Od ponad sześciu lat zasady współpracy między organizacjami i administracją reguluje ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Jak oceniają tę lokalną współpracę organizacje i pracownicy współpracujących z nimi urzędów? Co dobrego działo się w sferze tej współpracy po stronie organizacji, a co po stronie instytucji? Jakie są jej ograniczenia po stronie organizacji, a jakie po stronie urzędów? Co mogłoby w niej pomóc? Zobaczmy, co o tym myślą przedstawiciele administracji i organizacji ze Szczecina.
Paweł Szczyrski, kierownik Biura ds. Organizacji Pozarządowych Urzędu Miasta Szczecina
Biuro ds. Organizacji Pozarządowych Urzędu Miasta Szczecina działa od 1997 r. Rocznie przeprowadzamy około 70 otwartych konkursów ofert, w wyniku których podpisujemy średnio 370 umów. W tym roku przyznano organizacjom dotacje na realizację zadań publicznych na kwotę około 15 mln zł.
Biuro działa przede wszystkim na podstawie uchwały Rady Miasta Szczecina o polityce wobec organizacji z 1999 r. (chodzi o Szczecińską Kartę współpracy Miasta Szczecina z organizacjami pozarządowymi, która była wielokrotnie nowelizowana), a także na podstawie rocznych programów współpracy, uchwalanych od 2003 r. Pod koniec kwietnia 2009 r. Rada Miasta Szczecina powołała Szczecińską Radę Działalności Pożytku Publicznego.
Ważnym dorocznym spotkaniem są tzw. Walne Spotkania Organizacji Pozarządowych. Jest to okazja to dyskusji nad poważnymi problemami, z jakimi styka się w codziennej pracy trzeci sektor i samorząd, do wypracowywania wspólnych rozwiązań, a dla organizacji do wyłaniania reprezentacji III sektora do współpracy z miastem.
Z punktu widzenia naszego Biura największym problemem fundacji i stowarzyszeń szczecińskich jest brak samoorganizacji. Nie ma w naszym mieście silnych organizacji parasolowych i wspierających sektor. Organizacje mają problemy kadrowe, brakuje im umiejętności pozyskiwania funduszy z zewnątrz. Słychać czasem zarzuty, że Biuro wzięło na siebie zbyt wiele obowiązków, demobilizując tym organizacje. Jednak w sytuacji, gdy sektor jest mało zintegrowany i nie jest w stanie się skonsolidować – nie ma innego wyjścia, niż brać czasem sprawy w swoje ręce.
Bolączki? Po pierwsze, zbyt mało organizacji korzysta z programu wkładów własnych. Zależy nam na tym, by organizacje wzmocniły się poprzez dywersyfikację źródeł finansowania. Jak dotąd, wyniki są niestety słabe. Podobnie jest z pożyczkami. Ciągle nie udało nam się stworzyć Funduszu Pożyczkowego przy Urzędzie Miasta, a byłby on na pewno dużym wsparciem dla organizacji. Tym jednak, co najbardziej leży mi na sercu, jest ciągle niezrealizowany plan utworzenia w Szczecinie Inkubatora Organizacji Pozarządowych. Hamują nas głównie kwestie lokalowe i niewiara wielu środowisk w konieczność powołania do życia takiego miejsca w mieście. Powstanie takiej instytucji na pewno wzmocniłoby sektor.
Uważam, że nasze działania są widoczne i skuteczne, także w porównaniu z innymi miastami Polski. Plasujemy się w czołówce, jeśli chodzi o liczbę przyznanych organizacjom lokali i wysokość przekazywanych środków pomocy (finansowych i pozafinansowych). Wiele rzeczy w Szczecinie nie udałoby się bez organizacji.
Uważam także, że Biuro cieszy się dużą swobodą działania. Oczywiście są pewne obowiązki wynikające z przepisów prawa – ale pozostaje miejsce na naszą własną inicjatywę. Nie mam poczucia, że politycy ingerują w nasze poczynania. Chciałbym jednak podkreślić, że kwestie poprawy sytuacji organizacji w Szczecinie zależą w dużej mierze od rozwiązań ogólnopolskich. Do momentu wprowadzenia ustawy o działalności pożytku publicznego, mieliśmy naprawdę dobre prawo lokalne. Nasza uchwała została uznana za wzorcową przez Stowarzyszenie na Rzecz FIP, i rozesłano ją do wszystkich gmin w Polsce. Aktualnie obowiązujące przepisy niosą ze sobą wiele złych rozwiązań, np. konieczność rozpisywania konkursów na przekazywania choćby najmniejszych środków publicznych. Ustawę w jej obecnym brzmieniu tworzono z poziomu Warszawy – dużych pieniędzy, dużych organizacji. Nie przystaje ona bardzo często do realiów lokalnych. W nowelizacji ustaw dotyczących funkcjonowania sektora pozarządowego w Polsce chętnie widziałbym zmiany w zapisach o zasadach nabywania i utraty statusu oraz kontroli OPP, wprowadzenie częściowej odpłatności za podejmowaną działalność wolontarystyczną i ułatwienie procedur zakładania fundacji i stowarzyszeń, ujednolicenie kwestii nadzoru wobec tych podmiotów oraz wobec OPP (starosta powiatu winien pełnić tę funkcję), uproszczenie i zdywersyfikowanie procedur dotyczących udzielenia dotacji dla organizacji.
Bartosz Sawicki, Prezes Stowarzyszenia Inicjatyw Społeczno-Kulturalnych „Boogie Brain”
Stowarzyszenie, którym współzarządzam, jest organizacją prowadzącą działalność kulturalną. Z uwagi na panujący w Stowarzyszeniu duch niezależności staraliśmy się przez lata funkcjonować na podstawie wypracowanych wyłącznie przez nas środków. Owszem, szło jakoś, niemniej wegetowaliśmy, zawsze wybierając jakość projektu kosztem pozyskania finansowych rezerw. Szybko stało się jasne, że jeśli chcemy realizować ambitne projekty, nie damy rady sami wygenerować na nie wystarczających środków. Ruszyliśmy zatem z prośbą o wsparcie do środowisk biznesowych. Mieliśmy względne sukcesy, ale samo pozyskiwanie środków było tak absorbujące, że już nie starczało czasu na twórcze myślenie o kolejnych projektach. Poszliśmy więc w innym kierunku. Samorząd, fundacje, fundusze unijne, granty. Powoli zaczęliśmy przecierać nowe szlaki. Naturalnym partnerem stał się dla nas Wydział Kultury i Ochrony Zabytków Urzędu Miejskiego w Szczecinie jako depozytariusz publicznych środków przeznaczonych na działalność kulturalną. Ten zaś w prostej linii podlega prezydentowi, w którego zakresie kompetencji leży zarządzanie kulturą. Natknęliśmy się na aparat administracyjny, który nie potrafił rozpoznać naszych propozycji i podchodził do naszych projektów z dużą nieufnością – najdelikatniej mówiąc. Urzędnicy przypatrywali się naszym poczynaniom, część z nich – jako że uosabialiśmy zmiany – życzyła nam źle. Gdyby nie (jak mam wrażenie) nieco wymuszone przez stowarzyszenie, osobiste zaangażowanie w krytycznym momencie, Tomasza Jarmolińskiego, zastępcy prezydenta, donikąd byśmy nie doszli.
Opowiedziałem tę historyjkę po to, żeby zwrócić uwagę na uwikłania administracyjno-polityczne, które występują w momencie, kiedy stowarzyszenie pakuje się w relacje z samorządem. Z grubsza wygląda to tak, że wspiera się swoich. To, że funkcjonujemy, niby zaprzecza tej teorii, ale wymaga ciągłego zabiegania o wsparcie. Zatem reasumując, problemy są dwa: upolitycznienie kultury z uwagi na to, że to politycy decydują o budżetach, oraz nieprofesjonalność administracji. Potrzebne są apolityczne procedury finansowania organizacji. Przy czym musi to być płynne finansowanie, jakkolwiek oparte na menadżerskim podejściu i wyraźnie ukierunkowane, czyli zadaniowe.
Monika Tomczyk, Fundacja Pogotowie Teatralne, Szczecin
Nasza Fundacja od momentu powstania (2002 r.) prowadzi ścisłą współpracę z administracją publiczną nie tylko w Szczecinie, ale także w całej Polsce. Doświadczenia współpracy są bardzo pozytywne. Administracja publiczna angażuje się w proponowane przez nas projekty i działania. Wspiera je merytorycznie, technicznie i finansowo. Z naszej perspektywy największymi wyzwaniami dla szczecińskich organizacji są problemy kadrowe i brak finansów. Na pewno dla ulepszenia współpracy trzeciego sektora z administracją publiczną w Szczecinie przydałoby się więcej spotkań. Podczas nich powinny odbywać się rozmowy, które pomogłoby definiować potrzeby i wzajemne oczekiwania.
Bartosz Wójcik, Prezes Zarządu Stowarzyszenia OFFicyna, Szczecin
Stowarzyszenie OFFicyna funkcjonuje od ponad 10 lat. Od początku istnienia ściśle współpracujemy z Urzędem Miasta. Miasto stara się dostosowywać przepisy do zmieniającej się sytuacji, doceniam ten wysiłek. Ale sprawy toczą się bardzo powoli, a rozwiązania nierzadko są wręcz wsteczne do tego, co kiedyś już funkcjonowało dobrze. Dla przykładu kwestia umów wieloletnich. Dawniej obowiązywały w Szczecinie kontrakty wieloletnie, które były bardzo dobrym rozwiązaniem. Po wejściu w życie ustawy o działalności pożytku publicznego i wolontariacie zostały one zlikwidowane. Teraz miasto przygotowuje uchwałę, która ma na nowo uregulować tę kwestię, ale, jak się okazuje, przewidziane rozwiązania będą mniej korzystne dla organizacji niż te sprzed wejścia w życie ww. ustawy. Myślę, że przyczyną tego stanu rzeczy jest pasywność administracji. Rzeczywistość trzeciego sektora jest dynamiczna i wymaga szybkiego dostosowywania przepisów do zmiennej sytuacji. Urzędy nie funkcjonują w ten sposób. Takie kwestie, jak umowy wieloletnie czy prefinansowanie projektów z dotacji unijnych, są tego dobrym przykładem. Urząd nie wypracowuje nowych procedur, póki sytuacja przy realizacji konkretnych projektów nie jest postawiona na ostrzu noża. Wtedy z reguły jest za późno na konsultacje i wypracowanie dobrych rozwiązań. Podejmowane są w pośpiechu środki specjalne, nowe regulacje pojawiają się za późno, są niedopracowane.
Wkład trzeciego sektora w działalność kulturalną w Szczecinie jest ogromny, ale wpływ na politykę miasta minimalny. Z końcem 2008 r., wraz z innymi organizacjami kulturalnymi, zawiązaliśmy konsorcjum na rzecz udziału Szczecina w konkursie o miano Europejskiej Stolicy Kultury na rok 2016. Przystąpiliśmy do rozmów z Urzędem Miasta i prezydentem. Wyszliśmy z konkretnymi propozycjami współpracy, wysłaliśmy sygnał, że jesteśmy gotowi do rozmów. Tym bardziej dziwi mnie, że w ostatnich miesiącach nie zaproszono nas do rozmów o przygotowywanych umowach wieloletnich dla organizacji. To duży rozdźwięk. Jesteśmy ciągle traktowani jak klienci, a nie partnerzy.
Problemem jest też brak ciągłości polityki UM wobec organizacji. Kolejni prezydenci i wiceprezydenci reprezentują diametralnie inne poglądy niż ich poprzednicy – trudno jest się dopatrzeć tutaj jednej, spójnej wizji rozwoju sektora.
Sam sektor nie jest zintegrowany. Brakuje dobrze działających ciał opiniotwórczych i doradczych reprezentujących trzeci sektor w dialogu z władzą samorządową. Mało jest skutecznych organizacji parasolowych profesjonalnie wspierających organizacje. Niestety nie mamy w Szczecinie partnera, któremu ze spokojem ducha powierzyłbym reprezentowanie interesów naszej organizacji w rozmowie z samorządem. Z drugiej strony nie widzę ze strony decydentów chęci podjęcia takiego dialogu.
To, co przede wszystkim musi zmienić się w Szczecinie, to zmiana relacji na partnerskie. Choć miasto przekazuje organizacjom coraz więcej zadań publicznych, nie wynika z tej relacji zasada partnerstwa, ale raczej „podwykonawstwa”.
Źródło: inf. własna