Wola Przemykowska to jedna z wielu polskich wiosek, które wiosną tego roku zostały dotknięte przez powódź. Od dramatu minęło pół roku. Dawno już w natłoku codziennych zdarzeń zapomnieliśmy o wzruszeniach, które towarzyszyły nam wiosną i o tym, jak bardzo chcieliśmy pomóc powodzianom. Grupa parafian z Rudy Śląskiej zmobilizowała siły i skutecznie pomogła powodzianom. Teraz zbieramy siły na kolejny wyjazd z darami.
Niedziela. Inspiracja
Środa. W rodzinie siła
Działać trzeba było szybko. Jesienne przymrozki w tym roku przyszły niezwykle wcześnie. Rodziny muszą kupować zimowe kurtki, czapki, buty dla wszystkich swoich członków. Marznąc na przystankach przypominamy sobie jak nieprzyjemna może być polska jesienna aura. Nic więc dziwnego, że troskliwe mamy łatwo zrozumiały, że nie można zlekceważyć prośby o pomoc. Powodzianom trzeba pomóc szybko i sprawnie. Każdy dokładnie zrobił porządek w szafach, poprał i wyprasował nieużywaną od roku odzież, zawiadamiał krewnych i znajomych, którzy również mogliby włączyć się w akcje. Rodziny, zwłaszcza te gospodarne i te, w której są dzieci, zawsze mają zapasy zimowej odzieży, kołder, pościeli, koców. Te dotknięte powodzią też pewnie to miały, ale wszystko zabrała lub zniszczyła woda.
Do piątku udało nam się zebrać piętnaście 150-litrowych worów z odzieżą. Było tam około 30 dziecięcych kurtek w dobrym stanie, buty w każdym rozmiarze, koce, śpiwory kołdry. Zebraliśmy też około 800 zł, z których opłaciliśmy koszty transportu i zakupiliśmy to, co sugerowały rodziny: środki czystości, żywność o przedłużonym terminie ważności i słodycze.
W piątkowy wieczór spotkaliśmy się w jednym z mieszkań, które w tym tygodniu przemieniło się w magazyn i zajęliśmy się segregacją zebranych rzeczy. Ludzie zadbali, by darowane rzeczy były w dobrym stanie, więc nasza rola ograniczała się głównie to poskładania i poukładania rzeczy w paczki wg rozmiarów i potrzeb podanych przez rodziny. Mimo wszystko zaangażowane w organizację pomocy osoby pracowały do późnych godzin wieczornych.
Sobota. Co zastaliśmy na miejscu
Spotkaliśmy się już o siódmej. Z ogromną trudnością udało nam się wszystko zmieścić w jeden samochód transportowy. Przed południem dotarliśmy do Woli Przemykowskiej. Na miejscu wybraliśmy się do lokalnego proboszcza, dyrektorki szkoły i czterech najbardziej potrzebujących rodzin, które wybraliśmy za pośrednictwem portalu Familion.
To co zastaliśmy na miejscu przekroczyło nasze najgorsze wyobrażenia. Ludzie utracili w powodzi cały swój dobytek: domy, uprawy rolne i zwierzęta hodowlane, które stanowiły podstawowe źródło utrzymania.
Jedna z rodzin jeszcze na początku tego roku szczęśliwie mieszkała sobie w starym rodzinnym drewnianym domku. Dziadkowie pomagali pracującym na gospodarce rodzicom w opiece na piątką dzieci. W majową sobotę skończyli gruntowny remont domu, a w niedzielę zostali zalani. Powódź dotknęła ich dwukrotnie i stracili doszczętnie wszystko. Teraz mieszkają w 7 osób w wynajętym pokoju, chlew przerobili na kuchnie, łazienka i toaleta pozostają w sferze marzeń. Samo spojrzenie na ten budynek działa na wyobraźnię. Drzwi wejściowe mają jakość tych, które zwykle montujemy między pokojami, a na dywanie baraszkuje dwuipółletnia dziewczynka i pięcioletni chłopczyk. Podarowaliśmy rodzinie kołdry, pościele, zimowe ubrania, żywność i środki czystości. Nie chcieli od nas zbyt wielu rzeczy, bo nie maja gdzie tego przechowywać. Tej zimy najbardziej potrzebny jest im węgiel aby mogli ogrzać pomieszczenia w których żyją.
Kolejna odwiedzona rodzina również była dwukrotnie zalana i to po sam dach! Mają piątkę dzieci, ale dwoje uczy się w mieście i mieszka w internacie. Z radością przyjęli kołdry i odzież zimową, przyznali, że najbardziej potrzebne są im teraz meble do urządzenia już odremontowanego domu.
Ostatnia z odwiedzonych przez nas rodzin w domu straciła cały dom. Mieszkała z trójką małych dzieci (2 do 6 lat), dziadkami i szwagrem. Teraz dziadkowie z dorosłym synem żyją w dostosowanym do warunków mieszkalnych garażu, a rodzina z małymi dziećmi w przybudówce.
Powódź nie oszczędziła też okolicznej szkoły i parafii. Kościół i probostwo do wysokości około półtora metra zalane były wodą. Suszące się na podwórzu kościelne ławki przez drugą falę powodziową zostały poniesione głęboko w pola. Tamtejszy proboszcz, podobnie jak wielu starszych i schorowanych ludzi we wsi, poważnie przejął się powodzią, zachorował i nie jest w stanie już odbudowywać tego co zostało zalane. Na miejsce oddelegowano młodszego księdza, który z głęboką troską opowiadał o trudnościach z jakimi teraz zmagają się parafianie.
Mimo tych dramatów spotkaliśmy na miejscu ogromną nadzieję, solidarność i determinację w przywróceniu ludziom godnych warunków życia. W czasie powodzi w jednym z gospodarstw oźrebiła się klacz. Teraz jest to bardzo dorodny konik, który radośnie biega po okolicznych polach. Jedna z rodzin pokazała jak udało wyhodować im się już pierwsze popowodziowe kurczaczki. Wszyscy żyją dniem dzisiejszym, nie martwią się przyszłością – świętami, zimą, ale wytrwale remontują i sprzątają co tylko mogą. Rodziny z dumą pokazują, co udało im się już odbudować i z entuzjazmem opowiadają o planach budowlanych na wiosnę. Cała wioska to pełen nadziei plac budowy. Obdarowywane przez nas rodziny okazywały niezwykłą wdzięczność za wszystko co im przywoziliśmy. Podkreślali też, że z różnych stron doświadczyli wiele ludzkiej życzliwości. Caritas oferował wsparcie w postaci nowego sprzętu AGD, co sprawia, że rodziny łatwiej mogą teraz gotować, sprzątać, prać i wykonywać wszystkie codzienne obowiązki.
Niedziela. To dopiero początek
Po powrocie byliśmy przekonani, że to nie może być jednorazowa akcja pomocy, ale że trzeba wesprzeć długofalowym wsparciem tych, których tak bardzo dotknął dramat powodzi. Teraz dzięki rozmowom z rodzinami, proboszczem i dyrektorką okolicznej szkoły łatwiej jest nam zbierać to, czego rodziny potrzebują najbardziej.
Potrzebujemy w szczególności:
- odzieży zimowej w dobrym stanie: kurtki, czapki, swetry, buty itp.
- żywności (zwłaszcza takiej o przedłużonym terminie ważności, słodyczy i takiej z której można byłoby zrobić paczki świąteczne),
- środków czystości (proszki, płyny, mydła, szampony, pasty do zębów, ścierki, mopy itp.)
- koców, kołder, pościeli,
- węgla / talonów na węgiel,
- materiałów budowlanych i mebli,
- pieniędzy (wszelkie zakupy będą konsultowane z dyrektorką, lokalnym proboszczem lub innymi ekspertami zajmującymi się pomocą powodzianom),
- pomocy w organizacji transportu
Dziękujemy księdzu Andrzejowi Chorzępie, proboszczowi Parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa na Bykowinie, który zgodził się użyczyć pomoszczenia parafialne do przechowywania zebranych rzeczy.
Środki finansowe prosimy przekazywać księdzu proboszczowi lub przelewać na konto Parafii NSPJ w Bykowinie: 13 1090 2024 0000 0005 3401 9952 z dopiskiem: POWODZIANIE
Dary rzeczowe można przynosić na parafię NSPJ w Rudzie Śląskiej Bykowinie przy ulicy Wita Stwosza 2 w każdą sobotę listopada od 15:00 do 17:00, po wcześniejszej konsultacji z Panią Brygidą Wawoczny, koordynatorką akcji: tel.: 504376769
Rzeczy będziemy zbierać przez cały listopad, w grudniu je uporządkujemy i posegregujemy, aby jeszcze przed Mikołajem dostarczyć do potrzebujących.
Działanie organizują Domowy Kościół Ruchu Światło Życie, tworząca się właśnie Diakonia Miłosierdzia, Stowarzyszenie Pro Ethica i parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa na Bykowinie.
Źródło: Pro Ethica, Parafia NSPJ Ruda Śląska