PIETROWSKI: Dzięki ustawie wolontariat nabrał powagi – stał się rodzajem działalności obywatelskiej.
Wolontariat zawdzięcza ustawie to, że zaczęto głośniej i częściej o nim mówić. Co prawda, na początku były to głosy pełne obaw na temat tego, co ustawa dla wolontariatu oznacza, jakie „restrykcje” z niej wynikają. Nastąpiła jednak promocja wolontariatu – ludzie zaczęli zastanawiać się głośno, jak zmienią to nowe przepisy, ale także dzielić swoim doświadczeniem w angażowaniu wolontariuszy. Informacje o tym, jak organizować wolontariat rozeszły się zatem bez billboardów, dzięki spontanicznemu marketingowi szeptanemu. Okazało się też, że wątpliwości związane z wolontariatem dotyczą problemów formalno-prawnych, ograniczone są do sprawy porozumień i ubezpieczenia wolontariuszy, a także w miarę łatwe do wyjaśnienia na gruncie nowo obowiązującej wówczas ustawy.
Ustawa sprawiła też, że kwestie wolontariatu zostały uporządkowane prawnie. W tej chwili jest wiadomo, kto może zostać wolontariuszem i kto może tę osobę przyjąć. Dzięki ustawie wolontariat nabrał też powagi – stał się rodzajem działalności obywatelskiej. Niektórzy zżymają się na to, że przez tę powagę ustawa zabrała wolontariatowi spontanicznego, romantycznego ducha: jestem gotowy, to włączam się! Ja jednak jestem zdania, że „obywatelska” powaga jest dla wolontariatu korzystna.
Instytucje publiczne są otwarte na wolontariuszy
Bez dwóch zdań, dzięki tym przepisom wolontariuszy przyjmują bez problemów instytucje publiczne. Wcześniej urzędnicy mówili: „nie ma przepisu, nie ma miejsca na wolontariusza”. A wolontariat jest istotny w wielu instytucjach, na przykład – w bliskich mi – ośrodkach pomocy społecznej. Dzięki wiedzy, gromadzonej w ośrodku wolontariusze mogą trafić do najbardziej potrzebujących – samotnych, zamkniętych w domach, niebędących członkami. To przykład dobrego mariażu instytucji publicznych i wolontariatu, bo wolontariusz niesie konkretną pomoc, może otworzyć drzwi prywatnego mieszkania, a dzięki ośrodkowi jest to dla obu stron bezpieczne. Są i inne. Wolontariusze są zachwyceni, że mogą pracować w domu kultury, w teatrze, w klubie sportowym. Dzięki temu widać, że wolontariusze mogą znaleźć zajęcie nie zajmując się wyłącznie sprawami naprawdę trudnymi, jak opieka hospicyjna.
Prawo rozwija się wolniej niż ustawa
O negatywnych skutkach ubocznych już wspominałem – wśród pozytywnych głosów o korzystnym wpływie ustawy na wolontariat słychać też te, które mówią, że formalności wynikające zabiły ducha wolontariatu, który wynika z potrzeby serca i powinien być spontaniczny. Zwolennicy tego poglądu mówią, że dobrego serca nie można zapisać w ustawie.
Drugą negatywną konsekwencją ustawowych regulacji wolontariatu jest duża bezwładność w momencie, gdy chcielibyśmy coś w ustawie zmienić. Trudno jest ustawowo prowadzać zmiany, które na etapie tworzenia tego prawa nie były konieczne, bo młyny parlamentarne mielą długo, a wolontariat zmienia się dynamicznie. Podam przykład – choć to na pewno nie jest jeszcze pomysł na nowelizację – dostrzegalny jest problem włączania wolontariuszy w organizacje dużych imprez komercyjnych. Jest to dla setek osób niezwykle atrakcyjne – wolontariusze sami chcą w nich uczestniczyć. To koncerty rockowe, festiwale filmowe, mecze piłkarskie ekstraklasy. Dla niektórych klub piłkarski jest religią i chcieliby współorganizować jego wydarzenia, a zgodnie z przepisami nie mogą. Dziś organizatorzy obchodzą przepisy – zakładając organizację lub zapraszając do współpracy samorząd. Wszyscy czuliby się w większym stopniu „w prawie”, gdyby ta kwestia została uregulowana.
Źródło: inf. własna ngo.pl