- Namawiam do szukania własnych odpowiedzi na trudne pytania. Podsuwam narzędzia artystyczne i przypominam, że tworzenie jest pomnażaniem przestrzeni wolności indywidualnej - Paulina Paga, animatorka kultury.
– Zajmuje mnie wiele rzeczy na raz. Spotykam ze sobą ludzi, których ścieżki – z powodu różnic społecznych, kulturowych, ekonomicznych i światopoglądowych – rzadko się przecinają. Namawiam do szukania własnych odpowiedzi na trudne pytania. Podsuwam narzędzia artystyczne i przypominam, że tworzenie jest pomnażaniem przestrzeni wolności indywidualnej. Zarabiam na administrowaniu, organizowaniu wydarzeń, promowaniu, szukaniu finansowania i rozliczaniu projektów kulturalnych, czasami na dzieleniu się doświadczeniami.
Ostatnio najwięcej energii włożyłam w realizację projektu „Lokatorzy”, działań na Osiedlu Słowackiego – na moim ulubionym LSM-ie. Interesowały mnie różne spojrzenia na rzeczywistość blokowiska. Zależało mi zarówno na usłyszeniu opinii intelektualistów, architektów, jak i wzmocnieniu różnorodnych perspektyw mieszkańców. Ciekawi mnie ile zostało z założeń przedwojennych spółdzielców dziś, jak można dbać o przestrzenie wspólne na poziomie obywatelskim, czy jest potrzeba tworzenia miejsc spotkań i budowania więzi, czy mieszkańcy wolą się izolować w przestrzeniach prywatnych i realizować społecznie wyłącznie podczas wyjść do pracy czy zakupów w hipermarkecie.
Pochodzę z Lublina. To miasto mnie ulepiło i ukształtowało. Kiedy miałam kilkanaście lat, oferta kulturalna nie była jeszcze tak rozbudowana. Miałam szczęście spotkać ludzi, którzy działali w myśl zasady „chcesz kultury? zrób ją sam”. Inspirowały mnie środowiska lubelskiej alternatywy, które zamiast narzekać i porównywać, jak pięknie się sprawy mają w innych miejscach, były w stanie skrzyknąć znajomych i spróbować urządzać mikro-Lublin po swojemu. Wtedy twierdziłam, że Lublin jest dla mnie najlepszym miejscem na ziemi. Potem spotkałam mędrca z brodą (sic!), który powiedział „uwierzę ci, jak stąd wyjedziesz i tu wrócisz”. Po 10 latach, spędzonych głównie w Krakowie i w Warszawie, wróciłam na LSM. Tu postanowiłam się osiedlić, złapać wspólne wątki z dawnymi przyjaciółmi, poznawać nowych ludzi i wychowywać córkę. Tu dostałam szansę zawodową na realizowanie samodzielnych inicjatyw (najpierw z Warsztatów Kultury, potem dzięki stypendium Prezydenta Miasta). Podczas mojej nieobecności sporo też przegapiłam, m.in. wspólne starania lubelskich środowisk o tytuł ESK czy moment rozkwitu nowych miejsc i organizacji. Obecnie staram się czerpać z bycia stąd, jak również z niewiedzy czy dystansu spowodowanych emigracją. Czasami jeszcze trudno mi się zorientować w lokalnych koligacjach i kawiarnianych kontekstach. Innym razem cieszę się, że mój „peryskop zwiadowczy” wystawiony jest poza Lublin, co daje mi szanse zapraszania do współpracy osoby spoza miasta czy spoza Polski wnoszące nową jakość, odkrywają Lublin dla siebie i coś dla Lublina.
Źródło: Lublin dla Wszystkich