Wyższa płaca minimalna - szkodliwa kiełbasa wyborcza czy konieczność?
W ubiegłym tygodniu rząd zaproponował podniesienie od przyszłego roku płacy minimalnej do 1500 zł. Podwyżka ta jest wyższa o ponad połowę od kwoty, jaka wynikałaby z normalnej waloryzacji. Przewyższa również ustawowe minimum. Do 15 czerwca propozycja zostanie przedstawiona komisji trójstronnej. Już teraz wiadomo, że debata nad nią nie będzie łatwa.
Łukasz Piechowiak, redaktor serwisu Bankier.pl zwraca uwagę, że jeszcze w zeszłym roku rząd, tak samo jak pracodawcy opierał się żądaniom związków zawodowych, tłumacząc się kryzysem. Rok później takich skrupułów już nie ma i bez głębszych analiz przyjmuje propozycję Solidarności.
Eksperci zwracają uwagę na to, że płaca minimalna rośnie szybciej niż wynagrodzenia w polskiej gospodarce i dużo szybciej niż wydajność pracowników, co może negatywnie odbić się zarówno na przedsiębiorcach, jak i na rynku pracy. Jednak minister pracy Jolanta Fedak utrzymuje, że płaca minimalna (która na rękę wyniesie 984 zł) to wciąż niewiele za osiem godzin pracy. Takie wynagrodzenie otrzymuje w Polsce ponad 600 tys. osób. Marcin Bojanowski z „Gazety Wyborczej” dodaje, że polskie firmy mają za sobą najlepszy rok w historii, zaś podwyżki dla pracowników są niższe niż poziom inflacji.
Bartosz Marczuk, dziennikarz „Dziennika Gazety Prawnej” zwraca uwagę, że rząd zdecydował o podwyżce bez analizy tego, co dzieje się na rynku pracy i w gospodarce. Decyzja o podwyżce płacy minimalnej spowoduje presje na wzrost płac i podniesie koszty pracy.
Marczuk zauważa, że zwiększenie płacowego minimum wycina z zatrudnienia osoby słabiej wykwalifikowane, które przestają być opłacalne dla pracodawców. A to właśnie takie osoby, jak podkreśla Marczuk, najłatwiej wpadają w długotrwałe bezrobocie, co staje się problemem nie tylko dla nich, ale i dla reszty społeczeństwa.
Jednak Marcin Bojanowski zauważa, że osoby o niskich kwalifikacjach, w tym absolwenci bez doświadczenia, nie mogą liczyć na etat bez względu na wysokość minimalnej pensji. Większość osób młodych zatrudnianych jest na umowy zlecenia, umowy o dzieło (których nie dotyczy płaca minimalna), w najlepszym wypadku – umowy na czas określony.
Również Łukasz Piechowiak, redaktor serwisu bankier.pl uważa, że wbrew argumentom pracodawców, podwyżka pensji minimalnej będzie miała niewielki wpływ na wzrost bezrobocia. Pracodawcy raczej zmniejszą pracownikowi liczbę godzin niż zwolnią kogoś, kto jest im naprawdę potrzebny – twierdzi Piechowiak.
Bojanowski przypomina, że premier Donald Tusk zapowiadał stworzenie dla młodych osób wchodzących na rynek pracy modelu łączącego elastyczność rynku pracy z minimum bezpieczeństwa socjalnego. Jednak na zapowiedziach jak na razie się skończyło – cała kadencja nie wystarczyła, by sprawę zmienić systemowo. Zdaniem Bojanowskiego, premier nie może więc się obecnie dziwić, że ekonomiści nie wierzą w jego dobre intencje, gdy w roku wyborczym podnosi ponad normę pensję minimalną.
Bartosz Marczuk w swoim tekście podkreśla, że w pozostałych krajach naszego regionu minimum jest obecnie niższe niż w Polsce (od 278 euro w Estonii do 319 euro w Czechach, wobec 348,8 euro w Polsce). Bojanowski z kolei podkreśla, że do debaty jest nie tyle poziom pensji minimalnej, co nowa filozofia podziału zysków między firmą i pracownikami. W Polsce, jak twierdzi dziennikarz „Gazety Wyborczej” pracodawcy wciąż niechętnie myślą o bardziej sprawiedliwym dzieleniu się ze swoimi pracownikami owocami ich pracy.
Źródło: bezrobocie.org.pl