Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Publicystyka
Wczoraj nadzieja, dziś napięcie. Powyborcza relacja z Łucka
Małgorzata Borowska, ngo.pl
Ogromna obywatelska mobilizacja, a teraz napięcie i niepokój. Łuck czeka na wyniki wyborów prezydenckich na Ukrainie. Według wstępnych szacunków – frekwencja przekroczyła na Wołyniu 85 procent. Pozarządowa „Nasza Sprawa” organizowała bezpłatne porady prawne dla wyborców oraz dokumentowała fałszerstwa wyborcze.
Do urny i do sądu
Ukraina się budzi - pisali o przedwyborczych nastrojach komentatorzy. Frekwencja jest rekordowa, również w skali całej Europy. Wynosi według wstępnych szacunków - 79 procent (na Wołyniu, według "Naszej Sprawy" nawet 85).
- Ogarnęła nas szalona aktywność - ocenia Władysław Stemkowski z Regionalnej Rady Organizacji Młodzieżowych "Nasza sprawa". Skupia ona 22 wołyńskie NGO-sy. Prawie wszyscy członkowie tych organizacji, w większości nie związani dotąd z życiem politycznym, zaangażowali się w jakiś sposób w wybory prezydenckie. Podczas samych wyborów służyli pomocą językową obserwatorom międzynarodowym, udzielali porad prawnych. Angażowali się też w samą kampanię wyborczą opozycji. Średnia wieku w sztabie wyborczym Juszczenki na Wołyniu nie przekracza 35 lat.
- Mnóstwo osób poczuło się nagle potrzebnych - mówi Stemkowski.
Ukraina się budzi - pisali o przedwyborczych nastrojach komentatorzy. Frekwencja jest rekordowa, również w skali całej Europy. Wynosi według wstępnych szacunków - 79 procent (na Wołyniu, według "Naszej Sprawy" nawet 85).
- Ogarnęła nas szalona aktywność - ocenia Władysław Stemkowski z Regionalnej Rady Organizacji Młodzieżowych "Nasza sprawa". Skupia ona 22 wołyńskie NGO-sy. Prawie wszyscy członkowie tych organizacji, w większości nie związani dotąd z życiem politycznym, zaangażowali się w jakiś sposób w wybory prezydenckie. Podczas samych wyborów służyli pomocą językową obserwatorom międzynarodowym, udzielali porad prawnych. Angażowali się też w samą kampanię wyborczą opozycji. Średnia wieku w sztabie wyborczym Juszczenki na Wołyniu nie przekracza 35 lat.
- Mnóstwo osób poczuło się nagle potrzebnych - mówi Stemkowski.
Magiczny długopis i inne
W Łucku skarżą się przede wszystkim - podobnie, jak w pierwszej turze - fatalnie sporządzone listy wyborcze: błędy w nazwiskach wyborców, w datach urodzenia (np. wyborcy urodzeni w latach dziewięćdziesiątych lub nawet 2003 roku). Irracjonalne pomyłki uniemożliwiały głosowanie i popchały ludzi do składania skarg. Regionalna Rada Organizacji Pozarządowych "Nasza sprawa" zorganizowała projekt bezpłatnej pomocy prawnej dla wyborców. W komisjach wyborczych i sądach dyżurowało w całym regionie 16 prawników. Konsultowali, opracowywali skargi, pomagali wypełniać druki sądowe. W pierwszej turze udzielono w Łucku ok. 2 tysięcy porad. Tym razem - szacunkowo - 3 razy mniej. Pytamy, czy wyborcom, którzy nie mogli zagłosować chciało się składać skargę? Czy zniechęceni nie szli do domów?
- Ludzie czuli się obrażeni i źli. Sądzę, że 95 procent odprawionych od urny, poszło od razu do sądu - mówi Władysław Stemkowski, lider "Naszej Sprawy" i niezależny konsultant projektów OBWE na Ukrainę, zaangażowany w działania przedwyborcze na Wołyniu.
W Łucku skarżą się przede wszystkim - podobnie, jak w pierwszej turze - fatalnie sporządzone listy wyborcze: błędy w nazwiskach wyborców, w datach urodzenia (np. wyborcy urodzeni w latach dziewięćdziesiątych lub nawet 2003 roku). Irracjonalne pomyłki uniemożliwiały głosowanie i popchały ludzi do składania skarg. Regionalna Rada Organizacji Pozarządowych "Nasza sprawa" zorganizowała projekt bezpłatnej pomocy prawnej dla wyborców. W komisjach wyborczych i sądach dyżurowało w całym regionie 16 prawników. Konsultowali, opracowywali skargi, pomagali wypełniać druki sądowe. W pierwszej turze udzielono w Łucku ok. 2 tysięcy porad. Tym razem - szacunkowo - 3 razy mniej. Pytamy, czy wyborcom, którzy nie mogli zagłosować chciało się składać skargę? Czy zniechęceni nie szli do domów?
- Ludzie czuli się obrażeni i źli. Sądzę, że 95 procent odprawionych od urny, poszło od razu do sądu - mówi Władysław Stemkowski, lider "Naszej Sprawy" i niezależny konsultant projektów OBWE na Ukrainę, zaangażowany w działania przedwyborcze na Wołyniu.
Karuzela na Wołyniu
Utrapieniem były - podobnie jak w całym kraju - zaświadczenia o możliwości głosowania poza miejscem zamieszkania. Jeden z nimi problem to krążące po wsiach autobusy z "wielokrotnymi wyborcami", drugi - to wymuszanie zaświadczeń. Pracownikom administracji publicznej kazano pobrać w komisji zaświadczenie o głosowaniu poza miejscem zamieszkania i wykreślić się z listy wyborców. Następnie swoje zaświadczenia oddawali kierownictwu. Zaświadczenia zbierali również w niektórych dzielnicach Łucka dzielnicowi. W ten sposób pomniejszano liczbę potencjalnych głosujących - jak szacuje "Nasza sprawa" - nawet o 10 tysięcy osób w całym okręgu. Władysław Stemkowski podejrzewa też, że wołyńskie zaświadczenia wysyłane były na Wschód i tam brały udział głosowaniu "na karuzelę".
Do "Naszej sprawy" przyniesiono również ciekawy długopis, służący do wypełniania kart w jednej z komisji na Wołyniu. Długopis ma wkład z atramentu, który znika po około dziesięciu minutach. Wypełnione w ten sposób karty będą po pewnym czasie czyste jak łza i gotowe do ponownego wykorzystania. Tyle, że już po wyjęciu z urn. "Nasza sprawa" szacuje, że długopis przeleżał w kabinie wyborczej kilka godzin. Teraz został zaplombowany i przesłany do prokuratury.
Utrapieniem były - podobnie jak w całym kraju - zaświadczenia o możliwości głosowania poza miejscem zamieszkania. Jeden z nimi problem to krążące po wsiach autobusy z "wielokrotnymi wyborcami", drugi - to wymuszanie zaświadczeń. Pracownikom administracji publicznej kazano pobrać w komisji zaświadczenie o głosowaniu poza miejscem zamieszkania i wykreślić się z listy wyborców. Następnie swoje zaświadczenia oddawali kierownictwu. Zaświadczenia zbierali również w niektórych dzielnicach Łucka dzielnicowi. W ten sposób pomniejszano liczbę potencjalnych głosujących - jak szacuje "Nasza sprawa" - nawet o 10 tysięcy osób w całym okręgu. Władysław Stemkowski podejrzewa też, że wołyńskie zaświadczenia wysyłane były na Wschód i tam brały udział głosowaniu "na karuzelę".
Do "Naszej sprawy" przyniesiono również ciekawy długopis, służący do wypełniania kart w jednej z komisji na Wołyniu. Długopis ma wkład z atramentu, który znika po około dziesięciu minutach. Wypełnione w ten sposób karty będą po pewnym czasie czyste jak łza i gotowe do ponownego wykorzystania. Tyle, że już po wyjęciu z urn. "Nasza sprawa" szacuje, że długopis przeleżał w kabinie wyborczej kilka godzin. Teraz został zaplombowany i przesłany do prokuratury.
Dziś w Łucku napięcie i
niepokój
- Czekamy na wyniki. Niby to pierwszy dzień pracy, ale wszyscy chcą mieć poczucie, że jest sens pracować i starać się - mówi Władysław Stemkowski. - A to zależy od tego, w jaką stronę pójdzie nasze państwo.
- Czekamy na wyniki. Niby to pierwszy dzień pracy, ale wszyscy chcą mieć poczucie, że jest sens pracować i starać się - mówi Władysław Stemkowski. - A to zależy od tego, w jaką stronę pójdzie nasze państwo.
Źródło: Regionalna Rada Organizacji Pozarządowych "Nasza sprawa"
Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.ngo.pl w innych mediach lub w innych serwisach internetowych wymaga zgody Redakcji portalu.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.