Organizacje zajmujące się ochroną zwierząt opublikowały właśnie najnowsze dane na temat wpływu ferm futrzarskich na ceny położonych w ich sąsiedztwie nieruchomości. Ekspertyza rzeczoznawcy majątkowego sporządzona dla trzech lokalizacji nie pozostawia złudzeń – ceny nieruchomości w bliskiej odległości od fermy mogą być niższe nawet o prawie 50% niż nieruchomości w tym samym regionie, ale położone dalej od fermy.
To kolejny powód, dla którego lokalni rolnicy i okoliczni mieszkańcy od lat protestują i domagają się zakazu tego typu działalności.
Opinia została sporządzona przez rzeczoznawcę majątkowego mgr inż. Jakuba Sykurskiego dla trzech gmin, w których położone są fermy norek: Krzemienia (woj. mazowieckie), Czerniejewa (woj. wielkopolskie) i Koźmina Wielkopolskiego (woj. wielkopolskie). Znajdujące się w nich fermy należą do potentatów tej branży, takich jak prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych Rajmund Gąsiorek oraz bracia Wójcikowie związani z organizacją Polski Przemysł Futrzarski, którzy w mediach zapewniają, że nie wpływają one negatywnie na życie lokalnych społeczności.
Ich słowom przeczą jednak sami mieszkańcy żyjący w sąsiedztwie ferm. Warto przy tym pamiętać, że w ciągu ostatnich 10 lat w całej Polsce rolnicy i przedstawiciele lokalnych społeczności ponad 140 razy protestowali przeciwko fermom norek.
– Ludzie, którym ktoś chce wybudować fermę niemal pod oknem, są zrozpaczeni. Dzwonią do nas i proszą o pomoc. Są bezradni. A obecność norek oznacza plagowe ilości much, smród, zanieczyszczenie okolicy. A także, na co teraz mamy potwierdzenie, spadek cen nieruchomości – mówi Paweł Rawicki, Otwarte Klatki.
Mowa o niemałych spadkach. W gminie Koźmin Wielkopolski, w której znajdują się fermy norek należące m.in. do rodziny Wójcików, spadek cen nieruchomości o funkcji mieszkalnej położonych w bezpośrednim sąsiedztwie fermy, oszacowano na 49,23% Nieruchomości o funkcji rolnej położone w okolicach fermy były o 20,3% tańsze niż te położone w dalszej odległości.
Nie mniej szokujące są wyniki wyceny w Krzemieniu, gdzie znajduje się ferma należąca do Wojciecha Wójcika. Zdaniem eksperta, “lokalizacja fermy norek wpływa negatywnie na ceny nieruchomości o funkcji mieszkalnej i rekreacyjnej, zarówno zabudowane, jak i niezabudowane”. Grunty niezabudowane przeznaczone pod budownictwo mieszkalnictwo rolnicze położone w odległości do 1 km od fermy są tańsze o 41,14% w porównaniu z tymi położonymi dalej. W raporcie możemy także przeczytać, że “również cena 1 m2 pow. zabudowy budynków siedliska znajdującego się w strefie bezpośredniego oddziaływania jest tańsza o 44,17%”.
Trzecia opiniowana lokalizacja to Kawęczyn (gm. Czerniejewo), w której znajduje się ferma norek Rajmunda Gąsiorka, obecnego prezesa Polskiego Związku Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych. Sytuacja wygląda podobnie. Ziemie przeznaczone pod nieruchomości mieszkalne położone w bliskiej odległości gospodarstwa były tańsze średnio o 27 proc, ziemie rolne o 26,4%, a lokale mieszkalne nawet o 32,9%
– To jasno pokazuje, że fermy futrzarskie przynoszą korzyści tylko garstce hodowców, a lokalni mieszkańcy i państwo ponoszą koszty ich działalności. Pora przestać wierzyć przedstawicielom przemysłu futrzarskiego i spojrzeć na rzetelne dane i liczby. Te nie kłamią – mówi Cezary Wyszyński, Fundacja Viva!
W przegłosowanym we wrześniu ubiegłego roku projekcie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt znalazł się zapis o zakazie hodowli zwierząt na futro, na który bardzo liczyli nie tylko obrońcy zwierząt, ale i protestujący mieszkańcy. Niestety niedługo potem projekt ustawy trafił do sejmowej zamrażarki. Jego kolejna odsłona na razie nie została zaprezentowana, a sami politycy PiS przekazują na łamach mediów sprzeczne informacje na temat nowelizacji.To jednak nie pierwszy raz, kiedy politycy rozważają wprowadzenie zakazu. Było o nim głośno już w 2017 r.
– Kiedy pierwszy raz pojawiła się szansa na wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futra, wśród protestujących zapanowała radość. Wreszcie politycy nas usłyszeli! Szybko jednak się okazało, że lobby futrzarskie było za silne i posłowie wycofali się z obietnic. Dlatego tym razem będziemy jeszcze głośniej mówili o naszej sytuacji, by głos mieszkańców został usłyszany, a fermy futrzarskie zniknęli z polskiej wsi na dobre – mówi Małgorzata Nowak, mieszkanka Kawęczyna, jednej z miejscowości, w której organizacje zleciły wykonanie opinii cen nieruchomości.
Kiedy rządzący posłuchają głosu mieszkańców?
Źródło: Międzynarodowy Ruch na rzecz Zwierząt - Viva