Z osobistej perspektywy uczestnika i sprawcy – w sprawie rekomendacji do KM FIO
JAKUB WYGNAŃSKI: Chciałbym tym listem odnieść się do sprawy, która od pewnego czasu budzi emocje w części środowiska pozarządowego. Takie właśnie – osobiste – odniesienie się wydaje mi się ważne, ponieważ w największej mierze to ja (jako przewodniczący Zespołu ds. dialogu RDPP) odpowiedzialny byłem za taki, a nie inny wynik rekomendacji do Komitetu Monitorującego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.
Formalnie rzecz biorąc każdy z członków Rady miał okazję zapoznać się z kandydaturami, głosować w ich sprawie i przyjąć lub odrzucić sugestie sformułowane przez kierowany przez mnie Zespół. Jednak w takich sytuacjach największa odpowiedzialność spoczywa właśnie na tych, którzy formułują kształt rekomendacji – szczególnie wtedy, gdy decyzje (tak jak było w tym wypadku) zapadają w formie obiegowej. Raz jeszcze podkreślę, że wypowiedź ta ma charakter osobisty i w żadnej mierze nie może być traktowana jako stanowisko Rady jako takiej, ani żadnego z jej członków poza mną samym.
Tym listem i przyjęciem na siebie odpowiedzialności za taki stan rzeczy mam nadzieję ochronić koleżanki i kolegów z Rady oraz osoby rekomendowane do Komitetu Monitorującego od ataków, a nawet słów pogardy, jakie pojawiały się w wypowiedziach, z którymi miałem okazję się zapoznać (m.in. w anonimowych komentarzach na portalu ngo.pl).
Nie twierdzę, że procedura formułowania listy członków KM FIO nie mogłaby być lepsza. Faktem jest też, że istotnie dokonując wyboru przeoczyliśmy wymóg umieszczenia w KM osób delegowanych przez regionalne federacje. To oczywisty błąd. Moim zaniedbaniem (w pewnym sensie technicznym) było też to, że zaraz po udzieleniu rekomendacji przez Radę sześciu osobom, nie zwróciłem się do nich z prośbą o to, aby bezzwłocznie postarały się spośród pozostałych kandydatów wyłonić swoich zastępców. Wówczas lista liczyłaby 12 osób i w sposób oczywisty byłaby znacznie bardziej różnorodna.
Procedurę tego rodzaju stosowaliśmy po raz pierwszy, stąd jej brzemienne w skutkach niedociągnięcia. Jednocześnie wiele wskazuje na to, że stosowana była ona także po raz ostatni, wziąwszy pod uwagę fakt, że na ukończeniu są prace nad propozycją RDPP w sprawie wyłaniania członków Komitetów Monitorujących w tzw. nowym okresie programowanie, który ma być oparty o tryb wyborów. Z ramienia RDPP odpowiedzialny jestem za koordynację tych prac. Propozycja ta będzie przedmiotem otwartych konsultacji i w oparciu o jej ostateczny kształt będą wybierani członkowie komitetów monitorujących (w szczególności przy regionalnych programach operacyjnych). Mogę ubolewać, że owa „ordynacja wyborcza” nie była dopracowana w momencie wyborów KM FIO i że tym samym „skazani” byliśmy na tryb „rekomendacyjny”, a co za tym idzie subiektywny osąd tych, którzy muszą dokonać owych rekomendacji.
Warto o tym pamiętać, bo z dyskusji i tonu, jaki towarzyszy komentarzom, można odnieść wrażenie, że chodzi o delegowanie pracowników poszczególnych organizacji i za ich pośrednictwem „kontrolowanie” FIO oraz przechwytywanie go na rzecz swojej organizacji. To grube nieporozumienie. Każdy, kto ma pojęcie o funkcjonowaniu tego rodzaju ciał wie, że jest to wymagającą i pełniona społecznie funkcja. W dotychczasowej praktyce mamy często problem z zaniechaniem, absencją i biernością członków tego rodzaju ciał. Może to zaskoczyć uczestników dyskusji, ale osobiście uważam, że najlepsza byłaby sytuacja gdyby w KM FIO zasiadały osoby o olbrzymim autorytecie, wrażliwe na kwestie obywatelskie, ale niekoniecznie pracownicy organizacji.
W moim przekonaniu, mimo wszystkich podnoszonych zastrzeżeń (z których przynajmniej część uznaję za uzasadnione), jakość sześciu osób, które ostatecznie znalazły się na liście rekomendowanych, była bardzo wysoka i to właśnie wydaje mi się najważniejsze. Poza osobistymi przymiotami (doświadczeniem, autorytetem) zostały one także dobrane ze względu na uzupełniające się kompetencje tematyczne (ekonomia społeczna, infrastruktura III sektora, wsparcie dla inicjatyw lokalnych, wykluczenie społeczne, systemowa perspektywa rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, doświadczenia w działalności grantodawczej, a także istotne doświadczenie z poprzedniego KM FIO).
W moim przekonaniu, w przypadku KM FIO kryterium dotyczące lokalizacji siedzib organizacji udzielających rekomendacji danej kandydatce czy kandydatowi (a pamiętajmy, że wśród rekomendowanych są także osoby spoza Warszawy), ma mniejsze znaczenie. Trwam przy swoim, choć rozumiem, że mogą spaść za to na mnie kolejne gromy. Żeby było jasne – na liście kandydatur było znacznie więcej osób, które znam osobiście (także spoza Warszawy) i szanuję ich dorobek. Jest wśród nich także pan Karol Gutsze. Muszę jednak wyznać, że w momencie dokonywania wyboru po prostu uznałem, że przy tak ograniczonej liczbie dostępnych miejsc może lepiej byłoby, gdyby on sam (owszem, działacz lokalny), ale jednocześnie pracownik samorządu, starał się o mandat w KM FIO właśnie z ramienia samorządu lub wystąpił w roli zastępcy któregoś z członków.
Jak rozumiem, za naganne część osób uznała to, że wśród osób rekomendowanych do Komitetu są dwie osoby związane ze Stocznią. O jednej już pisałem – drugą jestem ja sam jako członek RDPP (dla jasności sytuacji nie byłem rekomendowany przez Stocznię i przy moim nazwisku mogłyby pewnie pojawić się inne organizacje). Stawia mnie to w niezręcznej sytuacji. Istotnie bowiem nieskromnie uznałem, że mam dostateczne kompetencje i motywacje do tego, żeby być członkiem KM FIO. Byłem (wiele lat temu) wspólnie z prof. Jerzym Hausnerem pomysłodawcą FIO i jego funkcjonowaniu poświęcam od lat wiele wysiłku – mimo tego, że nie byłem członkiem KM. Byłem też w istotnej części pomysłodawcą trwałego (ustawowego) zakotwiczenia FIO w przyszłości, istotnego zwiększenia jego kwoty, a także jego decentralizacji. Wziąwszy powyższe pod uwagę poprosiłem Radę o rozważanie moje kandydatury na jedno z miejsc, które jest dedykowanie Radzie. Proszę mi wierzyć, że udział w KM w obecnej sytuacji traktuje raczej jako obowiązek niż przyjemność czy przywilej. W czasie całej dyskusji wiele razy, tak jak chyba wszyscy członkowie KM FIO, chciałem z tej funkcji zrezygnować.
Raz jeszcze przypomnę, że początkiem całego „problemu” było to, że zgodnie z wiedzą RDPP po prostu po pierwszym terminie naboru nie spłynęła wystarczająca liczba kandydatur (na posiedzeniu Rady wiedzieliśmy o dwóch). W tych właśnie okolicznościach podjęliśmy decyzję o przedłużeniu naboru. Ustaliliśmy, że w zaistniałej sytuacji jako członkowie Rady aktywnie szukać będziemy kandydatów. Z tego powodu szukałem najlepszych, w moim przekonaniu, kandydatów i kandydatek. Konsekwentnie też popierałem ich kandydatury (co wydaje się logicznym działaniem).
Nie było to zatem żaden spisek, ale konsekwencja takich, a nie innych okoliczności i wiedzy, jaką posiadali członkowie RDPP. Pewnie gdybym wiedział wcześniej, że będzie aż tak dużo chętnych, powinienem odstąpić od namawiania innych osób do kandydowania. Działaliśmy (zarówno ja, jak i one) z przekonaniem, że odpowiadamy na konkretne potrzeby sytuację, a nie jesteśmy źródłem problemów.
Szukając kandydatów do KM FIO brałem pod uwagę wieloletnie obserwacje funkcjonowania tego ciała w przeszłości. Jest dla mnie jasne, że ranga i kompetencje nowego Komitetu muszą być wzmocnione. To, jak będzie on funkcjonował i czy w ogóle przetrwa, zależy w największej mierze od kalibru i determinacji jego członków. Muszą być oni gotowi do formułowania (a jeśli będzie taka potrzeba, do stanowczej obrony) mądrych reguł jego funkcjonowania. Jest dość prawdopodobne, że w przyszłości będą one musiały wręcz walczyć o ciągłość i istnienie tego instrumentu, bo, tak jak w przeszłości, nie zabraknie chętnych, żeby go likwidować czy redukować. Wziąwszy to pod uwagę do kandydowania starałem się namówić zatem osoby, o których wiedziałem z całą pewnością, że sprostają takiej sytuacji. Mówiąc wprost, szukałem nie tylko osób, które zagwarantują rozsądne reguły wykorzystania FIO, ale to, że w ogóle fundusz ten przetrwa i rozwinie się.
Wczytując się w głosy anonimowej krytyki wiele razy z goryczą myślałem o tym, jak głębokie są pokłady niechęci do konkretnych osób, organizacji i ogólnie rzecz biorąc „Warszawy”, postrzeganej jako źródło zła, układów, egoizmu. Ubolewam też, że debacie zwycięża język anonimowych insynuacji i zawiści. Zadziwiające, z jaką łatwością padają słowa, które mają wszystko „wyjaśnić”: żłób, kasa, sitwa, Warszawa. Są one niesprawiedliwe, nieprawdziwe i obraźliwe w stosunku do osób, których działalność zmierza (być może nieudolnie) do poprawy otoczenia działań (w tym finansowych) całego sektora. Kto temu zaprzecza albo wie mało, albo ma złe intencje.
Czas kończyć ten i tak za długi list. Skończę go tam, gdzie zacząłem.
Czuję się w największej mierze odpowiedzialny za zaistniałą sytuację. Zarówno ja, jak i inni członkowie Rady działali z dobrymi intencjami. Rekomendacji dokonaliśmy w zgodzie z własnym sumieniem i wiedzą, ale być może powinniśmy (ja w szczególności) mieć więcej taktycznej wyobraźni w sprawie tego, jakie reakcje wybór ten wywoła.
Chce w tym miejscu raz jeszcze przeprosić koleżanki i kolegów z Rady, a także w szczególności osoby, które zapraszałem do kandydowania (Lidię Kołucką-Żuk, Ewę Kulik, Katarzynę Sadło), że niechcący doprowadziłem do sytuacji, w której stały się pośrednio przedmiotem ataków.
Ze smutkiem informuję, że na ręce RDPP złożyły one rezygnację z kandydowania do KM i tym samym oczywiste stało się, że RDPP musi wskazać na ich miejsce trzy inne osoby. Doceniam ich argumentację i postawę, ale pozostaję w przekonaniu, że na ich rezygnacji jako środowisko bardzo straciliśmy. Bez nich FIO nie będzie ani lepszy ani bezpieczniejszy.
Wyciągnąłem wiele nauczek z całej opisanej tu historii. Pozostaję z wiarą, że z całej tej trudnej i smutnej historii wyniknie jednak coś dobrego.
Z poważaniem
Kuba Wygnański
Źródło: