Im dłużej siedzisz w okopach, tym łatwiej pomylić krawędź twojego wykopu z horyzontem. Takie zdanie usłyszałem, oglądając parę lat temu prelekcję, którą wygłosił Gary Hamel. Od tamtego czasu metafora ta towarzyszy mi w działalności w trzecim sektorze, i co jakiś czas działa na mnie otrzeźwiająco jak prysznic lodowatej wody.
Piszę ten tekst w pociągu relacji Łódź-Warszawa. Jest niedzielny, mroźny poranek. W przedziale jest zimno. Ludzie siedzący obok mnie są poubierani w kurtki i czapki. Mijamy kolejno: Koluszki i Skierniewice. Mija kwadrans, pół godziny, godzina. W pewnym momencie jedna z pasażerek pyta przechodzącego konduktora, czemu w tym pociągu jest tak zimno. Konduktor odpowiada, że to tylko w tym wagonie. Pasażerka zabiera rzeczy i wychodzi z przedziału. Robię to samo. W wagonie obok jest ciepło…
Bieżączka dnia codziennego ułatwia okopanie się w swoim NGO-sowym świecie. Umacniamy kulturę okopową, kiedy zamykamy się we własnym kręgu ludzi podobnych do nas. Dodatkowo okop pogłębiamy, kiedy zamykamy się w kręgu organizacji, które mają te same cele i te same sposoby działania. Nie widzimy możliwości współpracy z innymi, jeśli ci inni nie są w 100% podobni do nas. Czystość poglądów bierze górę nad możliwością szukania porozumienia i wspólnego wprowadzenia realnej zmiany. Często na daną sprawę patrzymy przez pryzmat indywidualnych lub organizacyjnych okopów. Brakuje patrzenia w szerszej perspektywie, np. perspektywie różnych rozwiązań, branż i środowisk.
Dwie skrajności. W całości opieramy organizację na wolontariuszach lub w całości na pracownikach etatowych. Kiedy mamy 100% społeczników w stowarzyszeniu lub fundacji to przyzwyczajamy się do takiej sytuacji i trudno nam nawet pomyśleć, że może być inaczej. Nie ma przecież pieniędzy na etat. A może nie ma woli do zmiany? Nie ma chęci wyjścia ze strefy komfortu? Druga skrajność to 100% etatowców na pokładzie. Dawno już zapomnieliśmy, że organizacja społeczna to organizacja oparta na pracy społecznej. Wolontariuszy nie ma, a jeśli nawet czasami są, to traktuje się ich jak kwiatek do kożucha. Są potrzebni przy akcjach typu „wynieść, przynieś, pozamiataj”. Brakuje różnorodności.
Inny przykład. Wśród organizacji realizujących projekty finansowane z PO KL łatwo dostrzec nasiąkanie PO KL-em. Po drugim lub trzecim grancie, zaczynamy myśleć wytycznymi PO KL, rozmawiamy językiem PO KL, działamy zgodnie z modelem PO KL. Co więcej kształtujemy cele organizacji pod PO KL i tworzymy strukturę pasującą do PO KL-u. Sam często łapię się na tym, jak łatwo ulec temu trendowi. Jak łatwo popaść w grypserę o beneficjentach, PESELkach czy SzOPach. Jak łatwo zapomnieć o korzeniach kiedy po nocach śnią się weksle in blanco. Jak łatwo uzależnić budżet organizacji od POKLowskich pieniędzy. Okop z każdym miesiącem jest coraz głębszy, a my widzimy już tylko jego krawędzie i niebo w postaci urzędu, który przekazuje nam środki…
Jak nie pogrążyć się w okopie? Poniżej podaje kilka kierunków i pomysłów.
Po pierwsze ludzie. Polecam systematyczny dopływ świeżej krwi w postaci nowych ludzi. Nowych mocnych stron społeczników i pracowników. Idealnie gdyby część z nich miała doświadczenie z innych światów niż ngo-sowy. Polecam udział w szkoleniach, doradztwie i coachingu prowadzonych przez ludzi, którzy czerpią z różnych „źródeł”. Polecam zmiany w zarządach i rotację w kadrach kierowniczych.
Po drugie misja. Tutaj pomocne są systematyczne dyskusje na temat naszych korzeni, wartości i tożsamości. Skąd przyszliśmy?, gdzie jesteśmy?, dokąd zmierzamy? Przydaje się też rada programowa złożona z ludzi pochodzących z różnych „bajek”: trzeciego sektora, biznesu, wojska, zakonów, administracji, polityki i sportu.
Po trzecie pieniądze. Dywersyfikacja budżetu. Kiedy opieramy naszą działalność na pracy społecznej, warto rozejrzeć się i poszukać prywatnych darczyńców. Jeżeli jesteśmy podłączeni pod kroplówkę grantową to szukajmy rozwiązań w ekonomizacji. Z kolei gdy jesteśmy zakładnikami filantropijnej przychylności, to szukajmy dywersyfikacji w środkach publicznych.
Oczywiście łatwo pisać, trudniej zrobić. Wiem o tym bo z tymi wyzwaniami jestem na bieżąco od kilkunastu lat działając w trzecim sektorze. Upieram się jednak przy tym, że zmiana jest możliwa, choć często bolesna. Bolesna, bo mobilizuje do wyjścia ze strefy komfortu…
Czy macie okop w swojej w organizacji? Jeśli tak to czy służy on Waszej misji? Jeśli nie służy to, co TY z tym zrobisz? Od czego zaczniesz? I kiedy?
SKRZYNKA NARZĘDZIOWA
- Czas na odmienne zarządzanie, Gary Hamel – The Global Leadership Summit 2009 Team Edition DVD – materiał można zamówić przez stronę internetową http://gls.org.pl/
- http://www.ted.com/ – nieodpłatne materiały video, również w polskiej wersji językowej, które pozwalają zmienić perspektywę myślenia i patrzenia na świat
- Projektowanie ideału. Kształtowanie przyszłości organizacji, Russel F. Ackoff, Jason Magidson, Herbert J. Addison, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, Warszawa 2007
Źródło: inf. nadesłana