Facet w średnim wieku, ubrany w dobry garnitur, ale z białymi skarpetkami i sandałami na nogach. Garnitur to nasza historia, zabytki i otwarci ludzie, skarpetki i sandały to zaniedbane przestrzenie publiczne, kostka brukowa na deptaku, banery na Bramie Krakowskiej i samochody parkujące przed fasadą Zamku. Im szybciej te skarpetki wyrzucimy, tym lepiej - o swojej wizji twarzy Lublina opowiada Aleksander Wiącek, trener organizacji pozarządowej, przedsiębiorca.
– Obecnie zajmuję się głównie edukacją rowerową w szkołach, ze szczególnym naciskiem na szkolenie rowerzystów w normalnym ruchu ulicznym. Biorę udział w kampaniach promujących ruch rowerowy i współpracuję z władzami Lublina w zakresie tworzenia dobrej i bezpiecznej infrastruktury rowerowej. Naprawiam rowery i wspieram rozwój transgranicznej turystyki rowerowej.
W Lublinie mieszkam od 1988 roku, więc mam w pamięci cały proces przechodzenia ze smutnego PRL-u i Starego Miasta, na które mieszkańcy bali się wchodzić, po miasto tętniące życiem. Lubię je za to, że jest na tyle duże, by mieć dostęp do większości potrzebnych usług, a na tyle małe, żeby nie trzeba było tracić dwóch godzin na przejechanie z jednego końca na drugie. Jestem dumny, że tu mieszkam i staram się je promować, będąc gdziekolwiek w Polsce czy za granicą.
Źródło: Lublin dla Wszystkich