Jesteście świadomi, jak często łamiecie prawo publikując różne treści na profilach Waszych organizacji? Granica pomiędzy opublikowaniem, udostępnieniem ciekawej informacji, a jej kradzieżą jest bardzo cienka. O tym, jak bardzo - opowiada Barbara Celejowska z kancelarii New Media Law.
Poniższy tekst jest wynikiem współpracy marki Evenea, która pomaga w nadzorowaniu zapisów na prowadzone przez nas wydarzenia. Barbara Celejowska, adwokat firmy New Media Law w styczniu tego roku przygotowało spotkanie przedseminaryjne poświęcone w całościu prawu w mediach społecznościowych. Artykuł stanowi uzupełnienie do całości prezentacji, dostępnej poniżej.
Od ponad dwudziestu lat żyjemy w epoce Internetu. Z biegiem lat dostęp do tego medium stał się powszechny, a liczba użytkowników nadal rośnie w imponującym tempie. Bardzo szybko przestał być jedynie narzędziem do komunikacji, przesyłania sobie informacji i stał się czymś więcej. Czym? Dziś nadal trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Moim zdaniem najtrafniej będzie nazwać Internet platformą, która dzięki ułatwieniu komunikacji i wymiany informacji między użytkownikami, pozwala im na nawiązywanie relacji, wykonywanie czynności analogicznych do tych „w realu”. Także czynności prawnych.
Na początku rozwoju sieci Internet, mało osób zastanawiało się, czy jego użytkowników obowiązują w sieci takie same normy prawne, jak poza nią. Poza kradzieżą danych i włamywaniem się na strzeżone serwery, surfowanie w sieci znajdowało się ponad prawem, a internetowi surferzy pozostawali bezkarni i beztroscy. W tej atmosferze braku świadomości obowiązywania norm prawnych Internet rozrastał się, aż zaczął wywierać tak istotny wpływ na życie ludzkości, że władze poszczególnych krajów zmuszone były pochylić się nad tą białą plamą w swojej jurysdykcji. I słusznie. Skoro Internet jest platformą, za pośrednictwem której można publikować ogólnodostępne utwory, zawierać różnego rodzaju umowy, uzyskiwać ważne informacje, to powinny tam obowiązywać normy prawne odpowiadające normom przyjętym poza siecią. Pomimo tego, że od wielu lat normy te są egzekwowane, mam wrażenie, że poczucie bezkarności nadal towarzyszy wielu użytkownikom Internetu, choć coraz częściej niesie ono za sobą zgubne skutki.
Cytujesz? Podaj źródło
To o całym Internecie. Czym wobec tego jest Facebook? Jest to serwis społecznościowy, którego funkcje zależą od użytkownika. Większość z nich to osoby, które po porostu chcą mieć wygodne narzędzie do komunikowania się ze znajomymi, lub dodatkowo czują potrzebę dzielenia się dziełami opisującymi ich życie, niektórzy zdobywają taką popularność, że stają się opiniotwórczy (co jest przeliczalne na pieniądze), a jeszcze inni prowadzą tam oficjalną działalność komercyjną (marketingową).
Facebook funkcjonuje w Internecie, więc jego użytkownicy powinni przestrzegać przepisów prawa. Czy to robią? Bardzo często nie. Powodów jest wiele. Przede wszystkim łatwość zamieszczania treści na facebookowym profilu nierzadko prowadzi do bezrefleksyjnego zachowania. Naruszający prawo tłumaczą się, że nie wiedzieli, o tym, że łamią prawa, choć takich samych treści z pewnością nie zamieściliby w drukowanej broszurze, czy na plakacie. Taka postawa charakteryzuje niestety zarówno osoby korzystające z Facebooka w celach prywatnych, jak i przedsiębiorców. Niezwykła popularność tego serwisu społecznościowego spowodowała, że wiele działań związanych z reklamą i marketingiem odbywa się za jego pośrednictwem. Ułatwiają one firmom dotarcie do potencjalnych klientów, oraz szybkie dzielenie się z nimi wiedzą o produkcie i treściami reklamowymi. Facebook umożliwia szybkie i łatwe zamieszczenie na swoim profilu/fanpage-u dowolnych treści (zdjęć, filmów, muzyki), które od razu stają się widoczne dla wielkiej rzeszy odbiorców. Spośród wielu przedsiębiorców korzystających z tego serwisu, tylko wąskie grono ma świadomość tego, że zamieszczane przez nich treści mogą być przedmiotem cudzych praw autorskich.
Najczęstsze przykłady łamania praw autorskich na Facebooku to:
– kopiowanie i wklejanie na swój profil/fanpage bez zgody autora zdjęć, plików muzycznych, publikacji lub ich fragmentów, – przetwarzanie znalezionych w Internecie utworów bez zgody autora, – podszywanie się pod autora konkretnego dzieła.
W wielu przypadkach treść zamieszczona przez autora na stronie internetowej stanowi utwór w rozumieniu art. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, który objęty jest ochroną prawną. Polskie prawo i doktryna ustanowią bardzo pojemną definicję tego, co możemy nazwać „utworem”. Jest to każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Może nim być zarówno zdjęcie i artykuł, jak i krótki post, czy nawet zdjęcie mieszkania zamieszczone na Gumtree. Poza samym utworem, prawo chroni opracowania cudzych utworów (tłumaczenia, przeróbki), oraz zbiory, antologie, wybory, bazy danych, nawet jeśli zawierają nie chronione materiały, o ile przyjęty w nich dobór, układ lub zestawienie ma twórczy charakter.
Dlaczego ktoś miałby mieć pretensję o wklejenie jego utworu na facebookowym profilu? Publikację taką można z powodzeniem porównać do publikacji na łamach prasy, gdyż w obydwu wypadkach istnieje możliwość określenia zasięgu danej publikacji/posta. Inne będą standardy, jakimi powinien kierować się profesjonalista (przedsiębiorca, dziennikarz), a inne będą obowiązywały ucznia gimnazjum, lecz naruszenie prawa da się łatwo wykazać.
Podkreślenia wymaga również to, że ochrona utworu obowiązuje również w przypadku, gdy został on już wcześniej bezprawnie rozpowszechniony w sieci przez kogoś innego. Należy pamiętać, że posługiwanie się jakimkolwiek utworem bez zgody autora (lub osoby, której przysługują prawa autorskie) stanowi naruszenie jego praw autorskich.
Konsekwencje
Nagminną praktyką stosowaną wśród administratorów fanepage-ów, jest umieszczanie na nich w części lub w całości artykułów prasowych bez podawania autorów, kopiowanie zdjęć znalezionych w Internecie, oraz wpisów z profili innych użytkowników Facebooka. Konsekwencje takich praktyk mogą okazać się nader przykre. Zgodnie z art. 79. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, osoba, której autorskie prawa majątkowe zostały naruszone, może żądać od osoby, która naruszyła te prawa:
– zaniechania naruszania;
– usunięcia skutków naruszenia;
– naprawienia wyrządzonej szkody:
– na zasadach ogólnych albo
– poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej dwukrotności, a w przypadku gdy naruszenie jest zawinione – trzykrotności stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu;
– wydania uzyskanych korzyści.
Niezależnie od ww roszczeń uprawniony autor może się domagać:
– jednokrotnego albo wielokrotnego ogłoszenia w prasie oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie lub podania do publicznej wiadomości części albo całości orzeczenia sądu wydanego w rozpatrywanej sprawie, w sposób i w zakresie określonym przez sąd;
– zapłaty przez osobę, która naruszyła autorskie prawa majątkowe, odpowiedniej sumy pieniężnej, nie niższej niż dwukrotna wysokość uprawdopodobnionych korzyści odniesionych przez sprawcę z dokonanego naruszenia, na rzecz Funduszu Promocji Twórczości, gdy naruszenie jest zawinione i zostało dokonane w ramach działalności gospodarczej wykonywanej w cudzym albo we własnym imieniu, choćby na cudzy rachunek.
Przy ustaleniu odpowiedzialności osoby naruszającej prawa autorskie w oparciu o w/w przepisy nieistotne jest to, czy autor poniósł szkodę. Ponadto, działania prowadzące do naruszenia mogą być nieumyślne i niezawinione. Bez znaczenia pozostaje więc okoliczność, że naruszający nie ma świadomości bezprawności swojego działania, ani nawet to, że brak jest możliwości dowiedzenia się o istnieniu autorskich praw majątkowych. Sam fakt naruszenia uprawnia autora do dochodzenia zapłaty dwukrotności stosownego wynagrodzenia. W przypadku działania zawinionego (które ma miejsce najczęściej), autor ma prawo do uzyskania kwoty w wysokości trzykrotności stosownego wynagrodzenia. Ponadto, autor utworu, którego prawa zostały naruszone może domagać się odszkodowania i zadośćuczynienia na zasadach ogólnych.
Ponadto art. 43 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych stanowi, iż jeżeli z umowy nie wynika, że przeniesienie autorskich praw majątkowych lub udzielenie licencji nastąpiło nieodpłatnie, twórcy przysługuje prawo do wynagrodzenia, a (2) jeżeli w umowie nie określono wysokości wynagrodzenia autorskiego, wysokość wynagrodzenia określa się z uwzględnieniem zakresu udzielonego prawa oraz korzyści wynikających z korzystania z utworu. Oznacza to, że, w razie procesu sądowego istnieje domniemanie odpłatności przeniesienia praw autorskich, lub przeniesienia licencji. W konsekwencji ciężar dowodu, że na w/w przeniesienie nastąpiło nieodpłatnie obciąża korzystającego z utworu.
W celu zadbania o to, by umieszczanie danego utworu na Facebookowym profilu było zgodne z prawem warto pamiętać o uzyskania zgody autora, lub z właściciela autorskich praw majątkowych.
Na licencji Creative Commons
Kolejnym wyjściem jest korzystanie z utworów na licencji Creative Commons. Stanowią one zbiór licencji, których wspólną cechą jest umożliwianie innym kopiowania i rozpowszechniania utworu, przy jednoczesnym zachowaniu praw autorskich twórcy. Korzystający z utworów na w/w licencji powinien znać konkretne warunki licencji z której korzysta, gdyż może ona zawierać klauzule niekorzystne z punktu widzenia celu w jakim wykorzystuje dany utwór. Przykładem takiej klauzuli jest tzw. Copyleft, „na tych samych warunkach”, która zezwala na modyfikację utworu i jego dalszą redystrybucję, lecz jedynie na warunkach identycznych do tych z licencji. Może to doprowadzić do sytuacji, w której utwór zmieniony w pewien sposób przez przedsiębiorcę i opublikowany na jego profilu w ramach kampanii reklamowej zostanie potem wykorzystany przez kogoś innego na tych samych warunkach, na jakich została udzielona licencja Copyleft.
Cenną instytucję stanowi również prawo cytatu, uregulowane w art. 29 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, zgodnie z którym urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnieniem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość. W dynamicznym świecie marketingu, często zachodzi potrzeba szybkiego wrzucania treści na fanpage klientów. Jeżeli autor przeklejanego utworu nie udzielił zgody na korzystnie z niego (bo najczęściej o niczym nie wie), lepiej umieścić go w kolażu innych utworów, a jeszcze lepiej dodać do tego własny tekst. Przy poprawnym korzystaniu z prawa cytatu pamiętać należy o tym, że powinien być on wyróżniony, opisany (autor, źródło), uzasadniony i musi pełnić funkcję pomocniczą (np. zdjęcie obrazujące jakiś opisany trend).
Pielęgnując swój Facebookowy profil warto być ostrożnym. Dotkliwe skutki naruszenia praw autorskich mogą bowiem objawić się nie tylko w sporze z autorem utworu. Świadczy o tym dobitnie przykład fanpage'a The Cool Hunter. Zarówno na stronie internetowej, jak i na swoim fanpage'u, The Cool Hunter prezentował trendy w designie, poprzez publikowanie kopiowanych z Internetu zdjęć przeróżnych rzeczy. Praktyka ta musiała w końcu kogoś rozgniewać i ten ktoś złożył zawiadomienie Facebookowi. Po delikatnym upomnieniu, portal zlikwidował fanpage The Cool Hunter, który śledziło około 800 000 osób. Oznacza to natychmiastową stratę finansową, jeszcze przed wdaniem się w spór sądowy.
Pomimo tego, że prawo dotarło na wcześniej nieujarzmione rejony Internetu, pozostaje on najszybciej rozwijającą się platformą komunikacji międzyludzkiej. Najpopularniejszy serwis społecznościowy daje możliwości szybkiego dotarcia do potencjalnego klienta, przy jednoczesnym ograniczeniu kosztów marketingu. Korzystając z tych wspaniałych narzędzi należy jednak pamiętać o tym, by zachowywać się ostrożnie i nie kusić losu.
Barbara Celejowska, kancelaria NewMediaLaw
Źródło: Technologie.ngo.pl