Jako jedyny zostałem z całej rodziny. Tata umarł, jak byłem niemowlęciem, a mama – gdy miałem dwa lata. Niewiele wiedziałem o mojej rodzinie – tyle, że ojciec pracował w kopalni. Nie zachowało się żadne jego zdjęcie, więc nawet nie wiem, jak wyglądał – wspomina dziś już dorosły i wykształcony Simon. Szkoła w Chingoli w Zambii powstała z myślą o młodych ludziach takich jak on.
Wędki z butelek po coli
W tym północnym regionie kraju wiele kopalń zostało wyeksploatowanych i zamkniętych. Z biedy ludzie kopią nielegalne wyrobiska, by wydobyć rudę miedzi i wytapiać ją w dymarkach. Dużo młodych ludzi pracuje przy nielegalnym wydobyciu metali. Ściany tych prowizorycznych kopalni często ich zasypują. Raz zawaliła się góra żużlu, który został po wytopieniu rudy w piecach.
W jednym momencie zginęło 12 chłopaków naraz. Nastolatkowie i młodzi ludzie zarabiają 2,5 dolara za 8 h. Kopią po nocach, w ukryciu.
W legalnej kopalni można zarobić 130 dolarów miesięcznie. Za to nie da się utrzymać rodziny. Wciąż podstawą egzystencji jest tu rolnictwo. Gdy się ma kawałek pola pod maniok i kukurydzę, gdy hoduje się zwierzęta, można sprzedać plony i coś kupić. Tu trzeba bardzo ciężko pracować, by przeżyć. Nawet 8‑letnie dzieci już pracują – łowią ryby prowizorycznymi wędkami, zrobionymi z butelek po coli.
Ludzie tu mieszkają w domach bez okien. W chatach z cegły suszonej na słońcu, przykrytych blachą falistą. W środku ciemno i pusto. Na podłodze jeden materac na dwie osoby, na ścianie – rzeczy przybite gwoździami.
Nauka pisania na piasku
W domu uczy się jedno dziecko – wybraniec, który dostaje szansę i ma poprawić los całej rodziny. W podstawówce dziecko nauczy się czytać i pisać i trochę mówić po angielsku. „Na wsi uczyliśmy się pisać na piasku – opowiada Kunda. – W szkole nie było książek ani ławek”.
Prawdziwym problemem jest to, że naukę się kończy w wieku 12–13 lat. Szkoły średnie, których jest o wiele za mało, są są zbyt drogie jak na lokalne warunki. Semestr kosztuje 300 kwacha. Chociaż to odpowiednik zaledwie 2 worki mąki kukurydzianej, ale to i tak za dużo dla większości rodzin.
Szliśmy głodni spać
Bieda doskwiera zwłaszcza w ostatnich latach. Kwacha się dewaluuje, a zadłużenie kraju narasta. „Gdy był kryzys gospodarczy w 2008 r., w państwowej szkole nie mieliśmy lekcji przez rok – wspomina Arthur. Ceny żywności tak poszły w górę, że głodni szliśmy spać”.
Po porodzie w pole
Brakuje podstawowej opieki medycznej. Kobiety głównie rodzą w domu, gdzie towarzyszy im mama lub lokalna położna. W razie komplikacji – jest duży problem. Do szpitala jest daleko i przeciętnej rodziny nie stać na taką podroż. Gdy stać, to do porodu kobiety przyjeżdżają… na motorze. Do przychodni – na piechotę. Często młoda mama jeszcze tego samego dnia wraca do dzieci i pracuje normalnie. Zdarza się, że kobieta kończy rodzić o godzinie 10, a o 18 jest już w domu.
Główną troską tutejszych kobiet jest: jak nakarmić rodzinę? Pracują od rana do wieczora: wstają wcześnie rano, dbają o dzieci, przynoszą wodę, idą do pola, wracają i przygotowują posiłek. Tu wszystko zajmuje mnóstwo czasu: po wodę trzeba iść do studni i wrócić z 20-litrowym bidonem. Kobiety noszą wodę od najmłodszych lat: nikogo nie dziwi 5‑letnia dziewczynka z kanistrem na głowie (tylko mniejszym, 6‑litrowym). Ugotowanie posiłku zajmuje 3–4 godziny dziennie. Nie przechowuje się jedzenia, nawet mąki, ze względu na upał i robaki. Najpierw trzeba zmielić ziarno, potem długo gotować mąkę na boule, czyli rodzaj kuli z ciasta, którą się je z sosem z liści. Pole obrabia się ręcznie, bez maszyn, jak trzeba – to z dzieckiem na plecach.
Najlepsza szkoła w regionie
W technicznej szkole średniej w Chingoli uczy się 560 dzieci i młodych ludzi w 15 klasach. To pięcioletnia salezjańska szkoła płatna. Zainteresowanie nauką w niej jest ogromne. W zeszłym roku była najlepsza w regionie – na 140 szkół! Absolwenci dostają pracę bez problemów. Szkoły typu technikum to nowy kierunek w Zambii, gdzie od kilku lat jest nawrót do szkolnictwa zawodowego. W szkole w Chingoli są trzy ścieżki edukacji: rolnictwo, klasa gospodarcza (gotowanie, szycie, hotelarstwo) i dział techniczny, czyli: stolarstwo, metalurgia, spawanie, elektryka, mechanika i rysunek techniczny.
Pomoc sierotom i dzieciom ulicy
Najbiedniejsi rodzice są zwalniani z opłat za swoje dziecko. Młodzi ludzie, objęci stypendium, w sobotę przychodzą pomagać przy szkole, np. w dożywianiu dzieci ulicy. Bo co sobotę po jedzenie i edukację przychodzi tu 100 do 200 dzieci. Niemal połowa z nich to sieroty, które żyją i śpią na ulicy. Część z tych dzieci ma rodziny, ale jest zmuszona do pracy, gdy np. rodzice są chorzy. Młodzi ludzie włączają się w pomoc bardziej potrzebującym. Szkoła to nie tylko wiedza zawodowa, ale i nauka solidarności. Tutaj uczniowie słyszą, że Chingola to ich dom, gdzie zawsze mogą wrócić i będą mile widziani. Zawsze mogą liczyć na rozmowę, wsparcie, doradztwo. Chcą więc dzielić się dobrem, które dostali. Nierzadko się zdarza, że absolwent po znalezieniu pracy przynosi w kopercie skromną sumę, którą przekazuje na kolejne stypendium.
Potrzebna farma
Najpilniejszą potrzebą szkoły jest teraz budowa farmy szkoleniowej oraz zakup niezbędnego wyposażenia (małego traktora z pługiem oraz kosiarką, sprzętów pomocnych w hodowli zwierząt). Uczniowie będą mogli uczyć się rolnictwa i hodowli, obsługi maszyn, uprawy różnorodnych warzyw. Na farmie będzie hodowla kurczaków, świń oraz uprawy ekologicznych warzyw. Żywność uzyskana z farmy będzie służyła samowystarczalności finansowej szkoły. Będzie używana w stołówce dla uczniów i dożywianych sierot, a także sprzedawana na lokalnym targu.
Budowa i wyposażenie całej farmy to koszt 335 000 zł.
Źródło: Polska Fundacja dla Afryki