością można je obejść? Jak twierdzi autor książki Intermedialność w kulturze XX wieku „ Internet to statek nowej generacji, dla którego nie udało się stworzyć nowego systemu nawigacji”. Aby zatem nasz edukacyjny statek dopłynął szczęśliwie do portu, trzeba stworzyć odpowiedni system nawigacji. Równolegle z wprowadzeniem do szkół wiedzy informatycznej trzeba rozpocząć edukację medialną, aby dzieci i młodzież wiedzieli jak posługiwać się Internetem, aby przynosiło to pożądane efekty. Należy edukować nie tylko dzieci i młodzież, ale przede wszystkim rodziców i nauczycieli. To właśnie na dorosłych spoczywa największa odpowiedzialność, gdyż jak spuentował rozważania jeden z uczestników konferencji
„Internet nie jest żadnym zagrożeniem dla dzieci. Tym zagrożeniem są tylko dorośli”. A zatem nie można pomijać wychowania i ogromnej roli rodziców i nauczycieli w tym procesie. Całą energię należałoby skupić na dokształcaniu dorosłych i kreowaniu dobrej oferty dla najmłodszych, a nie, jak to bywało dotychczas, na formułowaniu zakazów. Zakazany owoc zawsze smakuje lepiej, ale przecież dobrego jabłka robak nie zepsuje…
Źródło: inf. własna