Uzależnienie czy pomocniczość? W małych miastach i na wsi jest trudniej
KAMIŃSKA: Korzystanie ze środków publicznych nie jest czymś złym – wręcz przeciwnie. Jednak w sytuacji, w której duża część organizacji korzysta tylko z dwóch źródeł przychodów – składek członkowskich i środków samorządowych – trzeba postawić sobie pytanie o charakter relacji na linii NGO-samorząd.
Uzależnienie organizacji pozarządowych od środków samorządowych to fakt. W województwie kujawsko-pomorskim 63% organizacji w ramach zrealizowanego przez Ośrodek Tłok w zeszłym roku badania wskazało na samorząd jako główne źródło finansowania swoich działań.
Samorząd – partner czy grantodawca?
Korzystanie ze środków publicznych przez NGO samo w sobie nie jest czymś złym – wręcz przeciwnie, można to uznać za pożądany trend będący realizacją zasady pomocniczości. Jednak w sytuacji, w której duża część organizacji korzysta tylko z dwóch źródeł przychodów – składek członkowskich i środków samorządowych – trzeba postawić sobie pytanie o charakter relacji na linii NGO-samorząd: czy mamy do czynienia jeszcze ze współpracą równorzędnych partnerów wspólnie realizujących jakieś ważne z punktu widzenia interesu publicznego cele, czy też z asymetryczną relacją grantodawca-grantobiorca?
Pojawia się w tym kontekście szereg zagrożeń i problemów. Samorządy lokalne najchętniej dotują takie gałęzie działalności NGO jak sport, turystyka, rekreacja, hobby, ewentualnie pomoc społeczna, ochrona zdrowia, kultura. Co z obszarami mniej popularnymi albo wręcz niepoprawnymi politycznie? Organizacje same często się skarżą: urzędy od lat finansują te same projekty, nie chcą wspierać innowacyjnych pomysłów, trzymają się wciąż tych samych rozwiązań. Pokusa stabilizacji płynącej z samorządowych dotacji często jednak jest zbyt duża i skutkuje rezygnacją z nowatorskich inicjatyw na rzecz tych mieszczących się w „szerokim nurcie” czy chętniej widzianych przez publiczne podmioty. To ryzyko rośnie w mniejszych miejscowościach czy na wsi – w dużych miastach samorząd lokalny jest tylko jednym z wielu źródeł pozyskiwania funduszy, podczas gdy w mniejszych i na terenach wiejskich – najważniejszym, a często jedynym.
Kto rządzi organizacjami?
Bazowanie tylko i wyłącznie na dotacjach niesie też ze sobą ryzyko upodobnienia NGO do modelu działania administracji, włącznie z takimi jego elementami jak wysoki stopień sformalizowania, dominacja procedur, wśród których ginie merytoryczny aspekt działania. Organizacji postrzeganej jako przedłużenie lokalnych władz grozi przy tym oderwanie od swojego społecznego zaplecza, utrata zdolności do mobilizowania społecznego poparcia dla swoich działań.
W tym kontekście istotne wydaje się jeszcze jedno zjawisko, które zwróciło naszą uwagę w trakcie badania kondycji trzeciego sektora w województwie: 22,3% organizacji miało w swoich zarządach osoby, które pełnią lub pełniły w ciągu ostatnich 2 lat funkcję radnego miasta, gminy lub powiatu, członka sejmiku wojewódzkiego lub zarządu województwa albo powiatu, wójta, burmistrza, prezydenta miasta, starosty lub marszałka województwa. 32,2% organizacji posiadało w zarządach osoby, które zasiadają lub zasiadały w ciągu ostatnich 2 lat we władzach innych organizacji pozarządowych. Przy tak skonstruowanych zarządach pojawia się ryzyko powstawania sieci wzajemnych powiązań, w których do głosu dochodzi negatywnie pojmowany familizm i prymat dobra partykularnego nad dobrem wspólnym.
Dotacja to nie sztuka dla sztuki
Warto też zwrócić uwagę, że asymetria relacji między samorządami a organizacjami pozarządowymi jest utrwalana nie tylko przez administrację. Wydaje się, że także NGO dobrze się w niej odnajdują, redukując często współpracę do kwestii finansowych, nie biorąc udziału w konsultacjach dokumentów strategicznych oraz planistycznych, w tym podstawowego dla kształtu współpracy obu sektorów dokumentu, jakim jest roczny program współpracy między samorządem a organizacjami pozarządowymi.
Odpowiadając na pytanie: „Jakie warunki powinny zostać spełnione, by mocne uzależnienie (rozumiane jako opis rzeczywistości, nie zaś ocena) organizacji od pieniędzy publicznych mogło służyć zarówno samorządowi, sprawie, jak i samym organizacjom?”, stwierdzam, że podstawowym warunkiem jest zdywersyfikowane źródła finansowania NGO, co pozwoliłoby organizacjom zająć wobec samorządu pozycję równorzędnego partnera. Jeśli samorząd jest jedynym czy głównym podmiotem finansującym organizację i to od niego zależy jej „być albo nie być”, trudno wyjść z roli petenta.
Oprócz źródeł samorządowych warto sięgać równolegle po inne sposoby finansowania NGO: rozwijanie działalności odpłatnej czy gospodarczej, darowizny, crowdfunding itp. Współpraca z samorządem to wartość. Nie zapominajmy jednak przy tym, że pozyskiwanie dotacji to nie sztuka dla sztuki, lecz narzędzie do realizacji konkretnych celów i odpowiadania na realne potrzeby społeczne. „Jechanie na dotacjach” niepodparte taką świadomością to – w szerszej i dłuższej perspektywie – droga prowadząca donikąd, na której łatwo zagubić czytelny przekaz do odbiorców, w tym ten najważniejszy – dlaczego powstała nasza organizacja i po co działa.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
„Jechanie na dotacjach” niepodparte świadomością celu to – w szerszej i dłuższej perspektywie – droga prowadząca donikąd.