Przed głosowaniem na wójtów, burmistrzów, radnych i prezydentów rozmawiamy z Piotrem Chorosiem z Lublina i Piotrem Drygałą z Dąbrowy Górniczej. To rasowi samorządowcy, a jednocześnie społecznicy bardzo głęboko i nie od dziś zanurzeni w trzeci sektor.
PRZEJDŹ DO WYBRANEJ CZĘŚCI ROZMOWY
00:00 | Przywitanie, wprowadzenie w temat wywiadu, przedstawienie gości
04:03 | Piotr Choroś i Piotr Drygała: na granicy sektorów – samorządowcy i pozarządowcy w jednym
08:28 | Czy okres wyborów samorządowych to dobry czas, żeby rozmawiać o zasadach współpracy NGO z administracją
12:20 | Współpraca z administracją vs. inne tematy z agendy pozarządowej (ścieżki rowerowe, niepełnosprawni, mieszkania chronione etc.)
16:04 | Jaki wpływ ma zmiana władzy w samorządzie na zasady współpracy
21:22 | Zmiany w ustawie o pożytku – jakie szanse ma taki temat w kampanii samorządowej 2024
24:22 | Przedstawiciele organizacji pozarządowych jako kandydaci w wyborach samorządowych. Czy to pozytywne zjawisko
27:52 | Zachęta dla obywateli do aktywnego brania udziału w wyborach. Szczególna rola organizacji
PRZECZYTAJ ROZMOWĘ
Rafał Kowalski, ngo.pl: – Dzień dobry. Ja się nazywam Rafał Kowalski. Jestem redaktorem w portalu ngo.pl i mam dzisiaj dwóch miłych gości, oboje są samorządowcami, bo będziemy rozmawiać między innymi o zbliżających się wyborach i o tym, jakie one mają znaczenie dla współpracy samorządu z organizacjami pozarządowymi.
A moi goście, zaprosiłem ich dlatego, ponieważ wydają mi się reprezentantami bardzo specyficznej grupy. Z jednej strony są z krwi i kości wieloletnimi samorządowcami, a z drugiej strony moim zdaniem są tak zżyci i tak wrośnięci w organizacje pozarządowe, że ja właściwie nigdy nie pamiętam, że oni tymi samorządowcami są. Dla mnie są tak jakby członkami trzeciego sektora i naprawdę w praktyce nie widzę różnicy między nimi, a pierwszym lepszym przedstawicielem, pracownikiem, wolontariuszem, społecznikiem, który na co dzień działa w organizacji pozarządowej.
Jeszcze za chwilę Was spytam o tym, co sądzicie o tej mojej ocenie, czy się ze mną zgadzacie, ale najpierw przedstawcie się może. Zacznijmy od Piotra Chorosia.
Piotr Choroś, Lublin: – Dzień dobry. Dziękuję bardzo za zaproszenie. Pracuję w Urzędzie Miasta Lublin, jestem dyrektorem Biura Partycypacji Społecznej. I pracuję w tym urzędzie już dość długo z mojej perspektywy, bo od 2011 r. Ale rzeczywiście mam za sobą nawet nie epizod, tylko kawał życia w trzecim sektorze, związany z wieloma organizacjami. Dla mnie na pewno taką najważniejszą jest Stowarzyszenie Homo Faber, które wspólnie z przyjaciółmi miałem okazję zakładać blisko 20 lat temu - w 2004 roku.
R.K.: – Kawał czasu! Drugiego Piotrka poproszę teraz.
Piotr Drygała, Dąbrowa Górnicza: – Dzień dobry, cześć wszystkim. Ja też bardzo dziękuję za zaproszenie i to wyróżnienie. Ja trochę dłużej niż Piotr z Lublina - dwóch Piotrów, tak się składa - bo od 2007 r. jako samorządowiec. Wcześniej też prowadziłem swoje stowarzyszenie, ale nigdy się z sektorem nie rozstałem i chyba wyprzedzając już trochę tą odpowiedź, o którą pytałeś: ciągle się czuję tym pozarządowcem.
Dziś na co dzień pełnomocnik prezydenta Miasta ds. Społeczeństwa Obywatelskiego, prowadzę jako naczelnik Wydziału Organizacji Pozarządowej i Aktywności Obywatelskiej i w ramach jego Centrum Aktywności Obywatelskiej.
R.K.: – Dobrze, dziękuję ci. Może zostańmy teraz przy tobie, bo zadam Wam drugie pytanie, takie formalne, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. Wy jesteście urzędnikami, ale nie kandydujecie teraz w tych aktualnych wyborach do jakiejś funkcji - po prostu zostajecie urzędnikami, tak?
P.D.: – Ja dokładnie tak. Miałem taki epizod, może o nim później wspomnimy, polityczny i też związany z kandydowaniem, no ale teraz trzymam równo ten balans między trzecim sektorem, a byciem samorządowcem. Lubię takie porównanie, że czuję się bardziej jako marzyciel i rzemieślnik, niż jako polityk.
R.K.: – Piotr z Lublina, a Ty jak?
P.Ch.: – Ja nigdy nie kandydowałem w wyborach politycznych, żadnych. Jedyne wybory, w jakich brałem udział, to władze w organizacjach pozarządowych, w których zasiadałem w zarządach. I oczywiście w tych wyborach także nie kandyduję.
R.K.: - No to cieszę się - musiałem Was spytać, żeby tak formalnie było jasne, że nie robimy tutaj nikomu żadnej kampanii wyborczej, tylko że jesteście tutaj czyści i obiektywni i rozmawiamy o ważnych sprawach. A nie że coś robimy innego, chociaż o tym nie mówimy.
Dobrze. Słuchajcie: właśnie chciałbym wrócić do tego - bo bardzo mi zależało na tym, żeby w naszym krótkim spotkaniu przybliżyć tym, co będą nas oglądali i słuchali, takie postacie jak wy. I zmierzcie się z tą moją opinią: że wy tak właśnie siedzicie okrakiem na płocie i nie wiadomo, czy jesteście bardziej urzędnikami, bardziej częścią trzeciego sektora, czy jesteście tak po obu frontach - przepraszam, chyba niepotrzebnie mówię, że to fronty - że jesteście tak zanurzeni w oba światy, że naprawdę trudno przypisać Wam jakąś tutaj jedną rolę dominującą.
Zgadzacie się? Może teraz Piotr Drgała.
P.D.: – Już powiedziałem, że nawet mi to bardzo pasuje i chyba z tego się mocno cieszę. Ciekawe, że my z Piotrem Chorosiem z Lublina się dość długo już też znamy i chyba wspólnie bardzo długo już na tej drodze jesteśmy.
Ja to się czuję przede wszystkim mieszkańcem Dąbrowy Górniczej i tutaj ciągle czuję tę misję, że dla mnie najważniejszy cel to po prostu zmiana.
A po której stronie? Jeżeli mogę to robić z punktu widzenia samorządu, no to oczywiście tak. Ponieważ wyrosłem z tego sektora to podjąłem się takiej misji. Tyle lat to już jednak stała się jakaś życiowa pasja. Potem faktycznie przyszedł OFOP, czyli Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych - moja organizacja kiedyś wstąpiła i ją zakładała.
Więc miałem przygodę być samorządowcem, ale jednocześnie i być w zarządzie OFOP-u. I tak ciągle. A przy okazji się okazało, że jeszcze coś takiego, jak Związek Miast Polskich, czyli trochę takie stowarzyszenie jednak samorządów - tam gdzieś się też znalazłem. No i tak ciągle tym okrakiem.
R.K.: – Teraz poproszę Piotra Chorosia. Ale jeszcze tak sobie pozwolę uzupełnić w międzyczasie moje pytanie. Właśnie to, że tacy jesteście, to czy wasi koledzy urzędnicy trochę inaczej Was postrzegają? Czujecie się trochę inni niż pozostali urzędnicy? Czy może tak samo?
P.Ch.: – Ja się nie czuję inny niż urzędnik. Pracuję na tych samych zasadach jak moi koledzy czy koleżanki. Jednocześnie zdałem sobie w pewnym momencie sprawę, że częścią mojej pracy są częste wystąpienia publiczne. Także zdarza mi się prowadzić jakieś szkolenia dla organizacji pozarządowych, dla tego środowiska trzeciego sektora. I w pewnym momencie pracy jako urzędnik zdałem sobie sprawę, że jak przedstawiam sam siebie, to jak już powiem, że pracuję w Urzędzie Miasta, bla, bla, bla, to zawsze muszę wracać do tego, że mam ten pierwiastek trzeciosektorowy. I sam się zastanawiałem, dlaczego tak jest.
Nie wiem, mam wrażenie, że to jest też związane ze wszystkimi stereotypami, jakie są – negatywnymi - jakie są wobec administracji publicznej, osób pracujących w administracji. Nie będę ich wymieniał, bo nie chcę ich promować, ale jest ich sporo i sam w swojej głowie musiałem też te stereotypy - autostereotypy jakoś poukładać i przerobić.
W tej chwili jestem urzędnikiem w Urzędzie Miasta Lublin i dla mnie to jest główne miejsce pracy, chociaż oczywiście cały czas też w trzecim sektorze funkcjonuję. Ale akurat może nie w tym - tak czynnie - to nie w tym sektorze, z którym jako urzędnik współpracuję: bo są to organizacje, czy to związane z czynną ochroną przyrody, czy też organizacje sportowe, kluby sportowe. Można powiedzieć, że jestem działaczem sportowym, ale robię to całkowicie po godzinach w ramach swojej wolontariackiej pasji.
R.K.: – Nie będę Was już bardziej tutaj męczył o to, czym się, kim się czujecie i kim jesteście. Przejdźmy do tych tematów, dla których w ogóle tutaj się spotkaliśmy.
Jesteśmy w trakcie kampanii samorządowej, jesteśmy tuż przed wyborami. No i tak: wybory zwykle są postrzegane jako taki moment, kiedy warto rozmawiać z politykami, kiedy warto wrzucać swoją agendę. Różne podmioty to robią, robią to również organizacje pozarządowe. Czy Wam się wydaje, że mówienie właśnie o tym, rozmawianie, postulowanie jakichś nowych rzeczy we współpracy organizacji pozarządowych z samorządem, właśnie podczas tych wyborów samorządowych, to jest dobra taktyka? Czy to coś przynosi? Czy to coś daje?
Jak Wam się wydaje? Może znowu Piotr Choroś.
P.Ch.: – Oczywiście, że to jest bardzo dobra taktyka. Jako politolog powiem, że to jest najlepszy moment do artykułowania potrzeb, artykułowania różnych interesów grup, z którymi pracujemy, dlatego że wybory samorządowe to jest czas przede wszystkim prezentacji programów politycznych osób kandydujących i to zarówno na tym poziomie zarządów, czyli w naszym wypadku prezydentów miast, ale także radnych miejskich. Więc jeśli miałbym coś radzić organizacjom pozarządowym, zresztą w piątek mieliśmy spotkanie z częścią trzeciego sektora w Lublinie, i wprost i ja, i pani prezydent Stepaniuk-Kuśmierzak, która odpowiada akurat za kulturę, partycypację i sport w naszym urzędzie, wprost to mówiła, że to jest właśnie ten czas, kiedy ten głos organizacji pozarządowych, dobrze, żeby wybrzmiał, bo ma szansę stać się elementem agendy politycznej osób kandydujących.
R.K.: – Piotrek Drygała, jak to jest z perspektywy Dąbrowy?
P.D.: – No zdecydowanie, bo to też jest taka tutaj w Dąbrowie trochę nasza historia i to się wiąże z tym wątkiem, o którym wspomniałem: o tym kandydowaniu kiedyś swoim. Ja zaczynałem w tak zwanym Zagłębiowskim Klubie Europejskim. To był taki klub przy administracji publicznej, bo w naszym pałacu. Pamiętam pierwszą kawiarenkę internetową przy nim, za złotówkę, no i on miał na celu integrację. I to było takie trochę można powiedzieć quasi stowarzyszenie, no ale jako bardzo młody wtedy człowiek… No i potem się przez to wmieszałem w politykę.
To się skończyło też jakimś kandydowaniem. A że też jestem politologiem, jak Piotr z Lublina, to moja praca magisterska skończyła się pewnym pomysłem na to, jak zorganizować sektor pozarządowy w Dąbrowie Górniczej. I to się akurat zbiegło z tym, że dostałem propozycję, żeby wystartować na radnego. Więc to był mój główny pomysł na kampanię. Mandatu nie uzyskałem, ale dzięki temu kandydujący wtedy na prezydenta poseł Zbigniew Podraza podchwycił ten temat. I umówiliśmy się, że jak mu się uda, to to będzie jego pierwsze, jedno z flagowych zadań do realizacji.
I tak doszliśmy już do 2024 roku, więc mogę powiedzieć, że w Dąbrowie już rozwój tej współpracy jest dzisiaj takim trochę standardem, więc nie do końca już aż tak mocno wybrzmiewa w kampanii wyborczej. Ale kiedyś mocno zagrał. I dzisiaj jak przyjeżdżają do nas różne organizacje, samorządy, czy gdzieś jeździmy, opowiadamy o tym, co w Dąbrowie zrobiliśmy, to ja zawsze namawiam, że tak, to jest ten moment. Albo teraz, albo tego nie będzie.
R.K.: – Chciałbym jeszcze Cię przytrzymać i trochę pociągnąć ten wątek. Jeszcze od innej strony zadać to pytanie. Ja nie mam wątpliwości, i tu rzeczywiście mnie przekonaliście, że z politykami trzeba rozmawiać w trakcie wyborów, bo to wtedy jest najskuteczniejsze. I rzeczywiście organizacje swoją agendę prezentują, ale wydaje mi się, że taka agenda jak, nie wiem, więcej mieszkań chronionych, czy więcej klubów sportowych, albo - no nie wiem, pomoc bezdomnym, niepełnosprawnym, chorym dzieciom, i tak dalej - wszystkie takie rzeczy, nie chcę powiedzieć bardziej medialne, ale te takie bardziej bezpośrednie. Czy one nie wygrywają jednak z takimi już trochę bardziej skomplikowanymi rzeczami jak zasady współpracy? Czyli to, że tworzymy razem jakieś ciała konsultacyjne, że - no właśnie - dopracowujemy zasady konkursowe i takie rzeczy. Nie wydaje Wam się, że to jest jednak trudna konkurencja, żeby współpracę jakoś mocno w kampanii zaznaczyć, przegadać?
P.D.: – Niestety masz tu rację. I to też było widać w ostatniej kampanii parlamentarnej. Mam dzisiaj wrażenie, że dobre działanie charytatywne, bo nikomu nie można zarzucić, że coś robi fajnego, ale dzisiaj trochę to jest tak rozumiane, że jestem związany ze stowarzyszeniami, bo pomagam w różnych… nie będę już tutaj wymieniał tych akcji charytatywnych.
My w Dąbrowie przez dwie mocne kampanie stawialiśmy jednak na umacnianie systemu współpracy, o czym oczywiście się trudno opowiada, ale udało się przekonać, że to zbudowanie fundamentu później pomaga robić te inne rzeczy.
R.K.: – Piotr Choroś?
P.Ch.: –Z jednej strony zapewne tak, bo te rzeczy, o których Rafał mówiłeś, one rzeczywiście są dużo prostsze do wdrożenia, też nie kosztują aż tyle środków finansowych, jak chociażby więcej mieszkań, czy to chronionych, czy po prostu więcej mieszkań komunalnych - ale to jest pewien koszt demokracji i pewien, może nie feler, tylko pewien element tego procesu, że jeśli chcemy, aby te postulaty, które ty wymieniłeś, były w agendzie politycznej osób kandydujących, no to musimy mocno je przyciskać, mocno je artykułować.
Bo te rzeczy, czy to ciała doradcze, czy zasady współpracy, czy jakieś inne takie systemowe rozwiązania, to one są de facto rzeczami dla trzeciego sektora, dla samego trzeciego sektora, jako partnera współpracującego z administracją. Ale one same w sobie nie realizują celów, w imię których zostały powołane organizacje pozarządowe. Więc trzeba sobie z tego zdać sprawę, że samymi zasadami współpracy… herbata nie będzie słodsza.
R.K.: – Poruszyłem ten temat, bo na przykład mam wrażenie, jak obserwuję kampanię warszawską, że głównym problemem organizacji pozarządowych są wyłącznie ścieżki rowerowe i do tego się sprowadza cały sektor. No może jestem trochę niesprawiedliwy.
A powiedzcie mi teraz, jak to wygląda: załóżmy, że współpraca w danym miejscu już trwa, są jakieś zasady, jest w miarę stabilna. Przychodzą wybory, czy zmienia się układ polityczny, albo się nie zmienia. Na ile z waszych doświadczeń wynika - ja nie wiem, jak u Was bardzo się zmieniało - ale na ile taka właśnie kampania może być szansą, że się wszystko zmieni na lepsze? Ale może być też zagrożeniem, że wszystko zacznie być organizowane od początku, w jakiejś nowej filozofii?
Piotr Choroś - jak to widzisz?
P.Ch.: – W swojej karierze, że tak powiem, urzędniczej, nie przeżyłem wielkiej zmiany politycznej w ratuszu, bo zmieniali się co prawda moi przełożeni na pozycjach zastępców prezydenta, ale prezydent cały czas jest ten sam.
Chociaż pamiętam, ja też trafiłem do lubelskiego ratusza, właśnie w wyniku lobbingu organizacji pozarządowych w Lublinie. Nie to, że wylobbowano, żebym akurat ja pracował, ale lobbing na rzecz zmian strukturalnych we współpracy z trzecim sektorem był elementem kampanii wyborczej i postulatem do wszystkich osób kandydujących, pamiętam, lata temu.
I po wyborach wygranych przez, w tej chwili rządzącego, Krzysztofa Żuka - to się stało. Więc ja nie przeżyłem zmiany jeszcze w ratuszu i nie powiem, jak to może wyglądać. Ale właściwie każde wybory prowadzą do jakiejś zmiany, bo poza prezydentem często zmieniają się zastępcy, przychodzą też nowe osoby do urzędu - to też jest zmiana.
My akurat, ja i Piotr Drgała, jesteśmy osobami, które już mogę powiedzieć, że dość długo pracują w tym temacie. Bo jak patrzę na kolegów i koleżanki z miast Unii Metropolii Polskich chociażby, to następuje rotacja w urzędach miejskich w Polsce. I rotacja na tych stanowiskach już wymusza zmiany. Pojawiają się całkowicie nowe pomysły, nowe rozwiązania na stare zasady współpracy. I tu bardziej bym upatrywał jakieś zmiany, bo nie sądzę, żeby na tym poziomie politycznym, nawet jeśli następuje zmiana, prowadziła ona do jakiejś rewolucji w zakresie współpracy z trzecim sektorem. Już naprawdę tyle rzeczy przez ostatnie lata zostało wypracowane, też tyle rzeczy zostało zapisane w prawie, że te zmiany polityczne, myślę, że systemu samego nie będą dotyczyły. One mogą dotyczyć jakichś elementów. Być może więcej tych mieszkań, więcej na pomoc społeczną, mniej na sport albo na odwrót - tak przykładowo. Ale samego systemu już raczej tutaj nikt nie wywróci. I mam wrażenie, że w większości tych dużych miast, w których pracujemy, albo z którymi współpracujemy, ten system współpracy jest bardzo podobny i dość mocno zestandaryzowany.
R.K.: – Piotrek Drygała, jak to wygląda z Twojej perspektywy? Chcesz coś dodać?
P.D.: – Ja przeżyłem zmianę szefa, ale kontrolowaną, jak to się mówi. I powiem szczerze, że tu z punktu widzenia samorządowca i pozarządowca, to ta stabilność jest strasznie ważna. Bo pamiętam Dąbrowę, która była strasznie niestabilna co wybory. Nawet przed wyborami bezpośrednimi to i kadencje się nie kończyły prezydentów. To jest bardzo niestabilne niestety dla samorządu. Więc trzy kadencje mojego poprzedniego szefa Zbigniewa Podrazy, i dziś pierwsza zakończona, bardzo trudna zresztą, samorządowa kadencja Marcina Bazylaka, ale też mojego kolegi, z którym przyszedłem do urzędu, pozwoliła na to, że nasz system po prostu się ciągle rozwija.
Co nie znaczy, że się nie zmienia. Bo przyszły rzeczy związane z partycypacją, konsultacjami. Ale dzisiaj sama ta kadencja - wyzwania, które postawiła: i COVID, i pomoc uchodźcom, Ukraińcy - już dużo zmieniła.
To co dla mnie jest ważne, co bym tu chciał podkreślić, to że ja od początku jako politolog jednak próbowałem budować system, który byłby stabilny i oparty o jakąś strategię. Dlatego Dąbrowa słynie z programu rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. On był najpierw 2008-2013, potem 2013-2020, przedłużył się do 2024, teraz jest do 2030. I to jest, mam nadzieję, dokument, którego nie da się po prostu tak wziąć i anulować.
Za to ostatnie 8 lat pokazało, że jednak wybory są wszystkie ważne, i to co działo się, powiedzmy w cudzysłowie, w centrali, nam też dało popalić.
R.K.: – Przytrzymam Cię chwilę i zadam ostatnie pytanie w szerokim temacie współpracy - już bardzo konkretne. Zarówno Ty, jak i Piotrek Choroś pracowaliście w grupie, która miała wypracować zupełnie nową ustawę o działalności pożytku. Ważny punkt orientacyjny w zasadach współpracy organizacji pozarządowych z administracją, z samorządem również. No i powiedzcie mi, chyba teraz jest trochę już za późno, żeby ten temat jakoś mocno drążyć przy samorządowych wyborach, ale może Wam się udało, może w swoich środowiskach te propozycje, które powstały, (prezentowaliśmy je między innymi na portalu NGO.pl), może Wam się udało przedyskutować, może pojawiło się to w ogóle na agendzie wyborów samorządowych? Czy nie? Czy to za konkretne?
P.D.: – No wiesz co, nie. Z mojej perspektywy nie. Dlatego, że to jednak zmiana, której właścicielem jest rząd i parlament. I tu dlatego po cichu pracowaliśmy z wielką nadzieją, że teraz będzie ta szansa i dalej w nią wierzę. Z tym, że te doświadczenia, które rozumiem, ja wniosłem i pewnie Piotr też, jako samorząd, wynikają z długoletniej praktyki takiej dyskusji, która się ciągle toczy. Bo przecież pracujemy na żywym organizmie. Więc my ciągle z organizacjami szukamy pomysłu, jak ten system poprawiać, co zmieniać, co nam przeszkadza.
P.Ch.: – Ta tematyka akurat w kontekście kampanii wyborczej, ona w ogóle nie pojawiła się. Chociaż oczywiście wątek współpracy z organizacjami pozarządowymi, w ogóle partycypacji, którą się zajmujemy w naszych urzędach, jest elementem kampanii wyborczej - ale to nie jest na tym poziomie prawnym.
Rzeczywiście dyskusje akurat na temat zmian w ustawie o działalności pożytku publicznego mamy też za sobą w swoich miastach, bo ja ten wątek też poruszam na różnych spotkaniach z organizacjami pozarządowymi, żeby po prostu znać opinie osób, których na co dzień taka zmiana może dotyczyć. I to jest to, co chciałbym tutaj dotknąć. I generalnie te postulaty, które zostały przedstawione na portalu ngo.pl, one są bardzo bliskie trzeciemu sektorowi w Lublinie. Mam takie poczucie. I jeśli uda nam się wypracować tę zmianę, dobrą zmianę, w grupach roboczych przy pani minister, to myślę, że ona zostanie dobrze odebrana przez trzeci sektor.
R.K.: – To teraz będzie ostatnie pytanie, takie regularne, które sobie przygotowałem do rozmowy z Wami. Tak jest, że w ogóle reprezentanci trzeciego sektora startują w wyborach, tych ogólnopolskich coraz chętniej, ale wydaje mi się, że w wyborach samorządowych to już w ogóle jest, nie chcę powiedzieć, że powszechne, ale chociażby ze względu na ilość kandydatów i miejsc do obsadzenia, że tam się pojawia dużo, dużo przedstawicieli trzeciego sektora.
Jak wy oceniacie to zjawisko? I czy to ma jakiś wpływ na to, jak potem się współpracuje w waszych miastach z trzecim sektorem? Może Piotrka Chorosia poproszę.
P.Ch.: – Rzeczywiście obserwuję trend, że wiele osób znajomych startuje teraz w wyborach samorządowych. Ja oceniam to bardzo pozytywnie, bo uważam, że każda nasza działalność, szczególnie działalność publiczna, jest działalnością polityczną, i każde nasze wybory mają jakieś odzwierciedlenie polityczne. I szczególnie lokalnie, jeśli chcemy realizować swoją agendę ideową, chociażby związaną z organizacjami pozarządowymi, w których działamy, to jedną z dróg jest, jak najbardziej, kandydowanie w wyborach. Po prostu przejmowanie władzy. I nie widzę w tym nic zdrożnego.
Akurat w Lublinie to być może nie jest aż tak popularne, chociaż trochę osób startuje. Być może nie do Rady Miasta Lublin, ale na przykład w wyborach do sejmiku te osoby się pojawiają.
Więc ja generalnie kibicuję osobom z trzeciego sektora, aby wchodziły do władz nie tylko lokalnych, ale też tych centralnych, przejmowały władzę i dzięki temu skutecznie realizowały swoją agendę.
P.D.: – Mi się tu trudno z Piotrkiem nie zgodzić, bo to tak jest, i to jest chyba dobra kolej rzeczy, że ktoś kto jest aktywny, jest działaczem, po prostu próbuje wejść do rady miejskiej, a może nawet często mieć jeszcze większe ambicje. I bardzo dobrze!
Ja nie będę ukrywał, że w Dąbrowie było - i mój poprzedni szef i ten teraz miał na liście i w swoich komitetach - dużo osób, które są działaczami pozarządowymi. I to super! Ale to też tak zataczało koło - pytałeś o to jak się czujemy w urzędzie: ja też widzę teraz dużą zmianę: wielu moich kolegów i koleżanek po prostu działa w różnych organizacjach pozarządowych. Wydaje mi się, że tu nie trzeba tego dzielić, to jest po prostu pewien gen, który się ma - bycia aktywnym.
Gorzej jak ktoś uważa się za wielkiego działacza społecznego i odpalił organizację miesiąc przed wyborami, bo to też pewnie widzimy. I tu już się nasuwa pewna wątpliwość.
R.K. – Tak jak powiedziałem, to jest ostatnie pytanie, które sobie przygotowałem. Zbliżamy się mniej więcej do 30 minut, a obiecaliśmy, że dużo dłużej nie będziemy rozmawiać. Ale chciałbym zostawić Wam jeszcze.. może ja o coś ważnego nie spytałem, a wy chcecie coś ważnego powiedzieć. Piotrek Drgała, zostawię Ci tutaj takie właśnie ostatnie słowo, które Ci gdzieś tam w głowie siedzi, a może nie siedzi, to nieobowiązkowe…
P.D.: – Po pierwsze to trzeba iść głosować i dokonać wyboru. Nawet jeżeli nie wiemy do końca, nie jesteśmy przekonani na kogo, to jednak tę decyzję podjąć. No bo już jesteśmy przed wyborami - to jest to przesłanie.
I czytać co kandydaci piszą w swoich materiałach wyborczych - i ci na prezydentów, wójtów, burmistrzów i na radnych. Bo niekoniecznie głosowanie na kogoś, po prostu kogo znam, bo był moim kumplem z podstawówki, czy sąsiada, czy kogoś z rodziny - jest tą dobrą opcją. Czytać, czytać, a potem rozliczać.
R.K.: – Piotr Choroś. A ja jeszcze w międzyczasie dopowiem, bo jak powiedziałeś o tym, że trzeba właśnie czytać, dopytywać, to tak mi się przypomniało jeszcze, że to warto zaznaczyć, że organizacje rzeczywiście są też dosyć aktywne w takim właśnie odpytywaniu, ujawnianiu, kto co myśli, kto co robi, kto co robił wcześniej. Tutaj to chyba warto zaznaczyć przy okazji wyborów tę ich rolę.
Piotr Choroś?
P.Ch.: – Ja się podpisuję pod tymi słowami Piotra Drgały. Dla mnie chyba najistotniejszym wątkiem w tej kampanii, ale też we wcześniejszych, jest to ostatnie, co Piotrze powiedziałeś: czyli rozliczać. Uważam, że pamięć ludzka jest bardzo krótka. Osoby kandydujące o tym zapominają co obiecały, i osoby, które głosowały na te osoby, też zapominają za czym głosowały. Więc mamy tą możliwość, żeby teraz sobie zrobić notatki i zobaczyć, co nam obiecano - mówię tutaj ja jako mieszkaniec, który pójdzie na wybory - i potem po prostu dopytywać o to.
Myślę, że siła organizacji pozarządowej też w takim procesie jest dużo większa niż indywidualnych osób, bo po tych magicznych 100 dniach, czy nie wiem - w samorządzie nie ma takich chyba barier, "100 dni rządu", ale można sobie stworzyć - i za 100 dni po ogłoszeniu wyników wyborów tych swoich kandydatów, czy kandydatki, którzy dostali się do rady, czy zostali wójtami, burmistrzami, prezydentami, czy na innych szczeblach samorządu, odpytać ze stopnia realizacji ich postulatów, a potem do tego wracać. To jest chyba dla trzeciego sektora jakaś droga.
R.K.: – Bardzo Wam obu dziękuję. Naprawdę jestem szczęśliwy, że przyjęliście moje zaproszenie, żeśmy sobie przyjemnie pogadali, żeśmy się zmieścili mniej więcej w zakładanym czasie. Jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia, mam nadzieję, za jakiś czas.
Ten artykuł ukazał się w cyklu „Wybory samorządowe 2024”.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.