Kiedy wchodzę do wody i powoli ruszam przed siebie, czuję wolność. Taką wolność, której nie daje mi żadna inna aktywność. Nagle te tysiące kłębiących się myśli zwalniają, mój umysł się zatrzymuje i skupia tylko na tym co tu i teraz. Moje ciało staje się wolne – brak mu codziennych ograniczeń. Płynę, dosłownie i w przenośni…
Wolność i brak ograniczeń
Przed wejściem do wody wyjmuję z uszu aparaty słuchowe i nagle robi się ciszej, spokojniej, inaczej. Słyszę w oddali głosy innych ludzi, którzy są na basenie, ale to jakby głosy nie stąd. Nie słyszę muzyki, krzyków, rozmów, śmiechów – jestem sama ze sobą i mam czas poczuć siebie.
Przed wejściem do wody odkładam kule, z którymi poruszam się na co dzień. W wodzie ich nie potrzebuję. W wodzie mogę iść, mogę płynąć, mogę unosić się na wodzie – nic mnie nie ogranicza, nie potrzebuję pomocy, jestem samodzielna.
Ale zanim to wszystko…
Czy łatwo osobie z niepełnosprawnością ruchową i słuchową dostać się na basen? Czy łatwo z niego korzystać?
Cóż, poruszam się o kulach od blisko 30 lat i znam swoje możliwości, znam też swoje ograniczenia. W powszechnym rozumieniu tego słowa jestem samodzielna – skończyłam studia, pracuję, kieruję samochodem, mam rodzinę i przyjaciół. Żyję i cieszę się życiem 😉
Na basen chodzę raz częściej, raz rzadziej, ale towarzyszy mi on od najmłodszych lat. Od zawsze lubiłam pływać – Tata we mnie tą miłość do wody zaszczepił. Najpierw pływałam w kole, potem w motylkach, aż w końcu nauczyłam się pływać samodzielnie. Na basen chodzę więc od wielu lat i obserwuję, jak zmieniają się obiekty sportowe pod kątem ich dostępności dla osób z niepełnosprawnościami (OzN).
Zakup biletu nigdy nie stanowił większego problemu – z mojego doświadczenia wynika, że zdecydowanie więcej mamy wokół siebie empatycznych osób niż tych, które z różnych względów nie mają ochoty pomagać. Nawet jeśli są bramki, to najczęściej jest też szersze przejście dla osób z niepełnosprawnościami.
Już odkąd chodziłam do gimnazjum na basen szkolny to pamiętam, że miałam możliwość skorzystania z dostosowanej szatni dla OzN – odrębnej od szatni damskiej i męskiej – koedukacyjnej. Od zawsze można było w takich szatniach skorzystać z kilku szafek i łazienki z poręczami. Dzisiaj, odkąd aquaparki są bardziej popularne, coraz częściej OzN mogą skorzystać zarówno z szatni damskiej, jaki męskiej. Z jednej strony, powinniśmy się cieszyć – z drugiej jednak dostrzegam w tym pewne utrudnienie. Często opiekun OzN jest innej płci – tak jak chodził ze mną Tata, tak teraz chodzi Mąż i tu pojawia się dylemat – gdzie mam się udać do szatni: damskiej czy męskiej? Wszak opiekun wchodzi ze mną. Jak jesteśmy w takiej szatni sami, to niewielki problem. Jednak jak są inne osoby, to komfort się kończy i dla nas, i dla nich.
Małe-wielkie przeszkody
Wejście na basen sportowy i rekreacyjny – cóż, tu wcale łatwo nie jest. Chyba na każdym basenie jest wejście przez tzw. mini brodzik. Po przejściu przez niego moje kule się ślizgają na kaflach i trudno mi utrzymać równowagę. Nie wyobrażam też sobie jak radzą sobie wózkersi – takie brodziki często mają bowiem próg. Dalej, wybierając basen „hotelowy” lub rekreacyjny, często można spotkać się ze schodkami pozwalającymi na płynne wejście do basenu oraz dźwigniami pozwalającymi osobie na wózku „zjechać” do basenu w specjalnej uprzęży. Wybierając zaś basen sportowy, musimy zakładać, że prawdopodobnie będą tam tylko drabinki. Aby ominąć tę przeszkodę, najczęściej siadam na brzegu i… po prostu zeskakuję do wody.
Atrakcje nie dla każdego…
Basen to także liczne atrakcje basenowe, jednak korzystanie z nich przez osoby z niepełnosprawnościami stanowi wielką trudność. Wejście do każdego jacuzzi, z jakiego korzystałam, wiązało się z koniecznością wejścia i zejścia po schodkach. Staram się omijać tę przeszkodę, siadając na brzegu i „przerzucając nogi”, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to rozwiązanie dla każdego. W większości aquaparków są też schody, które prowadzą do dalszych atrakcji. Dotyczy to zarówno parterowych, jak i wielopoziomowych obiektów. Największym zaskoczeniem jest, w przypadku obiektów wielopoziomowych, gdy nie ma windy. Nierzadko więc, nie mogę skorzystać z sauny, restauracji czy strefy SPA, bo ilość schodów i śliska podłoga mnie do tego skutecznie zniechęcają. No i coś z czego bardzo chciałabym móc korzystać, a co z różnych względów jest często niemożliwe, to zjeżdżalnie wodne – uwielbiam je! Niestety wiem, że większość dróg do nich prowadzi przez kręte schody, które nie są dostosowane. Jestem w stanie po nich wejść, owszem, ale wolniej niż inny i nie czuję się komfortowo, hamując całą kolejkę ludzi za mną. Spora część zamkniętych obiektów wodnych posiada takie zjeżdżalnie, niestety często prowadzą do nich jedynie rozbudowane schody.
Kiedy jest mniej osób – czyli tzw. pustki – to czasami pokuszę się, żeby powolutku wdrapać się na samą górę, by skorzystać z tych kilkudziesięciu sekund ogromnej frajdy i adrenaliny. Dostępność architektoniczna to jedna kwestia, drugą jest zwyczajna życzliwość personelu, a czasem niestety jej brak. Spotkała mnie raz bardzo przykra sytuacja, kiedy ratownik odmówił mi prawa skorzystania z takiej atrakcji ze względu na moją niepełnosprawność. Nie zniechęcił mnie!
Nie rezygnuj z wolności!
Bez względu na liczne niedogodności, jakie mogą spotkać osoby z niepełnosprawnościami, chcące skorzystać z basenu sportowego lub rekreacyjnego, to bilansując je z ogromem przyjemności i relaksu oraz wartości zdrowotnych, które daje woda – warto korzystać z tej aktywności! Dajmy sobie trochę wolności 😉