W dziesiątą rocznicę swych urodzin Facebook musiał zmierzyć się z trudnym pytaniem – czy aby nie skończyły się już najlepsze dni tego serwisu? Dyskusję podsycił artykuł amerykańskich naukowców z Princeton University, którzy wyliczyli, że do 2017 r. Facebook może stracić nawet 80 proc. swoich użytkowników.
Wynik ten uzyskali na podstawie analizy matematycznej, jaką stosuje się w epidemiologii – po prostu potraktowali serwis jak zarazę i policzyli, kiedy się z niej wyleczymy.
Z FB do lasu?
No właśnie, czy możemy wyleczyć się z Facebooka, skoro zachorowało nań już grubo ponad miliard osób? I choć dynamika przyrostu liczby użytkowników spowalnia, to jednak jest już tak duża, że również bardzo wzrosły koszty „wyłączenia” się. Po prostu Facebook stał się elementem infrastruktury codziennego dnia, ułatwiającym koordynację podstawowych działań i komunikację z gronem znajomych.
Odłączenie się jest teoretycznie możliwe, jednak przypomina decyzję o przeprowadzce z miasta do lasu. Tylko niektórzy mogą sobie na taką ekstrawagancję pozwolić.
Młodzi mobilnie poza FB
To dobra argumentacja, by zniechęcić do rezygnacji z usług Facebooka tych, którzy już go zamieszkali. Co jednak z tymi, zwłaszcza młodymi ludźmi, którzy jeszcze nigdy w serwisie się nie logowali? To co dla starszych jest zaletą, dla nich może być wadą – trudno przecież o większy obciach, niż ryzyko bycia podglądanym przez rodziców czy nauczycieli. Być „blisko” na Facebooku to tak, jakby z dziadkami chodzić na dyskotekę do tego samego klubu.
Nic więc dziwnego, że młodzi podchodzą do Facebooka z mieszanymi uczuciami i wiele badań pokazuje, że coraz częściej wstrzymują się przed założeniem konta w serwisie. Swoje potrzeby komunikacyjne załatwiają za pomocą alternatywnej oferty – rośnie popularność serwisów komunikacyjnych opracowanych specjalnie z myślą o smartfonach, prostych w użyciu i dyskretnych, bo szybko zapominających treść przesyłanych wiadomości.
Czy koniec FB jest blisko?
Odpada więc ryzyko, że ktoś niepowołany je podejrzy. Jedna z najpopularniejszych aplikacji tego typu jest WhatsApp stworzony przez Jana Kouma i Briana Actona. WhatsApp ze swymi setkami milionów użytkowników na początku roku wskazywany był przez ekspertów jako poważny konkurent i potencjalny „zabójca” Facebooka. Mark Zuckerberg wziął sobie przestrogę do serca i podczas kolacji złożył właścicielom WhatsApp propozycję nie do odrzucenia – położył na stole 19 mld dolarów (częściowo w gotówce, częściowo w akcjach i innych aktywach). Zasada: „jeśli nie możesz zniszczyć konkurenta”, kup go sprawdziła się doskonale. Jan Koum, który jeszcze dwa tygodnie wcześniej zapewniał m.in. autora tego tekstu, że nigdy się nie sprzeda, gdy zobaczył liczbę zer ciągnących się za cyframi 1 i 9 szybko uelastycznił swoje poglądy. Transakcja wywołała liczne komentarze, potwierdza jednak istotną zmianę w cyfrowym świecie.
Monopol dzięki mobilności?
Facebook, który powstał w 2004 r. to ostatni wielki wynalazek epoki Internetu opartego na komputerach i przeglądarkach. W 2007 r. Steve Jobs wprowadził na rynek iPhone'a i wszystko się zmieniło, nastała epoka smartfonów. Wraz z nimi upowszechniły się proste serwisy-aplikacje, takie jak WhatsApp. By z nich korzystać, nie potrzeba odpalać przeglądarki, jej funkcję przejął sam smartfon i jego system operacyjny jako uniwersalna platforma dostępu do sieciowych usług.
Facebook zrozumiał tę zmianę, jeśli teraz zdoła się do niej dostosować, może mieć przed sobą kolejną dekadę rozwoju. Na pewno jednak będzie podgryzany przez ambitną konkurencję ze strony młodych wilków, którzy tłoczą się na spotkaniach z inwestorami przedstawiając im pomysły na kolejne „killer applications”.
Źródło: technologie.ngo.pl