Współpraca organizacji z samorządem. Pozostała bariera psychologiczna
Z trzech barier, jakie przeszkadzały w nawiązaniu trwałej współpracy samorządu z organizacjami pozarządowymi obecnie pozostała w zasadzie jedna - psychologiczna. Jej pokonanie będzie wymagać sporego wysiłku, wkładu pracy, a przede wszystkim - dobrej woli ze strony wszystkich zainteresowanych. Taki wniosek nasuwa się po konferencji pt.: ‘Współpraca samorządu i organizacji pozarządowych - dobre praktyki i nowa ustawa’ zorganizowanej przez Fundację Rozwoju Demokracji Lokalnej.
Do tej pory główne bariery, które stały na przeszkodzie dobrej i efektywnej współpracy
organizacji z samorządem to było prawo, brak informacji orz bariera psychologiczna. Zdaniem
Zbigniewa Wejcmana ze Stowarzyszenia BORIS dwie pierwsze przeszkody zostały już pokonane. Pozostała
trzecia - psychologiczna. A ją można pokonać tylko poprzez kontakty osobiste, rozmowy,
spotkania.
- Konieczne jest zrozumienie własnej roli w systemie, zrozumienie, że współpraca się opłaca - mówi także Barbara Imiołczyk, prezes Zarządu FRDL. - Aby pokonywać te bariery, potrzebne są kontakty. Spotkania sektorów to często spotkania rożnych kultur. Trzeba starać się zrozumieć partnera, nauczyć się jego języka.
Między innymi pomocy w nawiązywaniu tych kontaktów służyć ma cykl konferencji organizowanych przez FRDL. Między innymi, ponieważ głównym powodem organizowania konferencji jest promowaniu dobrych praktyk współpracy organizacji pozarządowych z samorządem oraz postanowień ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Ustawy, która wprowadziła wiele zamieszania w prace samorządu, jak i też organizacji pozarządowych, ale jednocześnie zlikwidowała prawne bariery utrudniające współpracę obu sektorów.
Obecni na konferencji przedstawiciele samorządów wyrażali raczej dezaprobatę co do zapisów
ustawy, twierdząc, że jest ona trudna i dla nich i dla przedstawicieli ngo ze względu na procedury,
które narzuca. Ponadto narzekali na brak zorganizowanego partnera po stronie organizacji. To,
zdaniem samorządowców, w dużej mierze utrudnia prowadzenie przewidzianych w ustawie konsultacji
społecznych.
Do tego, że ustawa jest jednak potrzebnym aktem prawnym przekonywał Krzysztof Więckiewicz z
Departamentu Pożytku Publicznego. Jego zdaniem zapisana w ustawie obligatoryjność współpracy
samorządu z organizacjami pozarządowymi nie jest zamachem na suwerenność tych pierwszych, lecz
raczej potwierdzeniem dobrego przywileju władz samorządowych w zlecaniu zadań publicznych. Problem
jednak polega m.in. na tym, że opisane w art. 3 formy współpracy spowodowały, że zbyt pobieżnie
traktowane są zasady współpracy.
- Zbyt szybko przechodzimy do form, a zapominamy o zasadach - uważa Krzysztof Więckiewicz. - Formy
zaczynają się od zlecania zadań, a to powinno być zwieńczenie pozostałych form współpracy. Najpierw
powinniśmy się poznać jako partnerzy społeczni. Nie tyle co chcemy zrobić, ale kim jesteśmy.
Do tego potrzebne są zinstytucjonalizowane formy konsultacji na szczeblu lokalnym: zespoły
opiniujące, doradcze.
- Trzeba się spotykać, tworzyć zespoły. Dopiero potem można myśleć o zlecaniu zadań - przekonuje
dyrektor Departamentu Pożytku Publicznego.
Podobne zdanie ma także Zbigniew Wejcman. Uważa on, że dialog obywatelski jest jednym z
czynników sukcesu ustawy oraz współpracy obu sektorów. Jego zdaniem nie do końca jest prawdą, że po
stronie organizacji pozarządowych brak zorganizowania. Dzięki ustawie bowiem i dyskusji wokół niej,
w wielu miejscach Polski organizacje zaczęły rozmawiać ze sobą, tworzyć swoje fora, a od tego już
tylko krok do nawiązania współpracy z lokalnymi władzami. Ważną rolę odgrywają w tym także
instytucje infrastrukturalne (np. Lokalne Punkty Informacji), a także realizowane na terenie danej
gminy czy powiatu programy.
Drugim czynnikiem, który według Z. Wejcmana decyduje o powodzeniu współpracy między organizacjami a
samorządem jest prowadzona na danym terenie polityka społeczna, a przede wszystkim sygnalizowanie
problemów przez partnera społecznego oraz wspólne opracowanie standardów wykonania zadań
powierzonych. Trzeci czynnik to oczywiście rozdzielanie dotacji (w oparciu o jasne, przejrzyste
zasady) oraz realizacja zadań publicznych.
Podczas konferencji rozmawiano także o pieniądzach. Wypłynęły tutaj zasadniczo dwie sprawy. Po pierwsze niezrozumienie dla ducha i litery ustawy ze strony administracji centralnej.
- Kilka resortów zwracało się do nas z pytaniem, czy mogą dzielić środki według starych zasad. Pytali o to nie dlatego, że przeczytali ustawę, ale dlatego, że jej nie znali - skarżył się K. Więckiewicz.
Chodzi zresztą nie tylko o pieniądze, ale także o powołanie w poszczególnych resortach kompetentnych osób odpowiedzialnych za kontakty z organizacjami. Poza tym, zdaniem K. Więckiewicza pieniądze dla organizacji pozarządowych powinny być przekazywane ze szczebla centralnego nie tyle na realizację poszczególnych zadań, ale na wzmocnienie instytucjonalne organizacji, co służyłoby ich profesjonalizacji. Być może dobrym rozwiązaniem byłby tutaj fundusz obywatelski (podobna instytucja działa np. na Węgrzech).
Druga sprawa to zbyt mała ilość pieniędzy, jaką dysponuje administracja samorządowa (ale i
rządowa szczebla wojewódzkiego) na realizację zadań publicznych przez organizacje pozarządowe.
Jednak, zdaniem niektórych uczestników konferencji, niedostatek pieniędzy w samorządach to nie
główna przeszkoda we współpracy.
- Pieniądze to nie tylko sprawa polska. Oczekiwań społecznych nie można rozwiązać w zakresie
finansów publicznych. Trzeba zrobić więcej za mniej - przekonywał Robert Sobiech, socjolog,
ewaluator programu "Obywatele i samorząd lokalny". - Potrzebne są rozwiązania skuteczne, które
mniej kosztują, a tego nie da się zrobić bez trzeciego sektora.
Jego zdaniem, niezależnie od tego jak potoczą się losy ustawy, rozpoczęła ona proces, który jest
już obecny od kilkunastu lat w innych państwach.
- To jest niezgodna na dotychczasowy model rządzenia - twierdzi R. Sobiech, który uważa, że
współcześnie administracja publiczna (każdego szczebla) często styka się z problemami o charakterze
globalnym i nie jest w stanie samodzielnie sobie z nimi poradzić. Potrzebna jest zatem zmiana
myślenia o tym , jak rządzić.
- Potrzebne są sieci zarządzania, czyli taka konfiguracja instytucji rządowych, samorządowych,
pozarządowych i biznesu, która zajmie się rozwiązaniem poszczególnych kwestii. To jest nieunikniona
przyszłość. Pytanie tylko ile czasu ten proces docierania się i dogadywania będzie trwał? Im
dłużej, tym większe będą koszty społeczne - mówi socjolog.
Konferencja miała służyć także promocji dobrych praktyk współpracy organizacji pozarządowych z samorządem. Swoje osiągnięcia zaprezentowali m.in. uczestnicy programu PAFW "Obywatele i samorząd lokalny" realizowanego przez FRDL oraz przedstawiciele wybranych miast i gmin, do których dotarli pracownicy FRDL podczas badania poprzedzającego konferencję i będącego częścią programu "Partnerstwo dla III Sektora". O programach realizowanych w swoich miejscowościach opowiadali m.in. przedstawiciele organizacji pozarządowych i samorządów z Chojnic, Olecka, Kijewa, Mińska Mazowieckiego oraz Płocka. Prezentowane przykłady potwierdzały tezę, że tak naprawdę sukces w realizacji projektów zależy w głównej mierze od dobrej woli obu stron i zaangażowania poszczególnych osób. W gminach i miastach wydawane były bezpłatne publikacje dla obywateli, organizowane były imprezy artystyczne, podczas których można było zapoznać się z dorobkiem lokalnych organizacji, powstawały fora organizacji pozarządowych, organizacje były włączane w prace nad lokalnym prawem i dokumentami strategicznymi dla swoich miejscowości. Na razie jednak można mówić tylko o tzw. rezultatach bezpośrednich. Tylko? Tak, ponieważ zdaniem ewaluatora programu "Obywatele i samorząd lokalny" - najważniejsze są efekty. A efektem każdego z tych projektów miała być lepsza współpraca samorządu z organizacjami.
- Takie programy jak "Obywatel i samorząd lokalny" to impuls, zaczyn społeczności lokalnej. Bezpośrednie rezultaty są udane, ale to, że zrealizujemy swój program nie oznacza trwałej zmiany w środowisku lokalnym. To dopiero początek drogi - przestrzega R. Sobiech. A do tego, aby na końcu efekty będą zadowalające potrzebne jest duże zróżnicowanie danego środowiska oraz duża integracja. - Wtedy mamy dobrze działającą sieć: efektywną i spełniającą role społeczne - uważa R. Sobiech.
Źródło: inf. własna