Prowadzone kampanie powoli zaczynały przynosić pierwsze efekty. Stan Nowy Jork był pierwszym na Północy, który zmodyfikował obowiązujące ustawodawstwo tak, że kobiety uzyskały kontrolę nad odziedziczonym majątkiem, choć nadal nie mogły swobodnie decydować o swoich zarobkach. Duch reform zaczął jednak rozprzestrzeniać się także w innych stanach tak, że przed końcem wieku kobiety uzyskały większą ekonomiczną niezależność, gwarantowaną przez prawo. Jeden z trzech najważniejszych celów został więc częściowo osiągnięty: kontrola nad własnością prywatną. Przedstawiamy kolejny odcinek cyklu "Jestem kobietą".
Drugim celem była taka zmiana prawa, która dawałaby
matkom takie samo prawo do opieki nad dziećmi, jak ojcom. Zgodnie bowiem z dotychczasową praktyką,
to ojcowie mieli wyłączne prawo do podejmowania wszelkich decyzji związanych z dziećmi, w tym na
przykład z edukacją. Matki uzyskiwały prawo głosu dopiero w momencie śmierci ojca. Nic dziwnego, że ten stan rzeczy nie budził entuzjazmu
kobiet i mówiły o tym coraz głośniej. Powoli, ustawodawcy w poszczególnych stanach, działając pod
presją społeczną, zaczęli wprowadzać stosowne zmiany tak, że do 1900 roku, nierówność w zakresie
opieki nad dziećmi i ich wychowania - na gruncie prawa - została znacznie zmniejszona.
Chociaż w pierwszym okresie dyskusji nad
równouprawnieniem kobiet prawo do głosowania było traktowane, po części ze względu na umiarkowaną
wiarę w ewentualny sukces, po macoszemu, z czasem ten problem nabierał coraz większego znaczenia. W
końcu, zagwarantowanie kobietom prawa do uczestniczenia w wyborach, stało się trzecim głównym celem
ruchu kobiecego. I choć podnoszono argumenty, zgodnie z którymi kobiety nie mogą znajdować się w
sytuacji, w której zobowiązane są do respektowania rozwiązań wymyślanych wyłącznie przez mężczyzn,
na efekty podejmowanych w tej sprawie działań, trzeba było jeszcze poczekać.
Co do powyższych trzech celów: zagwarantowanie
niezależności ekonomicznej, równość praw w zakresie opieki nad dziećmi oraz prawo do udziału w
wyborach, istniała zgoda. Kwestią budzącą wiele kontrowersji, także w samym ruchu kobiecym, była
liberalizacja prawa do rozwodów. Część działaczek (i działaczy) aktywnych także w ruchu na rzecz
zwalczania alkoholizmu, uważała, że zapewnienie prawnej możliwości wyzwolenia się kobiet spod
władzy mężów alkoholików jest sprawą priorytetową. Dla
innych, były chwilowo ważniejsze problemy, wymagające natychmiastowego rozwiązania. Sprawa
rozwodów, choć podnoszona w czasie spotkań i debat bardzo często, ciągle odsuwana była jednak na
dalszy plan.
Chcąc osiągnąć powyższe cele nie wystarczyło spotkać
się raz w roku. Prawdziwa praca trwała pomiędzy corocznymi spotkaniami: przygotowanie różnorodnych
opracowań, lobbing, docieranie do ustawodawców i przekonywanie ich do swoich racji, pisanie
artykułów, wygłaszanie przemówień, zbieranie podpisów pod petycjami. Uczestnictwo w ruchu kobiecym wiązało się z
dużym zaangażowaniem czasowym oraz wielokrotnie … wystawianiem się na pośmiewisko. Krytyków pomysłu
rozszerzenia sfery właściwej dla kobiet poza obszar ich własnego domu, nie brakowało. Niektóre z
aktywistek nie wytrzymywały psychicznie i rezygnowały, ograniczając się do cichego wspierania
silniejszych koleżanek.
Na podstawie: "Women together. A history in
documents of women's movement in the United States", Judith
Papachristou, 1976.
Jestem
kobietą! Wydaje się, że to niewinne oświadczenie.
Wypowiedziane zwyczajnie, bez dumy, zażenowania, po prostu: jestem kobietą. Może nawet zbędne, bo
potwierdzające to, co i tak widać. Czy zawsze było tak było? No właśnie! To ciekawy wątek. Organizacje kobiece, a zwłaszcza
feministyczne, doskonale znają historię ruchu kobiecego. Wiedzą, ile już udało się osiągnąć i co jeszcze zostało do
zrobienia, żeby to proste oświadczenie nie niosło ze sobą zbędnych konotacji, żeby nie dzieliło,
nie wskazywało z góry miejsca w hierarchii społecznej. Dla pozostałych, tych, którzy mają
szczęście, że są kobietą albo to szczęście, że są mężczyzną, ale nie zajmują się tą problematyką na
co dzień, ta historia przemian świadomościowych, nawet
jeśli amerykańska, też może być ciekawa.