„Może tak 'dzień dobry' powie? Jaki chce bilet? Ulgę ma? Nie opiera się o szybę! Widzi, że świeżo wytarta!”. Tak właśnie groźne panie bufetowe rodem z PRL-u witają zwiedzających wystawę „Solidarny Wrocław”. Wystawa jest otwarta dla zwiedzających od 27 sierpnia. Ekspozycja stanowi jeden z najważniejszych pomysłów na wrocławskie uczczenie 30. rocznicy powstania NSZZ „Solidarność”.
Czas „S”
- „Bez wątpienia od powstania „S” zaczął się Wrocław. Miasto po II wojnie światowej doświadczyło całkowitej wymiany ludności i mozolnie, powoli, dekada za dekadą, budowało swoją tożsamość. Składały się na nią i mit Lwowa, i pionierski powojenny okres, i znakomite osiągnięcia świata kultury, czego najznakomitszym symbolem może być era Grotowskiego, i wiele innych wydarzeń oraz procesów społecznych. Jeśli jednak szukać jakieś cezury zamykającej, wieńczącej stan tworzenia współczesnego Wrocławia, to był nim czas „S””. Dziesięciolecie 1980-1990. W tym sensie zarówno zajezdnia przy ul. Grabiszyńskiej, jak i strajk w niej rozpoczęty 26 sierpnia 1980 roku, są dla historii naszego miasta również ważne, jak inne mityczne obszary przeszłości- tak pisze Prezydent Wrocławia - Rafał Dutkiewicz we wstępie do książki „Solidarny Wrocław” (dystrybuowanej na wystawie.) Rzeczywiście, te 30 lat, okrągła rocznica, zobowiązuje Wrocław do upomnienia się o swoją „Solidarność”. To właśnie Wrocław był jednym z głównych ośrodków strajkowych. I to zarówno na początku 1980, potem w okresie stanu wojennego, jak i na koniec dekady, w czasach komitetów obywatelskich na przełomie 1989/1990.
Jednego dnia z wrocławskich ulic zniknęły wszystkie tramwaje, a VII Zajezdnia MPK przy ul. Grabiszyńskiej przekształciła się w bastion oporu strajkujących – swoiste centrum dowodzenia. Tym dniem był 26 sierpnia 1980 roku. Czy wrocławianie zdawali sobie wtedy sprawę z tego, że czeka ich dekada oporu, protestów, zastraszania, represji robotników, pracowników naukowych i studentów? Lata demonstracji, przygotowywania transparentów z napisami: „Wolność dla więźniów politycznych”, „Prawda zwycięży”, „Krew przelana przez robotników nie pójdzie na marne”. Nikt nie był na to gotowy. Jednak zdołano przezwyciężyć nieoczekiwane trudności.
To normalne, że wciąż płynie
Z jednej strony łatwo jest pamiętać rocznicę zjawiska, które miało miejsce stosunkowo niedawno. Wciąż przecież żyje większość naocznych świadków tamtych wydarzeń. Zachowało się wiele zdjęć, listów, ulotek, obrazów i dźwięków. Nic tylko robić wystawę za wystawą. Byle starczyło pomysłów i funduszy na jak najciekawsze pokazanie – i tym samym uczczenie - danego wydarzenia.
Z drugiej strony natomiast – jak pokazują ostatnie wydarzenia polityczno-społeczne - to właśnie utworzenie tego typu „obiektów pamięci” jest najtrudniejsze. Rany jeszcze wciąż niezabliźnione. Spory wokół uwspólnienia pewnych nie tyle opinii, co nawet faktów trwają. Mało tego – nie da się odtworzyć klimatu tamtych czasów (mimo że nie tak bardzo odległych), bo ludzie i hasła, który wtedy wydawali się być jednością z biegiem lat zaczęli żyć własnym życiem (bo życie i historia muszą przecież toczyć się dalej). Dziś już ludzie nie są tymi samymi ludźmi, a hasła nie znaczą już tego samego.
Heraklit z Efezu powiedziałby „Panta rei”, a Albert Camus, że „Zawsze znajdzie się odpowiednia filozofia do braku odwagi”. I tym można by było usprawiedliwiać brak podejmowania jakichkolwiek działań w kontekście prób obiektywnego upamiętnienia przemian ustrojowych.
Ośrodek Pamięć i Przyszłość – przy wsparciu władz Miasta Wrocławia - zdecydował się przełamać dotychczasowe schematy i stworzył wystawę o ludziach, wydarzeniach i życiu codziennym lat 80 we Wrocławiu.
5 mln litrów historii
Ekspozycja została pomyślana jako scenografia żywcem wyjęta z ulicy z lat 80 we Wrocławiu. Zobaczymy tu m.in. narodziny Solidarności – strajkujących robotników w sierpniu 1980 roku, zarówno w stoczni - w Gdańsku, jak i we Wrocławiu - w zajezdni MPK przy ul. Grabiszyńskiej. Będziemy świadkami wprowadzenia stanu wojennego i relacje o tym, jakimi sposobami komuniści zwalczali wolnościowe dążenia społeczeństwa. Zapoznamy się z formami działalności opozycyjnej, ludźmi i organizacjami działającymi w podziemiu. Napotkamy wiele wrocławskich historii, jak ta o ukryciu pieniędzy Solidarności przez wrocławskich działaczy związku tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego. Zajrzymy przez okno do mieszkania wrocławskiego opozycjonisty oraz wejdziemy do celi – miejsca internowania działaczy. Pójdziemy do czynnego co pół godziny kina „Wolność” i wysłuchamy wizualizacji do muzyki Lecha Janerki. W końcu zetkniemy się z atmosferą przełomowych wydarzeń roku 1989.
Mimo wszystko dla każdego
Dla jednych – będzie to wystawa zbyt ogólna i pobieżna, pozbawiona opisów i zapisanej narracji historycznej. Nagromadzenie tak wielu symboli w hali o powierzchni 1000m2 nie do każdego przecież przemawia. Jednakże dla innych będzie to wspaniała podróż w przeszłość, która wzrusza, bawi i uczy. Nie mniej jednak każdy zgodzi się, co do tego, że wystawa zrobiona jest z pomysłem i każdy wrocławianin powinien ją zobaczyć przynajmniej raz.
Ideę wystawy „Solidarny Wrocław” przekazał Władysław Frasyniuk, który podczas wystąpienia otwierającego wystawę (27 sierpnia) powiedział:
„Bardzo dobrze, że przełamaliście tradycję brązowych pomników. Nasze obchody są zupełnie inne niż te w Gdańsku czy na Śląsku. Sierpień nie jest Frasyniuka czy Wałęsy, on należy do wszystkich. Ta wystawa przywróci dobrą legendę Solidarności!”.
Wystawa jest czynna od 27 sierpnia do 30listopada.
Bilety: 5 zł - normalny 2,5 zł - ulgowy
Źródło: inf. własna wroclaw.ngo.pl