Prasowe doniesienia o „końcu ery Caritasu” z pewnością okazały się mocno przesadzone. Z przegranych przez jej poszczególne oddziały konkursów NFZ można jednak wyciągnąć wnioski o ogólniejszym charakterze.
Przypomnijmy: pod koniec sierpnia okazało się, że oddziały Caritas w Opolu i Gliwicach przegrały pojedyncze przetargi ogłaszane przez Narodowy Fundusz Zdrowia na usługi lecznicze z zakresu długoterminowej domowej pielęgnacji chorych. NFZ wybrał oferty prywatnych firm, a jednym z kluczowych kryteriów przy podejmowaniu decyzji była cena. Okazuje się bowiem, że owe firmy nie były przygotowane pod względem zasobów ludzkich i sprzętowych do realizacji tych zadań na odpowiednim poziomie.
Stawiajmy na wielofunkcyjność
Są to jednak, jak stwierdza ksiądz Stanisław Słowik z Caritas Diecezji Kieleckiej i członek Rady Działalności Pożytku Publicznego, przypadki odosobnione. – Ostra i wnikliwa rywalizacja zarysowuje się praktycznie wszędzie. Ale jeżeli placówki Caritas są ukierunkowane na wielofunkcyjność, łącząc różnego rodzaju usługi opiekuńczo-lecznicze, to utrata jednego kontraktu nie jest tak mocno odczuwalnym dramatem i nie wymusza na przykład dużej liczby zwolnień – przekonuje.
Przypadek Caritas i przegranych przez nią konkursów może posłużyć jako źródło wskazówek nie tylko dla niej samej, ale także dla innych organizacji, także tych o mniejszym potencjale organizacyjnym i finansowym. Jedną z możliwych dróg poradzenia sobie z podobnymi sytuacjami jest właśnie sprofilowanie oferowanych przez siebie usług opiekuńczo-leczniczych na wielofunkcyjność. Tym bardziej, że służy to nie tylko stabilizacji i zabezpieczeniu organizacji, ale także samym beneficjentom jej działań. Na ogół potrzebują oni zarówno opieki medycznej, jak i usług opiekuńczych.
Zacznijmy od siebie
Niewątpliwie należy również dbać o swego rodzaju perfekcję formalno-prawną. Niezależnie od uchybień firm prywatnych, które wygrały przetargi w Opolu i Gliwicach, faktem jest również, że tamtejsze oddziały Caritas nie wypełniły wszystkich kryteriów określonych w konkursie. Oczywiście, można dyskutować nad sensownością części z nich, jednak z pragmatycznego punktu widzenia w pierwszej kolejności należy dopilnować realizacji wszelkich wymogów. Ponadto, jakiekolwiek uchybienia formalne znacząco utrudniają, a niekiedy uniemożliwiają przeprowadzenie skutecznego procesu odwoławczego od decyzji organizatora konkursu lub przetargu. – Nie powinniśmy liczyć, że uda nam się przekonać NFZ, że powinien z określonych wymagań zrezygnować – przekonuje ksiądz Słowik. – Zamiast tego musimy sprężyć swoje wysiłki, żeby im sprostać. To da się zrobić.
Caritas na poziomie ogólnopolskim już rozpoczęła działania mające temu służyć poprzez wspólne podjęcie tematu i wymianę doświadczeń. Także inne organizacje powinny z podobnych rozwiązań czerpać.
Potrzeba większej kontroli
Oczywiście, opisane sytuacje prowokują również pytania o możliwe do podjęcia kroki na poziomie nie tylko poszczególnych organizacji, ale także zmian w prawie czy praktyce działania poszczególnych instytucji.
– Niektóre podmioty stające do przetargów wykazują w swoich ofertach zasoby, którymi nie dysponują – opowiada ksiądz Słowik. – W naszej diecezji NFZ dołożył jednak starań, by sprawdzić prawdziwość ofertowych deklaracji, odwiedzając wszystkie placówki. To dobra droga – dodaje. Okazuje się więc, że główną szansą ukrócenia podobnych nadużyć jest wprowadzenie bardziej wnikliwego systemu kontroli składanych ofert. O ile bowiem regulacje dotyczące postępowania konkursowego oraz warunki konkursów ogłaszanych przez NFZ są – w ocenie ich uczestników – czytelne i zasadniczo poprawne, o tyle, chcąc dbać o najwyższą jakość oferowanych usług, należy sprawdzać możliwość jej zapewnienia przez poszczególnych oferentów.
Nie konkurujmy ceną
Czy jednak jakość rzeczywiście zawsze jest najważniejsza? W wielu przetargach ogłaszanych przez gminy kluczowym kryterium wciąż pozostaje cena. Ksiądz Słowik opowiada, że kielecki oddział Caritas, w którym pracuje, przegrał kilka z nich, gdyż firmy prywatne zaproponowały ceny, które wprost określa dumpingowymi. – Niektórzy gminni decydenci, obserwując konsekwencje takich decyzji, już teraz wzdychają, że kiedyś było lepiej – mówi ksiądz Słowik. – Nic dziwnego. Za ceny, które zaproponowały te firmy, pewnych usług na odpowiednim poziomie po prostu nie da się zapewnić.
Teoretycznie narzędziem mogącym służyć radzeniu sobie z podobnymi sytuacjami jest klauzula społeczna. Jednak także w tej sferze pojawiają się problemy. Po pierwsze, według księdza Słowika, gminy organizujące przetargi wciąż bardzo rzadko decydują się na jej wykorzystanie. Po drugie, jej stosowania nie należy się w ogóle spodziewać po oddziałach Narodowego Funduszu Zdrowia. – Klauzula społeczna dotyczy korzyści społecznych dla osób innych niż odbiorcy usług. NFZ nie bierze tego pod uwagę, gdyż nastawiony jest wyłącznie na zapewnienie jak najwyższej jakości opieki pacjentom – tłumaczy ksiądz Słowik. W praktyce, jak widać, bywa jednak z nią różnie.
Mimo to, w ocenie osób działających w organizacjach pozarządowych na polu usług opiekuńczych i leczniczych, nie należy podejmować próby konkurowania z firmami prywatnymi poprzez obniżanie kosztów. Szkodziłoby to bowiem zarówno wizerunkowi organizacji, jakości oferowanej przez nie opieki, jak również jakości zatrudnienia ich pracowników.
Działajmy wspólnie
Jak dotąd nie powstała inicjatywa mająca konsolidować wysiłki różnych organizacji na rzecz poradzenia sobie z opisanymi problemami w zakresie konkursów i przetargów na realizację usług opiekuńczo-leczniczych. – Swego czasu wystąpiliśmy z inicjatywą do Ministerstwa Zdrowia, żeby zechciało podjąć dialog z organizacjami w zakresie troski o pacjenta i jakości świadczonych usług – opowiada ksiądz Słowik. Propozycja ta nie spotkała się jednak z entuzjazmem ministerstwa. – Usłyszeliśmy, że nie jesteśmy dla niego żadnym partnerem. Są nim jedynie stowarzyszenia reprezentujące interesy pacjentów. Natomiast z nami, jako określoną grupą świadczeniodawców, rozmawiać nie zamierzają, gdyż wszyscy świadczeniodawcy są dla nich równi.
Na pytanie, czy w takim razie nie istnieje przestrzeń do współpracy z organizacjami zajmującymi się prawami pacjentów, zwłaszcza w celu przeciwdziałania sytuacjom, gdy w wyniku określonych działań cierpi jakość opieki, ksiądz Słowik stwierdza: – Jak najbardziej. Ale musi minąć trochę czasu, żeby nie tylko wśród pojedynczych pacjentów, ale także w obrębie szerszych grup, pojawiło się spostrzeżenie, że to, co się dzieje, działa na ich niekorzyść.
To ostatnia bodaj lekcja płynąca z doświadczeń Caritas gliwickiej i opolskiej. Warto stawiać na współpracę między organizacjami działającymi na różnych, ale dopełniających się polach troski o określone sprawy czy grupy ludzi. Razem możemy przecież więcej.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)