Nawet dla dorosłych słowo „instytucja” nie brzmi przyjaźnie. Nawet dorośli, gdy mają przekroczyć próg urzędu miasta, czują się onieśmieleni. Nawet dorośli nie zawsze wiedzą, jak korzystać z placówek publicznych. A co dopiero dzieci. Podopieczni świetlicy Krytyki Politycznej z Cieszyna poznają instytucje publiczne, aby w życiu dorosłym być pełnoprawnymi obywatelami.
Realizując projekt „Otwórz Szkołę! Wirtualne lekcje po instytucjach publicznych”, dzieci ze Świetlicy Krytyki Politycznej „Na granicy” w Cieszynie badają różne instytucje publiczne, działające w mieście oraz związki i zależności między nimi. Wnioski i spostrzeżenia, które nasuną się uczestnikom projektu to wkład młodych ludzi znad Olzy w tworzenie ogólnopolskiej edukacyjnej gry internetowej. Ma ona prezentować instytucje i ich zadania, a także wskazywać sposoby na zwiększenie ich dostępności, polepszenie komunikacji z mieszkańcami i między samymi placówkami.
Wycieczki, zajęcia plastyczne i teatralne
– Na początku nie wiedziałyśmy, jak sprawić, żeby nasi podopieczni zainteresowali się projektem – mówią wychowawczynie Świetlicy. – Łatwiej było nam poznawać miejsca z założenia ciekawe dla dzieci, czyli kino, Dom Narodowy, pełniący rolę domu kultury, galerię „Szarą”, z którą stale współpracujemy. Ale już Urząd Miejski, stowarzyszenie zajmujące się ludźmi bezdomnymi i z trudnych środowisk, czy Książnicę Cieszyńską ze ściśle naukową działalnością, było znacznie trudniej.
Jednak udało się, bo wykorzystano środki przemawiające do dzieci – wycieczki, plastykę, formy teatralne.
Tajemnice kina, biblioteki i domu kultury
– Byliśmy w kinie i dowiedzieliśmy się, jak się kupuje bilety, że mogą być filmy w 3D, 4D albo 5D – mówi Patryk, który miał do zbadania chętnie przez wszystkich odwiedzane miejsce. – Nie na wszystkie seanse mogą chodzić dzieci, bo niektóre są od 12, 16 lat, a nawet tylko dla dorosłych.
Badanie tej instytucji było bardzo przyjemne, bo skończyło się obejrzeniem filmu.
Igor chciał założyć sobie kartę w bibliotece, ale okazało się, że nie może tego zrobić sam, bez osoby dorosłej. Najczęściej na karcie podpisują się rodzice, tym razem założyła ją pani Ala. Teraz Igor może już korzystać z księgozbioru. Wie również, że w wolnym czasie warto zajrzeć do kącika zabaw, gdzie są marionetki. Duży wybór czasopism i książek zachęca do lektury.
– Są wygodne pufy do siedzenia – dodaje chłopiec. – Znam już to miejsce z przedszkola, chodziliśmy tam z panią i słuchaliśmy bajek. Badałem też Festiwal „Kino na Granicy”. Jest po to, żeby ludzie mogli obejrzeć filmy, których nie ma w kinie. Można było kupić bilety albo karnet na cały Festiwal. Każdego dnia wyświetlali bardzo dużo filmów i w Polsce, i za granicą, czyli w Czechach.
Kiedy Tomek zawitał do domu kultury, z zainteresowaniem oglądał wnętrza, dostosowane do różnych zajęć.
– Najbardziej podobała mi się sala do baletu i tańca – wspomina. – Zobaczyłem też, co dzieje się na warsztatach plastycznych, najciekawsze były ceramiczne.
Tomek chciałby chodzić na taniec, jego strój i czapeczka z daszkiem jednoznacznie wskazują na zainteresowania break dancem. Jednak nie można tak po prostu wejść i zacząć tańczyć. Dowiedział się bowiem, że zapisy odbywają się zaraz po wakacjach i praktycznie lista uczestników jest zamknięta.
Urząd – miejsce nie dla dzieci?
Z urzędem miejskim poradzono sobie inaczej niż z pozostałymi instytucjami. Stworzono urząd w Świetlicy. Część dzieci grała petentów, pozostałe – urzędników. Nie było łatwo. Okazało się, że dzieci nie do końca wiedzą, jaką sprawę mogłyby załatwić i nie do końca są zorientowane, czym właściwie zajmują się urzędnicy. Rozmawiano o tym, co dzieje się w ratuszu i za co odpowiada. Przećwiczono schematy zachowań w tym miejscu. Gdy jeden z chłopców uderzył pięścią w stół, podchodząc do koleżanki-urzędniczki, uczestnicy zajęć omawiali tę sytuację. Doszli do wniosku, że postawa petenta może być stanowcza, ale kulturalna. Młodzi ludzie – przyszli petenci – już wiedzą, czym zajmują się poszczególne wydziały, ale urząd w dalszym ciągu postrzegają jako miejsce „bardzo poważne” i nie dla dzieci.
Inny świat za progiem
Ciekawym doświadczeniem była wizyta w Książnicy Cieszyńskiej. To miejsce, w którym przechowuje się najstarsze w regionie dokumenty i książki, a dostęp do nich ma młodzież dopiero od 15. roku życia. Jednak pracownicy Książnicy zaprosili dzieci do zwiedzania i opowiadali o zbiorach. Robili to w taki sposób, że spotkanie z historią, można zaliczyć do najbardziej udanych.
Wizyta w tym miejscu miała wymiar niemal symboliczny. Cieszyńskie śródmieście jest dość specyficzne. Z jednej strony piękne gmachy instytucji, z drugiej zaniedbane kamienice. W nich wychowują się podopieczni Świetlicy. Z okien swoich mieszkań niejednokrotnie patrzyli na nowoczesną, oszkloną fasadę Książnicy, w której odbijały się odrapane ściany ich domów. Dzięki projektowi przekroczyli próg innego świata i jeszcze przekonali się, że jest dla nich przyjazny.
Stało się jasne, że to, czy instytucja jest otwarta na petentów, klientów, użytkowników w znacznym stopniu zależy od ludzi w niej pracujących.
Najlepsza współpraca jest w świetlicy
Podczas wędrówek po mieście dzieci zauważyły też, że instytucje samorządowe, kulturalne, pomocowe najlepiej spełniają swoją rolę współpracując ze sobą, dlatego też młodzi uczestnicy projektu rozmawiali o współpracy. Czym ona jest?
– Jest wtedy, gdy wszyscy razem pracują, pomagają sobie. Najlepsza współpraca jest u nas w świetlicy – stwierdza Igor. – Robiliśmy różne ćwiczenia o współpracy, na przykład tworząc muzykę.
Różne role
To jeszcze nie wszystko. Podczas realizacji projektu, dzieci nie tylko odwiedzały instytucje, ale też postarały się oglądać je oczami różnych ludzi. Odgrywały rolę turystów, dzieci, dorosłych, osób niepełnosprawnych. Dzięki tego typu ćwiczeniom poznały między innymi język migowy i umieją się przedstawić przy pomocy rąk. Poznały i zostały uczulone na przeszkody, jakie napotykają ludzie, mający trudności z poruszaniem się. Jako turyści musieli zorientować się w topografii miasta, znaleźć potrzebne przyjezdnym miejsca. Podobnie jak inni goście Cieszyna, zaskoczeni zostali sytuacją na dworcu autobusowym, ponieważ zarządzający nim do tej pory PKS, jest w stanie likwidacji.
Aby poczuć się pełnoprawnym obywatelem
Wychowawcy nie łudzą się, że nauczą dzieci wszystkiego o tym, jak poruszać się w przestrzeni publicznej. Jednak wprowadzili młodych ludzi w świat instytucji, które pełnią konkretną rolę w życiu społeczeństwa. Do tej pory był to obszar nieznany, obcy. Jest to szczególnie ważne w przypadku podopiecznych z rodzin zagrożonych wykluczeniem, będących w trudnej sytuacji ekonomicznej, dotkniętych uzależnieniami i przemocą. Dzieci znowu są krok bliżej kultury, sztuki, rozrywki, ale też ludzi, do których można się zwrócić o pomoc i tych podejmujących decyzje w różnych dziedzinach życia.
Ta edukacja nie zakończy się wraz z projektem. Żeby przyniosła realny efekt, trzeba ją kontynuować, wracać do pewnych tematów i do pewnych instytucji, nie do końca zrozumianych, oswojonych. Wszystko po to, żeby poczuć się pełnoprawnym obywatelem już jako dziecko, a potem – w życiu dorosłym.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)