W opisie polskiego systemu rentowego dominuje scenariusz westernu: szlachetny bohater (ubogi rencista) walczy samotnie o swoje prawa z bandytą (anonimowym urzędnikiem ZUS). Ekonomistów, uzasadniających konieczność ograniczenia funkcji socjalnych państwa i racjonalizacji wydatków publicznych, przedstawia się jak hordy krwiożerczych Indian, czyhających na bohatera.
Niestety, rzeczywistość jest bardziej złożona.
Warto spojrzeć na ten problem z perspektywy lekarzy-orzeczników.
Sądząc po agresji słownej, a nawet fizycznej, kierowanej nierzadko
pod ich adresem ze strony ubezpieczonych, można by sądzić, że są
oni źródłem wszelkich bolączek tego systemu. Padają głosy, że jest
to grupa wyłącznie odpowiedzialna za proceder wyłudzania świadczeń.
Inni widzą w orzecznikach zimnych funkcjonariuszy machiny
administracyjnej, skwapliwie odbierających świadczenia, często nie
bacząc, że z rent utrzymują się całe rodziny.
Źródło: Tygodnik Powszechny nr 45, 6 listopada 2005