Twarze Lublina: Monika Mamińska-Domagalska
"Bardzo lubię swoją pracę. Z czasem człowiek wypracowuje własną metodologię, co sprawia satysfakcję i okazuje się, że pewne intuicje były słuszne. Lubię żyć, spotykać się z ludźmi i gotować. Czasami piszę krótkie teksty, których nie nazwę wierszami, ale w literaturze tak by się to pewnie nazywało"- mówi Monika Mamińska-Domagalska, animatorka kultury, praktyczka śpiewu tradycyjnego.
– Pracuję w Ośrodku Rozdroża, który istnieje od 2008 roku. Wcześniej pracowałam w Fundacji Muzyka Kresów. Ta fundacja była jednym z pierwszych prywatnych przedsięwzięć twórczych założoną z inicjatywy Jana Bernada przy udziale naukowców i twórców Lublina. W Rozdrożach zajmuję się prowadzeniem warsztatów śpiewu tradycyjnego. Mam swój zespół składający się z kilkunastu kobiet w różnym wieku. Dziewczyny często uczestniczą w projektach realizowanych w ramach programu Ośrodka. W tym roku wzięły udział w eksperymentalnym przedsięwzięciu muzycznym Lidii Zielińskiej ,,Zagubione ogniwo” pokazywanym na Kodach. Na co dzień podczas prób, w głównej mierze śpiewamy polską i ukraińską muzykę tradycyjną. Sporo czasu poświęcamy również na improwizację.
Bardzo lubię swoją pracę. Z czasem człowiek wypracowuje własną metodologię, co sprawia satysfakcję i okazuje się, że pewne intuicje były słuszne. Lubię żyć, spotykać się z ludźmi i gotować. Czasami piszę krótkie teksty, których nie nazwę wierszami, ale w literaturze tak by się to pewnie nazywało. Tyle, że są to teksty, które służą mi bardziej do poznawania świata, więc nie mogę ich zaliczyć do literatury.
Mieszkam w Lublinie od 1980 roku, z kilkuletnią przerwą. To miasto zmienia się na moich oczach. Kiedyś było bardziej spokojne i prowincjonalne. Teraz trochę zaczęło nadganiać za innymi, jeśli chodzi o tempo życia i to akurat nie jest dobra wiadomość. W ostatnich latach miasto zyskało dzięki temu, że twórczy ludzi mają dostęp do zewnętrznych programów, które finansują ich przedsięwzięcia. Widać to gołym okiem i po prostu bardzo dużo się tu dzieje. Lublin zawsze miał jakiś świeży powiew, nawet w modzie. Lubię miasto za to, że ciągle jest nieduże i osoby, które coś tu robią są rozpoznawalne. Wszyscy się tu znają. Na dobrą sprawę, to jest normalne i ludzkie.
Źródło: Lublin dla Wszystkich