Wrocław to miasto z duszą. Jest w nim wiele pięknych miejsc – pięknych urodą architektury, krajobrazu i ludzi, którzy je współtworzą. Ale, jak w każdym mieście, są i zaniedbane stare kamienice, szare podwórka, niebezpieczne miejsca. Świetlica Środowiskowa „Miś” we Wrocławiu prowadzona przez Chrześcijańską Służbę Charytatywną (ChSCh) mieści się na parterze jednej z takich kamienic, przy ulicy Oleśnickiej.
W bardzo nieciekawej dzielnicy, gdzie dominują ruchliwe ulice i podwórka bez trawy i ławek. Dzieci tam właściwie nie mają gdzie się bawić. A do tego lato w dużym mieście bywa trudne. Trzydziestostopniowy upał potrafi zepsuć najciekawsze plany. Ale i tak trudno grać w piłkę czy szaleć na rowerze w centrum zakorkowanego miasta. Dlatego tak cenna jest w tym miejscu jest obecność wolontariuszy ChSCh.
– Teraz, w czasie wakacji świetlica w jest czynna od godziny 10 do 14 – mówi Iwona Buerger, wychowawczyni w „Misiu”. – Skupiamy się przede wszystkim na aktywnym wypoczynku oraz rozwijaniu zainteresowań. W roku szkolnym zajęcia mają charakter bardziej edukacyjny. Wychowankowie naszej świetlicy to dzieci z trudnościami w nauce. Pomagamy im odrabiać lekcje, nadrabiać braki szkolne.
W zajęciach świetlicy uczestniczy w ciągu roku szkolnego 20 podopiecznych. Teraz grupa jest nieco mniejsza za sprawą wyjazdów dzieci na kolonie lub do rodziny.
Pierwszy tydzień lipca upłynął im pod znakiem twórczej aktywności i zabawy. Z tym, że zabawa była czasem w języku polskim, a czasem w angielskim. Na przykład gry słowne, kiedy każdy po kolei przedstawiał jakieś zwierzę, a pozostali odgadywali. Ale obowiązkowo w języku angielskim! Z królikiem, świnką i żabą całkiem nieźle poszło. Były jeszcze zgadywanki z różnymi czynnościami – uczenie się, czytanie, jedzenie, spanie – oraz hobby, takie jak śpiewanie, tańczenie. Wszystkim się podobała taka nauka słownictwa. Także wspólne czytanie angielskich książeczek, połączone z tworzeniem ilustracji do nich, przynosi efekty. Dzieci to lubią i coraz chętniej i śmielej odzywają się po angielsku.
Ciekawe, w jakim języku padały komendy sędziów podczas turnieju badmintona na podwórku świetlicy. Wzięli w nim udział wszyscy: dzieci, wychowawcy i wolontariusze. Najmłodsi bardzo się cieszyli ze zwycięstw nad opiekunami.
Dni tygodnia miały jeden element wspólny – obiad. Gotująca go osoba ma każdego dnia do pomocy innych, dyżurnych pomocników. Poza tym były gry planszowe i komputerowe, puzzle, memory (gra rozwijająca pamięć i koncentrację). Podczas zajęć plastycznych powstały portrety ulubionych postaci z bajek i własne ilustracje do nich. Natomiast środowa wyprawa na zajęcia z malarstwa we wrocławskim młodzieżowym domu kultury dała możliwość wypróbowania warsztatu profesjonalisty. Używano prawdziwych sztalug. W prawdziwym atelier, wśród zapachu farb olejnych powstały śliczne prace.
Czwartkowe spotkanie upłynęło pod znakiem rekreacji na Wyspie Bielarskiej. To świetne miejsce. Oaza zieleni na rzece, w centrum miasta, z atrakcyjnym placem zabaw, którego wszelkie możliwości skrupulatnie zbadano. Po odpoczynku nad rzeką na sztucznej plaży wypróbowano jeszcze, czy tu równie dobrze jak u siebie gra się w badmintona.
Tydzień zamknął się świętowaniem. Jeden z chłopców miał urodziny. Wolontariusz Dawid Wołoszyn postanowił, że musi być tort, a właściwe pełniący obowiązki tortu murzynek według jego przepisu i pod jego okiem wspólnie przygotowany. A następnie wspólnie zjedzony.
Serwis Informacyjny ChSCh