Wiele wydziałów warszawskiego urzędu miasta woli samemu realizować zadania publiczne niż zlecać je organizacjom pozarządowym.
W Urzędzie Miasta Warszawy jest zatrudnionych kilka tysięcy osób –
w Dzielnicy Mokotów trochę ponad 300. Niewielu urzędników wie, że
obowiązuje Uchwała Rady m.st. Warszawy o rocznym programie
współpracy z organizacjami pozarządowymi. O ile dyskusyjne są
niektóre literalne zapisy tej uchwały, o tyle jasny konkretny jest
jej „duch”. Intencją programu współpracy jest chęć przekazania
części zadań publicznych podmiotom niepublicznym – stowarzyszeniom,
fundacjom i np. organizacjom kościelnym. Niestety intencja ta jest
prawie obca wielu wydziałom i komórkom urzędów. Praktyka jednak
wskazuje, że organizacje pozarządowe, którym można zlecić takie
zadania zrobiłyby to sprawniej, profesjonalnie i często taniej.
Przy porównywaniu efektywności urzędu nie bierze się pod uwagę
kosztów kadrowych, które „znikają” w ogólnym budżecie miasta w
części dotyczącej wynagrodzeń. Do kosztów imprezy organizowanej
przez urząd nigdy w budżecie się nie wskazuje, ile kosztowały
pensje urzędników zaangażowanych w tę imprezę. Organizacje
pozarządowe muszą liczyć każdy grosz – szczególnie, że najbardziej
im się patrzy na ręce w sprawach kosztów osobowych – umów zleceń
czy dzieło.
Efektywniej realizują zadania ci, którzy to robią z zamiłowania, a
nie koniecznie na urzędniczych etatach. Praca z pasją nie zawsze
musi oznaczać, że od początku do końca robi się coś za darmo.
Wykorzystywanie zaangażowania wielu ludzi działających w trzecim
sektorze, oznacza tylko, że to im będzie zależeć żeby projekt
(zadanie) wypadł jak najlepiej. Ta wyższa jakość zadania jest
realizowana w ramach otrzymanej dotacji, czyli przy ograniczonych
środkach finansowych. Gdy mamy tę świadomość – łatwiej jest nam
przyjąć potrzebę silniejszej współpracy między urzędem a
wspomnianymi organizacjami. Aby „duch” uchwały Rady Miasta stał się
„filozofią” urzędników potrzebne jest zrozumienie, że często lepiej
jest zlecić jakieś zadanie organizacjom obywatelskim, a samemu
zająć się tylko ich kontrolą finansową i jakościową – w zakresie
zleconego zadania.
Wybitny niemiecki socjolog Max Weber wskazywał, że państwo nie może
istnieć bez administracji. Trudno się z nim nie zgodzić. Ale
powstaje pytanie czy pracownicy administracji muszą robić wszystko
za innych – również za tych, którzy zrealizowaliby zadanie lepiej
za te same, publiczne pieniądze?
***
Autor jest studentem nauk politycznych na Uniwersytecie
Warszawskim, absolwentem XIV Szkoły Zimowej Instytutu Tertio
Millennio oraz XIII Szkoły Liderów Społeczeństwa Obywatelskiego.
Tekst ukazał się w czerwcowym numerze gazety lokalnej "Po stronie
Mokotowa".