Zgodnie z oficjalnymi zaleceniami Instytutu Żywności i Żywienia szkoły i przedszkola w Polsce powinny serwować swoim wychowankom tylko posiłki zwierające odpowiednią ilość mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego. Dieta wegetariańska uznana jest za potencjalnie niebezpieczną, zaś wegańska za zdecydowanie szkodliwą dla dzieci. Co wobec tego mają zrobić rodzice, którzy zdecydowali, że oni i ich dzieci będą wegetarianami?
Maluchy mięsożercy
W 2011 roku Magdalena Sikoń z Wrocławia założyła pierwszy w Polsce portal dla rodziców-wegetarian, którzy chcą się dowiedzieć jak najwięcej na temat tej diety i tego, jak w odpowiedni sposób stosować ją u dzieci. Dziś wegetarianizm nie jest niczym dziwnym ani nowym. Powszechnie docenia się jego walory zdrowotne i nie tylko. Oprócz odżywiania to także podejście do życia – chęć bycia w zgodzie z naturą, szczególnie ochrony życia zwierząt. Badania naukowe potwierdzają, że dobrze zbilansowana dieta wegetariańska zaspokaja wszystkie potrzeby pokarmowe organizmu. Coraz więcej Polaków wybiera ten sposób odżywiania dla siebie i chce kształtować takie same nawyki u swoich dzieci. Jednak polskie zalecenia żywieniowe, firmowane przez Ministerstwo Zdrowia nie do końca nadążają za najnowszą wiedzą medyczną i wyborami Polaków.
Pod petycją podpisali się m.in. prof. Janusz Książyk, kierownik Kliniki Pediatrii i Żywienia w Centrum Zdrowia Dziecka, dr n. med. Aneta Czerwonogrodzka-Senczyna, adiunkt w Zakładzie Żywienia Człowieka na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, prof. Maria Szyszkowska i wiele innych osób. Akcję popiera też Chrześcijańska Służba Charytatywna, ogólnopolska organizacja dobroczynna, prowadząca szereg działań prozdrowotnych, w tym propagowanie właściwych nawyków żywieniowych.
– Jako organizacja od początku naszego istnienia promujemy wegetarianizm jako jeden z ważnych elementów zdrowego stylu życia – mówi dyrektor ChSCh Piotr Nowacki. – Wśród naszych wolontariuszy jest wiele osób z wykształceniem medycznym i entuzjastów zdrowia. Spora część z nich to wegetarianie. Wybrali tak, bo ich zdaniem to najzdrowszy i jednocześnie pełnowartościowy sposób odżywiania. Chcemy, by każdy miał możliwość takiego wyboru, a także możliwość kształtowania zdrowych nawyków u swoich dzieci.
Naukowy punkt widzenia
Zapewne niejedna z naszych babć mawiała: „Jedz, wnusiu, mięsko, bo nie będziesz mieć siły”. Jednak czy jest ono faktycznie konieczne do codziennego funkcjonowania oraz czy można powiedzieć, że tradycyjny model odżywiania jest w pełni bezpieczny?
Do szkoły kanapki
– Ja moim dzieciom zawsze dawałam do szkoły domowe kanapki – mówi Elżbieta Wojtkowska, która od prawie 30 lat wraz z mężem Andrzejem jest wegetarianką. – Szkolne jedzenie nawet, gdyby było bezmięsne, i tak nie odpowiadałoby naszym standardom. Staramy się, by pożywienie było jak najprostsze, tzn. nieprzetworzone. Przywiązujemy wagę nawet do sposobu przechowywania żywności.
Rodzina pani Elżbiety to wzorcowy przykład właściwego podejścia do spraw odżywiania. Nie polega ono na maksymalnym ograniczaniu składników odżywczych, a na dostarczaniu przede wszystkim tego, co zdrowe i pożywne. Na takiej diecie państwo Wojtkowscy z powodzeniem wychowują czworo dzieci.
– Nasz syn Janek (18 l.) jest jeszcze bardziej zapalonym wegetarianinem niż my – śmieje się pani Ela. – Spożywa dużo produktów sojowych, kaszę jaglaną, dużo owoców, ziaren sezamu, soczewicy, dyni i słonecznika. Chleb, oczywiście razowy, pieczemy w domu.
Najstarsza córka państwa Wojtkowskich, Ola ma obecnie 21 lat i studiuje na dwóch kierunkach – biotechnologię i fizjoterapię. Wszystkie dzieci, razem z 15-letnim Jakubem i 8-letnim Marcinem, są zdrowe fizycznie i intelektualnie.
– Najbardziej nieodpowiedzialną formą wegetarianizmu jest porzucenie mięsa, a spożywanie w zamian słodyczy i coca-coli. Tak nie można – podkreśla pani Ela. – My z mężem wprowadzaliśmy zmiany powoli. Najpierw odrzuciliśmy produkty mięsne. Od kilku lat spożywamy głównie pokarm pochodzenia roślinnego, ale sporadycznie do diety włączamy także jaja i nabiał.
Trzeba zaznaczyć, że wspomniana niechęć rodziców-wegetarian nawet do wegetariańskiego sposobu odżywiania zapewnianego przez szkoły wynika przede wszystkim z faktu, że placówki te nie są po prostu przygotowane do świadomego przygotowania dzieciom najzdrowszego pożywienia. Gdyby jednak były zobligowane przepisami do zapewnienia chętnym rodzicom pełnowartościowej diety wegetariańskiej czy wegańskiej dla ich dzieci, wymusiłoby to zaangażowanie np. dietetyków, którzy mogliby czuwać nad jadłospisem w szkole i dawać gwarancję, że najmłodsi otrzymują wszystko, czego potrzebują do prawidłowego rozwoju. Wówczas na pewno większość wegetariańskich rodziców zdecydowałaby się na korzystanie ze szkolnych czy przedszkolnych stołówek.
Nie wylać dziecka z kąpielą
– Nie można popadać w żadne skrajności – apeluje Piotr Nowacki, dyrektor Chrześcijańskiej Służby Charytatywnej. Ale zaraz dodaje: – Jednak obecnie korzyści wynikające ze stosowania diety wegetariańskiej czy nawet wegańskiej są zbyt oczywiste, by można tak po prostu przejść do porządku dziennego nad faktem, że tego rodzaju dieta w naszych szkołach jest swoistą „persona non grata”. Nie chcemy nikomu odbierać prawa do wybierania diety zgodnej z jego przekonaniem, ale apelujemy, by również rodzicom-wegetarianom dać prawo wyboru sposobu żywienia ich dzieci zgodnie z ich najlepszą wiedzą. Tym bardziej, że dziś nie istnieją żadne racjonalne przesłanki, by tego prawa im odmawiać.
Tekst: Andrzej Wierzchowski