Wstęp do dostępności i użyteczności stron www
W ciągu ostatnich dwudziestu lat za sprawą globalnej sieci dokonał się przełom w dostępie do informacji oraz w komunikowaniu się. Technologia pozwala likwidować bariery i to nie tylko te związane z przestrzenią. Dla wielu osób niepełnosprawnych internet stał się oknem na świat. Dlatego potrzebna jest wiedza, w jaki sposób tworzyć usługi, aby były one dostępne dla wszystkich, do których adresujemy nasz przekaz. Chcemy wam podpowiedzieć jak.
Materiał jest częścią „WCAG 2.0 Podręcznik dobrych praktyk” napisanego przez Artura i Przemysława Marcinkowskich z Fundacji Widzialni
Fundacja „Widzialni”, zajmuje się budowaniem świadomości potrzeb osób z dysfunkcjami, jak również edukacją i promocją właściwych standardów tworzenia serwisów. Niniejsza seria publikowana w naszym serwisie, składająca się na podręcznik, jest jedną z pierwszych prób przedstawienia, na polskim rynku wydawniczym, zbioru dobrych praktyk dotyczących tworzenia stron WWW, uwzględniających oczekiwania osób niepełnosprawnych.
Zacznijmy od historyjki
Jest piękna, upalna pogoda. O tej porze w Nonusab jest bardzo ciepło. Ląduję na niewielkim lotnisku samolotem wyczarterowanym przez biuro podróży. Od jutra rozpoczynam swoje upragnione wakacje. Jednak dzisiaj, po 8 godzinach lotu jestem zmęczony i jak najszybciej chcę znaleźć się w pokoju hotelowym. Z samolotu wychodzę ostatni. Idę sam ciasnym korytarzem, łączącym wyjście z samolotu z terminalem. Wszyscy pasażerowie mojego lotu jakby zapadli się pod ziemię. Wchodzę do przestronnego holu terminala przylotów. Dużo ludzi - jak to na lotnisku. Teraz tylko po bagaż, złapać taksówkę i zameldować się w łóżku.
Rozglądam się w poszukiwaniu hali przylotów, gdzie będę mógł odebrać swoje rzeczy. Powinienem łatwo trafić. W końcu to jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc na lotnisku. Gdzieś tu powinny być znaki informacyjne… Jest coraz bardziej gorąco, chyba klimatyzacja im wysiadła - myślę i ruszam pomału do przodu rozglądając się na wszystkie strony. Przeszedłem kilkadziesiąt kroków i z wiszących dosłownie wszędzie billboardów, zdążyłem dowiedzieć się o: letniej wyprzedaży bielizny u Accessbana, wizycie Nielsena na stadionie narodowym (to chyba jakaś ważna postać, bo jego zdjęcie pokryło całą ścianę).
Wiem, kto produkuje najlepsze na świecie treblinki do kombajnów, i że Rapstrzyńska rzuciła cały ten majdan. Ani śladu czegoś, co choćby przypominało ruchomą, gumową taśmę z bagażami. Ok, nic z tego nie będzie! Zapytam tego człowieka w mundurze, z identyfikatorem w klapie.
Postawny gość stoi z założonymi rękami na piersi, w kącie, tuż obok kiosku z gazetami. – Przepraszam Pana, czy orientuje się Pan, gdzie mogę ….
Widzę, że mężczyzna nic nie rozumie. Patrzy na mnie tępym wzrokiem spod ledwie otwartych powiek. – Do You speak english? – Parlez-vous français?
Próbuję pokazać mu na migi, o co mi chodzi. Mówi coś do mnie, wzrusza ramionami, rozkłada ręce. Nie rozumiem jego języka. Facet w mundurze macha ręką na drugiego mundurowego. Teraz stoją obaj obok mnie, marszczą brwi i próbują zrozumieć moje nieudolne ruchy pantomimiczne. Po kilkunastu minutach nierównej walki, jeden z nich chyba zaczyna rozumieć, o co mi chodzi i wskazuje palcem przed siebie. Podążam wzrokiem
we wskazanym kierunku. Na końcu długiego holu dostrzegam niewielką, szklaną budkę. Jest trochę przysłonięta rosnącą na środku wielką palmą daktylową. Wydaje mi się, że widzę upragniony znak. Tak! Jestem uratowany. Odnalazłem informację. W każdym razie wygląda jak informacja, ale pewności nie mam. Mała niebieska literka „i” namalowana na szybie szklanej budki może na to wskazywać. Ruszam przed siebie prawie biegiem.
Zmęczony, głodny i zły jak diabli dowiaduję się od smutnej blondynki w informacji, że muszę wrócić do końca długiego korytarza, skręcić w lewo za kwiaciarnią, później schodami w dół i tam już znajdę. Po 15 minutach docieram na miejsce. Odbieram mój bagaż. Wyciągam wysuwaną rączkę z walizki i ciągnę ją za sobą w kierunku wyjścia.
Do hotelu docieram po 3 godzinach, choć jest oddalony od lotniska zaledwie o 5 km. Prawie tyle samo liczył korek, w którym stałem w nieklimatyzowanej taksówce. W recepcji hotelowej jest już lepiej. Szybko załatwiam formalności, dostaję klucze do pokoju i mapę miasta. Mapa przyda się jutro. Leżę w łóżku hotelowym i rozmyślam o dzisiejszym dniu. Wątpię, bym powrócił w przyszłym roku do Nonusab. Nie byłoby tak źle, gdybym od razu odnalazł swój bagaż. Gdyby na lotnisku w Nonusab pomyśleli o mnie i oznaczyli drogę do odbioru bagażu. Czy tak trudno namalować parę strzałek? Gdyby facet w mundurze stał w widocznym miejscu i udzielał informacji w kilku językach. No dobrze! – wystarczyłoby, gdyby znał angielski. Gdyby informacja była czytelnie oznaczona i ustawiona w centrum hallu. Gdyby nie było korka, a taksówkarz był niebieskooką blondynką. Gdyby… zasnąłem.
Jakie wnioski płyną z historyjki?
Przypomnijcie sobie tę opowieść za każdym razem, gdy surfując radośnie po Internecie natraficie na serwis nieużyteczny i niedostępny. Pierwszym objawem będzie beznadziejne uczucie zagubienia. Otoczą Was zewsząd reklamy lub mało przydatne informacje. Zaczniecie błądzić po stronie. Wyszukiwarka na stronie? - jest tak ukryta, że lepiej już się nie da. Wyniki wyszukiwania – niestety niewystarczające. Rozszerzycie je za pomocą wyszukiwania zaawansowanego - o ile będzie taka możliwość. Jeśli będziecie mieli szczęście(!), być może odnajdziecie pomoc na stronie lub przynajmniej mapę strony. Zresztą, na to szczęście będziecie musieli poczekać, bo przeładowana multimediami i grafiką strona będzie ładowała się mniej więcej tyle, ile mnie zajęła droga z lotniska do hotelu. Znużeni i zniecierpliwieni do granic możliwości opuścicie nieszczęsny serwis i prawdopodobnie już nigdy tam nie wrócicie.
Standard WCAG
Internet. Gigantyczna pajęczyna światłowodów oplatających cały świat. Wystarczyło zaledwie kilkadziesiąt lat, aby spokojne i leniwe życie na Ziemi zmienić w niezasypiający tygiel bitów danych. Ogromna liczba gromadzonych informacji na coraz pojemniejszych serwerach, nawet w najdalszych zakątkach świata powoduje, że przeciętny użytkownik nie jest w stanie w tym wszystkim się odnaleźć.
Co rusz powstają nowe wersje przeglądarek internetowych, aplikacji, oprogramowania, protokołów, itd. Jeśli dodamy do tego różnego rodzaju aktualizacje, łatki i nakładki oraz niezliczoną liczbę konfiguracji sprzętu komputerowego to aż dziw bierze, że to wszystko jeszcze działa. Zła wiadomość jest taka, że wersji oprogramowania i urządzeń będzie jeszcze więcej. Dobra wiadomość jest taka, że istnieją standardy, które starają się ten cały chaos uporządkować. Stosowanie standardów nie jest „kagańcem” dla twórców aplikacji internetowych, protokołów przesyłu danych i sprzętu komputerowego – jak sądzą niektórzy – a jedynie próbą umożliwienia korzystania możliwie jak największej liczbie użytkowników z dobrodziejstw ogólnoświatowej sieci.
Wyobraźmy sobie, że każdy z producentów sprzętu komputerowego będzie tworzył własny standard. Spośród niezliczonych producentów np. drukarek komputerowych, każda miałaby inny kabel, inną wtyczkę, a komputer inne gniazdo. Połączenie tych dwóch urządzeń byłoby po prostu niemożliwe. Powstały zatem standardy powszechnie akceptowane i stosowane zarówno przez producentów sprzętu, oprogramowania oraz użytkowników.
Bez problemu podłączymy w zasadzie dowolną drukarkę do dowolnego komputera przez złącze USB, LPT czy WiFi. Dzięki standardowi przesyłu dokumentów hipertekstowych (http – Hyper Tekst Transfer Protocol) możliwe jest przeglądanie stron internetowych. To właśnie ten standard umożliwia przeglądanie w Internecie codziennej prasówki, sprawdzenie stanu konta bankowego, zakupy w sklepach internetowych czy pochwalenie się znajomym zdjęciami z wakacji na portalu społecznościowym.
Strony internetowe pełnią rolę nakładek na skomplikowane systemy bankowe, sprzedażowe, analityczne i wiele, wiele innych. Czy jednak wszyscy twórcy aplikacji internetowych starają się tworzyć je zgodnie ze standardami i czy wszyscy użytkownicy Internetu mogą korzystać z zasobów sieci bez problemu? Czy mogą, podobnie jak przy użyciu wtyczki USB podpinają drukarkę do komputera, „wpiąć się” w światową sieć i aktywnie uczestniczyć w cyfrowym życiu? Bezsprzecznie – NIE. Dlatego z inicjatywy Konsorcjum W3C (The World Wide Web Consortium), zrzeszającego największe firmy i organizacje świata powstała tzw. Inicjatywa WAI (Web Accessibility Initiative), określająca standard tworzenia stron www dostępnych dla jak największej liczby użytkowników. Konsorcjum zostało powołane w 1994 roku, a jego zadaniem jest tworzenie standardów i wytycznych dotyczących stron internetowych.
To jedna z najbardziej wiarygodnych w tym zakresie organizacji na świecie, w której skład wchodzi ponad 360 firm, ośrodków naukowych i instytucji z całego świata. Należą do nich m.in. IBM, Microsoft, Cisco, Adobe, Apple, Google, Facebook, i wiele innych organizacji świata, delegujących do pracy w ramach Konsorcjum najlepszych specjalistów poszczególnych dziedzin.
Wiele krajów europejskich przyjęło rekomendacje W3C, jako obowiązujące. Wiele oparło własne wytyczne o zalecenia Konsorcjum. W jednym z najważniejszych dokumentów Unii Europejskiej, odnoszącym się do ICT (Information and Communication Technologies) – Europejskiej Agendzie Cyfrowej znajduje się zapis, wskazujący na rekomendacje W3C, jako obowiązujące.
O ile wskazania te dotyczą obszaru administracji państwowej, a mówiąc bardziej precyzyjnie podmiotów realizujących zadania publiczne, o tyle agenda zachęca również biznes i sektor prywatny do tworzenia dobrych praktyk. Zachęca na tyle skutecznie, że w wielu przedsiębiorstwach, zwłaszcza tych o zasięgu międzynarodowym, problematyka dostępności jest jednym z kluczowych obszarów.
Wiele przedsiębiorstw zdaje sobie sprawę, że dostępność strony www dla jak najszerszej grupy użytkowników niesie ze sobą same korzyści. Oczywiście, dostosowanie istniejącej strony www wiąże się z pewnymi kosztami, ale już uruchomienie nowego serwisu, zgodnego ze standardem nie podnosi ich znacząco.
W Konsorcjum działają grupy tematyczne, zajmujące się poszczególnymi obszarami, takimi jak zagadnienia związane z HTML, XML, http, CSS itp. Jedna z tych grup zajmuje się WAI – obszarem dostępności stron internetowych w szerokim tego słowa znaczeniu. Oprócz dostępności stron www, grupa zajmuje się narzędziami służącymi do tworzenia serwisów internetowych, przeglądarkami stron, działaniami edukacyjnymi i badawczymi. Opracowała szereg dokumentów odnoszących się do dostępności, z których najważniejsze to:
- Web Content Accessibility Guidelines (WCAG)
- Authoring Tool Accessibility Guidelines (ATAG)
- User Agent Accessibility Guidelines (UAAG)
Pierwszy z nich dotyczy dostępności treści stron internetowych i jest rodzajem zbioru zasad, jakimi powinien kierować się twórca strony www, aby przygotować stronę maksymalnie dostępną. Drugi – to wytyczne skierowane do twórców oprogramowania służącego do tworzenia stron www i wreszcie trzeci, dotyczący standardu przeglądarek internetowych.
W przypadku dwóch ostatnich raczej nie powinniśmy się obawiać braku dostępności, bo zarówno przeglądarek, jak i narzędzi jest stosunkowo niewiele. Nieporównywalnie mniej niż twórców stron internetowych, zarówno tych zawodowych, jak amatorów.
Dzisiaj praktycznie każdy użytkownik jest w stanie stworzyć prosty serwis, wykorzystując dostępne narzędzia, w postaci mniej lub bardziej zaawansowanego oprogramowania, kreatorów stron lub zwyczajnie zapisując dokument napisany w edytorze tekstowym jako stronę www. Każdy z nas jest potencjalnym „dostarczycielem” treści internetowych.
Niestety wiedza na temat tego, w jaki sposób tworzyć owe treści jest jeszcze słabo rozpowszechniona. Z badań Fundacji Widzialni, przeprowadzonych na przestrzeni kilku ostatnich lat wynika, że jedynie 8% z przebadanych polskich serwisów www spełnia minimalne wymagania dostępności. Polski wynik nie odbiega daleko od normy europejskiej. W 2011 roku Widzialni przeprowadzili badanie stron głównych parlamentów krajów członkowskich Unii Europejskiej.
Większość spośród przebadanych serwisów okazała się niedostępna dla części użytkowników. Ocenę bardzo dobrą otrzymał jedynie serwis austriacki. Oceny dobre serwisy Grecji i Irlandii. Niestety, aż 15 serwisów otrzymało oceny dostateczne, a 9 oceny niedostateczne. Wśród dwójkowiczów znalazł się serwis polskiego parlamentu. W 1999 roku została stworzona wersja WCAG 1.0
Z biegiem lat okazała się na tyle niedoskonała, że w coraz mniejszym stopniu można było na niej bazować w badaniach stron www. Bowiem w coraz większym stopniu nowopowstałe technologie wymykały się jej ramom. Dokument WCAG w swojej pierwotnej wersji został podzielony na trzy części zwane priorytetami. W priorytecie 1 oznaczonym literą „A” zawarte zostały rekomendacje, które twórca MUSIAŁ bezwzględnie spełnić, aby można było uznać serwis za dostępny w stopniu podstawowym.
Priorytet drugi, oznaczony „AA” gwarantował jeszcze większą dostępność serwisu, a rekomendacje w nim zawarte POWINNY zostać spełnione. Trzeci, oznaczony literami „AAA” oznaczał najwyższy poziom dostępności i zawierał rekomendacje, które programista MÓGŁ spełnić.
Najnowsza wersja WCAG 2.0 obowiązująca od 2008 roku jest dużo bardziej szczegółowa i odnosi się nie tyle do zastosowanych technologii, co do samego użytkownika. Obecnie obowiązujące rekomendacje w wersji 2.0 zostały podzielone na cztery grupy, ale z zachowaniem wcześniejszej gradacji na 3 poziomy dostępności.
Takie podejście twórców obecnej wersji WCAG jest na tyle uniwersalne, że pozwala zastosować rekomendacje do najnowszych technologii, używanych na stronach www. Można również założyć, że w przyszłości nie będzie konieczna tak gruntowna przebudowa rekomendacji, jak miało to miejsce przy przejściu z WCAG 1.0 na 2.0, bo prawdopodobnie serwisy przyszłości będą musiały spełniać wspomniane uniwersalne założenia.
Dla pełnego zrozumienia wytycznych i ustrzeżenia się problemów interpretacyjnych, autorzy przygotowali dokumenty towarzyszące WCAG. Understanding WCAG 2.0 to dokument opisujący poszczególne rekomendacje oraz Techniques for WCAG 2.0 – dokument prezentujący techniki, przykłady, testy, itp. Chociaż dokument główny zajmuje kilkanaście stron, to razem z dokumentami towarzyszącymi otrzymamy pokaźny tom ponad 700 stron rekomendacji, opisów i przykładów.
Źródło: technologie.ngo.pl