SOŁTAN-KOŚCIELECKA: Organizacje w dużym stopniu realizują projekty za pieniądze z dotacji. Muszą wtedy stosować się do wytycznych, które są coraz bardziej biurokratyczne i niekorzystne dla NGO. Część z nich wydaje się niezrozumiała czy nawet sprzeczna z prawem, a już na pewno ze zdrowym rozsądkiem.
Projekt sam się realizuje i rozlicza?
Przeglądając wytyczne różnych konkursów grantowych, można odnieść wrażenie, że zdaniem części grantodawców projekty realizują się same. Przykładem takiego myślenia może być zmiana pozycji, jaką w przedsięwzięciach prowadzonych przez NGO pełni ich koordynator. W przeciągu kilku lat nastąpiła tu swoista degradacja. Praca osoby zarządzającej realizacją projektu, odpowiadającej za sprawozdawczość i kontakty z dysponentem funduszu, w budżecie projektu znajdzie się obok czynszu za lokal i opłat za telefony, księgowość etc., a więc – według zasad obowiązujących w funduszach unijnych, np. w EFS – w kosztach administracyjnych, pośrednich, a nie merytorycznych.
Mam nadzieję, że moja obawa, iż stanie się to standardem także dla innych (niż UE) grantodawców, jest nieuzasadniona. Na razie pozycja „zarządzanie” zniknęła w budżetach niektórych projektów unijnych. W „Wytycznych w zakresie kwalifikowalności wydatków w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, Europejskiego Funduszu Społecznego oraz Funduszu Spójności na lata 2014-2020” opracowanych przez Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju do kosztów pośrednich włączono m.in. „koszty koordynatora lub kierownika projektu oraz innego personelu bezpośrednio zaangażowanego w zarządzanie projektem i jego rozliczanie, o ile jego zatrudnienie jest niezbędne do realizacji projektu (…)”.
Nie chodzi tu o prestiż koordynatora, ale o praktyczne konsekwencje takiego podejścia. Jego skutkiem jest bowiem najczęściej obniżenie dotychczasowego wynagrodzenia osoby zarządzającej projektem. Dzieje się tak ze względu na zasady wyliczania kosztów pośrednich, które stanowią określony procent kosztów bezpośrednich i bynajmniej nie kończą się na wynagrodzeniu koordynatora (trzeba z tych środków opłacić wszystkie koszty administracyjne, co uniemożliwia często zapewnienie godziwego wynagrodzenia osobie zarządzającej projektem). Bywa i tak, że pensja koordynatora określana jest na sztywno – i to na niskim poziomie. W jednym z konkursów ofert ogłoszonych w 2015 r. przez Ministerstwo Sprawiedliwości koordynator rocznego projektu prowadzonego w województwie mazowieckim nie mógł zarabiać więcej niż… 2 000 złotych brutto brutto miesięcznie, czyli około 1200 netto w przypadku umów o pracę. A przcież musi być to osoba z doświadczeniem, znająca się na zarządzaniu projektami i zasobami ludzkimi!
Co sprawiło, że koordynator znalazł się na cenzurowanym? Podczas jednego ze szkoleń na temat projektów finansowanych z Funduszu Azylu, Migracji i Integracji udzielono jasnej odpowiedzi na to pytanie: nadużycia. Być może część organizacji rzeczywiście nieuczciwie rozliczała bądź nadmiernie wyceniała pracę osoby zarządzającej projektem. Odwołano się tu jednak do niechlubnej tradycji odpowiedzialności zbiorowej i za nadużycia części organizacji odpowiada cały sektor pozarządowy.
Wkład własny
Wkład własny to pieniądze, które organizacja musi włożyć do projektu, by dostać na niego dofianansowanie. Dlatego wiele projektów jest finansowanych z różnych źródeł. Patrząc na zmieniające się podejście grantodawców do finansowanego wkładu własnego organizacji do projektów, można stwierdzić, iż było to najwyraźniej pole kolejnych nadużyć. Dotychczas w wielu programach (unijnych, samorządowych czy z funduszy organizacji pozarządowych) dopuszczalną i stosowaną praktyką było finansowanie wkładu własnego z pracy osób zatrudnionych w projekcie, opłacanej z dotacji tylko częściowo (np.: wykazuje się w projekcie działania psychologa zatrudnionego na cały etat, jednak jego wynagrodzenie tylko w połowie finansowane jest z projektu, owa druga połowa pensji stanowi właśnie wkład własny i finansowana jest z innych źródeł, np. innych dotacji).
Obecnie część dysponentów funduszy (np. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Ministerstwo Sprawiedliwości) zastrzega sobie prawo do decyzji, czy przekazane przez nich środki mogą stanowić wkład własny do innego przedsięwzięcia. Powstaje zatem pytanie o granice ingerencji w politykę finansową organizacji przez grantodawcę. Czy do kontroli i monitorowania wydatkowania środków w projekcie nie powinny wystarczyć wyłącznie sprawozdania z realizacji projektu? W tym miejscu nie jest moim celem stawianie zarzutów, uważam jednak, że powody, dla których urzędnicy żądają tych informacji (które dodatkowo mogą „zaakceptować” bądź nie), powinny być jasne. Czy u podłoża leży obawa o możliwe nadużycia finansowe, czy w grę wchodzą także inne przyczyny? Jakie?
276 zamiast 240
Asesor – człowiek znikąd
To nie koniec trudności. W ogłoszonym pod koniec 2015 r. przez Departament Senioralny Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej naborze ekspertów oceniających oferty i sprawozdania złożone w ramach Rządowego Programu Aktywności Społecznej Osób Starszych 2014-2020 (edycja 2016) kandydaci na ekspertów musieli podpisać m.in. takie oświadczenie: „Świadomy odpowiedzialności karnej oświadczam, iż od 3 lat nie pozostaję w stosunku prawnym, formalnym lub faktycznym z żadnym podmiotem, który złożył lub złoży ofertę w ramach rządowego programu na rzecz aktywności społecznej osób starszych – edycja 2016 oraz nie wejdę w taki związek w okresie pełnienia funkcji eksperta oceniającego oferty i sprawozdania złożone w ramach Rządowego Programu na rzecz Aktywności Społecznej Osób Starszych na lata 2014-2020”.
W tym przypadku, chcąc zapobiec kumoterstwu, wylano dziecko z kąpielą. Jak pisze Karolina Cyran-Juraszek na stronie facebookowej Strategicznej Mapy Drogowej rozwoju sektora obywatelskiego: „zapomniano najwyraźniej o tym, że blisko 80 ekspertów oceniało oferty w ciągu ostatnich lat i że niezwykle ważne jest budowanie stałej i kompetentnej bazy ekspertów. Dodatkowo „wycina się” ekspertów, którzy mają lub mieli jakikolwiek związek z organizacjami, które w ciągu ostatnich 3 lat złożyły bądź będą składać wnioski. Dochodzi do sytuacji, że potencjalni eksperci mają oświadczać o zamiarach organizacji, z którymi mogli mieć, nawet jednorazowy, kontakt 3 lata temu – i wszystko to pod odpowiedzialnością karną”.
Coraz więcej biurokracji
Niestety, organizacje napotykają też na coraz większe zobowiązania biurokratyczne. I to na każdym etapie realizacji projektu, a nawet jeszcze wcześniej, bo w momencie składania wniosku. W wielu przypadkach, gdy nie ma generatora wniosków (np. w Funduszu Azylu, Migracji i Integracji – FAMI czy konkursach Ministerstwa Sprawiedliwości), dysponent funduszu wymaga dostarczenia skanów dokumentacji. W przypadku formularzy liczących kilkadziesiąt stron oraz podobnie długich sprawozdań z działań organizacji (dołączanych także na etapie wnioskowania) jest to dodatkowym utrudnieniem. Dużo łatwiej byłoby dostarczać dokumentację w wersji papierowej i elektronicznej oraz oświadczenie, iż są one ze sobą tożsame.
Warto też dodać, iż część grantodawców (np. MSW w przypadku FAMI), która wprowadziła obowiązek sprawozdawczości przez e-PUAP, powinna pamiętać, iż portal ten, przynajmniej na razie, nie jest dostosowany do wysyłania dokumentów z dużą liczbą załączników (a tak jest w przypadku sprawozdań składanych w projektach partnerskich). Organizacja na przesłanie sprawozdania tą drogą powinna zarezerwować sobie co najmniej jeden dzień ze względu na wielokrotne „wieszanie się” systemu. Nie po raz pierwszy okazuje się, że zanim elektroniczne udogodnienia rzeczywiście takimi się staną, skutecznie utrudniają nieskomplikowane z definicji czynności.
Czy organizacjom pozostaje tylko bezwarunkowa akceptacja?
Nie ma powodu, aby odmawiać grantodawcom dobrych intencji. Kolejne obostrzenia zasad korzystania z pieniędzy publicznych służą zapobieganiu nadużyciom. Ważne jednak, aby wszelkie nieprawidłowości eliminować w ramach obowiązującego prawa. Żaden podręcznik beneficjenta czy wytyczne kwalifikowalności wydatków nie mogą zawierać przepisów sprzecznych z prawem krajowym. Jeśli zaś chodzi o zachowanie zdrowego rozsądku, to ta kwestia w przypadku wytycznych konkursowych, jak pokazuje doświadczenie, jest często wołaniem na puszczy. Wołanie to powinny usłyszeć także organizacje pozarządowe, które często są w stanie spełnić każde warunki stawiane przez dysponenta funduszu, aby dostać dotację. Nie można winić sektora pozarządowego za dziwne wytyczne konkursowe, trzeba jednak pamiętać, że bezwarunkowa akceptacja odgórnych rozwiązań przyczynia się do utrzymywania status quo.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Nie można winić organizacji za dziwne wytyczne konkursowe, jednak bezwarunkowa akceptacja odgórnych rozwiązań służy utrzymywaniu status quo.