Relacje łączące ekonomię społeczną (ES) z polityką społeczną (PS) omawiane były już wielokrotnie, niemniej w znakomitej większość przypadków miało to miejsce w przestrzeni dość hermetycznej, mianowicie w środowisku naukowym. A szkoda, by tylko nieliczni wybrani mogli się temu nader ciekawemu zjawisku lepiej przyjrzeć, poznając wspólne wartości, które oba te pojęcia ze sobą łączą.
Zacznijmy jednak od początku, czyli od właściwego zdefiniowania obu terminów, a będąc bardziej precyzyjnym, od scharakteryzowania relacji między ES a PS. W środowiskach akademickich nie brakuje ekspertów, wg których ekonomia społeczna jest po prostu istotnym elementem wielosektorowej polityki społecznej. Różnorakie przesłanki na poparcie takiej tezy dokładnie nakreślił Wojciech Goleński w siódmym numerze półrocznika „ES”. Wśród nich znalazła się m.in. ta, wg której w poczet ES możemy zaliczyć wszystkie działania o charakterze zbiorowym, które na celu mają realizację misji społecznej za pomocą narzędzi rynkowych. Mowa tu rzecz jasna o szeroko pojętym trzecim sektorze. Goleński poszedł jednak jeszcze dalej, proponując rozróżnienie ekonomii na ekonomię społeczną oraz ekonomię polityczną, przy czym tę drugą stawia w opozycji do liberalnego konceptu ekonomii. Ktoś się jednak zapyta, a gdzie tu polityka społeczna? Można by rzec: wszędzie. Oczywiście przy założeniu, że cały czas trzymamy się podejścia mówiącego o jej wielosektorowym charakterze, w ramach którego na PS składają się cztery sektory: nieformalny, rynkowy, pozarządowy i publiczny. W tym ujęciu ekonomia społeczna znajduje się idealnie pośrodku czterech powyższych sektorów, mogąc tym samym oddziaływać na każdy z nich.
Nieco inne podejście do relacji ES z PS, znacznie bardziej praktyczne, przedstawił swego czasu Cezary Miżejewski w publikacji „Polityka społeczna wobec sektora ekonomii społecznej”. W zaproponowanym przez siebie ujęciu Miżejewski wskazał trzy przesłanki, które mają dowodzić związków ES z PS. Było to wpisywanie się ekonomii społecznej w ideę budowania demokracji uczestniczącej, jej uczestnictwo w procesie wspierania polityki zatrudnienia oraz współtworzenie procesu integracji społecznej. W tym ujęciu ES wchodzi w rolę partnera, sojusznika sektora publicznego wobec sektora rynkowego.
Sprawiedliwość społeczna
Której koncepcji byśmy jednak nie byli bardziej przychylni, bliżej którego sektora byśmy ES nie usytuowali, ostatecznie obie propozycje są sobie bliskie pod tym względem, iż każda sytuuje ekonomię społeczną w obrębie polityki społecznej. Każda też jako główną wartość tak ekonomii społecznej, jak i polityki społecznej jako całości, wskazuje sprawiedliwość społeczną, czyli w tym przypadku dążenie do dobrobytu. Goleński za takowy uznaje emanację zasad sprawiedliwości, odpowiedzialności i zaangażowania, nie brakuje jednak też prac, w których wymieniane są kolejne składowe: kolektywizm, równość, bezpieczeństwo oraz wartości biologiczne.
Dlaczego właśnie sprawiedliwość społeczna ma być w przypadku ES oraz PS wartością dominującą? Nie brakuje w dyskursie naukowym opinii, iż bez sprawiedliwości nie jest możliwe trwanie społeczeństw jako całości. Ma tak się dziać z uwagi na strukturę społeczną, jaką sprawiedliwość niejako nam narzuca. Podział praw i obowiązków, rozgraniczenie głównych instytucji politycznych, ekonomicznych i społecznych, to wszystko ma się odbywać zgodnie z zasadą sprawiedliwości społecznej właśnie. Trzeba przyznać, że brzmi to mało przekonująco, wręcz naiwnie czy idealistycznie. Wszak bez trudu każdemu z nas przyjdzie wskazać osoby, jeśli sami tego nie zrobimy, które z jednej strony na narzucony nam porządek społeczny się godzą, ale za żadne skarby nie określą go mianem sprawiedliwego. O co zatem chodzi? Janusz Sztumski przyczyn takiego stanu rzeczy doszukuje się w powiązaniu pojęcia sprawiedliwości społecznej z pojęciem równości. Jego zdaniem obywatele poszukują równości w życiu politycznym, gospodarczym, w podziale dóbr czy równości wobec prawa. W dużym uproszczeniu, o sprawiedliwości społecznej możemy mówić wtedy, kiedy inni mają podobną sytuację jak my. Paradoksalnie, w przypadku społeczeństw silnie podzielonych, ale w których grupy społeczne są od siebie w znacznym stopniu odseparowane, może być zachowane poczucie sprawiedliwości społecznej. Z kolei w społeczeństwach niemal jednorodnych, jednak takich, w których niewielki procent społeczeństwa lepiej bądź gorzej sytuowanego będzie przebywał w bliskim otoczeniu reszty, to poczucie sprawiedliwości będzie zaburzone.
Na dzień dzisiejszy idea sprawiedliwości społecznej obecna jest w wielu nurtach ideowych, od nauk kościoła katolickiego poczynając, poprzez koncepcje socjaldemokratyczne, a na socjoliberalnych kończąc. Rzecz jasna w każdym ujęciu nacisk kładzie się na inne aspekty. Tak też w przypadku kościoła katolickiego mowa tu przede wszystkim o idei solidaryzmu społecznego, podejście socjaldemokratyczne to idea równości, a liberalne łączy się z wolnością.
Równość wobec sprawiedliwości społecznej
Na koniec chciałbym jeszcze nakreślić kilka zdań odnośnie wspomnianej już wcześniej równości, w której niektórzy badacze upatrują części składowej sprawiedliwości społecznej. Sfera państwa opiekuńczego, w ramach której osoby bezrobotne mogą pozyskiwać zasiłki, może być i wielokrotnie jest postrzegana przez wielu jako przejaw nierówności społecznej. W ujęciu ekonomicznym wszak osoba korzystająca z zasiłku otrzymuje finansowe wsparcie – i nie ważne, czy mowa tu o z zasiłku tak skromnym, jak te udzielane w Polsce, czy też tych znacznie wyższych, brytyjskich czy francuskich chociażby – liczy się, że otrzymuje pieniądze, choć nie pracuje. O sprawiedliwości społecznej ci sami mówią jednak już wtedy, gdy dana osoba w ramach działań podjętych przez podmioty ES rozpocznie pracę w spółdzielni socjalnej. I nie ma tu najmniejszego znaczenia, że praca tej osoby może nie przynosić zysku, spółdzielnia nie będzie dochodowa, a utrzymywana będzie z dotacji zewnętrznych, pozyskiwanych nawet z tego samego źródła co zasiłek. Kluczowe znaczenie ma tu wartość symboliczna działań podjętych w ramach ekonomii społecznej, nie rachunek ekonomiczny. Nagradzana jest już sama postawa, w tym przypadku odwaga i gotowość do założenia spółdzielni. W przypadku polityki społecznej równość postrzegana jest jako jednakowe traktowanie wszystkich jednostek wchodzących w skład społeczeństwa. A że w istocie nie są one sobie w żaden sposób równe, ich wkład w dążenie do szeroko pojmowanego dobrobytu nijak nie może być porównywalny? To już jest sprawa rachunków ekonomicznych, tymi jednak społeczeństwo jako takie nie już zainteresowane.
Źródło: informacja nadesłana