Wspólna strategia transformacji energetycznej. Czy potrzeba nam atomu?
13 stycznia 2023 r. Sejm przyjął „specustawę dotyczącą wsparcia energetyki jądrowej”. – Potrzebujemy wspólnego, perspektywicznego i mającego szerokie społeczne poparcie programu transformacji energetycznej, który odpowiadałby na potrzeby i oczekiwania przyszłych pokoleń oraz wyzwania kryzysu klimatycznego – zaapelowali do posłów i posłanek opozycji byli ministrowie środowiska.
Pięciu byłych ministrów środowiska poparło list otwarty, skierowany do liderów opozycji demokratycznej, w którym podkreśla się konieczność przyjęcia wspólnej strategii dla polskiej energetyki, która połączy różne grupy społeczne ponad partyjnymi podziałami i postawi na oszczędność energii i źródła odnawialne. Podczas konferencji prasowej pod Sejmem RP ministrowie wyrazili też obawę, że rząd PiS nie ma efektywnego modelu finansowania oraz wiedzy o rzeczywistych, z reguły znacznie wyższych niż to się początkowo zakłada, kosztach atomowych inwestycji oraz ich konsekwencjach dla całej gospodarki.
Kontrowersyjną „specustawę jądrową” razem z PiS przegłosowała opozycja – 446 głosów za. Przeciw głosowała jedynie trójka parlamentarzystów z partii Zieloni, a wstrzymała się od głosu również trójka posłów z PO.
Prof. dr hab. inż. Maciej Nowicki, minister środowiska w latach 1989-1991 i 2007-2010: „Wbrew nasilonej ostatnio kampanii propagandowej uważamy, że budowa elektrowni jądrowych w Polsce nie powinna mieć miejsca”.
Prof. Nowicki podkreślał, że mamy duże możliwości oszczędności energii, poprawę efektywności jej wykorzystania oraz budowy nowoczesnych, inteligentnych sieci elektroenergetycznych.
„Ogromne środki, jakie mają być przeznaczone na budowę elektrowni jądrowych, powinny być wydatkowane na szybki rozwój rozproszonych po całym kraju instalacji, wykorzystujących rodzime i odnawialne źródła energii, które nie wymagają importu paliwa, zapewniają w najwyższym stopniu bezpieczeństwo energetyczne kraju”.
W podobnym duchu wypowiadał się Tomasz Podgajniak, minister środowiska w rządzie prof. Marka Belki, powołany na tą funkcję w 2005 r.: „Trudno mi zrozumieć, dlaczego z takim uporem i z lekceważeniem dla powszechnie znanych faktów, obecny rząd próbuje przeforsować realizację inwestycji, które nawet jeżeli zostaną zrealizowane w terminie, w co można poważnie wątpić obserwując problemy, jakie napotkały takie inwestycje w Europie Zachodniej i w USA, nie rozwiążą żadnego z palących problemów, przed którymi już dziś stanęła polska energetyka, a z nią cała gospodarka. Przez co najmniej dekadę wydatkować będziemy najpierw dziesiątki, a w sumie setki miliardów złotych i nie uzyskamy z tego tytułu nawet wata „czystej” energii, żyjąc jednocześnie pod dyktatem państwowego, energetycznego monopolu, który blokując przemiany, godzi w nasza rację stanu. Jest nią poprawa efektywności energetycznej i przyśpieszenie rozwoju OZE! A przecież w zasięgu ręki są już znacznie tańsze i coraz bardziej efektywne rozwiązania – za te same pieniądze można wybudować dziesiątki gigawatów instalacji wiatrowych, fotowoltaicznych i biogazowni, których cykl inwestycyjny liczony jest w miesiącach, a nie dekadach, a także zasadniczo zmniejszyć energochłonność całej gospodarki!”.
Elektrownie jądrowe droższe niż całość KPO
Rząd PiS, łamiąc zasady praworządności już od momentu powstania, spowodował zablokowanie ok. 170 miliardów złotych, które Polska mogłaby pozyskać z KPO. A jednocześnie wszystko na to wskazuje, że na niezwykle kosztowny program jądrowy zamierza wydać równie dużo, a najprawdopodobniej znacznie więcej pieniędzy. Co gorsza opinii publicznej nie przedstawiono na ten temat żadnych konkretnych informacji – pozostaje pytanie, czy Rząd tych danych nie zna, co byłoby kuriozalne, czy też w przededniu kampanii wyborczej boi się je ujawnić.
A jednocześnie decyzja Sejmu (rozdział 9a specustawy) przerzuca koszt budowy elektrowni atomowej o mocy 3750 MW oraz infrastruktury towarzyszącej na obszarze gmin Choczewo, Gniewino i Krokowa na podatników.
Aby elektrownie jądrowe mogły funkcjonować, potrzeba wielu inwestycji towarzyszących, takich jak wykup gruntów, budowy infrastrukturę sieci wysokich napięć, linii kolejowej do dowozu paliwa jądrowego, składowisk odpadów radioaktywnych, czy zarezerwowania środków na rozbiórkę elektrowni atomowej po zakończeniu jej pracy. Koszty te przerzuca się na przyszłe pokolenia, nie pytając ich oczywiście o zdanie, a tym bardziej o zgodę.
Posłanka Zielonych Urszula Zielińska w dyskusji sejmowej nad specustawą oszacowała koszty tej legislacji na co najmniej 500 mld zł. Ale nikt nie zna ostatecznych kosztów elektrowni jądrowych, w przeciwieństwie do znanych kosztów oszczędzania energii, efektywności energetycznej i OZE.
Pominięcie szerszej debaty publicznej na ten temat, zdaniem ministrów i uczestników konferencji, jest niepokojące i budzi obawy.
„Nie rozumiem, dlaczego mamy budować atom. Od dawna mówię, że 70% gmin wiejskich i miejsko-wiejskich może się samo zaopatrzyć w energię korzystając z taniejących OZE – słońca, wiatru i biogazu. Rolnicze biogazownie o mocy 1-2 MW są kluczowe, działają jak magazyn energii. Z zebranego biogazu produkujemy elektryczność, gdy brakuje słońca i wiatru” – tłumaczy Stanisław Żelichowski, minister ochrony środowiska w latach 1993-1997 i 2001-2003.
Biogazownie i inne magazyny energii mogą zbilansować mieszkańców zaopatrywanych z rozproszonej fotowoltaiki oraz wiatraków. Ten oddolny system, zdaniem sygnatariuszy listu, musi być zinformatyzowany, z możliwością rozliczania wzajemnego energii wewnątrz i na zewnątrz gminy, klastra, czy społeczności energetycznej. Takie systemy inteligentnej energii powstają już w Europie i w najbardziej rozwiniętych gospodarkach świata, a pierwsze „jaskółki” próbują działać także w Polsce.
„Duże gminy i przemysł, który się sam nie zbilansuje, potrzebują farm wiatrowych na morzu i lądzie oraz większej ilości biogazowni i innych magazynów energii. W Polsce mamy ok. 120 biogazowni i wielkie ilości odpadów rolniczych. Niemcy mają ich ok 10 tys. Atom tu nie jest do niczego potrzebny, bo porównywalny potencjał biogazowy zapewni taką samą ilość energii, tylko wytwarzanej w sposób bardziej elastyczny i bliżej konsumentów” – podkreśla Żelichowski.
Ministrowie zarzucili też rządowi brak strategii, monopol państwowych koncernów i brak odpowiedzi na klimatyczne i gospodarcze wyzwania strategiczne Polski.
„Fantazją jest twierdzenie rządu zawarte w polityce energetycznej, iż w oparciu o elektrownie jądrowe, w ciągu kilkunastu lat do 2040 r., zbudowany zostanie nowy system elektroenergetyczny. Od dawna w pełni popieram budowanie bezpieczeństwa energetycznego w strukturze energetyki rozproszonej, czyli budowanej od dołu tzn. od budynku, osiedla, gminy, miasta itd., zgodnie z zasadą subsydiarności. Energetyka prosumencka wzmocniłaby demokrację obywatelską” – komentuje dr Michał Wilczyński, wiceminister ochrony środowiska w latach 1991-1994 i główny geolog kraju.
Ministrowie wezwali opozycję, aby ta wypracowała wyborczy program wspólnej strategii transformacji energetycznej.
„Stawiamy więc ważny dla kraju postulat programowy, który trwale połączy demokratyczną opozycję, niezależnie od stosunku do atomu. Przyjmijcie, jako wiano do przyszłego rządu po PiS-ie, wspólny, ponadpartyjny program transformacji energetycznej i gospodarczej. Odpowiedzcie pozytywnym programem na kryzys klimatyczny, rosnące rachunki za energię i oczekiwania młodych pokoleń. Nasi eksperci – nie lobbyści – są do dyspozycji" – zaapelował Radosław Gawlik, wiceminister ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa w latach 1997-2000.
Pod listem otwartym do przewodniczących partii, klubów i kół poselskich podpisało się 45 cenionych autorytetów ze świata nauki, polityki i organizacji ekologicznych, a także 21 organizacji pozarządowych.
Wśród organizacji popierających znalazły się: Centrum Praw Obywatelskich i Badań nad Demokracją, Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA, Zielony Instytut, Strefa Zieleni, Zielone Wiadomości, Fundacja Zielone Światło, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, Forum Rolnictwa Ekologicznego, Stowarzyszenie im. Tadeusza Mazowieckiego, Stowarzyszenie Niesiołowice Węsiory Kamienne Kręgi, Klub Gaja, BAŁTYCKIE SOS, Greenpeace Polska, Instytut na rzecz Ekorozwoju, Towarzystwo Przyjaciół Rzek Iny i Gowienicy, Stepnicka Organizacja Turystyczna, Stowarzyszenie NIE kopalni odkrywkowej, Federacja Zielonych "GAJA", Stowarzyszenie Nowa Idea, Fundacja Nasza Ziemia, Polski Klub Ekologiczny Okręg Mazowiecki.
Pełna treść listu otwartego i lista popierających autorytetów:
https://eko-unia.org.pl/czy-potrzeba-nam-atomu-list-do-politykow-opozycji/
Źródło: Stowarzyszenie Ekologiczne "Eko-Unia" z siedzibą we Wrocławiu