Chociaż „mobbing” dotyka osób z różnych grup społecznych, wiekowych i zawodowych, wciąż nie wiemy, jak sobie radzić w tej trudnej zawodowo i osobiście sytuacji. Może się to zmienić dzięki Stowarzyszeniu Vox Humana, które we współpracy z licznymi partnerami, opracowało i w praktyce „przećwiczyło” zasady pomagania osobom mobbowanym.
Krystyna pracuje w ośrodku pomocy społecznej od 2003 r. Zaczęła jako terapeutka, a po reorganizacji placówki w 2007 r. została kierownikiem działu, gdyż tylko ona miała odpowiednie i wymagane przepisami kwalifikacje, aby objąć to stanowisko. Mężczyzna, który był wcześniej kierownikiem Krystyny – został jej podwładnym.
Mobbing z dwóch stron
– Jak się później okazało pan, którego miejsce zajęłam, nie mógł się pogodzić z tym, że będę jego przełożoną. Zaczął podburzać innych pracowników przeciwko mnie. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Do dyrektora zaczęły wpływać donosy na mnie. Pracownicy złożyli nawet skargę do starostwa, któremu podlega ośrodek. Zarzucali mi brak kompetencji i zbyt wygórowane wymagania wobec kadry. Kolejną skargę wysłano nawet do Urzędu Wojewódzkiego.
Najbardziej bolało to, że wszystkie donosy były nieprawdziwe – opowiada Krystyna. – Oczywiście złożyłam pismo, w którym ustosunkowałam się do zarzutów i czekałam jaka zapadnie decyzja. Ale sytuacja zaczęła się coraz bardziej zaogniać. Dyrektor zaczął mnie ośmieszać na zebraniach, poniżać, robił głupie uwagi. Byłam mobbowana z dwóch stron: przez dyrektora i przez pracowników. To było naprawdę nie do zniesienia.
W końcu Krystyna nie wytrzymała i poszła do starostwa. Powiedziała, że czuje się zaszczuta, a jej przełożony nic z tym nie robi. Takie postawienie sprawy spowodowało, że dyrektor wezwał na indywidualne rozmowy pracowników. Nic to jednak nie dało. Wkrótce potem osoby podpisane pod skargami założyły w ośrodku związek zawodowy. Kiedy się zrzeszyli, zaczęli również szykanować dyrektora.
Konflikt się zaostrzał. Związkowcy złożyli pozew do prokuratury, w którym oskarżyli dyrektora o utrudnianie im działalności. Nie spowodowało to jednak, że zmieniło się nastawienie przełożonego do Krystyny. Wciąż nie reagował, gdy pracownicy ją szykanowali, albo gdy robili jej na złość.
– Byłam w strasznym stanie psychicznym. Kiedy przychodziłam do domu bez przerwy płakałam, nie mogłam spać i jeść, schudłam przez tych kilka miesięcy osiem kilogramów. Gdyby nie mąż, to nie wiem, czy bym jeszcze żyła – wspomina Krystyna. – To on znalazł projekt „Mobbing Stoper” i namówił mnie, żebym wzięła w nim udział. Dzięki temu stanęłam na nogi. Spotkałam się z psychologiem, mediatorem i prawnikiem. Wzięłam udział w warsztatach, na których nauczyłam się, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach.
Nikt nie ma prawa niszczyć drugiego człowieka
Krystyna nabrała sił, by stawić czoła sytuacji, w jakiej się znalazła. Kiedy zwierzchnik ośrodka poszedł na długie zwolnienie lekarskie, zaczęła pełnić obowiązki dyrektora placówki. To jeszcze bardziej rozsierdziło jej pracowników. Sporo z nich poszło na zwolnienia lekarskie, bojkotując w ten sposób pracę. Zaczęli też nasyłać kontrole Państwowej Inspekcji Pracy. Atmosfera w ośrodku stała się naprawdę nie do zniesienia. I tak jest do tej pory.
– Nic sobie z tego nie robię, wywiązuję się ze swych obowiązków i staram się wzorowo prowadzić ośrodek. Pracownicy się nie zmienili, ale ja tak. Wiem, jakie przysługują mi środki prawne i na pewno je wykorzystam. Nikt nie ma prawa niszczyć drugiego człowieka – mówi Krystyna.
Krystyna była jedną z 95 osób, które wzięły udział w projekcie „Mobbing Stoper”, przygotowanym przez Stowarzyszenia Vox Humana. Uczestników wybrano spośród prawie 400 osób z calej Polski, które zgłosiły się poprzez specjalnie uruchomioną infolinię. Wyboru dokonała komisja złożona z partnerów projektu: Instytut Psychoimmunologii, Kancelarię Doradztwa Gospodarczego Cieślak & Kordasiewicz oraz Polskie Centrum Mediacji.
– O mobbingu trzeba mówić głośno i otwarcie, bo to jest naprawdę duży problem. Kiedy uświadomiłam sobie, iż jestem mobbowana nie miałam się do kogo zwrócić o pomoc. W Państwowej Inspekcji Pracy nie umieli mi nic doradzić, podobnie mój zwierzchnik nie widział w tym problemu – mówi Krystyna.
– W Polsce wciąż nie ma dobrych mechanizmów antymobbingowych. Opracowaliśmy formularz przyjęcia zgłoszenia o mobbing, techniki mediacyjne czy warsztaty psychologiczne radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Te rezultaty mogą być wykorzystywane na szerszą skalę, mogą z nich korzystać zarówno osoby mobbowane, instytucje państwowe, związki zawodowe i przede wszystkim pracodawcy – wyjaśnia Anna Andrałojć, prezes Stowarzyszenia Vox Humana i koordynatorka projektu.
Warsztaty antystresowe
Przykład Krystyny pokazuje, jak ważne jest wsparcie psychologiczne dla osób mobbowanych, gdyż długotrwałe poddawanie się presji otoczenia bardzo wyniszcza zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Osoby mobbowane, które brały udział w projekcie zgłaszały przede wszystkim potrzebę pomocy psychologicznej (80 %). Skorzystało z niej jednak tylko 22 % uczestników.
– Dużo więcej osób niż przewidywaliśmy poprosiło w zastępstwie o możliwość udziału w warsztatach antystresowych, prowadzonych przez Instytut Psychoimmunologii. Zajęcia miały pomóc uczestnikom wyjść z pozycji ofiar i pokazać im , jak w praktyce radzić sobie w trudnych sytuacjach i pod bardzo dużą presją – mówi Anna Andrałojć.
– Umiejętności zdobyte podczas warsztatów wykorzystuję teraz w pracy. Dzielę się też tymi umiejętnościami z koleżanką, która jako jedyna z kilkunastoosobowej grupy pracowników stanęła po mojej stronie i przez to też ma ciężko. Wspieramy się nawzajem, ale proszę mi wierzyć, że to naprawdę trudne mieć przeciwko sobie tak wielu ludzi, którzy robią wszystko, aby obrzydzić komuś życie – mówi Krystyna.
Na konto pracownika
Justyna rozpoczęła pracę w firmie farmaceutycznej w 1992 r., jako przedstawiciel medyczny. W 1999 r. dyrektor poprosił ją, aby wzięła koncesję na otworzenie hurtowni leków. Przez wiele miesięcy, Justyna po godzinach pracy przyjeżdżała do biura firmy i przygotowywała dokumenty potrzebne do otwarcia hurtowni. Osobiście złożyła je w Izbie Aptekarskiej, Nadzorze Farmaceutycznym i Ministerstwie Zdrowia. Wszędzie podpisywała oświadczenie, że z momentem otrzymania koncesji będzie pełnić funkcję kierownika w pełnym wymiarze godzin, zgodnie z wymogami prawa farmaceutycznego.
– Kilka miesięcy przed otwarciem hurtowni miałam bardzo nieprzyjemną rozmowę z kierownikami sprzedaży o niezadowalających wynikach mojej pracy. Pomimo tego doprowadziłam do otwarcia hurtowni, ale nie zostałam jej kierownikiem. Mimo to, przez 6 lat prawie wszystkie dokumenty w hurtowni były podpisywane moim nazwiskiem i była używana moja pieczątka. Na drzwiach wisiała tabliczka z moim nazwiskiem, mimo że tam nie pracowałam. Dwa razy musiałam odgrywać rolę kierownika hurtowni przed audytem zewnętrznym – opowiada Justyna.
Do tej pory Justyna nie wie, jaki był obieg dokumentów w hurtowni, a wszystkie były podpisywane jej nazwiskiem. Kiedy kilkakrotnie upominała się o zatrudnienie na stanowisku kierownika hurtowni, zawsze odpowiadano jej, że nie jest to konieczne, że placówka nie może generować dodatkowych kosztów. Justyna stała się niewygodnym pracownikiem i przy każdej okazji dawano jej to odczuć.
– W 2003 r. zmniejszono mi wynagrodzenie o ok. 2 tys. zł, motywując to niedostateczną wydajnością pracy. W 2005 r. obchodziłam jubileusz czyli 12,5 roku pracy. Do tamtej pory taki jubileusz obchodziły 3 osoby w firmie. Dostały one po 7 tys. zł nagrody, ja otrzymałam 1500 zł. Pod koniec 2005 r. zaproponowano mi pracę kierownika hurtowni, ale tylko na połowę etatu ze zdecydowanie mniejszym wynagrodzeniem niż miałam, bez samochodu służbowego i telefonu komórkowego. Taka propozycja drastycznie pogorszyłaby moja sytuację materialną, dlatego na nią nie przystałam – wyjaśnia Justyna.
Kobieta czuła się mobbowana. Na każdym kroku kierownictwo okazywało jej dotkliwie, jak małą wartość przedstawia dla firmy. Bezpośredni zwierzchnik zabraniał jej kontaktować się osobiście z innymi pracownikami biura, sugerując, że Justyna z nimi plotkuje. Pogorszyły się też oceny pracy Justyny, mimo że jej wyniki sprzedaży były dość dobre. Wprowadzono dla niej program naprawczy i zagrożono zwolnieniem, gdyby wyniki sprzedaży się nie zwiększyły.
– To wszystko powodowało moją wielką frustrację i działało demotywująco, gdyż ograniczało moją osobowość i nie pozwalało na szczere i normalne zachowania z mojej strony. Czułam się zaszczuta i osaczona. Stres, spowodowany zagrożeniem zwolnieniem, wpłynął na pogorszenie się mojego zdrowia. Zaczęłam mieć kłopoty z ciśnieniem, wpadłam w depresje, nie mogę spać, prześladują mnie koszmary nocne, nasiliły się bóle kręgosłupa, mam częstsze napady astmy i bóle głowy – wylicza Justyna, która od kilku miesięcy przebywa na zwolnieniu lekarskim. Wie, że jak wróci do firmy, zostanie zwolniona.
W majestacie prawa
– Pracodawca może sięgnąć po – przyznane mu przez polskie przepisy prawa pracy – uprawnienia i wcielić je w życie. Takie działanie, które co do zasady nie jest nielegalne, w odpowiednim kontekście sytuacyjnym można jednak uznać za działanie będące elementem dręczenia, zastraszania lub ośmieszania ofiary, czyli za formę mobbingu – twierdzi Anna Andrałojć.
– Mobber może zatem posłużyć się swoimi uprawnieniami w celu wykluczenia pracownika z kręgu współpracowników, może także modyfikować warunki zatrudnienia w taki sposób, podpierając się kodeksem pracy, aby poniżyć pracownika lub sprawić, że poczuje się on zupełnie nieprzydatny. Nie będzie np. wysyłał go na szkolenia, będzie wręczał mu upomnienia lub nagany, zmniejszał nagrody, przesuwał go na inne stanowisko itd. Pracodawca robi wszystko zgodnie z prawem, ale człowiek jest krzywdzony. W finale pracownik może jednak zostać pozbawiony pracy. Warto zatem zwrócić uwagę na te uprawnienia pracodawcy, które „w niepowołanych rękach” i stosowane z intencją krzywdzenia mogę stać się narzędziem mobbingu pracownika.
– Pracodawcy tak właśnie postępują. Uświadomiłam to sobie, gdy wzięłam udział w projekcie. Dawanie przez zwierzchników zadań nie do wykonania, to nic innego jak mobbing – uważa Justyna.
– Ponadto przepis antymobbingowy, choć dobry, jest źle usytuowany w kodeksie pracy. Odnosi się do obowiązków pracodawcy, a tymczasem powinien dotyczyć wszystkich pracowników. Często zwierzchnik nie zdaje sobie sprawy, że w jego firmie dochodzi do mobbingu, gdyż najwięcej przypadków tego zjawiska jest na szczeblu średniego kierownictwa – tłumaczy Anna Andrałojć.
Dobra mediacja
Gdy w firmie dochodzi do lobbingu, dobrym rozwiązaniem tej trudnej sytuacji jest mediacja przeprowadzona przez zawodowych mediatorów. W trakcie projektu przeprowadzono 34 mediacje wstępne, z czego w sześciu przypadkach mediatorzy przeprowadzili pełne mediacje.
– Ludzie mylą mediację z konsultacją prawną lub negocjacjami adwokackim. Tymczasem mediacja polega na wypracowaniu przez strony konfliktu akceptowalnego przez obie strony rozwiązania. To wspólne poszukiwanie najlepszych ścieżek wyjścia. A co najważniejsze – mediacja zwraca ludziom poczucie siły i sprawczości. Tylko od nich zależy treść porozumienia, które wypracują, w odróżnieniu od porady prawnej czy wyroku sądowego, który obydwu stronom jest narzucony z zewnątrz. W mediacjach nie ma wygranych i przegranych, co nie jest możliwe w sądzie, gdzie strona uznana za winną przegrywa. Ponadto formalnie spisaną i złożoną do sądu ugodę mediacyjną zatwierdza sąd, a jej treść ma moc prawną ugody zawartej przed sądem. Mówi o tym art.183 15 paragraf 1 Kodeksu Postępowania Cywilnego – zapewnia Anna Andrałojć.
Warunkiem przystąpienia do mediacji jest jednak zgoda na nią dwóch stron.
– Kiedy wzięłam udział w projekcie zdecydowałam, że wystąpię do kierownictwa o rozwiązanie umowy o pracę przy pomocy mediacji, ale szefostwo nie zgodziło się na takie rozwiązanie – opowiada Justyna. – Nie chcieli, aby ktoś z zewnątrz wtrącał się w sprawy firmy. Szkoda, bo wydawało mi się to dobrym rozwiązaniem.
Potrzebna kontynuacja
Projekt „Mobbing Stoper” już się zakończył, ale do stowarzyszenia Vox Humana wciąż zgłaszają się ludzie mobbowani z całej Polski z prośbą o pomoc.
– Wiele osób nam zaufało. W miarę możliwości staramy się im pomóc, ale nie mamy na to wystarczających środków. Piszę właśnie wniosek do Kapitału Ludzkiego na kontynuację projektu, bo uważam, że warto i trzeba go dalej prowadzić. Udało się nam wypracować wiele cennych rozwiązań, które sprawdziły się w praktyce. Nie można tego zaprzepaścić – przekonuje Anna Andrałojć.
– Oni mnie podnieśli na duchu i dali siłę do walki. Podpowiadali, jakich argumentów używać, co mówić, jak się zachować w kontaktach z pracodawcą. Wciąż niewiele się wie o mobbingu, dlatego wsparcie, jakiego mi udzielono podczas trwania projektu było dla mnie bardzo cenne. Teraz nie myślę o tym, co mnie spotkało jako o nieszczęściu, tylko mobilizuję się, aby działać w swojej sprawie – mówi Justyna.
Imiona uczestniczek projektu zostały zmienione.
Projekt „Mobbing Stoper” realizowany był przy wsparciu udzielonym przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Norweskiego Mechanizmu Finansowego oraz budżetu Rzeczypospolitej Polskiej w ramach Funduszu dla Organizacji Pozarządowych.
Źródło: inf. własna