DEJA: W "regularnych" konkursach dotacyjnych powinna być wydzielana pula pieniędzy dla młodych, mniej doświadczonych organizacji.
Małe granty (czyli dotacje na podst. art. 19a ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie) powinny być otwarte dla wszystkich – bez wyraźnego podziału na małe czy duże organizacje. Prawdopodobnie praktyka pokaże, że sięgają po nie zazwyczaj małe organizacje. Natomiast w konkursach dotacyjnych z rządowych programów operacyjnych przygotowywanych lub środków samorządowych (o ile wysokość tych środków na to pozwala) powinna być wydzielana pula pieniędzy dla młodych, mniej doświadczonych organizacji.
Małe granty są za małe dla dużych
Wydaje mi się, że w przypadku małych grantów nie ma konkurencji, bo duże organizacje często uznają, że nie opłaca się startować o tak małe pieniądze jak 10 tys. zł. Nakład pracy przy ich rozliczaniu jest taki sam jak przy większych dotacjach, jest to zatem, z perspektywy „dużych”, zawracanie głowy. Nie wiem zatem, czy w ogóle jest o czym dyskutować, bo ze względu na niechęć dużych organizacji do małych grantów będą one w większym stopniu dostępne dla „małych” właśnie.
Tymczasem w przypadku ogólnopolskich konkursów dotacyjnych konkurencja jest druzgocąca. Małe lub młode organizacje, które aplikują o kilkanaście tysięcy złotych, są w obliczu dużych, doświadczonych organizacji na niemalże straconej pozycji. Jak konkurować z tymi, którzy są obeznani z procedurami, potrafią składnie pisać, a na dodatek nierzadko stać ich na wynajęcie kogoś kto napisze projekt?
Sami oceniający mogą mieć rozterki dotyczące tego, czy liczy się dobrze, sprawnie napisany projekt czy nowy, ożywczy pomysł bazujący na oddolnych pomysłach i autentycznym zaangażowaniu ludzi, którzy o nim pomyśleli. Oceny są subiektywne.
Wydzielić pulę dla małych
Jestem za wydzielaniem w konkursach dotacyjnych puli środków na mniejsze dofinansowania dla małych organizacji (nowo założonych, z niskimi przychodami). Oznaczałoby to pewnie, że kryteria wyboru projektów z większymi budżetami (powyżej 20 lub 50 tys. zł.) i tych o mniejszej wartości byłyby różne. Wymagałoby to także większej elastyczności asesorów w podejściu do oceny małych i dużych projektów. Nie wszystkie projekty mierzy się jedną miarą, mimo że wszystkich obowiązują te same kryteria formalne. Gros projektów dotyczy lokalnych spraw i problemów, i to one zazwyczaj mają małe budżety. Warto więc pomyśleć o wyłączaniu puli środków na małe dotacje (25-35% środków w danym konkursie).
Dobrym pomysłem jest także łączenie środków z funduszy ogólnokrajowych zdobytych przez organizacje z możliwością dofinansowania tych działań przez samorząd lokalny (finansowanie wkładu własnego). Przy małych, lokalnych projektach o niskim budżecie i wkładzie własnym samorząd mógłby uzyskiwać w ten sposób efekt synergii – rezultaty różnych, małych przedsięwzięć łączyłyby się.
Jednocześnie małe dotacje nie powinny zwalniać organizacji z uczenia się, rozwijania i sięgania po więcej. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale ważne przy tym jest, abyśmy nie zatracili dobrego smaku i rozsądku. Daleka jestem od uznawania, że każdemu się należy. Liczy się trafne zdiagnozowanie potrzeb, umiejętność odpowiedzenia na nie, zaproponowanie działań, które mają poprawić konkretną sytuację, oddolny pomysł na działania w lokalnych społecznościach. Organizacje, przede wszystkim te małe, muszą zdawać sobie sprawę, że sam fakt zorganizowania się, rejestracja organizacji nie oznacza, że mi się należy.
Wiem jednocześnie, że ludzie stęsknili się za samoorganizacją i małymi organizacjami, które gwarantują, że przedsięwzięcie jest autentyczne i angażuje grupę docelową. Podejrzewam więc, że takie inicjatywy będą miały przewagę nad tymi, którzy korzystają z każdej okazji, aby utrzymać swoje rozrośnięte w wyniku unijnych konkursów, instytucje.
Źródło: inf. własna ngo.pl