Dobrze, że Lublin jest otwarty na te nowe inicjatywy, że jest miejsce na najprzeróżniejsze pomysły, wspiera oddolność (choć mógłby wspierać jeszcze bardziej) i nie boi się eksperymentów - twierdzi Joanna Reczek-Szwed, współzałożycielka Fundacji Sztukmistrze.
– Z wykształcenia jestem germanistką i filozofem. Na co dzień zajmuję się, zaś Nowym Cyrkiem. Tylko pozornie są to całkiem różne światy. W rzeczywistości wszystkie te pola dobrze się uzupełniają. Z przyjaciółmi założyliśmy Fundację Sztukmistrze – raczej trudno mnie zobaczyć na scenie, za to często prowadzę warsztaty i organizuję wydarzenia kulturalne. Mam to szczęście, że moja pasja jest moją pracą. Jak nie żongluję i nie organizuję, gram w planszówki.
Ostatnio zdałam sobie sprawę, że mija właśnie 10 lat, odkąd zamieszkałam w Lublinie. Bardzo pozytywne i inspirujące 10 lat, bo spotkałam tu całą masę kreatywnych ludzi, którym zależy, którzy zamiast narzekać biorą inicjatywę w swoje ręce i działają, zmieniając rzeczywistość wokół siebie. Dobrze, że Lublin jest otwarty na te nowe inicjatywy, że jest miejsce na najprzeróżniejsze pomysły, wspiera oddolność (choć mógłby wspierać jeszcze bardziej) i nie boi się eksperymentów. Lubię nieprzytłaczającą energię tego miasta, zieleń i bogactwo kulturalne.
Przekornie powiem o innym wymiarze wielokulturowości Lublina – nasze miasto tworzy niezwykły mikroklimat dla bardzo wielu niemainstreamowych środowisk kulturalnych. Są alternatywne teatry, miłośnicy fantastyki, muzyki folkowej, cyrkowcy, grafficiarze, skateboarderzy (lista jest długa), którzy mogą tu realizować swoje pasje i nie muszą codziennie mierzyć się z przekonaniami, że kultura to tylko pod krawatem i w operze. W tym sensie wielokulturowy Lublin jest pięknym wzorem koegzystencji różnych środowisk kulturalnych – tych „wysokich” i „szerokich”.
Źródło: Lublin dla Wszystkich